Rok temu o tej porze myślałam sobie: w 2013 zajdę w ciążę. Nie zaszłam. Smutno mi i źle.
Już kilka razy zamierzałam zacząć ten pamiętnik, ale jakoś tak nigdy mi się nie udało. Tym razem będzie inaczej. Czuję ogromną potrzebę wystukiwania na klawiaturze swoich emocji i rozterek. Mam nadzieję, że mi to w czymś pomoże... W tle "Kołysanka dla Okruszka" Seweryna Krajewskiego - nie wiem, po co się tym katuję!
Czy myślałaś kiedyś, mamo,
Kiedy ziarno me zasiałaś,
Kiedy tchnęłaś we mnie życie
I jak rosnę, doglądałaś;
W swych marzeniach o mnie, mamo,
Rozpatrzonych tak dokładnie
I w oczekiwaniach długich,
Aż w twe serce się zakradnę;
Czy myślałaś wtedy, mamo,
Że i ja Cię planowałam
I na własną mamę właśnie
Ciebie upatrzyłam?
Mamę, która słodko pachnie
I ma śliczne białe dłonie,
Która czuła jest, kochana,
I potrafi lęk odgonić?
Kiedy nadszedł czas porodu,
Czy powstało w twojej głowie,
Że gdy ty myślałaś o mnie
Ja pragnęłam ożyć w tobie?
I jak leżę w twych ramionach,
Czy wiedziałaś, sama nie wiem,
Że gdy tak mnie poczynałaś,
To ja wybierałam ciebie!
(Colleen M. Story)
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 stycznia 2014, 14:29
Ponoć jeśli nie wiadomo, od czego zacząć, zaczyna się od początku...
Nie do końca wiem, w którym miejscu jest ten początek, więc może wyjdźmy od tego, że posiadanie dzieci zawsze było dla mnie sprawą oczywistą. Z moim mężem jestem już 10 lat (3,5 po ślubie) i pamiętam, że gdy dawno temu mówiliśmy o swoich planach i oczekiwaniach, ja chciałam mieć dziecko zaraz po ślubie, a On mówił, że lepiej trochę po, jako optimum podając 2 lata. Sprawy same ułożyły się tak, że zaraz po nie bardzo były warunki, aby naszą rodzinkę powiększać, bo problemy z pracą, maleńkie mieszkanie i takie tam.
Potem - gdy już praca była, czekaliśmy na odpowiedni moment, który w końcu nastał w kwietniu 2013 - wtedy podjęliśmy decyzję, mając jednocześnie nadzieję, że "szybko pójdzie". Niestety nie poszło - moje cykle po pigułkach antykoncepcyjnych okazały się niekończącą się opowieścią - trwały po 2-3 miesiące. Po wizycie u lekarza i podstawowych badaniach zaczęłam brać Duphaston, który idealnie wyregulował mi cykle, jednak o owulacji mogłam jedynie pomarzyć... Od grudnia doszedł Clostilbegyt i walczymy dalej - tym razem jednak znowu wszystko się bardzo rozregulowało, ale może to tak tylko w "pierwszym rzucie" - zobaczymy.
Staram się być dobrej myśli. Za tydzień przeprowadzka do nowego, w końcu własnego (choć tak naprawdę bankowego) M - być może Dzidziuś czeka na stabilizację i niebawem zrobi nam prezent? Tak bardzo bym chciała!
Dużo pracy = mniej myśli i tak jest dobrze
Mnie się bardzo dłuży ten cykl - dzisiaj dopiero 4 dzień... Od jutra Clostilbegyt, a w sobotę przeprowadzka, więc zajmę się pakowaniem i jakoś zleci.
Chciałabym Was o coś zapytać. Mój lekarz zalecił nam, żebyśmy kochali się dopiero od 12 dnia cyklu. Jest to o tyle problematyczne, że takie wyczekiwanie sprawia, iż mój mąż czuje dużą presję i w czasie owulacji nie bardzo mu się chce, zmusza się wręcz i ten nasz seks jest wtedy taki jałowy, bez sensu zupełnie. Czy Wy też czekacie aż do 2 dni przed owulacją? Nie wiem czy ma to sens, bo A. ma bardzo dobre wyniki badań nasienia. Co o tym myślicie?
Trzymam kciuki aby ten "stary" cel został zrealizowany :)
Witaj ....cieszę się, że do nas dołączyłaś. Razem jest lepiej... pozdrawiam i życzę owocnych starań.