Oczywiście już zaczynam przeżywać, że się pewnie nie udało na co mój mąż aż się skręca na to moje gadanie. Wiem, że jemu też nie jest łatwo , i w sumie domyślam się że może mieć dość mojego marudzenia. Zobaczymy co przyniesie jutro.
Próbuje sobie przypomnieć jak to było w zeszłym miesiącu i już schizuję się , że też miałam podobnie. Już sama nie wiem, co mam myśleć. Od kilku dni piję inofolic może to on spowodował że brzuch mnie nie boli aż tak jak zawsze przed @. Zobaczymy jutro. Próbuje nie zaprzątać sobie głowy tym czy się udało czy nie ale jakoś nie potrafię wyłączyć myślenia o ciąży. Tym bardziej teraz kiedy okazało się że za 2 tygodnie mój mąż zmieni pracę i będzie kierowca tira, co wiąże się z nieczęstymi pobytami w domu. Najbardziej martwi mnie to że do tej pory mimo że ciągle jesteśmy razem w domu nie udało nam się zajść, to przy takiej formie jego pracy , już w ogóle nie będzie szans na zajście.
Aż boje się co przyniosą kolejne dni. Tak bardzo bym chciała , żeby ten cykl okazał się tym szczęśliwym .
. Aż mi się już ryczeć chce. Ja nie wiem jak ja zajdę w ciąże jak mój B zacznie zaraz jeździć i go prawie w domu nie będzie. Muszę się zebrać i zrobić jakieś wyniku i męża zmobilizować do badania nasienia. Gin mi powiedziała na ostatniej wizycie, że nie mam się co stresować i że dopiero po roku starań zacząć myśleć o jakiś badaniach. Ale czas leci i nie chcę go marnować. Jakie badania polecacie tak na początek?
Już czasami wysiadam w tej pracy
. Pewnie też ten stres nie za dobrze wpływa na mój organizm. No ale co zrobić , wszędzie jest to samo. Trzeba się cieszyć że ta praca jest. Dzisiaj się dowiedziałam że kolejne 2 znajome są w ciąży. Powoli zaczyna mnie to dobijać, gdzie się nie obejrzę to albo ktoś w ciąży, albo wstawiają zdjęcia z dziećmi a ja nic... No nie tak zupełnie nic bo przecież zaczynam 8 cs. Porażka. Dobrze, że jeszcze mąż będzie w dni płodne w domu bo inaczej to już w ogóle bym była w super nastroju. Jestem ciekawa jak długo jeszcze będę czekać na te wymarzone 2 kreski. Z każdym kolejnym nieudanym miesiącem popadam w coraz większą rozpacz.... Dla niektórych 8 miesięcy starań to mało, ale dla mnie to już mega obciążenie psychiczne.
Po tym cyklu jeżeli się nie uda, zbieram się na badania typu hormony a męża na nasienie. Zobaczymy co będzie. Oby obyło się bez :)Może 8 okaże się dla nas szczęśliwa.
Pocieszające jest to, że będę mieć dłuuuuugi majowy weekend więc zabierzemy się ostro za starania, tym bardziej, że B. od 4 maja jedzie w trasę i nie bedzie go 10 dni:(. Już się boję jak ja się przyzwyczaję do samotności. Do tej pory pracował na miejscu więc zawsze wieczór i noc spędzaliśmy razem a teraz będę go widywać z 6-7 dni w miesiącu. Dzisiaj znajoma stwierdziła, że powinnam zrobić badania na tarczycę więc w sumie jestem zmobilizowana i zrobię je w przyszłym tygodniu. Będę przynajmniej jedno miała z głowy.
W ogóle to jeszcze mój brat, który skończył teraz technikum mówił mi że 2 koleżanki z klasy są w ciąży. Ja jestem strasznie rozżalona tym, że innym się udaje a nam nie. Niby nie jest tak łatwo trafić w dni płodne, to ja się pytam jak to inni robią że przychodzi im to z taką łatwością. My chyba mamy jakiegoś cholernego pecha. jestem przekonana, że jakbym postanowiła że nie chce mieć dzieci to wtedy by się udało bez problemów.
Chociaż wolałabym kupować ciuszki nie sobie a maleństwu no ale cóż musze jeszcze na to poczekać. Sledząc wykresy na tablicy zauważam , że sporo z nas zafasolkowało - jak ja bym chciała dołączyć do tego grona. Czekam na owulkę i będziemy ostro działać z mężem. Może jakoś nasze organizmy zmotywują się do działania bo to ostatni cykl kiedy będziemy cały czas razem w domu.
Nie będzie go ok. 10 dni wróci na 3 i znowu pojedzie . Masakra, żeby człowiek nie mógł godziwie zarobić tylko musi szukać takiej pracy gdzie w domu będzie gościem. Miałam nadzieję, że do czasu jego wyjazdów zdążę zajść w ciąże a tu lipa. Ostatni cykl przed wyjazdem a moj organizm sobie leci w kulki.Miałam robić badania tarczycy w środę ale jakoś tak czasu nie było, bo byliśmy kupować autko. Zrobię je już po wypłacie. A od poniedziałku ostro się za siebie biorę - zaczynam chodzić na fitness a jak już się rozkręce to może i będe biegać
. Muszę schudnąć do wagi sprzed wesela czyli 58 kg. Przez 3 lata udało mi sie przybrać 7 kg. Tak to jest jak się człowiek w pracy nasiedzi całe 8 godzin i potem w domu tez się nie chce dupska ruszać.
Dobra pora na kawkę bo potem jeszcze czekają nas zakupy na ten cholerny wyjazd. Buuu ....
Bardzo boję się, że nasze starania nie obędą się bez konsultacji ze specjalistami. Tyle wykresów się zieleni a mi się ryczeć chce bo wiem , że u mnie nie ma już szans na zielony koniec.:(Dlaczego?....

To dopiero pierwszy dzień jak mąż pojechał a ja mam jakiegos cholernego pecha. Chciałam szybko brata zawieść do dziewczyny żeby zdążyć na fitness i co? Miałam stłuczkę. Spisaliśmy oświadczenie choć teraz żałuje. To pierwsza taka moja sytuacja i się bardzo zdenerwowałam. Teraz moje zniżki pujdą w siną dal ehhhh, Na dodatek jak wróciłam do mieszkania to strasznie śmierdziało gazem. Już myślałam że zostawiłam coś odkręconego - ale nie. Zakręciłam butlę i najwyżej nie będę tego ruszać do powrotu B. czyli do jakiegoś 13 maja. Zajebiście po prostu....

Oczywiście na fitness już nie poszłam.
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 maja 2015, 22:27
. Ovu wyznaczyło mi owulację 4 dni temu ciekawe jak długo temperatura się utrzyma. Coś mi cykle zaczynają świrować a tak je zachwalałam , że takie równe. A mówiła babcia "nie chwal dnia przed zachodem słońca"
. Maż dopiero przyjedzie prawdopodobnie we wtorek a w piątek już wraca w trasę. Strasznie mi ciężko tak samej. Nie ma się do kogo odezwać , ani przytulić
. Byłoby mi łatwiej gdybyśmy już mieli dziecko, bo wtedy nie miałabym czasu na rozmyślania. W dodatku w pracy mało klientów, a jak są to praktycznie sami roszczeniowi. Ludzie praktycznie wszystko załatwiają przez internet albo call center a z pretensjami do nas. A góra tylko plany, sprzedaż, dosprzedaż - rzygać już się chce tym wszystkim. No nic trzeba się zrelaksować (czyt. wypić piwko
) ojjj bardzo lubię piwko - aż czasami to się boję, że w jakiś alkoholizm popadne hehe.
. Ogólnie muszę wam powiedzieć , że jakby trochę odpuściłam z ciągłym tym myśleniem o ciąży. Owszem nie jestem zachwycona jak słyszę, ze ktoś ze znajomych czy z rodziny się spodziewa ale nie przysparza mi to aż tyle przykrości jak do tej pory. Pewnie powróci to do mnie jak akurat mąż będzie w dni płodne w domu a nie daj Boże się nam po raz kolejny nie uda. Zbieramy się na kompleksowe badania, ale narazie musimy się trochę finansowo podreperować. ciągle mam nadzieję że nie będą one nam potrzebne
. W pracy dzisiaj siedzę sama, ludzie mnie już wkurzają od samego rana .....buuu, chce do domu:)
nawet nie wiem czy dwa ostatnie cykle traktować jak te "staraniowe". Widzę, że dużo z was się udaje. Też bym chciała już nosić w sobie nowe życie. Ale kiedy będzie mi to dane?....
Jakbym chciała żeby to był objaw czego innego, ale to bardzo mało prawdopodobne w cyklu. Czekam z niecierpliwością na jutro.....
Sierpień to ostatni miesiąc starań bez wsparcia lekarzy. Postanowiliśmy że od września udajemy się do kliniki leczenia niepłodnośći. Już chyba najwyższy czas żeby nie czekać z założonymi rękami tylko działać. Może to tylko jakaś głupota a przez to nie możemy cieszyć się rodzicielstwem.
Życie jest do dupy.

Trzymam kciuku aby się udało :)
Trzymam kciuku aby się udało :)