X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Motylkowe opowieści z mchu i paproci 🦋
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Motylkowe opowieści z mchu i paproci 🦋
O mnie: Rocznik 93 Mąż 91
Czas starania się o dziecko: Od 2020roku bez zabezpieczeń, a tak już na poważniej 2024rok
Moja historia: Dwa aniołki Madzia i Józio 💔
Moje emocje: Po pierwsze walka z własnymi słabościami, po drugie wiara w to że się uda a po trzecie humor i spokój nas uratuje ☺️

18 stycznia, 11:31

Postanowiłam zacząć pisać pamiętnik, aby w przyszłości przypomnieć sobie jak wyglądała droga do upragnionego bobaska ☺️. Tak po krótce historia mojego życia. Mojego męża poznałam w 2013 roku w pracy. Na początku mijaliśmy się, on głównie w tygodniu miał zmiany, a ja weekendowe, bo studiowałam dziennie. Znajomość na zasadzie cześć co tam i tyle. W końcu po jednej ze zmian zadzwoniłam do kumpla, który ogarnął mi ta robotę i też tam pracował, zapytałam czy chce wyskoczyć na piwko. Okazało się że był na imprezie, ale gospodarz stwierdził że mogę przyjeżdzać. Był tam również przyszły małżonek, poznałam go bliżej i najpierw polubiłam. A potem się zaczęło, częstsze rozmowy, spotkania, randki, zaręczyny, ślub i wspólny domek 😉. W 2020 odbył się ślub. Moja naiwnością było, że nie planowaliśmy dzieci, ale myślałam że przyjdzie to naturalnie. Po ślubie zamieszkalismy w domku po mojej śp babci. Dom w niezłym stanie chociaż, piec na węgiel stał w kuchni. Postanowiliśmy dobudować się i przy okazji remont starej części. W tym czasie pracowowałam jak szalona po 200-300h w miesiącu. Z perspektywy czasu nigdy bym tego nie powtórzyła. Zaczęły się problemy z zasypianiem, sporo przytyłam, ręce mi się trzęsły, ze stresu miałam napady paniki, serce potrafiło mi walić jak oszalałe. Teraz wiem, że sporo z tych objawów były zwiazane ze spadkami cukru, insulinooporność jak siemasz 😛. Na początku 2022 zdałam sobie sprawę, że jednak coś jest nie tak, że nie zachodzę w ciążę. Chata- stan surowy zamknięty, finansowo zapasik był. Stwierdziałam, że muszę coś zmienić, w połowie czerwca przeszłam na 1 etat, praca w stałych godzinach. Finansowo straciłam, zdrowotnie myślę że dużo zyskałam. Praca spokojna, stresu niewiele, no i najważniejsze stałe godziny. Pod koniec 2022 rzuciłam papierochy po 10 latach palenia. Było ciężko, ale do chwili obecnej nie palę i mam nadzieję że tak zostanie ☺️. Zrobiłam pierwszy raz amh - 6 wynik niezły, ale podjerzenie pcos było. 2023 rok - wykończeniówka chatki + zmiana diety. Trochę ogladałam podpowiedzi z akademii płodności. Olej z czarnuszki zagościł na stałe w naszym menu 😛. Przez rok udało mi się schudnąć 16kg. Planowałam więcej, ale i tak byłam z siebie dumna. Wróciłam również do drugiej pracy, bo jednak kasa na chatę uciekała nam między palcami. Plan max 50h dodatkowo na miesiąc i staram się tego trzymać. Średnio 1-2 w tyg biorę popołudniówki po 5/6h. Praca równiez spokojna, mam wrażenie, że jest dobry balans, między pracą, finansami, a czasem. Mąż świetnie gotuje, dlatego ja więcej pracuje, a on więcej czasu spędza w kuchni 🧑‍🍳. W połowie roku z pomocą rodziców wiemy, że uda się skończyć budowę do końca 2023r. Zaczęliśmy kompletować papiery na odbiór budynku. W międzyczasie po badaniach wiem, że mam PCOS, ale nie zagłębiam się w temat. Postanowiliśmy że jak skończymy chatę, zaczniemy starać się o dzieciaka na poważnie. W styczniu złożylismy papiery do wydziału budownictwa i na nasze nieszczęście okazało się, że będzie kontrola w lutym. Pamiętam jakie mieliśmy nerwy. Na szczęście wszystko było ok 🥳🥳🥳. Parę dni później widzę pierwszy raz w życiu ⏸️. Moja myśl wtedy "bogowie mnie kochają"😂. Miałam wrażenie że w tym momencie wszystko się idealnie układa. No ale tak nie było ...

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia, 12:40

18 stycznia, 13:13

Pierwsza wymarzona ciążą. No cóż początek był super, przyrosty bety powyżej 100%, 5 tydzień czułam się cudownie ☺️, a w 6 zaczeły się nieszczęsne plamienia. Byłam z tego powodu na sorze, do tego bardzo mnie bolał prawy jajnik, bałam się cp. Okazało się, że pęcherzyk jest tam gdzie trzeba, beta nadal ładnie rośnie i nie widać źródła plamień. Dostałam dupka i siema nara. Plamienia cały czas były, jednego dnia większe, drugiego mniejsze. Do lekarza byłam umówiona w 7 tyg, tydzień czekania. No i czekałam...w międzyczasie złapałam standardowo zapalenie zatok, wylądowałam na l4. Pomyślałam że nawet lepiej. Przyszła wizyta, pęcherzyk urósł ale zawartości brak. Kontrola za 2 tyg. Przy okazji zmiana dupka na utrogestan. Po zmianie plamienia ustąpiły prawie od razu. Pomyślałam że maleństwo może jednak ruszy, pojawi się. Niestety po ok 6 dniach po usg wypada ze mnie większy skrzep krwi. Nerwy, płacz mąż wziął uż i pojechaliśmy na prywatną wizytę do innego lekarza z ponoć lepszym sprzętem. Usg - jest maleństwo, z bijącym pikselkiem, ale wszystko takie malutkie, że lekarz nie był w stanie wyliczyć tętna. Pęcherzyk spłaszczony, ale lekarz był dobrej myśli, my też. Ze spokojem czekałam na kolejną wizytę. Oczywiście załapałam kolejne zapalenie zatok tylko wtedy już z gorączką do 38,5. Kolejne zwolnienie, brałam paracetamol i miałam nadzieję, że nie zaszkodzi maluszkowi. Niestety okazało się, że maluch od poprzedniego usg urósł ok 2mm i serduszko nie biło 💔. Lekarz dał skierowanie do szpitala na indukcje poronienia. Dostałam tabletki i niestety chociaż mocno krwawiłam, doktor stwierdził, że potrzebuję łyżeczkowania. Zabieg krótki, po wszystkim czułam się w miarę. Fizycznie doszłam do siebie po 3 dniach, psychicznie dopiero po pochówku, zaczęłam sobie układać w głowie. Wzięłam skrócony urlop macierzynśki i odpoczywałam od wszystkiego i wszystkich. Zrobiliśmy badania, podstawowe na wady maleństwa i płeć. Wyszło że zdrowa dziewczynka, mąż wybrał imię Magda 😇. Zrobiłam też stos badań, hormony, amh, zespół antyfosfolipidowy, ana1, infekcje wszystko ok. Obciążenie glukozą - insulina skacze, czyli IO, do tego MTHFR hetero, PAI homo, homocysteina 12 - powinna ok 8. Poszłam z tymi wynikami do lekarza, a on pewnie wada genetyczna maleństwa. Pokazuje mu że no nie, zrobiłam te badania, a on na to że nie zbadałam wszystkich genów. Nie zainteresował się moją homocysteiną, a te mutacje ponoć nie są przyczyną i wskazaniem do brania acardu i clexanu. Na plus dostałam skierowanie do diabetologa i receptę na metforminę. Ale zniechęciłam się do tego lekarza, postanowiliśmy, że pójdziemy do kliniki, aby zajęli się nami kompleksowo.

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia, 14:52

18 stycznia, 13:47

Wizyta w klinice miała się odbyć w lipcu, ale przez to że mieliśmy zaplanowany wyjazd do Paryża, przesunęło nam się to do sierpnia. Babeczka super, wyniki niezłe jak na pcos, tylko androgeny podwyższone, amh - 2,2 czyli jest ładnie. Wnioski - ja do zrobienia hsg, a potem stymulacje aromkiem plus suple (które brałam już wcześniej dzięki przewertowaniu tego forum☺️), a mąż rozszerzone badanie żołnierzyków i androlog. We wrześniu zrobiłam sono hsg, wynik idealny, mąż parametry obniżone, ale dramatu nie ma, najważniejsze, aby schudł i pilnował się z cukrem (też ma IO). Dostał metforminę, suple i ozempic w tabletkach na schudnięcie. Po tym wszystkim zrobiliśmy wypad do Albanii na tydzień. Była totalna rozpusta, przyznam zrobiliśmy taki luz, nie braliśmy leków, jedzenie pod korek i morze alkoholu wypite 🤪. Potrzebowaliśmy takiego resetu ☺️ po powrocie waga oczywiście do góry, ale byłam zmotywowana do działania. Mąż dzięki diecie i tabletkom schudł 10kg i od tego momentu na razie waga mu stoi. Ja po poronieniu miałam straszne wachania wagi, ale powróciłam do swojej z przed ciąży. Cykl był wyjątkowo długi ok 50dni i pierwszą stymulację rozpoczęłam dopiero w październiku. 9-10 dnia miałam się zgłosić na monitoring i zonk ta lekarka już tam nie pracuje. Byłam trochę zawiedziona i zapisałam się do innego lekarza. Potwierdził że na prawym rosną dwa pęcherzyki, ale zobaczył badania moje i męża i stwierdził, że ma tak słabe wyniki, że trzeba podchodzić do invitro. Tak mnie tym nakręcił że szkoda czasu itp. A ja nakręciłam męża, że dobra zrobię 3 stymulacje, a potem od razu invitro skoro jest tak źle. Androlog do którego poszedł mąż na 2 wizytę był sceptycznie nastawiony, ale podpisał kwalifkację. Zaczęliśmy robić badania. Wizyta wyznaczona na 14 listopada. Tak sobie myślałam, że po co te stymulacje invitro pewniejsze. Szczerze powiedziawszy nie dawałam szans, że coś się uda naturalnie, ale na wątku listopadowym się zapisałam. Zrobiłam hormony 7dpo i pamiętam, że progesteron był ładny ok 20 a estrogen pod podłogą z 40 czy jakoś tak 🤪 nawet się nie łudziłam. Przychodzi co do czego robię test, a tu kolejna niespodzianka...

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia, 13:52

18 stycznia, 14:05

Znowu dwie krechy niespodziewanie. Byłam szczęśliwa i przerażona. Znowu milion pytań, niski estrogen, czy powinnam brać coś na rozrzedzenie krwi. Prog od początku piękny >30, estrogen choć niski ładnie rósł. Po 3 badaniach poleciałam do jeszcze innego lekarza, u którego jestem do teraz. Powiedział, że na spokojnie estrogen rośnie, jeśli pojawią się plamienia mam brać utrogestan i dla swojego spokoju acard tabletkę. Clexanu nie zalecał i wizyta w 6 tyg. I ponownie początek idealny, a w 6 czuję że złapałam zapalenie pęcherza. Na wizycie pęcherzyk z zarodkiem, wszystko książkowo, śluz żółto brązowy możliwe, że od zapalenia pęcherza. Dostaję skierowania na badania jednoczesnie próbuje wyleczyć pęcherz naturalnymi sposobami. Znowu zaczyna się plamienie, biorę tyle leków acard, metformina, progesteron, suple nie wiem co robić. Poszłam na wizytę szybciej w 7 tyg, w posiewie moczu dużo bakterii, niestety dostałam antybiotyk. Usg niestety maleństwo miernie rośnie brak serduszka, kontrola za tydzień. Pare dni później znowu znajduje skrzepy, sor - jest krwiak, brak serduszka już wiem, co będzie dalej. Potwierdza się znowu maluszek przestał się rozwijać. Lekarz empatycznie stara się pocieszyć, sam zapisuje na zabieg, chociaż tyle dobrze że nie muszę się tułać się do szpitala ze skierowaniem, na moje nieszczęście muszę czekać tydzień bo brak miejsca. I znowu powtórka tabletki, brak pełnego oczyszczenia i zabieg. Ten zniosłam duuuużo gorzej. Dopiero po tygodniu przestał mnie boleć brzuch. Zrobiłam teraz pełne badanie genetyczne maleństwa, zdrowy chłopak Józio😇. Wszystkie geny na miejscu, znowu coś nie tak z organizmem. Może jednak potrzebuje clexanu? A moze immunologia? Kolejne badanie Kiry i hla wynik super. Znowu mętlik w głowie 🧠

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia, 14:46

18 stycznia, 14:37

No i jestem w tym punkcie, z jednej strony chciałam zrobić badania immunologiczne, ale brałam szczepionkę 10 stycznia. Po przeczytaniu różnych mądrości w internecie warto odczekać miesiąc. Znowu przytyłam dużo po poronieniu. Nie ukrywam zajadałam z mężem stres, ale po nowym roku znowu wróciliśmy do diety i ćwiczeń. W 2 tygodnie poleciało mi 4kg, chociaż połowa to chyba woda co się zatrzymała ☺️. Plan mamy taki, że odchudzamy się z mężem, a w lutym/marcu zacznę robić badania do immunologa. Przestało nam się spieszyć i czuję się z tym dobrze ☺️ zresztą myślę że może samo zrzucenie wagi wpłynie pozytywnie na cytokiny i limfocyty ☺️ droga jest trudna i wyboista, ale warta starań 🦋

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia, 14:54