Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Mimo wszystko
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Mimo wszystko
O mnie: I w końcu dołączyłam. Nosiłam się z tym zamiarem od kilku tygodni, ale jakoś nigdy nie było dobrej chwili, aby zacząć. Mam teraz luz w pracy, więc dla zabicia czasu stwierdziłam, że udokumentuje moją historię. Mam 27 lat, od pół roku jestem szczęśliwą (naprawdę) mężatką.
Czas starania się o dziecko: Właściwie parę tygodni, dopiero zaczynamy - właśnie dzisiaj pierwszy dzien owulacji.
Moja historia: Tak... najtrudniej opisać swoją historię, jeśli tak naprawdę nie ma o czym pisać. Zawsze chciałam mieć dziecko. Odkąd pamiętam, wyobrażałam sobie, że je mam - słodkie i tłuściutkie. Lata mijały i owszem, zaszłam w ciążę w wieku 17 lat (typowa wpadka), ale szybko poroniłam - nie zdążyłam nikomu powiedzieć, oprócz mojego ówczesnego chłopaka, którego reakcja była co najmniej nieprzyjemna. Ale czego można się było spodziewać? Dla mnie to przeżycie raczej też do przyjemnych nie należało. Studia, praca, ślub itp itd. I jestem tutaj teraz, starająca się o dziecko. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy :)
Moje emocje:

24 września 2014, 14:16

Dzisiaj jest ten dzień. Pierwszy raz mój wykres ovu wskazał potencjalną owulację. Po drodze do domu wpadnę do apteki po testy owu, żeby mieć pewność. W zeszłym miesiącu niestety nigdy, ale to nigdy nie pojawiły się dwie owulacyjne kreski. A tak się starałam, że zamoczyć równo z kreską :) Czasami myślę, że mój mocz płata mi figle, o ile mocz jest w stanie to zrobić, to mój właśnie taki jest.
Powiem wam szczerze, że nawet tak do końca, na maksa, nie jestem pewna czy to już odpowiedni czas. W sumie mamy pracę, dość pieniędzy, jedyne czego nam brakuje, to mieszkanie porządne (póki co 30 m. i kot wielki jak ryś). Już byliśmy blisko kupna, ale niestety właścicielka nas oszukała i teraz zamiast mieszkania mamy sprawę w sądzie o odzyskanie pieniędzy. I jak żyć, drogi Narodzie? :)
Zawsze obiecywałam sobie, że nigdy nie będę się starała o dziecko. Nigdy nie będę przeżywać, mierzyć temperatury, sprawdzać śluzów i tym podobnych, równie nie estetycznych rzeczy. Ale cóż, z wiekiem człowiek dojrzewa i to co kiedyś wydawało się nierealne nagle staje się rzeczywistością. Także mierzę, mierzę i jeszcze raz mierzę! Stało się to dla mnie na tyle normalne, że rano, po budziku (większość z nas ustawia jeszcze drzemkę, a pośpię jeszcze troszkę :)), zamiast drzemki, czekam na sygnał termometru! :) Przyjemne z pożytecznym.
Prawda jest taka, że o dziecku zaczęłam bardzo poważnie myśleć, kiedy wszyscy nasi przyjaciele zaczęli nam kolejno oznajmiać szczęśliwe rodziny. WOW! Faceci, którzy parę lat temu nigdy w życiu nawet nie pomyśleli o ślubie przed wiekiem chrystusowym, (33 lata) nagle się zaręczyli, ożenili i zapłodnili!
Druga przyczyna - w domu rodzinnym, który jet ode mnie oddalony od ok 130 km, źle się dzieje. Rodzice jadą po sobie całymi dniami, pozostawieni sami sobie. Wszystkie dzieci wyfrunęły z gniazd. Mają tylko jednego wnuka, który chodzi już do 6 klasy. Skrycie pomyślałam, że może świeża, śliczna i kochana krew w naszej rodzinie, stanie się ratunkiem dla rodziców?
No i wkońcu, żeby nie było, że dzieckiem chcę zbawić świat, oświadczam uroczyście - JESTEM GOTOWA! Chcę być matką i chociaż czasami mój mąż mówi mi, że może jeszcze zaczekamy, wiem, że on również dojrzał do bycia ojcem. I dzień, w którym na teście ciążowym (nie owulacyjnym :)) zobaczę dwie mocne, walące po oczach kreski, będzie najpiękniejszym dniem mojego dotychczasowego życia.

Się rozpisałam, nic nowego. Zapomniałam we wstępie dodać, że jestem redaktorem i autorem książek, dlatego moje wypowiedzi za pewne będą dosyć obszerne.
Nie męczę już waszych zmęczonych ocząt. Napiszę później (dla was, ale też dla siebie) czy test owulacyjny się dobrze namoczył :)
Pozdrawiam

24 września 2014, 17:07

No więc mocz pobrany i test zrobiony i niestety klops. Dwie kreski, jedna jasna, ale z tego co pisze na opakowaniu jedna jasna krecha, to też wynik negatywny. Także właściwie nie wiem, jak to ocenić. Wiecie, dziewczyny, boję się, że mam same cykle bezowulacyjne i tak naprawdę nie wiem jak sprawdzić, czy faktycznie owulacja jest czy jej nie ma. Macie jakieś sposoby poza testem?
Przez długi czas cierpiałam na przedłużające się okresy bezmenstruacyjne. Leczyłam się u endokrynologa, miałam podejrzenie PCO, ale ani nie jestem owłosiona bardzo, ani otyła także w sumie do końca nie wiadomo czy to PCO. Miałam robiony tomograf, aby wykluczyć gruczolaki i w tym też czasie robiłam testy progesterony - 5 miesięcy w drugiej fazie cyklu, wszystkie dużo poniżej normy, czyli cykle bezowulacyjne.
Na dodatek okazało się jeszcze, że mam siodełkowatą macicę :)
Jupi! Niech żyje medycyna i ostateczne stwierdzenie wszystkich lekarzy: TAKA PANI NATURA... Cool, naturalnie.
To jak, pomożecie z tym określeniem owulacji?? Będę wdzięczna :D

25 września 2014, 10:38

Wiecie, tak patrzę teraz na spis pamiętników i widzę, że naprawdę dla wielu kobiet stworzenie wpisu jest jedną z pierwszych rzeczy, jakie robią rano. Normalnie pomyślałabym, że to dziwne, ale szczerze otworzyłam oczy i pierwsze co zrobiłam to miałam ochotę opisać wam moją poranną przygodę. Powstrzymała się, ale teraz już jestem i piszę. A więc:
Jak już wcześniej wspominałam, termometr służy mi również jako budzik po drzemce. Jednak niestety chyba został już maksymalnie wyeksploatowany (co dziwne, bo mam go dopiero miesiąc) i przestał piszczeć. Więc teraz wyobraźcie sobie taką sytuację: leżycie w łóżku z plastikowym ... między nogami i zasypiacie (jak to po budziku). Nagle, nie wiadomo po jakim czasie otwieracie oczy, patrzycie na zegar i okazuje się, że jesteście spóźnione. Kto by w takiej chwili pamiętał o termometrze między nogami? Ja bynajmniej. Zerwałam się z łóżka jak szalona i jak równie szalona spadłam na glebę. Otóż co się stało: zaplątałam się we własne majteczki!
Muszę iść po nowy termometr - przecież nie mogę zrezygnować z porannego rytuału.
Trzymajcie się ciepło :D

25 września 2014, 11:48

Słuchajcie, a propos owłosienie itp. Przepraszam jeśli kogoś uraziłam. Po prostu chodząc do endokrynologa, który zastanawiał się czy mam PCO kobieta zawsze pytała właśnie o te sprawy, dlatego też o tym napisałam. Wydawało mi się, że to są TE objawy. Ale teraz już wiem, że nie, więc chill. Zapisałam się tutaj również z tego względu, aby dowiedzieć się, czy to co wygadują lekarze ma jakieś odniesienie do rzeczywistości. Już wiem, że nikłe. Także dzięki na info!
I w ogóle okropnie brzmi określenie - owłosiona kobieta :)

25 września 2014, 18:04

O matko, jaki nudny i ponury dzień... Nie mam ochoty nawet kiwnąć palcem, żeby zrobić coś w domu (czytaj: posprzątać). Jak by to kiedyś powiedzieli - nie urodziłam się gospodynią domową ;) Oj nie, na złość mojemu mężowi :)
Zrobiłam znowu test owulacyjny ale po raz kolejny minus - tym razem jedna gruba krecha.
Robię te testy z nadzieją, że kiedyś wyjdą pozytywne, w końcu jest ich 5 w paczce, więc żeby nie poszły na zmarnowanie - siusiam :)
Zatrzymując się chwilę na testach owulacyjnych - czy wy też macie problem z otwarciem tych cholernych plastikowych torebeczek, w których ukryte są cudeńka? Czy tylko ja jestem troszkę niekumata i mi to nie wychodzi. Ok, otworzę dosyć szybko, chyba że mam śliskie ręce (!) ale później to jest normalna gehenna. Zyglowanie palcami w środku, żeby chwycić ten cieniutki kawałek papieru to dramat. I pomyśleć sobie, że po takim nadwyrężaniu mięśni okazuje się, że test wyszedł negatywnie - OSZUSTWO :)
Niezmiennie jednak serduszkujemy, a nóż test się myli i zbłąkana duszyczka trafi do mamusi :)
Powodzenia wam i sobie!!!
Postanowienie na dziś i później - zrobić wszystkim prezent na Święta - wy już dobrze wiecie jaki :D
Całuję :*

26 września 2014, 10:18

Znowu niska temperatura 36.3. Przecież podobno podczas owulacji powinna podskoczyć do góry... Ale nie u mnie. Widocznie ovu się myli i owulacji nie mam (wiem, wiem on tylko przewiduje możliwość). Coraz bardziej i mocniej zastanawiam się nad moją płodnością. Prawda jest taka, że żaden lekarz nie potrafił ustalić, co jest powodem moich opóźniających się miesiączek. Przeszłam szereg badań powtarzanych co trzy miesiące: raz wyszły dobrze innym razem źle i tak w kółko. Leżałam w szpitalu na badaniach - ściągali ze mnie krew jak wampiry i... nic. Byłam u trzech różnych lekarzy i wiecie co usłyszałam (to było jeszcze przed ślubem i chęcią posiadania): dopóki nie zacznie się Pani starać, nic nie da się zrobić. A gdzie prewencja, gdzie profilaktyka? Hello, czy lekarz może tylko pomagać w już znanych chorobach?? Widział moje wyniki, wiedział, że nie tylko nie mam okresu ale i owulacji w ogólne.
Wyszłam, trzasnęłam drzwiami i nie wróciłam... Krew mnie zalewa jak pomyślę o ginekologach.
Znacie może kogoś dobrego w Katowicach lub w okolicach? Przecież JA wiem, że coś jest nie tak, to dlaczego oni wszyscy mnie zbywają i do tego zbywają za pieniądze... bo chodzę prywatnie.
Całuje :*