X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Gdziekolwiek jesteś, kiedykolwiek przyjdziesz czekamy ...
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Gdziekolwiek jesteś, kiedykolwiek przyjdziesz czekamy ...
O mnie: Niepoprawna optymistka cierpiąca na niedoczynność tarczycy ze skłonnościami do mięśniaków. Ciągle z nadzieją, że kiedyś zobaczę te dwie kreski
Czas starania się o dziecko: 28 cykli
Moja historia: Starania chcieliśmy rozpocząć już dawno, szczególnie że niedługo będziemy obchodzić 5 rocznicę ślubu. Kiedy to zleciało ? Niestety jeżeli chcesz rozśmieszyć Boga opowiedz mu o swoich planach. To zdanie idealnie opisuje nasz przypadek. Po krótce, pełno diagnoz, dwie operacje usunięcia mięśniaków, dochodzenie do siebie, myślenie że to ostatni zakręt historii. Jeszcze chwila i będę pod sercem nosić nasze wyczekane szczęście. Ostatnia prosta, teraz tylko rozpocząć starania. I tak mijają kolejne miesiące. Na początku bez stresu, z pełnym luzem. Nie w tym miesiącu to w kolejnym. A może zrobisz nam prezent na rocznicę ślubu? A może na urodziny? Niestety miesiące mijają a Ciebie nie ma... Gdziekolwiek jesteś czekamy, przyjdź.
Moje emocje: Uczuciowy roolercoaster . Na początku pełna nadziei, podekscytowania i szczęścia. Teraz coraz częściej pełna frustracji i smutku

11 października 2023, 22:37

To już 10 cykl. 10 cykl podczas którego marzę byś w końcu się pojawił lub pojawiła. Śnię o Tobie. A może to Ty przychodzisz do mnie? Nie ważne. Po prostu przyjdź, czekamy...

Nie sądziłam, że kiedykolwiek coś tu napiszę. Jednak przyszedł czas i na mnie. Odnoszę wrażenie, że zaczynam dojrzewać do pewnego etapu staraczki. Czuje jak powoli zamykam się w jakimś pancerzu. Już coraz mnie doszukuje się objawów wskazujących, że tym razem się udało. Tylko gdy przychodzi miesiączka czuje zawód, nie mogę się powstrzymać od złości i płaczu. Czy to kiedyś przejdzie? Dziewczyny jak Wy to robicie, że macie w sobie tyle siły? Postanowiłam zacząć ten pamiętnik, aby uporządkować wszystko, całą naszą drogę starań. Może kiedyś na nią spojrzę i się zaśmieje, ale teraz potrzebuję gdzieś się wygadać, bo oprócz męża w pobliżu nie mam nikogo.

Grudzień 2021
To tu zaczęły się zakręty naszej drogi. Do tej pory dolegała mi "tylko" niedoczynność tarczycy. Zajęło mi kilka lat żeby TSH wróciło do normy, w między czasie intensywnie poszukiwałam dobrego lekarza. Jestem zupełnym przeciwieństwem niedoczynnej :) Każdy lekarz który mnie pierwszy raz widział obstawiał na nadczynność. Wiecznie z niedowagą i apetytem 3 dorosłych mężczyzn. Jakby mi dać dużą pizzę to zjem na raz pół, odczekam pół godziny i zjem drugie pół :D Moja mama zawsze mówiła, że lepiej mnie ubierać niż karmić :D Gdy w końcu TSH osiągnęło magiczne 1,5 , a nie 6-8 jak do tej pory zaczęliśmy myśleć o dziecku. Wtedy też zaczęły się moje problemy z kręgosłupem - takie "zalety" pracy siedzącej. Jeden mądry lekarz stwierdził, że nie zacznie leczenia bez rezonansu. Podczas badania okazało się, że jeszcze coś we mnie siedzi. Mamy niechcianego lokatora, który uwił sobie gniazdko za moją macicą, w zatoce Douglasa. Niestety lokator nie chciał byś spokojny, w kolejnych miesiącach szybko urósł i mierzył 6,5 cm. Zaczął coraz bardziej uciskać i sprawiać ból. Na szczęście trafiłam pod opiekę cudownej lekarki i wkrótce miałam już termin operacji.

Kwiecień 2022
Na szczęście od momentu gdy mięśniak zaczął gwałtownie rosnąć nie musiałam długo czekać na operacje. Operacja niestety nie obyła się bez komplikacji, mięśniak nie chciał tak łatwo opuścić mojej jamy brzusznej, nie chciał poddać się morcelacji. Musieli mnie otworzyć jak do cesarki na szerokość 7 cm i wyjąć go w całości. Na pamiątkę została mi blizna :)
Teraz zostało mi tylko odczekać trzy miesiące i działamy . Postanowiłam nie próżnować i wykorzystać ten czas. Rozpoczęłam zażywać kwas foliowy i ćwiczyć żeby powoli wrócić do formy. Po operacji poszłam też do fizjoterapeuty uroginekologicznego, aby zmobilizować bliznę. Wolę dmuchać na zimne, nie chciałabym jakiś komplikacji przy porodzie bo coś zaniedbałam.

Niestety jak to zawsze bywa musi być pod górkę. około 1,5 miesiąca po operacji zaczęły się bóle w okolicy pępka. Na usg obraz był niejednoznaczny. Zaczęły padać podejrzenia na endomitozę, torbiele, zrosty czy zaciągnięte pęczki nerwowe. Znowu zaczęły się badania, które niestety nic nie wnosiły nowego do diagnozy. Musieliśmy przesunąć starania dla bezpieczeństwa. Gdyby to były zrosty istniała obawa, ze dolegliwości się nasilą. Moja Pani doktor dzielnie walczyła z ordynatorem, żeby to wyjaśnić. On był nawet skory odesłać mnie do poradni leczenia bólu przewlekłego. Ale dr W. wiedziała, ze mi nie chodzi o jakieś leki. ja chciałam normalnie funkcjonować, móc założyć spodnie, bez obaw starać się o dziecko. W końcu padła decyzja o laparoskopii diagnostycznej, która rozwiązała problem. Wkręcone tkani pod otrzewną zostały uwolnione, ból zniknął. Teraz tylko odczekać miesiąc i zaczynamy starania ;) i tak nastał ten czas. Myśleliśmy, że to koniec zakrętów, nie sądziłam że 2023 tak bardzo nasz zaskoczy.

15 czerwca 2024, 17:06

Dawno mnie tu nie było. Chyba czas w końcu nadrobić . Co się zmieniło? Na pewno numer cyklu, 19 - dla jednych to mało, dla innych wieki. Niektórzy nawet nie wyobrażają sobie, że ktoś może tak długo się starać i nic. No właśnie. Przez te 19 cykli nie zadziało się zupełnie nic. Jedyny test na którym ujrzałam ⏸ to był test owulacyjny, na ciążowym nie ujrzałam nawet oszukańczego cienia. Z jednej strony mnie to smuci, bo zostawia w myślach ślad, że w żadnym cyklu nie zadziało się nic. Z drugiej strony mnie to trochę cieszy, bo żadne poronienie nie przychodzi łatwo, każde zostawia ślad <3.

Wbrew pozorom ten zeszły rok zleciał nam strasznie szybko na staraniach. Bez presji, nacisków. W końcu jesteśmy zdrowi. Byliśmy świadomi ze może od razu nie załapać i chyba to dawało nam ten luz ;) Chyba pierwsze wątpliwości przyszły przełomem sierpnia/września. Wtedy też trafiłam na forum:) Jestem wdzięczna wszystkim dziewczynom, które w tym czasie poznałam, za Waszą wiedzę, wsparcie.
Patrząc z dystansu widzę, że te kolejne miesiące mnie zmieniły, powoli wracam na właściwe tory ;)

Październik/Listopad 2023
Mogę to uznać za początek diagnostyki, bo wtedy weszłam w ten tryb zadaniowy. Na początku padło na HSG - ze względu na przebyte operacje istniała szansa zrostów. Nie ukrywam pierwsze dwa podania kontrastu bolały, trzeciego już praktycznie nie czułam. Zakładam, ze co nieco zostało udrożnione. Następnie padło na małżonka ;) Pomimo choroby w trakcie badania wyniki miał nienajgorsze. Można się doczepić do ilości , ale biorąc pod uwagę fakt że chodził kilka dni z gorączką której nie czuł wybaczam mu te niedociągnięcia ;D W ruch poszły mimo wszystko suple. I tu znowu podziękowania dla dziewczyn, które zawsze są w stanie coś mądrego poradzić. Od tej pory nie tylko ja codziennie w ręku dzierżę pojemniczek z lekami 😎
Niestety jak widać nie zadziałały u nas statystyki, że 3 miesiące po HSG jest łatwiej zajść. Nie umiemy dobrze wbić się w tą statystykę. W między czasie diagnostyka szła u nas powoli do przodu.

Kwiecień 2024
W kwietniu poszłam na wizytę do ginekologa pracującego w klinice niepłodności. Nie tego spodziewałam się po wizycie. Po pobieżnym przejrzeniu badań i to nie wszystkich padło tylko jedno - "Zapraszam w czerwcu na darmowe in vitro". Bez dalszej diagnostyki, bez żadnych dodatkowych badań. Usłyszałam, ze jak do tej pory nie zaskoczyło to nie ma na co liczyć, tylko iść w in vitro. I ja rozumiem sens tego, tylko powiedzmy wprost, in vitro nie leczy z niepłodności, tylko ją omija. Oczywiście są przypadki, w których jest jedynym rozwiązaniem, ale ja nie czuje, ze to jest już ta droga. Mam jeszcze w sobie siłę do walki.

Aktualnie jesteśmy pod opieką Poradni leczenia niepłodności przy Świętokrzyskim Centrum Matki i Noworodka. Poradnia działa od kilkunastu lat. Na chwilę obecną mamy zrobione:
- hormony 3dc ✅
- progesteron i estradiol 7dpo ✅
- Mucha ✅
- glukoza i insulina ✅
- przeciwciała p. plemnikowe - ujemne ✅
- HSG - badane dwukrotnie ✅
- TSH 0,9 ✅
- nasienie ✅ - ilościowo i koncentracyjnie 4 krotnie ponad normę, trochę kuleje morfologia i szybkość, ale jest do podciągnięcia dodatkowymi suplami.

Plan na następne miesiące.
- zrobić AMH
- test DNA na trombofilie
-histeroskopia diagnostyczna, CD138 i CD 65
- rozważyć stymulację lub inne metody
- NIE TRACIĆ NADZIEI ;)

Siesiepy, Bubu, Frutelka, Motylku, Pushka, Ania duże podziękowania dla Was. Wasze historie dużo mnie nauczyły. Dzięki Wam widzę jak przez te kilka miesięcy się zmieniłam. Jeszcze w październiku pisałam że zamykam się w skorupie. Dziś mogę powiedzieć, że ze skorupy dawno wyszłam ;) I choć nie wierzę w cuda, Wasze historie pokazały mi że warto nie tracić nadziei <3

25 stycznia, 17:49

2025

27 – tyle cykli minęło od początku starań. Wydaje się to tak nie realne. Gdyby na ich początku ktoś powiedział mi ze tyle będziemy czekać na pozytywny test nie uwierzyłabym. No bo jak? Dwoje zdrowych ludzi, prowadzących zdrowy tryb życia, bez obciążeń, bez historii niepłodności w rodzinie miałoby mieć takie trudności. A jednak jesteśmy tu gdzie jesteśmy.
2024 rok był ciężki, nie ukrywajmy. Życie dało po tyłku nie raz, ale nie raz też udawało się wstawać z kolan. Kilkadziesiąt negatywnych testów, garści supli, badania i walka o diagnostykę. Ale to już było. Pewien etap trzeba za sobą zamknąć i wejść w nowy. Nie oglądać się za siebie.

Z planów diagnostycznych wyszły nici, trochę nie ukrywając sami odpuściliśmy, potrzebowaliśmy oddechu. Z drugiej strony sama diagnozować się nie będę, sama sobie biopsji endo nie zrobię, a lekarz w klinice nie widzi sensu badań jak IVF jest darmowe. Nie mam czasu na ciągłe odbijanie się od ściany, trzeba szukać innego miejsca, innej ostoi, miejsca gdzie ktoś potraktuje nas poważnie. Poradnie zostawiamy sobie w razie W – mamy tam możliwość podejścia za darmo do IUI. W zeszłym tygodniu okazało się ze Rządowy program zdrowia prokreacyjnego został przedłużony do 2026 r, pojawiło się światełko w tunelu i możliwość znalezienia innego miejsca na diagnostykę. Jak szybko się pojawiło tak szybko zgasło bowiem okazało się, ze placówka wpisana do niego w moim mieście nie realizuje już tej umowy. Szansą jest lekarz pracujący w poradni w innym szpitalu, zajmujący się niepłodnością. Minus na wizytę prywatną czekamy do 3 kwietnia. Czy to coś da? Czy ruszymy w kierunku dalszej diagnostyki nie wiem. Chciałabym się nie nastawiać, ale nie da się nie mieć nadziei. Jedyne czego jestem pewna to tego że ten rok ma być dla nas, nie my dla niego ;) Nie mamy w zamiarze tracić życia i radości z niego pod starania. W Święta powiedzieliśmy sobie wprost, że co ma być to będzie przyjmiemy wszystko, na nic się nie nastawiamy.
Jedyne co planujemy to wycieczki, dużo wycieczek. Dwie w tym roku już za nami, kilkadziesiąt km po szlakach wydreptaliśmy, śnieg i mróz nam nie straszny ;). Mamy nadzieję, że setki ich jeszcze przed nami. Ale nie samymi górami żyje człowiek. Udało się upolować bilety na koncerty w marcu i sierpniu, pozostaje tylko cierpliwie czekać.

P.S. Do IVF jeszcze nie dojrzałam, jeszcze widzę światełko w tunelu.

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 stycznia, 17:49

14 marca, 16:08

Mamy marzec, a nawet jego prawie połowę. Kiedy to zleciało, na szczęście nie wiem 🫣 Początek roku spędziliśmy bardzo intensywnie. GSŚ prawie ukończony - zostało ostatnie 25 km, KGŚ ukończona, punkty PTTK zweryfikowane, teraz czas zbierać punkty na nowe odznaki :D No i udało Nam się wybrać cel tegorocznych wakacji, tym razem padło na Pieniny. Psychiczne mąż szykuje mnie na wejście na Trzy Korony - łazić po górach i mieć lęk wysokości to jest hardkor. Ale cieszę się, bo będziemy mieć cały tydzień dla siebie, na odludziu biorąc pod uwagę nocleg :)

Do wizyty u nowego lekarza coraz bliżej, zostały raptem 3 tygodnie. A im bliżej tym coraz bardziej się stresuje. Robienie porządku w papierach nie pomaga. jedyny plus to fakt, że zrobiłam AMH. Wyszło 2,01 ng/ml zatem nie najgorzej jak na mój wiek. Chociaż ten kamień z serca mi spadł. Pozostało mi tylko odebrać wyniki cytologii z onkologii - powinny być za tydzień i umówić się na USG piersi. Nie wiem czemu ale mam wrażenie , że cytologia nie wyjdzie prawidłowa. Po raz kolejny usłyszałam, że moja ektopia nie wygląda dobrze. Jakby w moim życiu było za mało niespodzianek brakuje mi in situ i LEEPa...

Ale skupmy się na najbliższych dniach - koncert i chrzciny...

3 kwietnia, 20:21

Więc nadszedł dzień zero i chyba to jest dobra nazwa bo chyba w końcu tak na prawdę ruszamy.

Ale od początku. Odebrałam cytologię i pierwszy kamień z serca - NILM. Potem poszłam na wizytę do nowego lekarza. I tu w końcu pozytywne zaskoczenie. Pan doktor po nakreśleniu problemu od razu powiedział że widzi nas u siebie ale w poradni przy szpitalu - i tu pierwszy pozytyw. Potem zrobił mi długie badania i USG, na fotelu spędziłam jakieś 20 minut. Był zdziwiony ze wcześniej wszyscy tak łatwo chcieli nas pakować w procedury, nie robiąc żadnej diagnostyki. A to co usłyszeliśmy od innych lekarzy stwierdził że nie skomentuje. Jedynie co to miał mieszane uczucia co do jednego z moich mięśniaków - jego lokalizacja jest w miejscu typowym dla endometriozy, ale ogólny obraz USG i brak zrostów na to nie wskazuje. Tą sprawę na razie zostawiamy, według niego nie mamy też wskazań do Ivf. Wstępnie mamy nakreslony też plan. Histeroskopia w szpitalu w okolicy czerwca/ lipca - woli to zrobić tam stąd taki termin niż mamy płacić u niego w gabinecie. W tym czasie mamy dwa cykle stymulowane Aromkiem z monitem i zalecenia działać i bawić się. Do powtórzenia są też wyniki męża ale to co inny lekarz stwierdził że są średnie on wykluczył, powiedział na co trzeba patrzeć i jak co interpretować.

W końcu czuje że ktoś wziął nas na poważnie a nie na skróty. Ale też jesteś zła bo tą drogą powinniśmy pójść już rok temu.

Edit. Histero umówiona na 10 lipca 😉

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 kwietnia, 21:05

14 kwietnia, 23:39

To już dziś, 3dc 30 cyklu starań ( gdzieś w głowie miałam że już to może być ta liczba, ale nie ukrywam że przeżyłam szok, myśleć a widzieć coś realnie ma znaczenie w odbiorze). Zaczynamy stymulacje letrozolem i zobaczymy co przyniesie cykl.
Okres przyszedł dzień wcześniej niż powinien i trochę pokrzyżował plany. Próbowałam umówić się dziś na monitoring w wyznaczonym terminie 10-12dc. Idealny byłby przyszły poniedziałek ale to święto. Dzwoniłam do naszej poradni przy szpitalu ale położna mnie zbyła tekstem że jak mój doktor sobie tak wymyślił monitoring to niech go zrobi sam (fajnie że jest tam w poniedziałki i piątki), albo mogę sobie poczekać do przyszłego miesiąca ( jeszcze lepsza rada, owulacjo czekaj😆), bo nikt inny nie będzie mi tego robił. I szczerze nie rozumiem podejścia tej kobiety. Pracuje tam z 7 lekarzami a zapisywać chce tylko do jednego - z najgorszymi opiniami. Byliśmy u niego na dwóch wizytach i nigdy więcej. Człowiek już dawno nie powinien leczyć, a tym bardziej par zmagajacych się z niepłodności i tu nie chodzi tylko o kompetencje ale i podejście do drugiego człowieka. Nie omieszkam wspomnieć o tej sytuacji mojemu obecnemu lekarzowi, bo położna ewidentnie ma problem z tym że ktoś jednak chodzi nie do jej ulubieńca. Finalnie monitoring umówiłam w jego gabinecie prywatnym dopiero na czwartek na 21.40😱 ( we wtorek i środę lekarz przyjmuje w klinice w innym województwie). To będzie już 13dc, oby nie było za późno. Monitoring u kogokolwiek innego nawet prywatnie w moim mieście nie istnieje, każdy chce Cie przyjąć jak na zwykłą wizytę. Nie uśmiecha mi się płacić komuś min 300 zł, żeby finalnie usłyszeć, że i tak mam iść do lekarza prowadzącego. Więc żeby chociaż trochę trzymać rękę na pulsie będę robić owulaki i i mierzyć temperaturę - wracamy do początków starań xD

Zamówiłam tym razem testy owu z HorienMedical. Nigdy ich nie miałam więc zobaczymy co z tego wyjdzie 😜 chyba trzeba będzie znowu przywitać się z apką Premom.