Powiem wam szczerze, że nawet tak do końca, na maksa, nie jestem pewna czy to już odpowiedni czas. W sumie mamy pracę, dość pieniędzy, jedyne czego nam brakuje, to mieszkanie porządne (póki co 30 m. i kot wielki jak ryś). Już byliśmy blisko kupna, ale niestety właścicielka nas oszukała i teraz zamiast mieszkania mamy sprawę w sądzie o odzyskanie pieniędzy. I jak żyć, drogi Narodzie?
Zawsze obiecywałam sobie, że nigdy nie będę się starała o dziecko. Nigdy nie będę przeżywać, mierzyć temperatury, sprawdzać śluzów i tym podobnych, równie nie estetycznych rzeczy. Ale cóż, z wiekiem człowiek dojrzewa i to co kiedyś wydawało się nierealne nagle staje się rzeczywistością. Także mierzę, mierzę i jeszcze raz mierzę! Stało się to dla mnie na tyle normalne, że rano, po budziku (większość z nas ustawia jeszcze drzemkę, a pośpię jeszcze troszkę ), zamiast drzemki, czekam na sygnał termometru! Przyjemne z pożytecznym.
Prawda jest taka, że o dziecku zaczęłam bardzo poważnie myśleć, kiedy wszyscy nasi przyjaciele zaczęli nam kolejno oznajmiać szczęśliwe rodziny. WOW! Faceci, którzy parę lat temu nigdy w życiu nawet nie pomyśleli o ślubie przed wiekiem chrystusowym, (33 lata) nagle się zaręczyli, ożenili i zapłodnili!
Druga przyczyna - w domu rodzinnym, który jet ode mnie oddalony od ok 130 km, źle się dzieje. Rodzice jadą po sobie całymi dniami, pozostawieni sami sobie. Wszystkie dzieci wyfrunęły z gniazd. Mają tylko jednego wnuka, który chodzi już do 6 klasy. Skrycie pomyślałam, że może świeża, śliczna i kochana krew w naszej rodzinie, stanie się ratunkiem dla rodziców?
No i wkońcu, żeby nie było, że dzieckiem chcę zbawić świat, oświadczam uroczyście - JESTEM GOTOWA! Chcę być matką i chociaż czasami mój mąż mówi mi, że może jeszcze zaczekamy, wiem, że on również dojrzał do bycia ojcem. I dzień, w którym na teście ciążowym (nie owulacyjnym ) zobaczę dwie mocne, walące po oczach kreski, będzie najpiękniejszym dniem mojego dotychczasowego życia.
Się rozpisałam, nic nowego. Zapomniałam we wstępie dodać, że jestem redaktorem i autorem książek, dlatego moje wypowiedzi za pewne będą dosyć obszerne.
Nie męczę już waszych zmęczonych ocząt. Napiszę później (dla was, ale też dla siebie) czy test owulacyjny się dobrze namoczył
Pozdrawiam
Przez długi czas cierpiałam na przedłużające się okresy bezmenstruacyjne. Leczyłam się u endokrynologa, miałam podejrzenie PCO, ale ani nie jestem owłosiona bardzo, ani otyła także w sumie do końca nie wiadomo czy to PCO. Miałam robiony tomograf, aby wykluczyć gruczolaki i w tym też czasie robiłam testy progesterony - 5 miesięcy w drugiej fazie cyklu, wszystkie dużo poniżej normy, czyli cykle bezowulacyjne.
Na dodatek okazało się jeszcze, że mam siodełkowatą macicę
Jupi! Niech żyje medycyna i ostateczne stwierdzenie wszystkich lekarzy: TAKA PANI NATURA... Cool, naturalnie.
To jak, pomożecie z tym określeniem owulacji?? Będę wdzięczna
Jak już wcześniej wspominałam, termometr służy mi również jako budzik po drzemce. Jednak niestety chyba został już maksymalnie wyeksploatowany (co dziwne, bo mam go dopiero miesiąc) i przestał piszczeć. Więc teraz wyobraźcie sobie taką sytuację: leżycie w łóżku z plastikowym ... między nogami i zasypiacie (jak to po budziku). Nagle, nie wiadomo po jakim czasie otwieracie oczy, patrzycie na zegar i okazuje się, że jesteście spóźnione. Kto by w takiej chwili pamiętał o termometrze między nogami? Ja bynajmniej. Zerwałam się z łóżka jak szalona i jak równie szalona spadłam na glebę. Otóż co się stało: zaplątałam się we własne majteczki!
Muszę iść po nowy termometr - przecież nie mogę zrezygnować z porannego rytuału.
Trzymajcie się ciepło
I w ogóle okropnie brzmi określenie - owłosiona kobieta
Zrobiłam znowu test owulacyjny ale po raz kolejny minus - tym razem jedna gruba krecha.
Robię te testy z nadzieją, że kiedyś wyjdą pozytywne, w końcu jest ich 5 w paczce, więc żeby nie poszły na zmarnowanie - siusiam
Zatrzymując się chwilę na testach owulacyjnych - czy wy też macie problem z otwarciem tych cholernych plastikowych torebeczek, w których ukryte są cudeńka? Czy tylko ja jestem troszkę niekumata i mi to nie wychodzi. Ok, otworzę dosyć szybko, chyba że mam śliskie ręce (!) ale później to jest normalna gehenna. Zyglowanie palcami w środku, żeby chwycić ten cieniutki kawałek papieru to dramat. I pomyśleć sobie, że po takim nadwyrężaniu mięśni okazuje się, że test wyszedł negatywnie - OSZUSTWO
Niezmiennie jednak serduszkujemy, a nóż test się myli i zbłąkana duszyczka trafi do mamusi
Powodzenia wam i sobie!!!
Postanowienie na dziś i później - zrobić wszystkim prezent na Święta - wy już dobrze wiecie jaki
Całuję :*
Wyszłam, trzasnęłam drzwiami i nie wróciłam... Krew mnie zalewa jak pomyślę o ginekologach.
Znacie może kogoś dobrego w Katowicach lub w okolicach? Przecież JA wiem, że coś jest nie tak, to dlaczego oni wszyscy mnie zbywają i do tego zbywają za pieniądze... bo chodzę prywatnie.
Całuje :*