Mama chyba się przejęzyczyła i życzyła mi pociechy z dzieci, mam jedno. No cóż, albo sugestia, a może dobra wróżba
W piątek wizyta i zobaczymy czy pęcherzyk jakiś jest i może pregnyl.
Mam jakiegoś doła i sama nie wiem dlaczego. Chyba wyczerpał się mój limit niepowodzeń z myślą, że następnym razem się uda. Zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że zbliżam się do końca starań, już mam dość.
Chciałabym zacząć jakąś dietę i ćwiczenia, ale się boję. Czytałam, że nie można się odchudzać podczas starań bo to zaburza cykle, ale co ma mi zaburzyć jak tak czy inaczej w ciążę zajść nie mogę. Nie wiem co robić.
Dziś 16 dc i pęcherzyk na prawym jajniku 20 mm - SUPER. Wg gina pęknie jutro albo pojutrze sam - jest tego pewien, a ja mu ufam, nie mam wyjścia
A jak się nie uda to trzeba udrożnić jajowody bo może tam jest problem. Jak nie zajdę w ciążę po 3 miesiącach to inseminacja. Tego najbardziej się boje, nie wiem dlaczego.
No cóż, mam plan na najbliższe kilka miesięcy. Chociaż wolałabym go nie realizować i po prostu zajść w ciążę w tym cyklu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 stycznia 2017, 18:00
To jest chyba nasz ostatni cykl starań przed hsg.
We wtorek monitoring i zobaczymy czy pęcherzyk pękł.
I znów jestem pełna nadziei. Może tym razem się uda? Bardzo bym chciała.
A jutro rano jedziemy z mężem i Michaśką na urlop. Może przestanę myśleć i się odstresuję trochę.
No i zobaczymy. Oczywiście jak każdego miesiąca czuję się ciążowo. Teraz nawet kłucie w macicy czułam w nocy ok. 4-5 dpo jak na zagnieżdżenie. Człowiek jak czeka to wszystko sobie wmówi.
Teraz grzecznie czekam jeszcze 3 dni i robię test, zobaczymy.
@ dalej nie ma a ja już nawet nie mam nadziei na ten cykl. W kolejnym HSG.
Powiedziałam Michasi ze łzami w oczach, że miałam dziś ciężki dzień. Przytuliła mnie i powiedziała "narysuję ci coś". Narysowała lizaka. Obie przepadamy za słodyczami. Dzieci to największy na świecie skarb.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 stycznia 2017, 18:29
W poprzednim cyklu brałam antybiotyk i jeszcze jeden lek dopochwowy przed hsh. W dzień spodziewanej miesiączki zrobiłam test - wynik negatywny. Kolejnego dnia temp. w dół, krwawienie - zaczęłam nowy cykl, tak przynajmniej mi się wydawało....
W 8dc przyszłam do gina na posiew z pochwy potrzebny do hsg, do którego się przygotowywałam. No i dzień później zaczął się koszmar. Zaczęłam krwawić, myślałam że to potym posiewie i zaraz przejdzie, ale tak się nie stało. W 11 dc miałam mieć hsg ale nadal plamiłam brązową krwią, nie dużo ale jednak. Zadzwoniłam do gina, który zasugerował wczesną owulację i odwołał hsg. Więc zrobiłam test owulacyjny - pozytywny. No i dziś ciążowy - też pozytywny, jasna kreska ale jest, nie trzeba wytężać wzroku. Byłam zaskoczona. W końcu myślałam, że mam miesiączkę, trwałą 6 dni, później plamienia. Zrobiłam rano betę i progesteron. Wynik fatalny.
beta - HCG 171,800
progesteron 0,75
Więc pewnie te krwawienia, które wzięłam za @ to poronienie. Progesteron tak niski, że szkoda gadać. Norma to 11-44 a u mnie to nawet 1 nie jest.
Może jutro powtórzę betę, zobaczę.
Wg gina to jak beta spadnie to poronienie, a jak nie to ciąża pozamaciczna bo progesteron zbyt mały na prawidłową ciążę.
Cały weekend studiowałam internet w poszukiwaniu objawów mojego stanu. Nie byłam do końca pewna czy to była ciąża biochemiczna czy pozamaciczna już się rozwijała gdzieś w jajowodzie. Zwłaszcza, że jajniki bolą.
beta HCG dziś 113,100, czyli spada.
U gina na usg w jamie macicy widać jeszcze pozostałości ciąży 9 mm. Powiedział, że to poronienie całkowite i łyżeczkować nie trzeba. Oczyści się samo. No i ciąża wewnątrzmaciczna by była gdyby nie to nieszczęście. HSG niepotrzebne. Chociaż jakieś dobre wieści...
Na jajnikach pęcherzyki albo już torbiele - na prawym 28 mm, na lewym 30 mm. Raczej nie pękną ale kto wie... Nigdy nie wiadomo. Powiedział, że wszystko jest możliwe. Trzeba się starać jak jest ochota. Teraz podobno nawet większe szanse.
Jajniki bolą, czyli pęcherzyki nie pękły. Cykl z poronieniem, bezowulacyjny. Gorzej być nie może.
Czekam z utęsknieniem na @. Chyba pierwszy raz w życiu tak bardzo na nią czekam, żeby móc znów mieć szansę na szczęście.
Nowy cykl i wielka nadzieja na sukces. Dziś 8 dc, dalej krwawienie ale już dużo mniejsze. Jajniki na razie nie bolą ale od kilku tyg. biorę inozytol więc mam nadzieję na w miarę szybką owulację. Nie stymuluję tego cyklu więc owulka może nie nastąpić, ale to najczarniejszy scenariusz.
A... i dziś w końcu negatywny test ciążowy brak hcg.
Lekkie kłucia lewego jajnika.
Miałam 10 dniowe krwawienie, masakra jakaś. I to obfite jak kiedy byłam młodą dziewczynką i miałam pierwsze @ co 3 m-ce, tylko o połowę krótszą.
Wiem, że za szybko ale od wczoraj robię testy owulacyjne. Tak się zastanawiam czy ta owulacja będzie w tym cyklu bez stymulacji, naturalna. No i na razie jestem dobrej myśli. Wczoraj negatyw, biel. Dziś słabiutka kreska testowa, więc coś się chyba dzieje. Oby ciemniała.
Z gorszych wieści mam okropny katar i ból głowy do tego stopnia, że nie poszłam z mężem i Michasią na basen... Zasmarkana i tak pewnie bym nie dała rady się dobrze bawić.
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lutego 2017, 16:24
Dziś 6 dpo, temp wysoko chociaż szału nie ma. Po zmianie lekarza jakoś jestem spokojniejsza, nie czuję wywieranej na mnie presji, że coś muszę. Idę kiedy chcę, wiem już jakie leki potrzebuję a on bez słowa przepisuje. Jak pomagają to nie zmieniamy. Jest ok.
A ja oczywiście zaczynam analizować swój wykres ciążowy i doszukiwać się podobieństw. Jakieś tam są, ale nie do końca. Cycki flak, chociaż trochę sutki czuję, sama nie wiem czy się nie nakręcam. Tak to jest jak się czeka. No i ten dziwny smak w ustach, ale to chyba od jedzenia czy leków bo coś mi się zdaje, że za wcześnie na ten metaliczny. Staram się nie nakręcać, ale wiem z doświadczenia, że im bliżej testowania tym będzie gorzej.
W maju urlop i zaczynam już o nim więcej myśleć. 2 tyg. w górach. Jak byliśmy tam w zeszłym roku myślałam, że w kolejnym pojedziemy już w czwórkę. No nic, może chociaż w brzuchu ktoś już będzie.
Karolina urodziła śliczną dziewczynkę 2 dni temu. Wczoraj byłam w szpitalu, jest cudowna. Trzymałam ją na rękach, jest taka malutka. Już nie pamiętam tak małej Michalinki. Jakoś nie mam uczucia zazdrości, nie płaczę jak widzę ciężarną w rodzinie. Uwielbiam dzieci i tak się cieszę. Nie ma co zazdrościć, trzeba się starać o swoje
Obudziłam się z minimalnym plamieniem, ale temp. wysoko, piersi dalej bolą. Test negatywny. Po pracy pojechałam na betę. Wynik bardzo szybko, po godzinie. Ale niestety negatywny 0,100. Koniec wiary w dziecko w 2017 r.
Kolejne 3 cykle z aromkiem, może wtedy coś ruszy.
Kolejny cykl nie mierzę temp., zmierzę tylko do wyznaczenia owulacji. I ćwiczę, piję wino i jem grejfruta do owu, a po owu ananasa. Taki plan, pewnie za bardzo w moje życie nie wejdzie, ale chociaż trochę. Muszę robić coś innego niż zwykle, bo zwariuję od tej monotonni. I nie czytam forum, przynajmniej nie tak dokładnie jak wcześniej.
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 maja 2017, 18:18