Popularność testów ciążowych i ich sprzedaż na pewno nie padną, mam wrażenie że robię je średnio raz w miesiącu. Patrząc na wynik zalewam się łzami i tak za każdym razem. Staram się wychodzić z łazienki w oczekiwaniu na "kreski". I jak tu nie być zrezygnowaną...? Przed wczoraj strasznie się czułam, pojawił się cień nadziei, a może się udało? jednak ginekolog sprowadził mnie szybciutko na ziemie, że to jednak infekcja, więc ten miesiąc mamy z głowy.
Beznadziejny humor ale to chyba przez pogodę. Dzisiaj się zastanawiałam, nad sprawiedliwością na tym świecie. Weźmy pod lupę taką załóżmy Panią Krysie (przykładowe imię może być Zuzia Stasi kto jak woli), jedynym celem Pani Krysi jest wypicie browara w ciągu dnia i załatwienie paczki fajek. Pani Krysia nie stosuje żadnej diety, nie dba o siebie itp itd. ale tak Pani Krysia zachodzi w ciąże tak oooo pstryk. Chociaż tak naprawdę ona tego dziecka nie potrzebuje. Za to kobiety które pragną tego dziecka najbardziej na świecie, kochałyby je całym sercem, zawsze mają pod górkę, pojawiają się przeszkody i choroby które utrudniają posiadanie potomstwa. Gdzie tu jest sprawiedliwość
Dawno mnie nie było, w sumie bez zmian. Nic się nie zmieniło. Dzidziusia jak nie było tak nie ma... Obiecałam sobie że przestanę o tym ciągle myśleć. Może przyniesie to pozytywny efekt.
Nie jesteś sama, ja też nie potrafię myśleć o niczym innym