Miłego wieczoru🥰
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 lutego 2023, 20:11
Dzisiaj był piękny dzień, słońce świeciło i było czuć w powietrzu odwilż. Ahhh.. Tak bardzo tęskniłam za promieniami słońca i wiosennym ciepłym powietrzem. Aż chce się żyć...
Co dzień to bliżej do naszej wizyty a ja mam coraz więcej myśli kłębiących się w głowie na ten temat dotyczących tego jak długa czeka nas droga do uzyskania odpowiedzi w czym problem. Przed wiztą chciałabym się upewnić, że na tysiąc procent nie jestem w ciąży, dlatego mam w planie jutro rano zrobić test, a jeżeli nadal będzie cień to w piątek betę. Wtedy ze spokojem pojadę na wizytę.
Nie wiem jak Ty, ale ja się cieszę na nadchodzący weekend. Planujemy z mężem spóźnione walentynki w hotelu z sauną i jucuzzi.... Oj będzie się działo 🤗🥰
No chyba, że na weekend obudzi się 🙈🙉🙊
Całuski 😘
Dzisiaj kolejny piękny dzień na zewnątrz, a ja cały najlepszy słoneczny czas przekisiłam się w pracy🥺 Za to jutro wyjazd i odpoczynek❤️ Będzie super😍🥰
Dzisiaj 46 dc i nadal cisza na morzu, brzuch delikatnie pobolewa od czasu do czasu, bywa że zakłuje to z jednej to z drugiej strony. Okresu nadal nie ma...
Miałam w piątek iść na krew, ale niestety nie zdążyłam. We wtorek lekarz więc już nie ma czasu, ale obstawiam że te testy są po prostu negatywne bo po takim czasie by ciemniały, prawda?
Hmmm... Nie można powiedzieć, że jestem zawiedziona bo tak czułam, nie nastawiałam się na happy end. Jest normalnie, jest ok. 😘 Przynajmniej tak sobie powtarzam...
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 lutego 2023, 13:32
Potrzebowałam solidnego wypoczynku od tej gonitwy...wyczekiwania na objawy... testowania...mierzenia.... comiesięcznej rozpaczy po kolejnym nieudanym cyklu. Bardzo mnie to wszystko przytłaczało. Wrzuciłam na luz ze staraniami i dobrze mi to zrobiło. Poświęciłam się wizytom u lekarzy i analizowaniu dlaczego dzieje się tak a nie inaczej. Dlaczego nie było dane mi zajść w ciąże, w końcu musiała być jakaś przyczyna.
Ta pierwsza wizyta, o której napisałam w pierwszym poście, no cóż... nie odbyła się. W drodze zadzwoniła pielęgniarka, że Pani doktor się rozchorowała i musieliśmy się wrócić i te odwoływane wizyty się powtórzyły jeszcze kilka razy. W rezultacie dostaliśmy się do lekarza na pierwszą wizytę dopiero w kwietniu o ile dobrze pamiętam. Po wstępnej wizycie, usg i diagnostyce na drugiej wizycie P{ani doktor się złapała za głowę jak zobaczyła moje wyniki i w trybie natychmiastowym poleciła nam skonsultować się ze specjalistą w Klinice. Stwierdziła, że mam wyniki badań tak tragiczne, że umierają mi jajniki i żeby jak najszybciej poddać się procedurze in vitro bo niedługo będzie za późno na jakiekolwiek działania..... Jak się domyślacie nieźle się załamałam, ale też poczułam się bardzo zmobilizowana do działania. Zakasaliśmy rękawy i migiem zarejestrowaliśmy się do Kliniki. Wizytę mieliśmy dopiero w sierpniu, ale jakimś cudem zwolnił się termin i udało nam się wbić na czerwiec. Lekarz popatrzył na wyniki i powiedział, że tragedii nie ma, ale trzeba zrobić szczegółowe badania genetyczne. Jako, że kwota tych badań była zawrotna wykonywaliśmy je w częściach żeby bardzo nie ucierpieć finansowo i po 3 miesiącach udało się zebrać wszystkie. Wyniki pokazały kilka nieprawidłowości do poprawy. Dowiedziałam się, że miewam spadki cukru co wyjaśniło moje częste złe samopoczucie. Mam także mutację mthfr, hiperprolaktynemię, niskie białko S, a także braki w KIRach odpowiadające za zagnieżdżenie. Obecnie jestem z siebie zadowolona, że w końcu znalazłam się w miejscu, w którym po pierwsze, czuję się porządnie zaopiekowana przez lekarza, po drugie wiem co mi dolega, a po trzecie w końcu mogę zacząć starania na poważnie, biorąc pod uwagę te wszystkie nieprawidłowości, nie po omacku wpatrując typowych objawów np owulacji, których - jak już teraz wiem u mnie nie było. Obecnie podchodzimy do stymulacji naturalnej z podaniem ovitrelle. Jest do dla mnie pierwszy "kontrolowany" cykl, w którym wiem co gdzie i kiedy i z tego powodu także stresujący. Dlatego wyeliminowałam wszystkie źródła stresu, które mogłam i z dobrym nastawieniem wyczekuję rezultatów...
Pozdrawiam Was cieplutko i życzę spokojnego wieczoru. 💚🍀
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 września 2023, 17:59
Dzisiaj biegnę z aktualizacją co u mnie podziało się przez te 3 tygodnie.
Po wizycie z powyższego postu dotyczącej diagnostyki, dostałam skierowanie na monitoring z zastrzykiem i tym monitoringu okazało się, że pęcherzyk jeszcze nie urósł dostatecznie by podać zastrzyk więc lekarz obliczył kiedy urośnie do prawidłowego rozmiaru i kazał podać ovitrelle za 3 dni po wizycie i pokazać się już na kolejny monitoring by sprawdzić czy pęcherzy pękł. Ogólnie już wtedy wywnioskował, że rośnie wolniej niż standardowo. Więc dwa dni po podaniu zastrzyku przyjechałam na monitoring, z podekscytowaniem udałam się do gabinetu lekarza i ..... usłyszałam słowa, które jak dzwon wybrzmiewały przez dłuższą chwilę w mojej głowie-"No niestety pęcherzyk nie pękł, zapadł się...". Wiedząc, że już ten cykl jest stracony i tak zapytałam o to lekarza by ostatecznie potwierdzić moją myśl. Mój entuzjazm i zwykle pozytywne nastawienie upadło na podłogę. Doznałam wielkiego zawodu bo w głębi duszy miałam nadzieję, że jednak się uda, choć to było mało prawdopodobne przy pierwszy stymulowanym cyklu i jeszcze z problemami zdrowotnymi. Żeby nie utworzyła się torbiel dostałam duphaston na wywołanie @ i leki do stymulacji w kolejnym cyklu oraz polecenie by pojawić się kolejnym razem w 10-12 dc. Po tygodniu od przyjęcia ostatniej tabletki pojawiła się @ i rozpoczęłam nowy cykl, także nadal jesteśmy w grze Nie tracimy nadziei i walczymy jak lwy o upragnione dziecko. Wierzę, że i na Nas przyjdzie czas....
Ten miesiąc jest mój, ponieważ to w październiku mamy rocznicę ślubu i są moje urodziny! Tyle szczęśliwych chwil do celebrowania. Może spełni się moje marzenie o zastaniu rodzicem💚🍀
Do następnego, ściskam mocno
Trzymam kciuki żeby się wam udało!!
Hej! Będę tu zaglądać i trzymam kciuki za Ciebie ✊🥰