Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Moja historia: Myślałam ze dziecko pojawi się od razu po pierwszym miesiącu starań dlatego trochę do tej pory z tym zwlekałam...jak widać los bywa przewrotny...
Wrzesień 2017 - poronienie 7t
Moje emocje: Z każdym kolejny miesiącem popadam w przygniebienie. Zniechęcam się i ja i mąż.
Kolejny miesiąc to już szósty cykl starań...z testami i z termometrem...niby wszystko ze mną ok. Na usg wszystko wyglada w porządku, ciągle występuje owulacja a póki co nadal nic. Zbiłam TSH z 4,6 do 1,9 ale nadal nie widzę zielonej kropki. Co miesiąc wypatruje objawy i wmawiam sobie ze to ten miesiąc . Niestety...prawie rok brania kwasu foliowego i innych witamin...zniechęcam się. Najgorsze są miesiące kiedy widzę spadek temp jednodniowy i juz mam nadzieje ze to implantacją zarodka albo kiedy temp utrzymuje się na wysokim poziomie trzynaście dni żeby spaść jeden dzień przed miesiączką. Boje się robić testy ciążowe, boje się rozczarowania a wręcz nie chce ich robić bo wiem że nic tam nie zobaczę. Rodzina się dopytuje a ja mam ochotę wykrzyczeć wszystkim "staram się ale nie wychodzi". Mąż też średnio to znosi cynk, selen, magnez...i tak ciagle. Mam wrażenia że zamiast zbliżyć oddalamy się.
Znam to uczucie. Presja ze strony rodziny. jakbyś startowała w wyścigu... byłam w takiej sytuacji i teściowa mi pomogła mówiąc że młodzi mają czas. Lecz ona wiedziała , że jej syn (mój mąż) nie może mieć dzieci, albo domyślała się. Lecz nikomu nie mówiąc jeśli się uda poprzez inseminacje zajść powiemy... Trzymam kciuki i życzę cierpliwości , wytrwałości oraz brak presji ze strony bliskich ! :) pozdrawiam
W sobotę przed weselem zrobiłam test, nie spodziewałam się że wyjdzie pozytywnie w 9dpo ale widząc jedną kreskę poczułam małe rozczarowanie...Dziś jest 12dpo i temperatura spada...a z nią moje nadzieje. Mija 6 cykl a ja uświadamiam sobie że nasza płodność staje się problemem. A kiedyś myślałam że nie zabezpieczając się od razu zajdę w ciążę...
nie przejmuj sie. Ale jesli czujesz, ze cos jest nie tak, to warto sie przebadac.Jesli jest jakis problem to im szybciej leczenie rozpoczniecie, tym szybciej osiagniecie cel. Ale z drugiej strony mam swoje przymyslenia.... czy to nie jest tak, ze w mlodosci (przynajmniej mojej, w moim otoczeniu) podkreslalo sie, ze ciaza w za mlodym wieku to katastrofa, ze trzeba uwazac/zabezpeiczac sie, bo nastoletnie matki maja przerabane itd / itp.... i tym sposobem my tez wbijalysmy sobie do glow, ze przeciez to takie oczywiste, ze kalendarzyki malzenskie sa do niczego, bo byle wspolzycie i od razu ciaza...... podczas gdy realia sa takie, ze naprawde nie zachodzi sie tak latwo.... i wszystkie wmawiamy sobie problemy, ktorych czasem po prostu nie ma? ... nie wiem.. tak sobie glosno mysle. skoro lekarze mowia, ze przecietna kobieta stara sie o zajscie w ciaze okolo roku.... moze warto wziac ten aspekt tez i nie zadreczac sie, tylko starac. ja postanowilam soebie, ze wraz z nieudanym 12 cyklem staran zapisuje sie na badania, zeby nie bylo. Ale nie chce myslec, ze cos jest nie tak nie majac na to zadnych dowodow. taka mysl ... przepraszam, ze pod Twoim wpisem, ale mnie zainspirowalas i spojrzalam na to troche z innej perspektywy staraczki ;)
kochana spokojnie, po 1. taki spadek to nie spadek, po 2. w 9 dpo rzadko kiedy wyjdzie ciąża, zwykle 12-14 dpo. więc spokojnie ale nie chcę cię nakręcać. najlepiej zrób podstawowe badania usg hormony i zobaczysz czy coś jest nie tak czy to po prostu psychika ;)
Zgadzam się całkowicie z Marti. Moja Siostra Cioteczna starała i starała a wszystko było ok, zaszła wtedy gdy przestała się starać, pojechali na wakacje i ciach :) Piękny Synek :) Trzymam kciuki żeby się udało i Wam!!! :)
Mój cykl się normalizuje. Z cykli 35-dniowych skrócił się do 30-dniowych czyli takich jakie miałam zawsze. Owulacja od trzech miesięcy jest w jednym terminie. Myślę że to zasługa zbicia tsh a co z tym idzie też i prolaktyny. Wstąpiła we mnie lekka nadzieja że może to już niedługo...Daję nam szansę do końca roku a później wysyłam męża i siebie na badania. Starania co prawda z miesiąca na miesiąc stały się trudniejsze bo z dniami płodnymi przychodzi stres i coś w rodzaju spięcia z którym na razie nie umiem walczyć. Opadła ekscytacja... Kiedy patrzę na wykresy par które starają się 24c albo więcej zastanawiam się skąd czerpią siłę. U mnie wybija 8c i ja jestem już jej pozbawiona. Za ponad dwa tygodnie nasza druga rocznica ślubu...czy dostanę do Boga, losu wymarzony prezent?
Dziś 11dc. Czuje bóle miesiączkowe przy każdym ruchu. Temperatura powiedzmy że się trzyma chociaż jest dość niska w ogóle w tym cyklu. Czuję że @ jest za rogiem. Mój mąż namawia mnie jutro ma test a ja boje się rozczarowania...znowu. On tak tego nie przeżywa jak ja. Chcę wierzyć...
Moja radość nie trwała długo. Po niecałym miesiącu wracam. Diagnoza: puste jajo płodowe. Beta na początku pięknie przyrastała lecz niestety szybko stanęła. Pęcherzyk rósł w wolnym tempie i niestety nie doczeksłam się zarodka. Zaczęłam krwawić będąc pod koniec 7tyg i tak czekam na poronienie. Próbuje pozbierać się psychicznie i fizycznie.
Poronienie...ból i skurcze nie do opisania. Wypadające skrzepy i tkanki. Obraz niczym z horroru. Trauma. Lekarz robiący usg stwierdza macica już częściowo czysta a ja mam w głowie że jeszcze tydzień temu widziałam pęcherzyk. Najgorsze chwile jakie mogą przytrafić się kobiecie.
oj tak kochana to najgorsza rzecz na świecie utrata dziecka dla kobiety. trzymaj się chociaż wiem że to nie łatwe. rozumiem Cię po przeszłam to samo. ściskam mocno :*
Niestety musiałam mieć łyżeczkowanie. W poniedziałek pojechałam na kontrolę do szpitala i niestety...obraz na usg: wszystko się odkleiło ale utknęło w szyjce. Sam zabieg szybki i bezbolesny. Wróciłam do domu późnym wieczorem tego samego dnia. Na oddziale poznałam dziewczyny które tak jak ja straciły ciąże i czekały na zabieg wtedy zrozumiałam ile takich tragedii się dzieje na około.
Bardzo mi przykro. Wiem, co przechodzisz, bo przeszlam to samo w sierpniu zeszłego roku. Powiem Ci tylko, że lepiej, że było łyżeczkowanie, bo dzieki temu po odczekaniu cyklu będziesz znów mogła się starać. No i puste jajo rzadko się powtarza. Ja nie poszłam na łyżeczkowanie i czekałam na poronienie od początku września do końca października. To, co wydarzyło się później to była masakra. Ale udało sie naturalnie wszystkie tkanki wydalic (tak, brzmi strasznie). W listopadzie jeszcze nie wróciłam do normalnych cykli, ale w grudniu już tak. Teraz kończę 6 miesiąc ciąży i wspomnienie tamtej owszem jest, ale już mgliste. Wiem, że teraz to pewnie do Ciebie nie trafi, ale zobaczysz, szybko odzyskasz siły i przy kolejnej ciąży ból zniknie. Trzymam kciuki za Ciebie <3
Już po wizycie u ginekologa. Wszystko jak w najlepszym porządku. Pani doktor powiedziała że mogę na nowo zacząć starania już w tym cyklu. Także bez spiny i stresu zaczynam od nowa.
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 października 2017, 22:57
Jest 20dc temperatura ciagle idzie w dół a owulacji nie widać. Wymieniłam nawet termometr bo myslalam że cos przekłamuje...zawsze owulacja była 17dnia aż boje się pomyśleć ile będzie trwał ten cykl. O ile w ogóle skok będzie?!
Postanowiłam kupić testy owulacyjne żeby jakoś nakreślić termin owulacji...bo ręce mi opadają.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 listopada 2017, 17:02
Jest 17dc (11cs 4cpp) dawno mnie tu nie było... Jak pisałam jest 17dc owulacja jakoś nie może się rozkręcić tzn. jestem w owulacyjnym dole (36,3 tak niskiej temperatury jeszcze chyba nie miałam). Śluzu brak, testy owulacyjne jednego dnia ciemnieją drugiego jaśnieją...W tamtym miesiącu owulację miałam teoretycznie 15dc chociaż skok nie był fenomenalny i bardziej podejrzewałam cykl bezowulacyjny. Tak czy inaczej nie spinam się z mężem bo z tego spięcia to jak dotąd nic dobrego nie wyszło. Postawiłam teraz na dietę i większą suplementację.Czas pokaże...
Mam kiepski nastrój...chyba dopada mnie syndrom wypalenia. Przed owulacja jestem tak podekscytowana a zaraz po żyć mi się odechciewa.
Nie lubię tego czekania bo odliczam czas jak na ścięcie...jest 10dpo z rana pozytywny test owulacyjny po południu już same negatywy.
Na teście ciążowym też żadnego cienia...Chcę wierzyć ale brak mi już siły. Jak ktoś by mi powiedział 3-4 lata temu ze „zrobienie dziecka” to taka walka, tyle wylanych łez, kłótni i nerwów nie uwierzyłabym. Trzymam za nas wszystkie Dzielne Kobiety kciuki !!!
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
Znam to uczucie. Presja ze strony rodziny. jakbyś startowała w wyścigu... byłam w takiej sytuacji i teściowa mi pomogła mówiąc że młodzi mają czas. Lecz ona wiedziała , że jej syn (mój mąż) nie może mieć dzieci, albo domyślała się. Lecz nikomu nie mówiąc jeśli się uda poprzez inseminacje zajść powiemy... Trzymam kciuki i życzę cierpliwości , wytrwałości oraz brak presji ze strony bliskich ! :) pozdrawiam