Dziś skończyłam drugie opakowanie antyków.
Dziś oddaliśmy krew na badanie po szczepieniach.
Oby to był początek dobrego i zmian w naszym życiu o których marzymy.
Amen
allo mlr po dwóch szczepieniach urosło z 31,8% na 38,9%, ale to nic, bo myślę, że to nie jest przyczyna niepowodzeń..
odebrałam hist-pat po histeroskopii - mam polipowate endometrium. czyli mam je od hiperstymulacji niezmiennie przez 1,5 roku.. jutro mam wizytę u dra, ale zapewne czeka mnie łyżeczkowanie, skoro cykl na luteinie i dwa cykle na antykach nie pomogły, a to była alternatywna metoda leczenia. boje się, ale czytam, że tylko to jest taką naprawdę skuteczną metodą leczenia.
nie ukrywam, że się podłamałam..miałam nadzieję, że moje czekanie od grudnia właśnie się kończy, ale to nie mój czas jeszcze
boje się iść na kolejne łyżeczkowanie. a z drugiej strony wiem, że bez tego moje zarodki są praktycznie bez szans..
kur*a no ile jeszcze muszę znieść?! (((
nie byłam uśpiona, tylko dostałam leki ogłupiające i przeciwbólowe w żyłę i znieczulenie w szyjkę.
mimo tego bolało jak cholera...pod koniec już wyłam. lekarka nawet na chwilę nie przerwała, żeby dać mi odpocząć od bólu. siły dodała mi jedynie położna, która złapała mnie za rękę i nie puściła aż do końca..potem wioząc mnie na salę powiedziała kilka ciepłych słów.
Modlę się, żeby było dobrze, żeby się ładnie zagoiła macica..żeby się endo prawidłowo odbudowało.
dziś przekroczyłam swoją kolejną granicę.
na fotelu przed zabiegiem dostałam takiego ataku histerii i łkania, że nie mogłam się uspokoić. po zabiegu na sali to samo.
do tego na sali ze mną była dziewczyna w trakcie poronienia a przed łyżeczkowaniem. mdlała i wyła z bólu, jej mąż bezradnie próbował cokolwiek zrobić, ale był bezradny. przypomniało mi się od razu moje poronienie, choć ja tak nie cierpiałam..
dlaczego to wszystko jest takie niesprawiedliwe, ludzie zachodzą w ciąże od jednego bzyknięcia, potem zabiją, katują swoje dzieci. a człowiek od lat marzy o jednej malutkiej zdrowej kruszynce, którą będzie kochał nad życie..
ze sterydami, z intralipidem, po łyżeczkowaniu, z uzupełnioną witaminą D od słońca:D dwa lata po szczęśliwym (niestety zbyt krótko) transferze.
wokół same ciąże i porody. mnie też musi się w końcu udać! do boju!!!!
dziś intralipid i o 12:30 transfer dwóch blastusiów
jutro akupunktura
wolne od pracy do końca tygodnia
reszta w rękach Boga.
i wirusów ciążowych of kors
progesteron 6dpt był 7,88 ng/ml. plamiłam beżowo-brazowo od 5 do 8dpt,byłam pewna że to okres.
bhcg dwóch blastek 8 dpt 110, 10 dpt 211
modlę się o przyrosty prawidłowe, proszę i Was o modlitwy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 czerwca 2017, 21:55
umieram po raz drugi...
jeszcze nie wracam na dobre tutaj, mam traume. dopiero jak ustalimy crio na kolejny cykl na koniec października zacznę tu zaglądać, może wejdę na stary poczciwy wątek ivf zobaczę które dziewczyny noszą maleństwa pod serduchem..
Jutro rano akupunktura. ok 12:40 zabieram maluchy. zostanie jeszcze 6dniowa blastka. Po transferze druga aku pewnie.
jestem na sterydzie, acardzie, clexane. w weekend będę odpoczywać. zero stresów mam nadzieję.
małżeństwo trochę zawisło na włosku. każde ucieka w swoją stronę od tego co nas spotyka. rozmawialiśmy nawet czy podchodzimy do transferu w takim stanie między nami. ale podchodzimy. próbujemy ze staraniami i sami ze sobą nawzajem.
w domu ustalanie kto się wyprowadza.
mąż mówi, że to go przerasta, ta walka. że chyba już się między nami wypaliło.
nic dodać, ja też nie wiem czy jeszcze coś czuję. wegetuję.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 listopada 2017, 20:38
nadzieja na pewno jakaś jest, zobaczymy jak się nasze życie potoczy.
co do pomocy specjalisty to sama myślę o tym dla siebie. chyba nadszedł już ten czas.
W czwartek mąż się wyprowadził.
Nikt nic nie wie, narazie udaje się wszystko ukryć przed wszystkimi.
Trudny to czas dla nas obojga. Pogubieni jesteśmy w życiu.
Dużo płaczę. Ale może to mi pomoże.
chcę jechać do Lublina na próbę udrożnienia jajowodów. nic nie mam do stracenia, a może przypadkiem coś się uda odetkać.
dowiadywałam się o in vitro samotnej kobiety na Ukrainie, tam prawo na to pozwala. Jeśli z moimi komórkami i nasieniem dawcy to koszt ok 5000zł, jeśli pełne dawstwo to ok 15000zł.
Odrobinę łatwiej mi z myślą, że jakaś tam szansa na macierzyństwo ewentualnie jest.
Dziś Nowy Rok. Ostatnie lata nie są najlepsze pod względami pozamaterialnymi.
Życzyłabym sobie, żeby moje życie się poukładało i żebym po prostu była szczęśliwa.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 stycznia 2018, 12:23
zajrzałam tu właśnie pierwszy raz od kilku mcy.. ze strachu chyba. ale też temu, że jak się życie wali to myslenie o ciążowych problemach nie w głowie.
Życie sobie z grubsza poukładałam. Mam mieszkanie, czekam na rozwód. Zdałam egzamin zawodowy, ogarnęłam działalność, wzięłam w leasing samochód. myslę co dalej robić ze swoim życiem.
Badać się, leczyć, iść na hsg, laparo? robić cokolwiek? interesować się IVF na ukrainie dla samotnych kobiet? nie wiem.
jeśli ktoś tu jeszcze zagląda to napiszcie dziewczyny co u Was kochane. na wątek IVF nie dam rady wejść, boję się swojej reakcji.
Odnajduję równowagę.
Mam (zaraz) 32l.
Plan - przeleczyć endomendę u dr Karmowskiego. Jak kogoś poznam będzie jak znalazł. jak nie to podchodzę do AZ na Ukrainie jako samotna kobieta.
Trzeba walczyć do końca.
trzymam kciuki i życzę powodzenia
Shooa pamiętam i trzymam za Was kciuki!!
czytam, wspieram i kibicuje. też mam endomende, tule ;)
Kciuki trzymam aby ta wiosna była twoja
Kciuki trzymam aby ta wiosna była twoja
Trzymam kciuki <3
Trzymam kciuki <3