Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Gdziekolwiek jesteś, kiedykolwiek przyjdziesz czekamy na Ciebie :* Mama i Tata
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Gdziekolwiek jesteś, kiedykolwiek przyjdziesz czekamy na Ciebie :* Mama i Tata
O mnie: Niepoprawna optymistka cierpiąca na niedoczynność tarczycy ze skłonnościami do mięśniaków. Ciągle z nadzieją, że kiedyś zobaczę te dwie kreski
Czas starania się o dziecko: 10 cykli
Moja historia: Starania chcieliśmy rozpocząć już dawno, szczególnie że niedługo będziemy obchodzić 5 rocznicę ślubu. Kiedy to zleciało ? Niestety jeżeli chcesz rozśmieszyć Boga opowiedz mu o swoich planach. To zdanie idealnie opisuje nasz przypadek. Pomimo wielu chęci długo nie mogliśmy rozpocząć starań o dziecko, ze względu ma moją szaloną tarczycę. Długo zajęło mi żeby znaleźć odpowiedniego lekarza i TSH zbić do pożądanego poziomu. Gdy już się to udało wyszedł kolejny cios. Przy okazji rezonansu magnetycznego kręgosłupa okazało się że za moją macicą schował się wielki prawie 5 cm mięśniak :O który wkrótce zaczął się coraz bardziej rozrastać. Szybka decyzja o laparoskopii trzymała mnie na duchu, że to ostatni zakręt w tej historii. Jeszcze chwila i będę pod sercem nosić nasze wyczekane szczęście. Jednak nie tym razem. Dolegliwości bólowe których dokładnej przyczyny nie dało się wyjaśnić przeciągnęły to oczekiwanie na kolejne miesiące. Kolejna operacja i w końcu zielone światło. Ostatnia prosta, teraz tylko rozpocząć starania. I tak mijają kolejne miesiące. Na początku bez stresu, z pełnym luzem. Nie w tym miesiącu to w kolejnym. A może zrobisz nam prezent na rocznicę ślubu? A może na urodziny? Niestety miesiące mijają a Ciebie nie ma... Gdziekolwiek jesteś czekamy, przyjdź.
Moje emocje: Uczuciowy roolercoaster . Na początku pełna nadziei, podekscytowania i szczęścia. Teraz coraz częściej pełna frustracji i smutku

11 października 2023, 22:37

To już 10 cykl. 10 cykl podczas którego marzę byś w końcu się pojawił lub pojawiła. Śnię o Tobie. A może to Ty przychodzisz do mnie? Nie ważne. Po prostu przyjdź, czekamy...

Nie sądziłam, że kiedykolwiek coś tu napiszę. Jednak przyszedł czas i na mnie. Odnoszę wrażenie, że zaczynam dojrzewać do pewnego etapu staraczki. Czuje jak powoli zamykam się w jakimś pancerzu. Już coraz mnie doszukuje się objawów wskazujących, że tym razem się udało. Tylko gdy przychodzi miesiączka czuje zawód, nie mogę się powstrzymać od złości i płaczu. Czy to kiedyś przejdzie? Dziewczyny jak Wy to robicie, że macie w sobie tyle siły? Postanowiłam zacząć ten pamiętnik, aby uporządkować wszystko, całą naszą drogę starań. Może kiedyś na nią spojrzę i się zaśmieje, ale teraz potrzebuję gdzieś się wygadać, bo oprócz męża w pobliżu nie mam nikogo.

Grudzień 2021
To tu zaczęły się zakręty naszej drogi. Do tej pory dolegała mi "tylko" niedoczynność tarczycy. Zajęło mi kilka lat żeby TSH wróciło do normy, w między czasie intensywnie poszukiwałam dobrego lekarza. Jestem zupełnym przeciwieństwem niedoczynnej :) Każdy lekarz który mnie pierwszy raz widział obstawiał na nadczynność. Wiecznie z niedowagą i apetytem 3 dorosłych mężczyzn. Jakby mi dać dużą pizzę to zjem na raz pół, odczekam pół godziny i zjem drugie pół :D Moja mama zawsze mówiła, że lepiej mnie ubierać niż karmić :D Gdy w końcu TSH osiągnęło magiczne 1,5 , a nie 6-8 jak do tej pory zaczęliśmy myśleć o dziecku. Wtedy też zaczęły się moje problemy z kręgosłupem - takie "zalety" pracy siedzącej. Jeden mądry lekarz stwierdził, że nie zacznie leczenia bez rezonansu. Podczas badania okazało się, że jeszcze coś we mnie siedzi. Mamy niechcianego lokatora, który uwił sobie gniazdko za moją macicą, w zatoce Douglasa. Niestety lokator nie chciał byś spokojny, w kolejnych miesiącach szybko urósł i mierzył 6,5 cm. Zaczął coraz bardziej uciskać i sprawiać ból. Na szczęście trafiłam pod opiekę cudownej lekarki i wkrótce miałam już termin operacji.

Kwiecień 2022
Na szczęście od momentu gdy mięśniak zaczął gwałtownie rosnąć nie musiałam długo czekać na operacje. Operacja niestety nie obyła się bez komplikacji, mięśniak nie chciał tak łatwo opuścić mojej jamy brzusznej, nie chciał poddać się morcelacji. Musieli mnie otworzyć jak do cesarki na szerokość 7 cm i wyjąć go w całości. Na pamiątkę została mi blizna :)
Teraz zostało mi tylko odczekać trzy miesiące i działamy . Postanowiłam nie próżnować i wykorzystać ten czas. Rozpoczęłam zażywać kwas foliowy i ćwiczyć żeby powoli wrócić do formy. Po operacji poszłam też do fizjoterapeuty uroginekologicznego, aby zmobilizować bliznę. Wolę dmuchać na zimne, nie chciałabym jakiś komplikacji przy porodzie bo coś zaniedbałam.

Niestety jak to zawsze bywa musi być pod górkę. około 1,5 miesiąca po operacji zaczęły się bóle w okolicy pępka. Na usg obraz był niejednoznaczny. Zaczęły padać podejrzenia na endomitozę, torbiele, zrosty czy zaciągnięte pęczki nerwowe. Znowu zaczęły się badania, które niestety nic nie wnosiły nowego do diagnozy. Musieliśmy przesunąć starania dla bezpieczeństwa. Gdyby to były zrosty istniała obawa, ze dolegliwości się nasilą. Moja Pani doktor dzielnie walczyła z ordynatorem, żeby to wyjaśnić. On był nawet skory odesłać mnie do poradni leczenia bólu przewlekłego. Ale dr W. wiedziała, ze mi nie chodzi o jakieś leki. ja chciałam normalnie funkcjonować, móc założyć spodnie, bez obaw starać się o dziecko. W końcu padła decyzja o laparoskopii diagnostycznej, która rozwiązała problem. Wkręcone tkani pod otrzewną zostały uwolnione, ból zniknął. Teraz tylko odczekać miesiąc i zaczynamy starania ;) i tak nastał ten czas. Myśleliśmy, że to koniec zakrętów, nie sądziłam że 2023 tak bardzo nasz zaskoczy.

15 czerwca, 17:06

Dawno mnie tu nie było. Chyba czas w końcu nadrobić . Co się zmieniło? Na pewno numer cyklu, 19 - dla jednych to mało, dla innych wieki. Niektórzy nawet nie wyobrażają sobie, że ktoś może tak długo się starać i nic. No właśnie. Przez te 19 cykli nie zadziało się zupełnie nic. Jedyny test na którym ujrzałam ⏸ to był test owulacyjny, na ciążowym nie ujrzałam nawet oszukańczego cienia. Z jednej strony mnie to smuci, bo zostawia w myślach ślad, że w żadnym cyklu nie zadziało się nic. Z drugiej strony mnie to trochę cieszy, bo żadne poronienie nie przychodzi łatwo, każde zostawia ślad <3.

Wbrew pozorom ten zeszły rok zleciał nam strasznie szybko na staraniach. Bez presji, nacisków. W końcu jesteśmy zdrowi. Byliśmy świadomi ze może od razu nie załapać i chyba to dawało nam ten luz ;) Chyba pierwsze wątpliwości przyszły przełomem sierpnia/września. Wtedy też trafiłam na forum:) Jestem wdzięczna wszystkim dziewczynom, które w tym czasie poznałam, za Waszą wiedzę, wsparcie.
Patrząc z dystansu widzę, że te kolejne miesiące mnie zmieniły, powoli wracam na właściwe tory ;)

Październik/Listopad 2023
Mogę to uznać za początek diagnostyki, bo wtedy weszłam w ten tryb zadaniowy. Na początku padło na HSG - ze względu na przebyte operacje istniała szansa zrostów. Nie ukrywam pierwsze dwa podania kontrastu bolały, trzeciego już praktycznie nie czułam. Zakładam, ze co nieco zostało udrożnione. Następnie padło na małżonka ;) Pomimo choroby w trakcie badania wyniki miał nienajgorsze. Można się doczepić do ilości , ale biorąc pod uwagę fakt że chodził kilka dni z gorączką której nie czuł wybaczam mu te niedociągnięcia ;D W ruch poszły mimo wszystko suple. I tu znowu podziękowania dla dziewczyn, które zawsze są w stanie coś mądrego poradzić. Od tej pory nie tylko ja codziennie w ręku dzierżę pojemniczek z lekami 😎
Niestety jak widać nie zadziałały u nas statystyki, że 3 miesiące po HSG jest łatwiej zajść. Nie umiemy dobrze wbić się w tą statystykę. W między czasie diagnostyka szła u nas powoli do przodu.

Kwiecień 2024
W kwietniu poszłam na wizytę do ginekologa pracującego w klinice niepłodności. Nie tego spodziewałam się po wizycie. Po pobieżnym przejrzeniu badań i to nie wszystkich padło tylko jedno - "Zapraszam w czerwcu na darmowe in vitro". Bez dalszej diagnostyki, bez żadnych dodatkowych badań. Usłyszałam, ze jak do tej pory nie zaskoczyło to nie ma na co liczyć, tylko iść w in vitro. I ja rozumiem sens tego, tylko powiedzmy wprost, in vitro nie leczy z niepłodności, tylko ją omija. Oczywiście są przypadki, w których jest jedynym rozwiązaniem, ale ja nie czuje, ze to jest już ta droga. Mam jeszcze w sobie siłę do walki.

Aktualnie jesteśmy pod opieką Poradni leczenia niepłodności przy Świętokrzyskim Centrum Matki i Noworodka. Poradnia działa od kilkunastu lat. Na chwilę obecną mamy zrobione:
- hormony 3dc ✅
- progesteron i estradiol 7dpo ✅
- Mucha ✅
- glukoza i insulina ✅
- przeciwciała p. plemnikowe - ujemne ✅
- HSG - badane dwukrotnie ✅
- TSH 0,9 ✅
- nasienie ✅ - ilościowo i koncentracyjnie 4 krotnie ponad normę, trochę kuleje morfologia i szybkość, ale jest do podciągnięcia dodatkowymi suplami.

Plan na następne miesiące.
- zrobić AMH
- test DNA na trombofilie
-histeroskopia diagnostyczna, CD138 i CD 65
- rozważyć stymulację lub inne metody
- NIE TRACIĆ NADZIEI ;)

Siesiepy, Bubu, Frutelka, Motylku, Pushka, Ania duże podziękowania dla Was. Wasze historie dużo mnie nauczyły. Dzięki Wam widzę jak przez te kilka miesięcy się zmieniłam. Jeszcze w październiku pisałam że zamykam się w skorupie. Dziś mogę powiedzieć, że ze skorupy dawno wyszłam ;) I choć nie wierzę w cuda, Wasze historie pokazały mi że warto nie tracić nadziei <3