Czekam na miesiączkę po ostatnim transferze z pierwszej procedury. Miała być ostatnią procedurą... Czy będzie? Bardzo wierzę w naturalne cuda i w to, że tak się stanie. Celowo przeciągam te leki, bo w piątek wybieram się do lekarza i przyjemniej byłoby nie zalać fotela w nowej przychodni
Zakończona przygoda z kliniką po części przynosi ulgę. Już nie będę musiała urywać się z pracy i nerwowo patrzeć na zegarek, czy raczyć się Estrofemem w dużych dawkach, którego zdążyłam znienawidzić. Mdłości po nim są o-k-r-o-p-n-e. Czy wrócimy? Czas pokaże. Dosyć to niesamowite, że ten jedyny raz, kiedy beta była pozytywna, to był całkowity naturals... Stąd nasze nadzieje na ten rodzaj starań rozbudziły się na nowo.
Minęły w tym miesiącu 3 lata, a czuję jakbym cofnęła się w czasie. Dziś zamówiłam paczkę suplementów, testów owulacyjnych, nawet dorzuciłam ciążowe! Mąż umówił się na badanie nasienia i wrócił do suplementacji. Stresuję się, ale mam nadzieję, że skoro jakiś plemnik znalazł drogę do jajka sam, to nie jest z nimi tak źle. Ja wracam do suplementacji - q10, nac, inozytolem. Moje endometrium jest już wyczyszczone i gotowe na przyjęcie lokatora. Nowy, polecony przez dobre duszyczki z forum ginekolog, mam nadzieję, że zgodzi się mnie monitorować i doglądać - bo w zasadzie nie da się na ten moment pomóc nam bardziej.
Jest ciężko, bardzo ciężko zapomnieć o tym, że 3 zarodki nie chciały z nami zostać. Że zostawiliśmy w klinice z 20 tysięcy. Ale skoro raz byliśmy bliżej niż kiedykolwiek, to może niedługo będziemy jeszcze bliżej? Tak właśnie wygląda życie dwójki optymistów z głowami w chmurach, wierzących ciągle w Boga - bo kiedy on zamyka drzwi, to otwiera okno
4 dzień cyklu
No to się zbadaliśmy. Mój mąż ma najgorsze w historii nasienie - i właśnie z takim udało się być na chwilę w ciąży, los jest bardzo przewrotny. W ogóle jego wyniki są dość dziwne, powtórzyliśmy, bo była nadzieja na błąd - no ale nie. Ilość bardzo kuleje, ale za to ruch dwa razy! ponad normę, ponad 80%. Suplementacja, chłodzenie i wietrzenie wdrożone - te dwa ostatnie mają pomóc bardzo szybko, bo plemniki są, dobrej jakości, tylko mało. No i zainwestuję w kubeczek - żeby jak najwięcej zostało w środku. Mam świadomość, że to jest mocno naciągane... Ale tonący chwyta się wszystkiego.
I ja trochę się popsułam po procedurze - witamina D na poziomie 26 może odpowiadać za moją senność i zmęczenie Poza tym mam podwyższoną prolaktynę i homocysteinę - już wdrożony Dostinex i witaminy w większych dawkach. Po badaniach pojechaliśmy na śniadanie do ulubionej kawiarni i zaliczyliśmy randkę
Łykamy znowu po kilkanaście tabletek dziennie i śmiejemy się, że będziemy świecić w ciemności.
W niedzielę dowiedzieliśmy się, że nasi bliscy znajomi spodziewają się 3 dziecka. Termin pokrywa się z tym, który miałabym ja, gdyby ciąża się utrzymała. Nie rozumiem, po ludzku nie rozumiem, ale co zostało, poza staraniem się, jakimkolwiek?
W okolicach owulacji wybiorę się na sprawdzenie, co w trawie piszczy. A tymczasem... jutro mamy rocznicę ślubu. 3 lata I to ma być piękny dzień
3 tydzień i 5 dzień dzień ciąży ❤️
Okienko się otworzyło…
Ale od początku - w pierwszym badaniu męża w tym cyklu, o którym pisałam wyżej - najgorsze badania nasienia w historii - ponad 3 mln w ml, łącznie 25 mln, reszta okej. Ale ilość nas poraziła.
Załamanie, myśli, że to pomyłka.
Kolejne badanie 2 dni później, żeby sprawdzić czy to nie pomyłka. 6,5 w ml, ponad 35 łącznie. Morfologia 2%. Lepiej, ale jednak to nie pomyłka, ze parametry spadły. Trafiliśmy na wspaniałego diagnostę - zadziwiły go takie wyniki, zadzwonił, poradził co robić. Ze względu na świetną ruchliwość sadził, że ilość szybko wzrośnie. Zimne prysznice na jajka, kawa przed stosunkiem, wietrzenie, wietrzenie, wietrzenie.
10 dc - pęcherzyk ponad 16 mm, endo 8, szykujemy się do owu. Lekarz mówi, ze widzimy się na wizycie potwierdzającej ciążę.
Moje nastawienie dość średnie - współżycie boli, nie mam ochoty i nie wierzę, ze uda się naturalnie z tymi wynikami. Zastanawiam się skąd wziąć pieniądze na drugą procedurę.
2 tygodnie od ostatniego badania. Powtórka badań, czy coś działa. Działa!!! 11 mln w ml, łącznie ponad 100, morfo 2%.
Nabieramy nadziei. Ale ze względu na moje problemy ze współżyciem, dopiero po badaniu się udało. Owulacja poczekała! Pozytywny owulak w piątek (w czwartek było badanie). Bierzemy się do roboty. Używam kubeczka ferti lily (piszą, że podnosi szanse o 47%. Mogę robić reklamę, gdzie moje wynagrodzenie? 🤣🤣).
Po owulacji zaczynam mieć myśli, że zaskoczyło. Układam plan na ciążę, a mój organizm daje mi jakieś pojedyncze znaki - na przykład kłuje mnie jajnik, nawet po żadnym transferze tak nie było.
6 dpo - progesteron 26,6 ng/ml.
8 dpo - wieczór - cień cienia na facelle, ale mamy wrażenie, że nam się wydaje.
9 dpo - rano wyraźny cień na nordzie, wieczorem piękna kreseczka na facelle. Nie wierzymy że to się dzieje.
10 dpo. Czas na betę
Beta - 28 🙈
Progesteron - 44 🙈
A jednak naprawdę się udało. Umawiam się do lekarza, bo nie mam pojęcia, jakie mam brać leki. Lekarz uważa, że chuchamy na zimne, włącza mi leki jak przy ivf - biorę Fraxiparine, Acard 150, Encorton. Endometrium 17,6 mm. 🫣 Nigdy takiego nie widziałam.
11 dpo, dziś. Wspomnienie św Stanisława Papczyńskiego, swego czasu dużo się do niego modliliśmy. To patron dzieci nienarodzonych i niepłodnych.
Test wygląda tak:
https://zapodaj.net/bf30ddcc34e3b.jpg.html
🤯🤯🤯
Cudzie, trwaj.
Boże, miej nas w opiece 🙏🏻🙏🏻🙏🏻
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 maja 2022, 10:15
12 dpo - beta 73,4 (160% przyrostu)
14 dpo - beta 152 (108% przyrostu), progesteron 46,80
16 dpo - beta 439 (188% przyrostu!!!) 🍀🍀🍀
Niech mnie ręka Boska broni przed robieniem kolejnych bet, to ogromny stres. Stres między innymi zwolnieniem przyrostu, który się chyba zawstydził i odbił tak, że nie mogę uwierzyć, że aż tak. 😁 Ciąża po 3 nieudanych transferach i biochemicznej ma to do siebie, że wiedza o tych wszystkich cyferkach, badaniach, przyrostach jest zbyt duża i bardzo trudno to wyrzucić z głowy.
Jesteś tam dzieciaczku. Rozwijaj się
9 czerwca mamy nadzieję zobaczyć twoje serduszko na wizycie. Kilka dni przed urodzinami twojego taty. Chyba czas w to wszystko uwierzyć 😊
Obiecałam sobie, że będę tu regularnie pisać, ale coś mi nie wyszło, bałam się ciągle, że sen się skończy. Nie pomaga niesprawiedliwość tego świata, informacje o kolejnych aniołkach, którym nie dane jest poznać rodziców. Historia starań i nieudana procedura, z trzema transferami w gratisie.
Ale jednocześnie jest we mnie dużo spokoju, że Ten na górze wiedział, że to będzie najlepszy czas. Bardzo chcę w to wierzyć, to pomaga wytłumaczyć sobie te niepowodzenia. Tę krótką ciążę, która skończyła się, zanim zaczęłam się cieszyć. Za nami USG serduszkowe, prenatalne, gdzie ryzyka wyszły bardzo niskie. Za nami już USG na którym nie dostałam informacji o CRL, ale o wadze. Za nami dzień, w którym pierwszy raz poczułam twoje kopnięcie. A także dzień, w którym było to widać na zewnątrz, kiedy czułam to nie tylko ja, dzień, kiedy rozpłakaliśmy się jak dzieci, bo chyba pierwszy raz dotarło do nas, że po przejściu tego wszystkiego, ja naprawdę jestem w ciąży. Prawdziwej ciąży, a w brzuchu noszę prawdziwego syna, który pokazał swoje klejnoty od razu, ani trochę ich nie kryjąc 💙
Stasiu, synku, za chwilę minie nam połowa ciąży. Fizycznie sił już coraz mniej, ale znajdę ją dla ciebie, żeby przygotować ci miejsce w naszym życiu. W przyszłym tygodniu zobaczę cię na usg połówkowym, wierzę, że jesteś zdrowy. Nawet jeśli nie, to zrobię co w mojej mocy, żeby ci pomóc.
Wiem, że to wszystko brzmi jak sielanka, jak idealne życie. Ale każdego dnia wraca do mnie ten dzień, w którym leżałam w jednym z parków, zapłakana i krzycząca, że świat nie ma już sensu, że nie mam już siły żyć. Że chcę umrzeć, bo straciłam zarodki, a w ciąży byłam przez kilka dni. Krzycząca do męża, że to koniec, bo nie wyobrażam sobie każdego dnia patrzeć na niego z myślą, jak świetnym byłby ojcem. Ale przetrwaliśmy to, podnosząc się. Po tej sytuacji powstał ten pamiętnik. To strasznie trudne wierzyć w takich sytuacjach w dobre zakończenia, ale nie trzeba w nie wierzyć, one od tego nie zależą. Po burzy wyszło dla mnie słońce, i głęboko wierzę, drogie staraczki, że dla was też wyjdzie. Tylko nie wyrzucajcie sobie, że wy też musicie wierzyć. Ja wierzę za was 💙
kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
Kociara, jak nie płakać ze wzruszenia czytając takie wpisy? Tak piękne, ciepłe, choć wiemy ze okupione ogromną walką i tez cierpieniem. 🥺❤️ Kochana, ja tez wierze w waszego naturalsa. Tu nawet nie ma co wierzyć bo już raz to się stało! Także to jest jak najbardziej możliwa opcja i wierze ze niedługo to się stanie. Może cała procedura, transfery „coś” poruszyły w tym organizmie, może obudziły go i nauczyły pewnych rzeczy. Będę mocno mocno kibicować, trzymać kciuki i modlić się żeby pojawił się niedługo ten Mały Cud, któremu przekażecie tą całą swoją mądrość i optymizm! ❤️😁✊✊✊✊✊✊✊✊✊✊✊✊
Bardzo mocno kibicuję i zaciskam kciuki za Wasze Szczęście ❤️❤️✊✊
Kochana życzę Ci zeby ten naturalny cud jak najszybciej do Was wrócił ❤️🍀🤞