Wiadomość wyedytowana przez autora 16 maja 2020, 11:58
Nie wiem czy jeszcze mi się chce. Może powinnam cieszyć się Młodą, a nie latać po lekarzach i wydawać kasę na badania, leki, suple? Naszło mnie ogromne zniechęcenie i cała radość życia gdzieś uleciała. A tak chyba nie powinno być. Jedyny plus tych starań to diagnoza IO, gdyby nie to to pewnie niedługo miałabym cukrzycę i jeszcze większe problemy.
Nowy cykl jeszcze się nie zaczął. Nie wiem czy w nowym podejmę walkę, nie wiem...
W oddali słyszę szyderczy chichot losu. Jutrzejsza beta będzie tylko tego potwierdzeniem.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 czerwca 2020, 13:38
Beta ujemna tak jak się spodziewałam. Teraz czekam na @ i zaczynamy kolejny cykl. Mieliśmy dać sobie czas do końca roku ze staraniami ale po rozmowie z mężem doszliśmy do wniosku, że w 2021 podejdziemy do IUI. Jednak bardzo chce drugiego dziecka.
Pisałam do gina, znowu mam brać Clo 3-7 dc i w 9-11 dc iść na monitoring. Na samą myśl o skutkach ubocznych Clo już mnie mdli. Fuj.
Widzę, że uaktywniam się tu pod koniec cyklu.
Zrobiłam test i łudziłam się, że coś pokaże. Że to będzie ten dzień. I dupa, jak zwykle. Zawsze na tym etapie nachodzą mnie wątpliwości. Z jednej strony bardzo chce drugiego dziecka, z drugiej strony może powinnam odpuścić i cieszyć się tym co mam?
Jesteśmy w trójkę, właśnie spłaciliśmy hipotekę. Możemy żyć pełnią życia. A w głowie mamy ciagle starania i rozważania czy sprzedać mieszkanie i wybudować większy dom (co wiąże się z kolejnym kredytem) gdyby pojawiło się kolejne dziecko.
Po co ja się oszukuje. Po co ja się męczę? Mam ochotę odstawić dupka już dziś bez czekania na poniedziałkową betę, przez niego czuję się źle, codziennie w drodze do domu zasypiam w autobusie, senność jest tak silna że nawet na stojąco zamykają mi się oczy. Raz prawie rozbiłam sobie głowę... i po co? Żeby codziennie widzieć biel?