Jeszcze do wczoraj żyłam nadzieją, że może w tym cyklu ujrzę II kreski... ale niestety nadzieja słabnie, a rzeczywistość przytłacza
czuję to po prostu po kościach, kolejny cykl rozpocznę z płaczem że znów się nie udało
nie radzę sobie z tym, może pora wołać o jakąś pomoc... psycholog?? nie to chyba nie dla mnie. Nie potrafię tak - rozmawiać z kimś na temat, który na samą myśl tak boli, że sie płakać chce
nic idę spać, może dzisiaj mam po prostu gorszy dzień i tak marudze