Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Moja historia....
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Moja historia....
O mnie: Mam na imię Marta. Mam 35 lat, od 5 lat jestem szczęśliwą żoną :-). Uwielbiam wszelkie zwierzęta (z naciskiem na konie i koty) i dalekie podróże.
Czas starania się o dziecko: O dzieciątko staramy się rok, tak świadomie, ale nie zabezpieczamy się już z 3 lata i nic :-(.
Moja historia: Wszystko zaczęło się w lipcu 2005 roku, chociaż wtedy nie sądziłam, że wpłynie to tak negatywnie na zajście w ciążę - i może wcale to nie tylko to ma na to wpływ - sama nie wiem... Jednak tej czas identyfikuję jako początek... Nagle zaczął bardzo boleć mnie brzuch, tak bardzo, że prawie mdlałam z bólu. Poszłam do ginekologa i Pani powiedziała mi, że mam mięśniaki... Ponieważ byłam zielona w sprawach medycznych, zapytałam jak to się leczy... Powiedziała, że się wycina z całą macicą.... Nie zapomnę tego momentu do końca życia.... Pani doktor po badaniu wziernikiem (nie zrobiła mi nawet USG) powiedziała 26 letniej, bezdzietnej dziewczynie, że usuną jej macicę! Masakra! Wróciłam do pracy zielona i zapłakana, koleżanki wysłały mnie natychmiast na USG i okazało się, że to żadne mięśniaki tylko torbiel - ufff. Torbiel była duża, nie reagowała na leczenie hormonalne więc lekarze podjęli decyzję o wycięciu. Niestety chcieli wyciąć torbiel w całości, żeby się nie rozlała więc rozdzieli mi brzuch... Ale dało się przeżyć, a blizna jak po cesarce. Krótko po operacji wszystko wróciło do normy - regularne cykle (27-28 dni) bóle owulacyjne tylko w lewym jajniku - prawy był mocno nadszarpnięty. Na którejś kontroli USG widać było piękny pęcherzyk. Książkowo. Tylko jakoś wydawało nam się, że to jeszcze nie ten czas, że musimy pojechać jeszcze to, zobaczyć tamto, zrobić siamto i odkładaliśmy ciążę. Jakieś 3 lata temu stwierdziliśmy, że nie będziemy się zabezpieczać, a co mam być to będzie. I nic... nic nie było. W lipcu 2013 na kontrolnym USG Pani doktor zobaczyła guza na jajniku - niestety lewym. Znów przerażenie, że stracę drugi jajnik. poszłam na kolejne badania do szpitala onkologicznego. Lekarz stwierdził, że nie bada zmiany i to coś co tam było 2 tygodnie wcześniej na pewno zniknęło. Wysłał mnie jeszcze na USG i też nic nie wyszło. Poszłam prywatnie jeszcze na dwa USG do różnych lekarzy - nic nie zobaczyli. Uspokojona brakiem guza poszłam do ginekologa z problemem niezachodzenia w ciążę. Pani doktor natychmiast wysłała mnie do szpitala na laparoskopowe badanie drożności jajowodów. No i przy USG przed operacją okazało się, że guz jest.... Podczas operacji wycieli guza, sprawdzili jajowody i usunęli zrosty. Diagnoza - endometrioza II stopnia. Jajnika kawałek został. Potem 6 miesięcy sztucznej menopauzy wywoływanej przez cholernie drogie zastrzyki. Masakryczne uderzenia gorąca, nocne poty. Ale skończyło się :-) A teraz zaczynamy robotę. Okres wrócił po 2 miesiącach od zakończenia działania ostatniego zastrzyku. Pierwszy cykl stymulowany CLO 1 tabletka dziennie. Urosły 3 pęcherzyki na lewym jajniku, ale dorosły tylko do 12 mm. Potem luteina na wywołanie okresu. Teraz drugi cykl z CLO - 2 razy dziennie po 1 tabletce. Pęcherzyk w 13 dc 18,3mm, pani doktor podała mi zastrzyk z pregnylu. W 15 dc pęcherzyk nadal na swoim miejscu - 22 mm. Powinien już pęknąć, a on dalej jest.... w 17 dc nie ma :-) ! Tylko ślad na jajniku po pęknięciu :-). A teraz czekam co życie przyniesie.....
Moje emocje: