X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Kiedy życie daje Ci cytryny... zrób z nich lemoniadę :P
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Kiedy życie daje Ci cytryny... zrób z nich lemoniadę :P
O mnie: Jeszcze 29-latka, ostatnia 2 z przodu :) Męża poznałam gdy byłam jeszcze piękna i młoda:P Jesteśmy razem 12 lat. Taki z nas misz-masz. Ja - taka trochę bezpośrednia wariatka z cechami poukładanej i dobrze zorganizowanej perfekcjonistki;) Lubię coś robić, cokolwiek. Zawsze. Niestety nie umiem odpoczywać i cierpię na chroniczny brak czasu. Po wielu trudnych sytuacjach w życiu... zawsze i wszędzie najważniejsza jest i będzie moja rodzina. Teraz chciałabym ją powiększyć... A miałam jeszcze coś o mężu? A no fajny jest :):)
Czas starania się o dziecko: Od lipca 2015r. Fakt, niedługo, ale to nie znaczy, że nie dopada mnie czasami zwątpienie. ;/
Moja historia: Mam wrażenie, że w życiu mam pod górkę. Na wszystko muszę ciężko pracować, ale idę dalej... Nie żebym narzekała :P, ale kiedy ciągle pcha się ten głaz pod górkę, jeszcze czasem zaplątają się jakieś kłody pod nogami, a wiatr wieje prosto w twarz, to łatwo o zniechęcenie :P Taka tam ogólnożyciowa tendencja, że jeśli zdarzy mi się coś dobrego, zaliczę jeszcze średnio z 3 ciężkie momenty, takie walące prosto w twarz. Nic tam. Idę dalej. Poryczę w kąciku, ale cały czas do przodu :) Wszystko musiałam mieć w odpowiedniej kolejności. Studia, narzeczeństwo, ślub, mieszkanie razem, cieszenie się wolnością, samorealizacja... Ok, zaklepane. Po drodze bywało różnie. Przyszedł czas na dziecko. Długo dojrzewałam do tej myśli, chyba dlatego, że w pracy zajmuje się dziećmi (nie maluszkami i pochodzącymi z trudnych rodzin) i zawsze miałam wymówkę - "Dzieci? W pracy mam ich mnóstwo, instynkt w pełni zaspokojony póki co". Tak myślałam, tak mówiłam z przekonaniem, że jak nadejdzie odpowiedni moment (co za bujda na resorach..) to pójdzie szybko i gładko. Przestaliśmy się zabezpieczać. Zachorowałam dość poważnie, poleżałam w szpitalu, zakaz na dziecko dopóki organizm się nie zregeneruje. Rok. Ok, pomarudziłam, że zawsze coś... ale przetrwałam. Kiedy zaczęliśmy na poważnie okazało się, że moja gospodarka hormonalna jest, jak to określiła moja ginekolożka - "w strzępach". No tak, nie mogło być przecież inaczej ;) Spoko, zabieramy się do roboty, mam wrażenie, że trochę metodą prób i błędów, testując na mnie leki. I tak dwa kroki w przód, jeden w tył. Po 11 latach zmieniłam ginekologa. Znalazłam specjalistę, teraz jestem w trakcie pierwszej stymulacji CLO, mam spis badań do wykonania. Jestem dobrej myśli :) Obecnie tsh z 2,69 spadło na 2,17. Trochę za duże jak na starania?
Moje emocje: Szał ciał, jazda jazda.... a potem "przecież nie mogło być inaczej".

14 listopada 2015, 19:23

Nie wierzę, że to robię. Odpaliłam youtube, ba, nawet wyszperałam w czeluściach netu książkę Chodakowskiej. Szok z przytupem. Tak, będę ćwiczyć. Przynajmniej dziś. Zakomunikowałam to Małżowi z nadzieją, że podzieli mój entuzjazm. Oglądał akurat kabaret. Ja: "Misiek, zaraz poćwiczę z Chodakowską". Małż: "O proszę, jednak mój kabaret jeszcze się nie skończy...;)". Tak, czuję, że mnie wspiera. Jak jasna cholera:P Dodam, że strasznie ale to strasznie nie lubiłam gadki w/w pani i nie podzielałam jej fenomenu. Kajam się, biję się w piersi. Przynajmniej dzisiaj będę jej fanką :P Taa....

Skąd motywacja? Od lipca łykam tabletki, które w ulotce oznajmiają, że powodują - uwaga - TYLKO niewielki przyrost wagi. Tylko, że jest to napisane na obu lekach:P W moim przypadku nawet niewielki robi różnicę. :P Poza tym doszłam do tego etapu w życiu, że nawet to moje niejedzenie mięsa (robię to naprawdę okazjonalnie), jest już na nic bez ćwiczeń. Fak. No niestety, zbliżam się do 30stki, metabolizm jest na mieliźnie. Brrrrrr.... ciężkie czasy nastały.

Idę zobaczyć może nie ma neta znowu i nie uda mi się odpalić filmików Chodakowskiej. Ojej :P

Test ovu - widoczny cień cienia. To ciekawe. Ostatnio też tak było przez kilka początkowych dni cyklu, po czym testy wskazywały jednoznacznie jedną linię i dopiero 17dc pojawiły się dwie grube krechy.

Do gina wizyta zapisana. Do nowego lekarza - nie mogę się dodzwonić. Nie wiem, to jakiś znak od niebios czy co? :/ Najpierw ciągle zajęte - ok, jest rano, trzeba wypić kawę. Rozumiem. Dzwonię następnego dnia. Zajęte. Zapomniałam. Dzwonię po kilku dniach - o jest, odbiera pani, jakaś zaspana straszliwie. Mówi mi, że tak dobrze się dodzwoniłam, ale pani recepcjonistka poszła na chwilę na górę. Proszę oddzwonić za 5 min. Ok, pewnie poszła po drugą kawę, co słychać po zaspanym głosie koleżanki. Ok, nie chcę być namolna, czekam 15 min. Dzwonię... no jakież moje zdziwienie - zajęte... i tak przez kolejne 15 min. Odpuściłam. Niech sobie żłopią tę kawę. ;P

15 listopada 2015, 19:05

10 dc.

Suuuucho, suchutko. Piję siemię lniane, w tamtym cyklu pomogło na jakość śluzu. Teraz, ni hu hu. Dalej słabiutko. Może ma opóźniony zapłon i jutro zaleje mnie fala ?:P Generalnie piję ten kisiel lniany i zapijam go wodą, nie dam rady przełknąć jego smaku, brrr, paskudny. Czego się nie robi jednak...

Poćwiczyłam z Chodakowską. Jestem z siebie dumna, pot zalewa mi oczy, ale dałam radę. Wspominałam, że NIENAWIDZĘ ćwiczyć? Nawet małż przybił mi 5-tkę:P Chyba był zaskoczony tak samo jak ja, że nie dałam za wygraną po 5 min rozgrzewki. Jako że bilans musi być wyrównany :P, zrobiłam muffinki wiśniowe. Dobra, to takie pożegnanie. Od jutra przecież poniedziałek - zaczynam uważać na to co jem:P Chociaż jakie są moje grzeszki jedzeniowe, jeśli wpierdzielam głównie warzywa i owoce:P Czasem skubnę coś niezdrowego w pracy, ale główny błąd to nieregularność jedzenia. Wracam po 18 z pracy i zaczyna się... :/

Wydaje mi się, że troszkę wyluzowałam w tym cyklu. Wydaje mi się... ale nie wiem na 100% czy bliżej dni płodnych nie odbije mi palma i ciśnienie "teraz, teraz". Zobaczymy co przyniosą dni. Póki co, mam dużo pracy, czekają mnie zmiany, może nie będę miała czasu myśleć o tym, co będzie...? Chciałabym.

19 listopada 2015, 14:30

14 dc.

Pytanie: co mogą robić panie z rejestracji w poradni ?

NIC!!!!

Dobre 2 tygodnie dzwonię o różnych porach by umówić się na wizytę, nosz kuźwa jak nie odkładają słuchawki, to nie odbierają, to zajęte, to łażą po piętrach i proszą by zadzwonić później... Od czego są te kobiety - pytam się?! Mam chęć obsmarować tą nową przychodnię na facebooku, bo mają konto...:P Taki ze mnie kuźwa hej.ter za 2 grosze, łuuuu bójcie się, nadchodzę ja i moja furia... :/ ;p

Dziwny ten cykl. Temperatura skacze. Żadnych objawów zbliżającej się owu. Niby lewy jajnik miał mieć w tym cyklu swoje 5 minut. Póki co nie ma nawet sekundy, nie daje żadnych oznak swojej pracy. :P Tak, powinien krzyczeć: halo halo owulacja! tu jestem! Śluz też lipny. Łajejuuuuu maruda jestem. Małż mówi, że maruda to moje drugie imię. Lepsze to niż zrzęda na przykład. Tia.

Idę poprawić sobie humor u fryzjera. Później mam genialny plan zrobienia rafaello z kaszy jaglanej. Oby zapału mi starczyło bo kaszę i wiórki kokosowe mam :P


Wiadomość wyedytowana przez autora 19 listopada 2015, 14:30

22 listopada 2015, 09:26

17 dc.

Bida z nędzą. Byłam u gina w piątek. Same porażki. :/

Kurde, jak trudno jest mi zaakceptować, że to na prawdę nie będzie w moim przypadku takie hop siup. To dziwne. Życie mnie nigdy nie rozpieszczało i na wszystko musiałam pracować, ale myślałam, że chociaż w tej kwestii pójdzie gładko. BRAWO JA! ;/

Endo wyhodowałam sobie zaledwie 3,9 w 15 dc. Porażka na całej linii. W poprzednim cyklu już było 7,1, a tu znów do d***.

Pęcherzyk jest ale podejrzany - zapadający się, "dziwny" jak to określiła ginka. Dalej ślad po torbieli na lewym jajniku, albo to może endometrioza. Nie no, kurde, co jeszcze tam znajdzie? Wyjechała mi tak z grubej rury...

Czy miała Pani jakieś zabiegi na szyjce? - Yyy, nie. A nadżerkę? - Yyy, z 4 lata temu. Coś dziwnego się tu dzieje.

Skąd pytanie?! Nie wyjaśniła. Jak mi jeszcze coś tam wygmera i znajdzie to mnie krew zaleje chyba. Wtedy to już nawet wózkiem widłowym mnie nie podniosą z tej gleby. ;/

Dostałam gynalgin na stan zapalny. Po raz pierwszy Clostilbegyt i jeszcze duphaston na krótką lutealną i plamienia. Mam przybyć za 2 miesiące. Bez monitoringu. Czy to nie dziwne? Nie narobię sobie tym CLO problemów jeśli nikt nie będzie kontrolował pęcherzyków? Znając moje fantastyczne szczęście...

Poryczałam sobie trochę wczoraj. Tak w samotności, gdy małż pojechał po zakupy.

Testy owu dalej negatywne.

Czy będzie coś pocieszającego w tym dniu?

Tak, impreza rodzinna i czerwone wino. Bosko. Nie będę musiała tłumaczyć, że nie jestem w ciąży i będę chlała to wińsko na porost endo. Bosko.

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 grudnia 2015, 08:59

4 grudnia 2015, 15:40

29 dc.

a @ ni widu ni słychu. Czekam na nią bo chcę zacząć nowy cykl. Ten był z przymusowym odpoczynkiem na leczenie. Chyba dlatego jestem taka poirytowana i wredna ostatnio. Wczoraj i dzisiaj z rana "pofukałam" na Małża tak sobie dla zasady. Wyszedł wkurzony. Super. Tylko zamknął za sobą drzwi, a ja pożałowałam afery wywołanej burzą hormonalną :P To nie ja, to moje hormony!!!! Szczerze... to szkoda mi go czasem. Mam wrażenie, że obrywa zupełnie bez powodu. Dla mnie powód zawsze się znajdzie:P Dzisiaj z rana - naczynia w zlewie. Brawo ja :/ Wstyd mi...

Dzieci w pracy pytały ostatnio, czy mam męża. Tak, przecież go widujecie czasem. A ile czasu ma Pani męża? Już z 3 lata. Ojejuuuuuu, i Pani nie ma dzidziusia ?!?!?! Pani już powinna mieć 3 dzidziusiów!!!

Nawet dzieci wiedzą, że scenariusz mojego życia jest nie taki jak trzeba:P

Czarno widzę ostatnio. Dopada mnie zniechęcenie. Jestem zwyczajnie zmęczona. Pracą, zimą, obowiązkami, staraniami... Odwlekam moment pójścia do innego lekarza jakbym podświadomie czuła, że specjalista mi powie, że coś ze mną nie tak. Wiem, że tak będzie. Rozwala mnie mój "optymizm" :P Wiem, smęcę strasznie, nie? Kiedyś byłam pełna życia... :( ale życie dowaliło mi z ciężkiego kalibru... Od tamtej pory, jakbym rozpadła się na kawałki... Eh, życie.

@ przyłaź. :/

Muszę chyba powtórzyć TSH. W maju miałam na poziomie 2,69. Słabo, prawda? :/


12 grudnia 2015, 12:51

5 dc.

@ przylazła i po dwóch dniach jestem już po. Komedia. Szukam usprawiedliwienia i znajduję w cienkim endo, które sobie wyhodowałam (całe 3,9 w 15dc:P)...;P Cóż, już wpierdzielam migdały, mam nadzieję, że teraz wyhoduję grubaśne i tłuściutkie :P

Od dzisiaj też pierwszy dzień z CLO. Jestem pełna obaw, naczytałam się o tym leku tyle, że sfiksować można. Moja ginekolożka nie chciała mnie obserwować podczas brania CLO więc łaski bez - umówiłam się do doktorka :P Po raz pierwszy będzie to facet, jakoś tak mi dziwnie. Zawsze chodziłam do kobiety ginekologa. A ten jest do tego młody... w miarę... Ciekawe czy przystojny? :P:P Nic tam, na wizycie poznamy się bliżej hehehe ;-)

TSH - 2,173. Spadło od maja, ale dalej wysokie jak na starania. :/

Z dobrych wiadomości- lutealna wydłużyła się o całe 2 dni, mam nadzieję, że to po magnezie i wit. b6 :-) więc biorę dalej...


18 grudnia 2015, 08:58

11 dc.

Ostatnio śpimy z Małżem oddzielnie, ja na łożu małżeńskim, on w salonie na sofie. Wczoraj przydreptał i mówi, że mu smutno samemu spać. hahaha. Ja oczywiście smutna mina, oczy kota ze Shreka: - Mi też kochanie, bardzo:P. Wiadomo, jedno kobieta mówi, co innego myśli. Szczerze? Jak cudownie spać bez tego chrapania! Wysypiam się fantastycznie, nawet sny powróciły :P Do tej pory było tak, że po 2 sekundach on jest już w co najmniej średniej fazie snu, a ja dopiero zamykam oczy. Heh, tak właśnie wygląda życie małżeńskie... ale tylko przez tydzień - Małż ma dyżur telefoniczny. Dzwonią do niego baby w nocy i nad ranem :P Na szczęście w przeważającej większości to stare baby :P Stąd, ta przymusowa banicja na sofę :P
Z racji tego, że trzeba już serduszkować, to mówię Małżowi, że może do mnie wpaść na łoże na występy gościnne, a ten co?!?! Po 2 sekundach słyszę chrapanie :-/

Byłam u nowego doktorka. Przystojniak :) ale trochę drętwy. Ja tu w celu rozładowania napięcia na naszym pierwszym spotkaniu sypię żartami, a ten nic. Może go rozkręcę next time:) Obawiałam się faceta ginekologa, a jestem pozytywnie zaskoczona. W końcu widać jakieś sensowne podejście. Dokończmy pierwszą kurację CLO rozpoczętą przez inną lekarkę, później jeśli się nie uda zajść w ciążę - to po @ badania hormonalne: testosteron, amh, znów progesteron. Of kors - usg piersi - przed którym wzbraniam się podświadomie... ze względu na historię rodzinną :/
Wybadał coś w jajniku - ciałko białawe lub wchłaniającą się torbiel. :/ Trochę mnie to martwi.

W 10 dc po CLO nie mam pęcherzyka dominującego, w jednym jajniku wyhodowałam 16 pęcherzyków, w drugim 8. Największy ma 9 mm. Kolejna wizyta za parę dni by sprawdzić czy jakiś klient wysunie się na prowadzenie, podrośnie i zacznie dominować nad resztą armii:) Chcę myśleć pozytywnie, ale w głębi duszy czuję, że nic z tego nie będzie. Pojawia się opcja "czarnowidztwo" i zaczynam snuć te swoje wizje, że na pewno będzie w plecy bo jak inaczej :/

W poczekalni spotkałam też przypadkowo dziewczynę. Zaczęłyśmy rozmawiać jakbyśmy się znały, a to o mężach, o staraniach, o chorobach. Faktycznie, przeżycia zbliżają :)

23 grudnia 2015, 15:14

16 dc.

Chodzę wkurzona na małża od wczoraj. Nie sądziłam, że tak będzie, ale pokłóciliśmy się o seks. Mówię mu po wizycie u doktorka, że za kilka dni owu, trzeba się starać. Wie o tym doskonale, a mimo to, czuję, jakbym go zmuszała. Kuźwa, chce dziecka, chciał tego pierwszy, to niech użyczy swojej amunicji:P Polazł się kąpać koło 23. Dobra trudno. Czytam książkę, padam na twarz, ale czekam. Wyłazi, mówię, że może by tak tiruriru :-> a ten, że zmęczony, że już późno, dlaczego nie powiedziałam wcześniej, dlaczego czytałam książkę. No kuźwa. Napiszę sobie na czole - teraz jest czas bzykanka - zbliża się owu!, albo zrobię transparent żeby od razu jak wchodzi do domu, widział i wiedział co go czeka. Eh. Faszeruję się lekami, wydaję kasę na monitoring, leki, a ten mi wyjeżdża z takim tekstem... No cycki opadają. :/

Byłam u doktorka w 14 dc, wizja dominującego pęcherzyka tak mnie podjarała, że zapomniałam zapytać o różne inne kwestie:P Cóż, zobaczę go za kilka dni na ostatnim monitoringu, żeby sprawdzić, czy pęcherzyk pękł. Póki co w 14 dc miał 15 mm, endo 6mm. Doktorek jest zadowolony, mówi, że za 4-5 dni owu. Obserwować. Działać. Tylko jak działać, jak mąż zmęczony, albo mu późno, albo coś.. :/ teraz będzie miał nową wymówkę - święta. Wiem, że ostatnio brak nam spontaniczności i nie jest tak jak kiedyś. Skupiam się na obserwacji swojego ciała, sprawdzam ten śluz, mierzę temperaturę, leki i inne duperele... myślę, że to powoduje stres. Teraz wszystko wyliczone jest co do dni. :/ Słabo. Mówią - wyluzuj - tylko jak to zrobić? Nie potrafię. Skupiam się na staraniach żeby nic nie przeoczyć, żeby wiedzieć jak najwięcej, wyczuwać sygnały wysyłane mi przez organizm. Lubię być do wszystkiego przygotowana. A to razem wzięte powoduje chyba, że jest jak w małżeństwie z 35-letnim stażem :P

:(


Po CLO w tym cyklu, codziennie czuję kłucie jajnika. To chyba dobry znak, znaczy, że rośnie :P Tak to sobie tłumaczę. Skrycie boję się, że skoro jest już dobrze jak powiedział doktorek i w końcu widać jakąś poprawę, odpowiedź na leki - to za chwilę stanie się coś niespodziewanego, np. pęcherzyk nie pęknie albo będzie pusty albo coś jeszcze innego. Tak, MARUDA to moje drugie imię :P Tak mawia małż...

Śmieszny mam wykres tempki. Płaski dosyć. Oby poszło w górę, oby, oby!

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 grudnia 2015, 15:14

5 stycznia 2016, 15:54

29 dc.
10 dpo.

No dziwna sytuacja :P Cykl dobiega końca, ale że mam nieregularny to w sumie nie wiem kiedy zaraza przyjdzie. Nie wiem kiedy rozkładać dla szanownej czerwone dywany, otwierać szampana i topić w nim smutki :P Przeanalizowałam swoje poprzednie wykresy i mnie nawet wzrost tempki pod koniec cyklu nie może cieszyć bo i przy wysokiej dostaję @ :-) Jeju, jakie do denerwujące, że mój organizm nie zachowuje się tak jak w książkach piszą :P Tempki mam płaskie, a w drugiej fazie zaskakująco stabilne. Może to wina lutki? Piszą, że po niej wzrasta ciepłota, a u mnie ni hu hu. Piszą o spadkach, zygzakach w 7-10 dpo - u mnie standardowo nic :) Równia. Wyhodowałam sobie taki stół z temperatury :P Nie ma co, zdolna ja! :P Czyżby śmiech przez zbliżające się łzy? :P
Jedna rzecz, która mnie ostatnio zdziwiła to plamienie: jasnobrązowe, różowe 8 i 9 dpo. W głowie myśl: implantacja? A z drugiej strony: to niemożliwe, organizm pewnie chce poinformować o zbliżającej się @ bo mam w zwyczaju plamić przed @, a poza tym moja lutealna jest przykrótka. Najpierw 9 dni, ostatnio 11. No to czekam... 10 dpo - plamienia ustały, cień nadziei pozostał... ale potem sobie przypomnę, że mam jeszcze torbiel krwotoczną.. to naprawdę trudne do zrobienia.. :/

Ostatnio zostałam poinformowana przez znajomych, że po OCZACH widać, że jestem w ciąży:)))), a poza tym jestem taaaaaka spokojna, co u mnie się rzadko zdarza. :P :P hyhyhy A Małż stwierdził, że ktoś mi zabiera ostatnio mózg bo i inteligencją nie grzeszę :P Brawo ja! ;))) Żeby to wszystko było takie proste, jednoznaczne...

Idę gotować obiad i czekać, czekać, czekać...

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 stycznia 2016, 15:59

6 stycznia 2016, 20:18

Tadam!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Przylazła. Wredna. Podstępna. Krowa. Jeszcze cwana pozwoliła rano zrobić sikańca bo nic po nocy nie było, a jak tylko go zrobiłam to po 30 min. krwawa jazda. Wku*w tysiąclecia.

Także tego. Sękju. Gutnajt.

:-/

Uwaga, uwaga - lutealną pobiłam swój rekord - 8 dni!

:-/

Bez sensu. Co się naprodukuję pęcherzyków to i tak maluch nie ma szans się zagnieździć :(