Wykres w tym cyklu bardzo równy... Małe wahania temperatury, porównując z poprzednimi to wygląda bardziej jak prosta kreska a nie jak zygzaki...
Może tym razem zaniosę jajo? 🤔
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 stycznia 2020, 20:33
P. bardzo mnie wspiera i powiedział że pójdzie że mną do kliniki. Narazie chce zobaczyć co powie lekarz na moje wyniki i czy zaproponuje stymulację.
P. jest kochany i wspiera mnie. Wiem, że nie jest przyzwyczajony do okazywania uczuć i jest to dla niego trudne, a jednak mu się udaje.
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 stycznia 2020, 21:56
Endometrium 12 mm więc bardzo ładne. Jajniki nie powiększone i bez cyst, ale ze sznurem pęcherzyków- standard przy PCOS. Lekarz przejrzał moje wyniki oraz wykresy temperatury i kazał jedynie zrobić progesteron w 21 dc. i zgłosić się z wynikiem. Po tym badaniu będę mogła zacząć stymulację clo. Mam nadzieję że po stymulacji się uda i zostanę mamą ☺️
Po dwóch dniach plamień @ się rozgościła na dobre. Na szczęście jest to ta delikatniejsza wersja bez silnych bóli. Tzn. narazie. Zobaczymy co będzie w kolejnych dniach. Czy się rozkręci. Plan na ten cykl?
💊Wiesiołek do owu jeżeli nastąpi
💊Ovarin 2x1
💊 kwas foliowy
💊 wit D.
Badanie progesteronu w 21dc i kontrola z wynikiem u ginekologa 🙂.
Ovarin chyba pomógł. W prawdzie owulka była szybko i nie zdążyliśmy zaserduszkować ale była! Od października na nią czekałam! Jestem dobrej myśli i liczę na kolejne cykle.
Mały problem w tym że powinnam progesteron zrobić w 21dc i obawiam się że do tego czasu dostanę @. Zobaczymy co będzie. Najwyżej w kolejnym cyklu zrobie tego proga.
Dwa dni temu byłam na kontrolnej u lekarza. Endometrium w 5dc - 6mm. Jajniki ok.
Dostałam duphaston od 15dc. przez 10 dni, ponieważ z wyników laboratorium 7 dpo progesteron był około 8, więc trochę niski żeby bąbelek mógł się zagnieździć.
Dupka mam brać przez najbliższe 2 miesiące i sprawdzić jak na niego reaguje mój organizm. Po 2 miesiącach kontrola i włączenie clo z monitoringiem.
Od wczoraj pobolewa mnie jajnik. Czyżby znowu owulacja miałaby przyjść tak wcześnie?
Jeśli tak, to kolejny cykl na straty ponieważ w tym tygodniu się rozchorowałam i pewnie nie zdążę zaserduszkować przed owulką. 🙁
Trochę to wkurza już ale staram się być dobrej myśli. Jak nie ten cykl to kolejny...
Plan na ten cykl :
💊 folik 1x1tabl
💊 olej z wiesiołka 2x2tabl. do owulacji
💊 wit D 4000j / 2000j
💊 ovarin 2x1tabl
💊 duphaston 2x1tabl od 15dc przez 10 dni.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 marca 2020, 15:11
Poprzdni cykl niestety znów bezowulacyjny. Zaczynam od początku z nową nadzieją. Może tym razem cóż się zmieni. Będzie to kolejny cykl z duphastonem. Wizytę z omówieniem Clo mam na maj. Czekam z niecierpliwością. Jedynie obawiam się czy przez sytuację z koroną nie odwołają mi wizytę.
Plan na ten cykl :
💊 folik 1x1tabl
💊 olej z wiesiołka 2x2tabl. do owulacji
💊 wit D 2000j
💊 ovarin 2x1tabl
💊 duphaston 2x1tabl od 15dc przez 10 dni.
Zaczynając ten pamiętnik zdawałam sobie sprawę że to może trochę potrwać, ale z każdym kolejnym miesiącem znoszę to coraz gorzej. W tym cyklu jestem umówiona na monitoring. Od września zacznę stymulację. Liczyłam że uda się w ciągu roku a tu w sierpniu minie rok i nadal nic z tego. Owulacje w ciągu tego roku mogę policzyć na palcach jednej ręki. Założyłam sobie na początku że będę podchodzić z dystansem jednak z miesiąca na miesiąc coraz bardziej mnie to dotyka i czuję się coraz gorzej. Mam nadzieję że to minie i w końcu uda się zobaczyć dwie kreseczki na teście.
Plan suplementowy na ten cykl:
💊 kwas foliowy 1x 1tabl
💊 olej z wiesiołka 2x 2tabl. do owulacji
💊 wit D 2000j dziennie
💊 ovarin 2x1tabl 1tabl + Mio-Inozytol 2x 1500mg później zmiana na inofem 2x dzienne
💊 duphaston 2x 1tabl od 16dc przez 10 dni.
💊 NAC 3x 500mg
💊 Selen 1x 200ug
💊 Cynk 2x 15mg
Cały czas staralismy się zajść bez pomocy kliniki leczenia niepłodności. Szczególnie że P. chyba jest przekonany że uda nam się bez specjalistycznej pomocy i nie chce tam iść. Jednak kolejny lekarz że względu na złe wyniki LH, testosteronu, DHEAS i progesteronu zaleca zgłosić się do kliniki w celu konsultacji - czyli póki co będzie bez stymulacji. Czeka mnie poważna rozmowa z P. a takie są najtrudniejsze.
Dopóki nie uda mi się czegoś konkretnego uzgodnić z P. postanowiłam wziąć się za siebie.
Zamówiłam sobie zestaw suplementów z Sundose dobranych do mnie oraz wróciłam do treningów Zumby. Chcialabym też dobrać dietę dla siebie żeby trochę schudnąć. Chcę się jak najlepiej przygotować. Może do tego czasu uda mi się namówić P. na klinikę. On chyba nadal chce starać się bez takiej presji na zasadzie co będzie to będzie mimo że minął już rok a ja czuję już presję czasu. A im jestem starsza tym będzie trudniej.
Plan suplementowy na kolejny cykl:
💊Sundose
💊Olej z wiesiołka do owu, bądź do 15dc
💊 Ojej z czarnuszki
Tak sobie myślę dzisiaj że moja mama zaszła w ciążę ze mną jak miała @ co 2 miesiące. Oczywiście byłam wpadką bo myśleli że już jest w ciąży 😁
Wygląda na to że ciąża i urodzenie "zdrowego"(gdy pominiemy PCOS) dziecka jest możliwe gdy ma się owu tak późno. Może i dla mnie jest szansa na naturalną ciążę?
Czekam na cud 💚
Bylam wczoraj u cioci. Przyjechala kuzynka z rocznym dzieckiem. Początkowo trzymalam sie z daleka ale ja uwielbiam dzieci i troche sie z malym pobawilam. Po powrocie do domu zlapalam strasznego dola. Czemu mi do tej pory się nie udalo? Nigdy wcześniej nie przeżywałam tego ze nie mam jeszcze dziecka aż tak bardzo, nawet po zabawie z chrzesniakiem czy dziecmi znajomych.
Zaczyna być to dla mnie trudne.
Kolejny cykl z rzędu owu się pojawiło🙂 tym razem 5 dni wcześniej niż w poprzednim cyklu. Powoli mamy postęp. Nigdy nie było dwóch owulacji pod rząd. Chyba jednak witaminki działają 😉 oby tak dalej.
Wraca do mnie nadzieja 💚
Ciążę w rodzinie i w kręgu znajimych nadal mnie trochę smucą ale staram się nad tym nie myśleć i cieszyć się ze szczęścia innych. Trochę to dla mnie trudne. Drugiej strony nie biorę już tego tak do siebie jak wcześniej. Wiesz. Informacji że innym się udało a mi nadal nie.
W przyszłym roku chce aby moje plany się powiodły. Chcę skupić się bardziej na sobie i na zadbaniu o siebie i chcę się jak najlepiej przygotować się do Tego stanu. Oby kolejny roku przyniósł nam upragnione dobre nowiny. Obyśmy miały wszcesliwy rok owocny w ciążę. Może w końcu nam się udało i obyśmy były szczęśliwe.🍀
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 grudnia 2021, 21:00
2022 minął mi na planowaniu ślubu. W czerwcu 2023 wzięliśmy ślub, ale później musieliśmy zawiesić starania na pół roku. Znalazlam dobrego lekarza i od początku 2024 zaczęłam robić badania. Mieliśmy wstępny plan dzialania. P zrobił badania. I w czerwcu mieliśmy ruszyć że stymulacją. Niestety okazało się że znów musimy się wstrzymać że względu na moją szyjkę. Cytologia płynna wyszła słabo do tego pozytywny test na HPV. W lipcu zrobiłam kolposkopię i czekałam na wyniki. Na początku sierpnia pojechaliśmy na urlop i się okazało że jestem w ciąży. Nie wiezyłam w to. To był długi cykl i założyłam że będzie bezowulacyjny. Owulacja jednak była około 50 DC. Po powrocie z urlopu z pozytywnym testem zrobiłam badania z krwi. Nie mogłam w to uwierzyć beta była i do tego przyrost też w normie. Pojechałam po wyniki kolposkopii i tu pierwszy cios. Na biopsji wyszła dysplazja szyjki i zalecenie konizacji. Po konsultacji z ginekologiem na której zobaczyłam pierwszy raz maluszka trochę się uspokoiłam. Lekarka wszyto mi wyjaśniła. Dostałam zalecenia kolposkopii co 12 tygodni aby pilnować zmian na szyjce. W 8-9 tygodniu ciąży miałam krwawienie i zostałam w szpitalu. Na szczęście to był mały krwiaczek i z dzidziusiem wszystko było w porzadu. Dostałam leki i zalecenie odpoczynku. Poechałam 260km na kolposkopię do polecanego lekarza który także mnie uspokoił i powiedział że zmiany są małe i nie mam się czym martwić, należy ją tylko obserwować. Pierwsze prenatalne wyszły dobrze. Małe ryzyko chorób genetycznych. Jedynie wysokie ryzyko preeklampsji, ale dostałam acard. Na każdej kolejnej wizycie wszytko było dobrze. Dzidziuś rósł, szyjka była długa. Tak dotrwaliśmy do grudnia i kolejnej kolposkopii na którą znów jechałam 260km. Tydzień przed tą wizytą byłam przeziębiona miałam kaszel katar i ból gardła ale nie było gorączki. Żadnych objawów które wskazywałyby na to co uslysze u lekarza. Do tego cytologia płynna wyszła wzorowo i negatywny test na hpv. Na kolposkopii lekarz zauważył już rozwarcie i uwypukleniem pęcherza płodowego. Kazał jak najszybciej jechać do szpitala. Wieczorem przyjęcie do szpitala od razu operacja i załozenie szwu ratunkowego. Byłam przerazona. Całe ciało mi się trzesło podczas operacji i do godziny po niej. Bezpośrednio po operacji lekarze mnie uspokajali że wszystko będzie dobrze, że mam szef założony przez najlepszego lekarza w szpitalu. To mnie trochę uspokoiło dostałam leki po których czułam się okropnie, ale czego się nie robi dla ratowania dziecka. Podczas kontroli nad ranem okazało się że doszło do pęknięcia pęcherza płodowego i odpływają mi wody. Kolejnego dnia lekarze po badaniach powiedzieli mi, że moje zdrowie może być zagrożone, że dziecko może nie przeżyć, że muszę zdecydować czy chce ratować dziecko czy siebie. Mogło być tak że wybierając dziecko urodzi się skrajnym wcześniakiem albo może nie przeżyć a do tego ja mogę dostać zakarzenia i skończyć bezpłodna, a w najgorszym wypadku mogę umrzeć. Caly czas dostawałam leki i robione mi były badania. I ciągle odpływaly mi wody. Doszło małowodzie. Dzidziuś miał coraz mniej wód płodowych, w każdym momencie mogło mu przestać bić serduszko. Cały dzień przezpłakalam, nie wiedziałam co robić. Dostałam czas do namysłu. Kolejnego dnia, po rozmowie z mężem, miałam zdecydować czy kończymy ciążę czy walczymy o malucha.
W nocy dostałam skurczy, wody ciągle mi wypływały. Rano już prawie nic nie było i zaczęło mi rosnąć CRP. Lekarze wyjaśnili ze najprawdopodobniej doszło do zaskarżenia i organizm chce się pozbyć ciąży żeby mnie ratować. Co jakiś czas miałam skurcze i zaczynała się akcja porodowa. Musieliśmy zdjąć szwy i pojechałam na porodówkę. 19 grudnia nasz malutki cud o którego staraliśmy się 4 lata i który był zaskoczeniem i derm urodził się martwy w 23tygodnu ciąży. Miał 500gram i mierzył 29cm. Był prześliczny. Mogłam z nim poleżeć po porodzie. Przytulić i się pożegnać.
Święta Bożego Narodzenia były dla mnie mega ciężkie. Dni w których mieliśmy się cieszyć i świętować były puste. Później nie bylo lepiej. Do tego doszła laktacja, przez którą mocniej przeżywałam stratę. 11 stycznia pochowaliśmy malucha. Ciągle czuję tą pustkę. Gdy pomyślę o tym co się stało chce mi się płakać. Tęsknię za okresem gdy byłam w ciąży. Gdy czułam ruchy maluszka, gdy byłam szczęśliwa że w kwietniu urodzi się nasz cud. Pisząc to nie mogę powstrzymać płaczu.
Mam już plan działania na kolejne kilka miesięcy. Po skończeniu plamienia/krwawienia muszę zrobić kolposkopię z biopsją i kolejny raz test na HPV. Jeśli wyniki HPV i biopsji będą dobre możemy się starać znów o dzidzię. Jeśli wyniki będą złe będę musiała podejść do konizacji i odciąć część zarażonej szyjki po wygojeniu rany będziemy mogli się znów starać.
Wiem że chce się starać o kolejne dziecko, ale wiem też że to nie będzie już taka sama ciąża. Że będę się obawiać każdego dnia czy to się nie powtórzy.
2022 minął mi na planowaniu ślubu. W czerwcu 2023 wzięliśmy ślub, ale później musieliśmy zawiesić starania na pół roku. Znalazlam dobrego lekarza i od początku 2024 zaczęłam robić badania. Mieliśmy wstępny plan dzialania. P zrobił badania. I w czerwcu mieliśmy ruszyć że stymulacją. Niestety okazało się że znów musimy się wstrzymać że względu na moją szyjkę. Cytologia płynna wyszła słabo do tego pozytywny test na HPV. W lipcu zrobiłam kolposkopię i czekałam na wyniki. Na początku sierpnia pojechaliśmy na urlop i się okazało że jestem w ciąży. Nie wiezyłam w to. To był długi cykl i założyłam że będzie bezowulacyjny. Owulacja jednak była około 50 DC. Po powrocie z urlopu z pozytywnym testem zrobiłam badania z krwi. Nie mogłam w to uwierzyć beta była i do tego przyrost też w normie. Pojechałam po wyniki kolposkopii i tu pierwszy cios. Na biopsji wyszła dysplazja szyjki i zalecenie konizacji. Po konsultacji z ginekologiem na której zobaczyłam pierwszy raz maluszka trochę się uspokoiłam. Lekarka wszytko mi wyjaśniła. Dostałam zalecenia kolposkopii co 12 tygodni aby pilnować zmian na szyjce. W 8-9 tygodniu ciąży miałam krwawienie i zostałam w szpitalu. Na szczęście to był mały krwiaczek i z dzidziusiem wszystko było w porzadu. Dostałam leki i zalecenie odpoczynku. Pojechałam 260km na kolposkopię do polecanego lekarza który także mnie uspokoił i powiedział że zmiany są małe i nie mam się czym martwić, należy ją tylko obserwować. Pierwsze prenatalne wyszły dobrze. Małe ryzyko chorób genetycznych. Jedynie wysokie ryzyko preeklampsji, ale dostałam acard. Na każdej kolejnej wizycie wszytko było dobrze. Dzidziuś rósł, szyjka była długa. Tak dotrwaliśmy do grudnia i kolejnej kolposkopii na którą znów jechałam 260km. Tydzień przed tą wizytą byłam przeziębiona miałam kaszel katar i ból gardła ale nie było gorączki. Żadnych objawów które wskazywałyby na to co uslysze u lekarza. Do tego cytologia płynna wyszła wzorowo i negatywny test na HPV. Na kolposkopii lekarz zauważył już rozwarcie i uwypuklenie pęcherza płodowego. Kazał jak najszybciej jechać do szpitala. Wieczorem przyjęcie do szpitala od razu operacja i załozenie szwu ratunkowego. Byłam przerazona. Całe ciało mi się trzesło podczas operacji i do godziny po niej. Bezpośrednio po operacji lekarze mnie uspokajali że wszystko będzie dobrze, że mam szef założony przez najlepszego lekarza w szpitalu. To mnie trochę uspokoiło dostałam leki po których czułam się okropnie, ale czego się nie robi dla ratowania dziecka. Podczas kontroli nad ranem okazało się że doszło do pęknięcia pęcherza płodowego i odpływają mi wody. Kolejnego dnia lekarze po badaniach powiedzieli mi, że moje zdrowie może być zagrożone, że dziecko może nie przeżyć, że muszę zdecydować czy chce ratować dziecko czy siebie. Mogło być tak że wybierając dziecko, urodzi się skrajnym wcześniakiem albo może nie przeżyć a do tego ja mogę dostać zakarzenia i skończyć bezpłodna, a w najgorszym wypadku mogę umrzeć. Caly czas dostawałam leki i robione mi były badania. I ciągle odpływaly mi wody. Doszło małowodzie. Dzidziuś miał coraz mniej wód płodowych, w każdym momencie mogło mu przestać bić serduszko. Cały dzień przezpłakalam, nie wiedziałam co robić. Dostałam czas do namysłu. Kolejnego dnia, po rozmowie z mężem, miałam zdecydować czy kończymy ciążę czy walczymy o malucha.
W nocy dostałam skurczy, wody ciągle mi wypływały. Rano już prawie nic nie było i zaczęło mi rosnąć CRP. Lekarze wyjaśnili ze najprawdopodobniej doszło do zaskarżenia i organizm chce się pozbyć ciąży żeby mnie ratować. Co jakiś czas miałam skurcze i zaczynała się akcja porodowa. Musieliśmy zdjąć szwy i pojechałam na porodówkę. 19 grudnia nasz malutki cud o którego staraliśmy się 4 lata i który był zaskoczeniem i darem urodził się martwy w 23tygodnu ciąży. Miał 500gram i mierzył 29cm. Był prześliczny. Mogłam z nim poleżeć po porodzie. Przytulić i się pożegnać.
Święta Bożego Narodzenia były dla mnie mega ciężkie. Dni w których mieliśmy się cieszyć i świętować były puste. Później nie bylo lepiej. Do tego doszła laktacja, przez którą mocniej przeżywałam stratę. 11 stycznia pochowaliśmy malucha. Ciągle czuję tą pustkę. Gdy pomyślę o tym co się stało chce mi się płakać. Tęsknię za okresem gdy byłam w ciąży. Gdy czułam ruchy maluszka, gdy byłam szczęśliwa, że w kwietniu urodzi się nasz cud. Pisząc to nie mogę powstrzymać płaczu.
Mam już plan działania na kolejne kilka miesięcy. Po skończeniu plamienia/krwawienia muszę zrobić kolposkopię z biopsją i kolejny raz test na HPV. Jeśli wyniki HPV i biopsji będą dobre możemy się starać znów o dzidzię. Jeśli wyniki będą złe będę musiała podejść do konizacji i odciąć część zarażonej szyjki po wygojeniu rany będziemy mogli się znów starać.
Wiem że chce się starać o kolejne dziecko, ale wiem też że to nie będzie już taka sama ciąża. Że będę się obawiać każdego dnia czy to się nie powtórzy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 stycznia, 21:14
trzymam kciuki ;)
Tez miałam ostatnio długą @ i tez się zastanawiam gdzie przyczyna. 9 dni licząc plamienia. I tez 2 cykl jak biorę wiesiołek. Przy czym zaczynam go brać po zakończeniu @ i po wykryciu ovu odstawiam. Jeżeli bierzesz w trakcie @ to może lepiej odstawić i zacząć po? Wiem ze niektóre zioła tez mogą tak działać ze przedłużają @
Powodzenia w staraniach!:)
Dżasta 8 dni miesiączki i 3 dni plamień przed. Trochę dużo. Ale u mnie średnia miesiączka to 6-7 dni. Więc jeden dzień to nie tak dużo, ale i tak poza normą.