Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Przegrałam bitwę ale nie wojnę!
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Przegrałam bitwę ale nie wojnę!
O mnie:
Czas starania się o dziecko:
Moja historia:
Moje emocje:

13 kwietnia 2015, 02:03

Baby blues

426358image_tn.jpg

Mały Marceli przyszedł na świat po 6 godzinach ciężkiego porodu. Był zdrowym i silnym niemowlakiem, długo wyczekiwanym przez jego rodzicow. Pierwszy dzien jego życia był pełen radości i szczęścia, kazdy gratulował zmęczonej mamie i podziwiał chłopca. Mama Marcelego była szczesliwa jak nigdy dotąd. Mijały jednak dni, mały Marceli stworzył własny rozkład dnia ktory praktycznie nie obejmował snu, obejmował za to mnóstwo płaczu, początkowo tylko jego, pozniej rownież jego mamy... Mama przestała sie uśmiechać niedługo po Jego narodzinach. Zaczęły nawiedzać ją myśli,ze moze niepotrzebnie zdecydowała sie na dziecko,ze moze trzeba było jeszcze poczekać. W jej głowie kłębiło sie tysiące myśli, o tym co straciła i jak bardzo nieporadna sie stała. Bliscy widząc co sie z nią dzieje wydali zgodną diagnozę: Baby blues! Depresja poporodowa! Trzeba leczyć!

Baby blues to bzdura. Nie wierze w baby bluesa, tak jak nie wierze w różowe jednorożce. Baby blues to wymysł, łatwa diagnoza dla zawiedzionych kobiet, ktore dostały od życia nocnikiem po głowie. To trochę tak jak z zakupem szczeniaczka. Chcemy szczeniaczka,bo jest taki słodki i puszysty, jednak gdy okazuje sie,ze szczeniaczkiem trzeba wychodzić na spacery i to nie czasami, a każdego dnia, przestajemy go tak bardzo chcieć. A do tego wszystkiego szczeniaczek szczeka, sika gdzie popadnie i gryzie buty. Mamy dosyć szczeniaczka wiec albo go oddajemy, albo przywiązujemy do budy pod domem. Niestety dziecka nie możemy (teoretycznie) przywiązać do budy, wiec tkwimy w tym toksycznym związku pełni nadzieji, ze moze któregoś dnia dziecko przestanie być takie upierdliwe i zacznie być kochane.
Wiele kobiet cierpi na swojego rodzaju syndrom małej dziewczynki, ktory polega na pragnieniu lalki którą można sie pobawić, nie autentycznego dziecka. Jestes ciekawa czy ciebie to dotyczy? Zrób mały test. Wyobraź sobie że nagle, nie wiadomo skąd w twoich ramionach pojawia sie niemowlak. Nie masz dla niego żadnych rzeczy, żadnego wózka. Nie pamiętasz ciazy i nie masz żadnego zdjęcia z usg. Ominęły Cie wizyty u położnej i niemowlęce zakupy. Czujesz ukłucie rozczarowania? Być moze posiadasz syndrom małej dziewczynki, ktora lubi przebieranie swoich lalek jednak opieka nad nowonarodzonym dzieckiem moze ją przerosnąć...

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 kwietnia 2015, 04:12

13 kwietnia 2015, 15:48

Baby blues cześć 2

Jak juz pisałam wczesniej nie wierze w istnienie baby bluesa, tak jak nie wierze w istnienie depresji poporodowej. Wierzę natomiast w istnienie depresji samej w sobie, wywołanej maciezynstwem bądź samym dzieckiem, ktore jest różne od naszych oczekiwań. Czy w takim przypadku 80% kobiet dotkniętych "baby bluesem" o których mowa w większości artykułów, tak naprawde jest rozczarowana byciem świeżo upieczoną mamą? Mysle,ze odpowiedź będzie pozytywna.
Napotkałam na świetny artykuł dotyczący tego tematu:


Masz długie dziewięć miesięcy na wyobrażanie sobie, jak będzie wyglądało twoje życie, gdy narodzi się malec. Jednak czasem rzeczywistość znacząco rozmija się z marzeniami i oczekiwaniami odnośnie do macierzyństwa. Co robić, gdy inaczej wyobrażałaś sobie bycie mamą?
W czasie ciąży twoja wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach. Nie wiesz jeszcze, jak to jest mieć dziecko, więc obserwując inne matki, czytając o macierzyństwie na forach, blogach i w poradnikach, budujesz swoje oczekiwania co do tego, jaki ma być malec, jaką ty będziesz mamą, jak ułoży się wasze życie. Gładząc się po wypukłym brzuchu, wyobrażasz sobie siebie w roli mamy i punkt po punkcie układasz swój wielki plan. Chciałabyś, żeby było pięknie. Ale jak będzie naprawdę, dowiesz się dopiero po porodzie. I wtedy zbyt sztywne trzymanie się oczekiwań z czasu ciąży może skutecznie… utrudnić ci życie. Co więc z nimi zrobić?

Macierzyństwo: moje idealne dziecko

W ciąży nie sposób uniknąć myślenia o tym, jakie będzie maleństwo. Oczami wyobraźni widzisz słodkiego malucha, który zasypia, gdy tylko położysz go do łóżeczka, a kiedy się obudzi, rozkosznie gaworzy. Z entuzjazmem ssie twoją pierś, a gdy zaczynasz już podawać mu tarte jabłko czy kaszkę, nie protestuje. Świetnie się rozwija, jest ciekawy świata, od pierwszych chwil życia nigdy się nie nudzi. Idealny malec, prawda?
Uwaga, niespodzianka! Bywają dzieci spokojne jak anioły, które śpią po kilkanaście godzin, są wyciszone i pogodne. Ale może urodzić ci się smyk, który będzie miał mnóstwo energii, a zasypiać będzie na kwadrans, by obudzić się z płaczem. Twoje maleństwo może mieć problem z prawidłowym ssaniem piersi, może potrzebować wiele twojej uwagi. Co wtedy? Zamiast nastawiać się na to, że dobry los ześle ci malca jak z reklamy, zrób założenie, że spotkasz kogoś całkiem nowego, kogo dopiero poznasz. Postaraj się przyjąć, że twoim najważniejszym zadaniem po porodzie będzie przekonanie się, jakie jest twoje dziecko. Obserwuj malca, ucz się go i próbuj się do niego dostroić. Jeśli uświadomisz sobie, że malec jest odrębną osobą, która ma własne upodobania i przyzwyczajenia, i otworzysz się na dziecko, opieka nad nim będzie znacznie łatwiejsza.
Narodziny supermatki
Oczami wyobraźni widzisz siebie, jak uśmiechnięta, pogodna, przepełniona czułością przewijasz, tulisz, karmisz malucha i bawisz się z nim. Masz mnóstwo energii i zapału do wszystkich codziennych obowiązków. Z entuzjazmem zabierasz się do prasowania dziecięcych ubranek, przebierasz malca kolejny raz, gdy się pobrudzi, i ani na chwilę nie tracisz dobrego samopoczucia. Jesteś przecież świetną mamą.
Uwaga, niespodzianka! Matki są zazwyczaj zakochane w swoich dzieciach. Ale bywają również dni, kiedy mają poczucie, że jeśli jeszcze raz będą musiały przewinąć dziecko, kolejny raz będą przecierały marchewkę na obiad dla smyka, a przedpołudnie znowu spędzą na placu zabaw wśród innych mamuś, to zaczną gryźć albo uciekną na koniec świata. Zamiast oczekiwać, że macierzyństwo to pasmo szczęścia, przyjmij, że opieka nad malcem to co prawda wielka radość, lecz także ciężka praca. Będziesz miała prawo do tego, by czuć się znudzona, zmęczona, zniechęcona powtarzalnością codziennych czynności. Będą ci się również zdarzały dni, kiedy będziesz zdenerwowana, drażliwa i wcale nie będziesz pasowała do roli supermamy. Nie oczekuj więc od siebie czegoś, co jest nierealne. Twojemu maleństwu wystarczy, gdy będziesz wystarczająco dobrą mamą – uwierz, ono wcale nie potrzebuje ideału.
Życie codzienne z malcem
Do tej pory żyłaś w pędzie, łącząc pracę zawodową, dbanie o związek, rozwijanie swoich pasji, kontakty z przyjaciółmi i ogarnianie codziennych domowych obowiązków. Teraz zostaniesz w domu, zajmując się tylko dzieckiem, i wyobrażasz sobie, że będą to wielkie wakacje z mnóstwem wolnego czasu dla ciebie. Ponieważ jesteś świetnie zorganizowana (przecież do tej pory udawało ci się wszystko pogodzić), po narodzinach malca tak zaplanujesz dzień, że znajdziesz czas i na spacer ze smykiem, i na ugotowanie obiadu, i na przeczytanie najnowszego bestsellera, i na powtórzenie słówek z hiszpańskiego czy pomalowanie paznokci.
Uwaga, niespodzianka! Z pewnością zaskoczy cię, że w niektóre dni po raz pierwszy usiądziesz około południa, po 14 przypomni ci się, że jeszcze nie myłaś zębów, a gdy mąż zapyta, czy masz ochotę na makaron z pomidorami, poczujesz bolesny skurcz w żołądku. Z dzieckiem zdarzają się dni, gdy wszystko układa się jak po maśle i takie, kiedy marzysz, by doczołgać się do wieczora. Nie ma więc sensu oczekiwać, że codziennie znajdziesz czas na naukę języków obcych, nadążanie z nowościami na rynku wydawniczym i dbałość o nienaganny wygląd. Czasem trzeba będzie związać włosy w kitkę, uznać, że dres jest całkiem wygodnym „strojem bojowym” i wykorzystać czas, gdy maleństwo wreszcie zaśnie, na zapadnięcie się w sofę i złapanie chwili snu. Będąc mamą, musisz być elastyczna jak joginka i zamiast oczekiwać, że świat dopasuje się do ciebie, dostrajać się do świata.
Miłość we troje
Dotychczas byliście parą, ostatnio parą z brzuszkiem. Mieliście masę czasu dla siebie, mogliście spontanicznie wyjeżdżać, kochać się w środku dnia i urządzać romantyczne kolacje. Masz nadzieję, że po narodzinach pierwszego dziecka wasz związek jeszcze się wzmocni. Tata dziecka będzie cię wspierał, pomagał, zaraz po przyjściu do domu zabierze z twoich ramion maluszka, żebyś ty mogła odpocząć. Będzie czuły, kochający, cierpliwy. A gdy tylko malec zaśnie, będziecie kochali się szaleńczo, ogarnięci rozpierającym was szczęściem.
Uwaga, niespodzianka! Narodziny malucha to prawdziwa rewolucja dla związku. Od dnia porodu już nigdy nie będziecie tylko parą, na zawsze będziecie także rodzicami swojego dziecka. I nie ma sensu oszukiwać się, że to nie wpłynie na waszą relację. Pojawienie się dziecka to zmiana, która potrzebuje czasu i waszej dobrej woli, by mogła przebiec możliwie bezboleśnie. Nie oczekuj więc, że mąż będzie odgadywał twoje pragnienia i zamieni się w anioła usuwającego ci przeszkody spod nóg. On też będzie niewyspany, zmęczony i zestresowany nową sytuacją. Czasem będziecie tak wyczerpani, że łóżko będzie nęciło jedynie wizją szybkiego zapadnięcia w drzemkę. Bądź wyrozumiała dla siebie i dla partnera. Przytulajcie się tak często, jak możecie, rozmawiajcie o swoich oczekiwaniach i o tym, co się u was dzieje, dzielcie się wątpliwościami i nadziejami. Po kilku tygodniach nauczycie się życia we troje i znajdziecie energię na szalone noce i romantyczne spacery.

(miesięcznik "M jak mama")


Artykuł swietnie tłumaczy skąd wynika nasze rozczarowanie maciezynstwem i jak ewentualnie temu zapobiec (chociażby tylko po części). Nie jest rownież nowością fakt, ze wszystko tak naprawde zależy od naszego podejścia.


http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg1_zpshe16cdxb.jpg

Większość z nas skupia sie jedynie na negatywnych aspektach macierzyństwa co jest nieco zaskakujące w przypadkach dlugowyczekiwanych ciąż. Zrozumiałe jest jednak, ze zmęczenie pomieszane z bezradnością i rutyną moze prowadzić do gorszych samopoczuć, ale w większości przypadków nie wymaga interwencji medycznej, a co za tym idzie nie rozni sie niczym od zwykłego przemęczenia. Nie nazywajmy każdego gorszego dnia baby bluesem bo za jakis czas sie okaże, ze do baby bluesa wcale nie potrzebny nam będzie noworodek...

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 kwietnia 2015, 16:00

14 kwietnia 2015, 23:39

Mloda mama - wyobrażenia kontra rzeczywistość

Jak juz pisałam w poprzednim poście, rzeczywistość czasami różni sie od naszych wyobrażeń i niestety nie zawsze nasze życie wyglada tak, jakbyśmy tego chcialy. Wiele poradników na temat radzenia sobie z niemowlakiem podpowiada by nie idealizować tego etapu naszego życia i postarać sie pozostać realistkami. Chciałabym podzielić sie z wami krótkim (lecz jakże prawdziwym) dziennikiem z życia młodej mamy:

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/a8b13cfc-08ea-470e-a6b5-b839133c5e57_zps8spvlf5q.jpg

Po czym poznać początkującą mamę:

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg2_zpshupzvwxk.jpg

Romantyczna randka rodziców nie jest już taka romantyczna...

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg3_zpsxjewdl41.jpg

... a podróż taka bezstresowa...

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg5_zps6dpiq2nh.jpg

To czas kiedy małe problemy stają sie wielkimi...

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg4_zpsb69nl0ok.jpg

... a wielkie sukcesy są tak naprawdę malutkie.

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg10_zpsxpgre6qj.jpg

Chcesz poznać prawdziwy ból? Spróbuj zabrać mu to co najbardziej lubi!

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg9_zpsotgnovou.jpg

Słodka kupka juz nie jest taka słodka...

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg8_zpsqmdo3wb2.jpg

A każde wyjście z domu to prawdziwa wyprawa!

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg6_zpss9cestjw.jpg

To tez pewnie stanie sie codziennością...

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg7_zpsxawb5qnv.jpg

Chcesz poznać moją płeć? Oj poczekasz sobie troszeczkę...

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg11_zpsqcxdg7is.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 kwietnia 2015, 00:10

18 kwietnia 2015, 04:35

Przyjemność rodzenia

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg1_zps7ziy4pa7.jpg

Większości kobiet poród kojarzy sie z niewyobrażalnym bólem, porównywalnym do niczego co przeżyły do tej pory w swoim zyciu. Istnieje jednak 0,3% kobiet ktore maja zupełnie odmienne zdanie na ten temat. Są to kobiety ktore doświadczyły - uwaga-najprawdziwszego orgazmu! Jedna z tych szczęśliwych kobiet - Elena Skoko- ktora urodziła swoją pierwszą córkę trzy lata temu podkreśla,ze owszem czuła ból, lecz prócz bólu czuła takze cos jeszcze: fale przyjemności tak intensywne,ze bez problemu nazwała je "orgazmem":

"I had this wave sensation od blissful waves going trough me."

Poród podczas ktorego występuje tak intensywne uczucie przyjemności, nazywamy porodem orgazmicznym (orgasmic or ecstatic births).

Kolejna kobieta która doświadczyła przyjemności orgazmicznego porodu i której porod ten został udokumentowany w filmie "orgasmic birth" twierdzi,ze zjawisko to nie jest czymś nad czym możemy miec kontrole, czyli nie da sie tego "wyuczyć" na przykład w szkole rodzenia:

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/image.jpg1_zpscg9j78qc.jpg

Hartnell twierdzi jednak,ze nie odczuwała przyjemności od samego poczatku porodu. Cały porod trwał 12 godzin, a orgazmiczne fale zaczęły sie pojawiać dopiero mniej wiecej po 8 godzinach.

"Byla to najbardziej obezwładniająca przyjemność jakiej doświadczyłam w zyciu."

Aby doświadczyć orgazmicznego porodu musisz czuć sie bezpiecznie, musi być tak jak wtedy gdy sie z kimś kochasz. Najlepiej zdecydować sie na porod w domu, wsród bliskich osob i ich wsparcia.

Barry Komisaruk - profesor psychologii badający zagadnienia dotyczące orgazmu wyjaśnia,że z anatomicznego punktu widzenia zjawisko te nie powinno dziwić: intensywna stymulacja ściankek pochwy oraz rozciąganie sie tkanek podczas obniżania sie główki dziecka powoduje występowanie przyjemnych skurczy i cofanie sie bolu.

Istnieje wiele publikacji na temat orgazmicznego porodu, ktory znajduje swoich zwolenników jak i rownież osoby, ktore bardzo sceptycznie podchodzą do tego zagadnienia. Poniżej znajdziecie trailer z filmu pod tytułem: "Orgasmic Birth- the best kept secret", ktory być moze pozwoli Wam zrozumieć, ze porod wcale nie musi być traumatyczny:

http://youtu.be/6_P9KZrLYII

Dla głębiej zainteresowanych - natknęłam sie na stronę internetową w całości poświęconej temu zagadnieniu:

http://www.orgasmicbirth.com/

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 kwietnia 2015, 05:01

24 kwietnia 2015, 20:27

Jak działam ja? Otóż działam w bardzo prosty sposób: cokolwiek sie komplikuje, pakuje torbę i uciekam. Dzieki temu zaliczyłam juz trzy razy Holandię, dwa razy wyspy brytyjskie, raz Niemcy, niemal cała Polskę i trzy razy Stany Zjednoczone. Teraz ucieczka nie jest takia prosta, bo zostałam zwiazana silnymi wiazami małżeństwa... Nie powiem,zeby odbyło sie to wbrew mojej woli ale czasem bywam zbyt impulsywna, działam bez większego zastanowienia. Tak wiec nie mogę uciec z małżeństwa ani z mojego dotychczasowego życia, ale mogę sie starać je zmienić (tak jak ciagle zmieniam profil tego notatnika). Tak wiec pracuje zbyt cieżko, mysle zbyt wiele i denerwuje sie zbyt czesto. Nadal bywają miesiące gdy wypatruje krwi na majtkach w 30 dniu cyklu i mysle sobie,ze moje ciało nie daje mi nawet jednego dnia,zeby sie połudzić, bo okres pojawia sie zawsze na czas... Jak w zegarku. W tym miesiącu jednak jest inaczej. W tym miesiacu nie mam juz nadzieji. W tym miesiacu nie mierze nawet temperatury. W tym miesiacu nasze auto w koncu odeszło do lepszego swiata (i chyba juz na dobre) , maz stracił prace, odmówiono nam kredytu a ja zamiast silniejsza robię sie coraz słabsza... Wczoraj niemal wybuchnelabym płaczem na oczach szefowej, zamknęłam sie w łazience i płakałam, płakałam i płakałam nawet wiecej. W pewnym momencie złapały mnie jakby spazmy, nie mogłam oddychać, prawie straciłam przytomność... Próbowałam złapać oddech a z mojego gardła wydobywał sie jedynie jęk... Myślałam,ze jestem silniejsza... Znam jednak życie. Wiem jak ono działa i wiem,ze ZAWSZE po burzy wychodzi słońce, chodźby ta burza trwała latami. Wiem,że w koncu wszystko sie uda. Wiem,ze w koncu uda mi sie stworzyć prawdziwa rodzine i nabrać siły by zmagać sie z kolejnymi przeciwnościami losu. Musze tylko złapać iskrę by rozpalić sie na nowo...

http://i1300.photobucket.com/albums/ag85/kgoska2/ea83dc08-b09e-414d-9722-456936d057ab_zpsdomu3u3j.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 kwietnia 2015, 21:05

27 kwietnia 2015, 16:55

- Dzien dobry. Chciałabym zamknąć dwa, z moich czterech kont bankowych.- powiedziałam, siadając przy biurku pana o afrykańsko brzmiącym nazwisku.
- Jaki jest powód pani rezygnacji?- zapytał służbowym tonem.
- Odkąd mam konta wspólne z mezem, nie są mi one potrzebne. Nie mam ochoty płacić za cos czego nie używam.- odpowiedziałam niedbale.
- Ooooo ma pani meża!- wykrzyknął zdziwiony.
- Tak.- odparlam.
- Rozumiem,ze Amerykanin? Sądząc po akcencie nie pochodzi Pani stąd...-
- Bystry- pomyslałam - Nie, nie pochodzę.-
- A skąd Pani pochodzi?-
- Z Polski (Poland)- odparlam równie niedbale jak poprzednio.
- Z Portland?-
- Nie, z Polski.- odpowiedziałam tym razem nieco głośniej.
- Polska?- pan w garniturze zmarszczył nos jakby myślał bardzo intensywnie.
- To taki mały kraj gdzieś tam w Europie- odpowiedziałam niedbale bo wiedziałam,ze pewnie i tak nie będzie miał pojęcia o czym mowie.
- Aaaaa mieszkacie pewnie w buszu?- odpowiedział sądząc chyba,ze jest zabawny.
- W buszu?!- myślałam,ze wyjdę z siebie!
- No w takich domach zrobionych z patyków.- teraz juz przesadził!
- Patyków?! O czym pan mowi?! My tam mamy cywilizacje!-
- A samochody macie? I ulice?-
- Mamy i ulice i samochody i nawet sklepy i wysokie budynki! Mamy miasta i miasteczka i niczym sie nie różnimy od tego miejsca tutaj!- och jakże byłam zła! Dosłownie o krok od wymierzenia mu przysłowiowego "liścia"!
- A nie miałaby Pani ochoty umówić sie na kawę?-
Wyszłam. I nadal mam dwa niepotrzebne konta za ktore płace po $25 zupełnie bez powodu...



Wiadomość wyedytowana przez autora 27 kwietnia 2015, 16:59

29 kwietnia 2015, 05:15

MÓJ CZARNY ŚWIAT

Kiedy pierwszy raz mój (wtedy jeszcze nie) mąż przywiózł mnie w to miejsce powiedział: - Przypatrz sie uważnie, kiedyś będziesz tu mieszkała.- Nie wierzyłam mu. Za nic w świecie nie sądziłam,ze kiedykolwiek zamieszkam w miejscu określanym przez niektórych przydomkiem "HOOD". W miejscu gdzie tak naprawde nie ma miejsca dla białych, gdzie zapewne mozna dostać kulkę ot tak, za krzywy uśmiech... O rany, jakże byłam przerażona! Podczas pierwszego samodzielnego wyjścia z domu ściskałam mocno torebkę i idąc niemal przy samej ścianie, modliłam sie by mnie nie zauważono. Gdy ktoś zapytał mnie o cos, o cokolwiek np. o godzinę czy droge, odwracalnym sie szybko i biegłam ile tchu w piersi! Ile pary w nogach! Tak.... Początki były trudne.
Po jakimś czasie jednak przyzwyczaiłam sie do ich odmienności (lub moze bardziej mojej), przestałam sie bać i zauważyłam,ze to takie samo miejsce na ziemi jak każde. Taka sama czesc tego samego miasta. Otworzyłam sie do ludzi. Zaczęli mnie zagadywać to w metrze, to na przystanku autobusowym, to w sklepie. Odkryłam kolejny sekret- oni są bardzo mili! Oczywiście zdarzały sie przypadki w których ktos cos burknął pod nosem, ale liczę sie z tym ze i tutaj łatwo jest o rasizm. Jak zreszta w każdym miejscu na ziemi.
Do czego zmierzam w tym poście? Do spraw ktore spędzają sen z oczu większości afroamerykańskiego społeczeństwa i jakiejś tam części pozostałych obywateli amerykańskich. A mianowicie do tematu samodzielnych egzekucji czarnych mężczyzn z rąk białej policji, jakie maja miejsce w ostatnich miesiącach. Ktos powie zapewne, że ofiarami byli przestępcy, ze sie im należało... Mysle jednak,ze od tego są sądy by o tym decydować. Mysle, ze tłumaczenie zabójstwa bawiącego sie dziecka- strachem, jest wiecej niż głupie. Mysle, ze brak reakcji na spanikowane słowa: "Dusze sie! Prosze! Nie mogę oddychać!" to juz poprostu okrucieństwo.
Dużą odpowiedzialność za tego typu zdarzenia wiążą sie z naszym wychowaniem. Tak jak opisałam na poczatku, podczas pierwszych dni wsród afroamerykańskiego społeczeństwa byłam przerażona, nie z powodu moich niemiłych doświadczeń jakie spotkały mnie z ich strony, bo takich nie miałam, ale z powodu uprzedzeń o jakich nasłuchałam sie w domu, szkole czy nawet na ulicy. Uprzedzeń płynących z ust osob ktore nigdy nawet nie rozmawiały z nikim o ciemniejszym kolorze skory. Uprzedzeń powstałych na bazie tej garstki informacji jakie wypluwa telewizja. Uprzedzeń opartych na starych płytach 2Paca i wizerunku kreowanym pod wpływem muzyki RAP, ktory to juz dawno wymarl, ustępując miejsce nowym modom i trendom obecnym tym razem na całym świecie.
Do wszystkich przyszłych i teraźniejszych Mam: wychowajcie dzieci na mądrych ludzi, którzy potrafią rozróżnić dobro od zła, bo to jedyna nadzieja dla współczesnego swiata.

3 maja 2015, 04:28

Nie spać, nie spać, nie spać.... Otwieram z bólem jedno oko, drugie sie zamyka. Otwieram drugie, to pierwsze sie buntuje... Trudno, bede pisała z jednym okiem otwartym i jednym zamkniętym. Ostatnio jestem bardzo zmęczona. W pracy nieźle dają mi wycisk, a jak nawet go nie dają to sama proszę o dodatkowe zadania. Pieniądze są niestety bardzo ważne na tym świecie, a pozatym lubie pieniądze. Są one niezbędne do realizacji niemal wszystkich moich planów. Do planów brzuszkowych tez. I to bez znaczenia czy "sie uda" czy tez nie. Nawiazując to tematów ginekologiczno-położniczych, od około tygodnia chodzę napompowana jak balonik. Szefowa "dyskretnie" zerka mi na podbrzusze, mąż sie pyta ile okres mi sie spóźnia... A przeciez wcale jeszcze sie nie spóźnia. No głupi, no. Pomyslałam sobie,ze ten cały stan przedokresowy śmiało mogę nazwać pięciominutową ciążą bo traktuje siebie niemal jak cieżarną i nawet chyba tak trochę sie czuje. Szkoda tylko,ze trwa tak ktotko i przy każdej miesiączce serce mi pęka na nowo...
Dziwi mnie strasznie obecna kondycja mojego PMS ktore bez wątpienia było obecne podczas owulacji a po ktorym juz wogole nie ma śladu. Czyżby PMS poszło w ślady za pięciominutową ciążą i stało sie rownież pięciominutowe?

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 maja 2015, 04:30

6 maja 2015, 02:11

Znowu porażka, i znowu nic z tego... Chyba nie nadaje sie juz do niczego...

Wczoraj wieczorem zaczelam plamić. Wiem co to oznacza i juz nawet sie nie łudzę... Wiem, że istnieją sytuacje w których kobiety plamią jeden lub dwa dni, a później poranek ich wita radosną nowiną, ale mnie to nie dotyczy. Ja juz mam w sobie coraz mniej nadzieji... W takich momentach dobrze miec przy sobie kogoś, kto Cie rozweseli...

Siedzimy w pokoju dziennym: ja, mąż i teściowa. Przeglądam Facebooka i jak zwykle same radosne nowiny - chrzciny syna koleżanki ze szkolnej ławki, narodziny wyczekiwanego przez lata syna innej koleżanki, zdjecie z USG koleżanki z poprzedniej pracy, sesja zdjęciowa przyjaciółki córki... Łzy napływają mi do oczu, ale kontynuuje - przyjaciółka rodziny ściskająca wnuka, na stronach poświęconych żartom poradnik "jak zaciążyć i nie przytyć"...

- Wszystko wporzadku?-
- Tak, tylko...- nie chce przy teściowej zwierzać sie z tego co mnie boli, z moich obaw.
- Co sie dzieje?-
- Większość moich znajomych ma wspaniałe, piękne rodziny...-
- Ty tez doczekasz sie swojego malucha.- powiedział mąż beztrosko.
- Jasne...- powiedziałam bez przekonania, chcąc zdusić temat.
- Jak to będzie dziewczynka to daj jej imię Karolina! Koniecznie przez "K" a nie przez "C"!- powiedziała podekscytowana teściowa. Teściowa, której wiek bardziej by odpowiadał do wieku mojej babci niż teściowej. Teściowa nie jest osobą bardzo przestrzegającą tradycji, ale gdy sie na cos uprze to nie ma zlituj...
- A dlaczego Karolina?- zapytałam zdziwiona.
- Bo to moje środkowe imię, a K nada jemu bardziej poważnego tonu.-
- Na drugie będzie musiała miec na imię Maria albo Liliane- powiedział mąż.
- A czemu akurat te dwa imiona?-
- Bo to tradycja rodzinna.-

Ta cała rozmowa na temat imion bardzo poprawiła mi humor. Zauważyłam,ze nie jestem z tym sama i nie tylko ja tak bardzo czekam na moj mały cud. Na tą piękną, słodką, ale także silną Karolinę Marię R...

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 maja 2015, 02:15

5 czerwca 2015, 18:11

Pierwszy raz w zyciu spóźnia mi sie okres. Pierwszy raz w zyciu nie mam nawet plamien w 32 dniu cyklu. Nie wiem co myślec.

11 czerwca 2015, 15:22

Pamietam jak będąc małolatą, po kolejnym nieudanym "zwiazku" wyczekiwałam upragnionego okresu. Pamietam jak wtedy mocno sie bałam, myślałam, ze zajście w ciaze to tylko formalność... Pamietam jak siedziałam na ubikacji wpatrując sie w swoje suche majtki i płacząc modliłam sie:

"Panie Boże, proszę Cie! Błagam bym nie była w ciazy! Mam szkole! Rodzice mnie zabiją! Proszę! Nawet jesli miało by to oznaczać, ze nigdy nie bede mogła zostac mamą. Amen."

Bardzo sie boje, ze Bóg mnie wtedy wysłuchał...

Siostrzenica K. jest w ciazy z drugim dzieckiem. To będzie dziewczynka, otrzyma imię "Winter". Oddam jej rzeczy ktore kiedyś kupiłam dla córki przyjaciółki, a których nigdy nie wysłałam. Ktore miały pozostac dla małej KM, a ktora być moze nigdy sie nie narodzi...

22 czerwca 2015, 23:19

Dzisiaj uświadomiłam sobie,ze to juz 9 cykl starań.... 21 z 23 polubionych przezemnie autorek pamiętników zaszło w ciaze i nadal w tej ciazy jest... Powiedziałabym,ze sie poddaje ale nie byłaby to prawda. Powiedziałabym,ze jestem silna i chce dalej walczyć, ale to tez niestety kłamstwo... Kiedyś płakałam tylko podczas okresu, teraz płacze juz od owulacji. Czuje,ze znowu nic z tego... To takie głębokie, szczere przekonanie...

Przyznam sie do czegoś wstydliwego: modliłam sie podczas ostatniego seksu... Byłam odwrócona do niego plecami wiec nie widział moich łez... Tak, wierze w Boga i nie, nie wierze w żadne religie a jednak mimo wszystkiego mam wielka ochotę pójść do kościoła i powiedzieć Mu wszystko co leży mi na sercu. Nie wierze w kościół, a chyba jednak powinnam... Dlaczego? Bo sama jestem ofiarą Cudu. Przyszłam na świat równo miesiac przed oczekiwanym terminem. Byłam zbyt wczesna niespodzianka. Urodziłam sie naturalnie jednak po przyjściu na świat nie dawałam oznaków życia... Podłączyli defibrylator i moje serce po raz pierwszy zabiło w świecie zewnętrznym. Ale to nie koniec kłopotów. Pare dni pozniej po raz pierwszy zachorowałam na zapalenie płuc, a gdy udało sie doprowadzić mnie do zdrowia, zachorowałam po raz kolejny.... I kolejny... I kolejny... Jako pamiątkę mam siedem wypisów ze szpitala. Gdy po raz siódmy moja mama przybiegła ze mną, nieoddychajacą na oddział ratunkowy lekarze pokręcili głowami. Powiedzieli,ze jestem juz tak słaba po tych wszystkich chorobach,ze nie mam juz siły walczyć. Kazali mamie pożegnać sie ze mną, bo mogę nie przetrwać nocy... Mama wpadła w histerie, a kiedy sie opanowała podjęła decyzje,zebym jak najszybciej została ochrzczona "bo nie pozwoli umrzeć nieochszczonemu dziecku". Sprowadzili księdza w trybie natychmiastowym, ktory udzielił chrztu przy szpitalnym łóżeczku po czym kazali mamie jechac do domu i wrócić z samego rana. Jak kazali tak zrobiła. Na drugi dzien lekarze nie mogąc wyjsć z podziwu stwierdzili,ze przez nic moj stan poprawił sie diametralnie i mogę juz jutro wrócić do domu :)

Tak wiec wierzyć w religie lub kościoły? Niby nie ma ku temu powodów, a moze jednak są...?

27 czerwca 2015, 01:06

Ciężarne sie do mnie uśmiechają, cokolwiek to oznacza...

29 czerwca 2015, 17:11

Miałam zareagować pierwszego- w nasza pierwsza rocznice ślubu ale cholera zapomniałam zabrać ze sobą testu... Jesteśmy w drodze na nasz mały urlopik którego spędzimy w mieście które nigdy nie śpi - w new york city. Muszę sie na moment wyrwać z tego świata pełnego zmartwień i kłopotów i na moment zapomnieć o problemach :) i żyć. Tak naprawdę, z całego serca poczuć,ze żyje.

23 sierpnia 2015, 17:56

Ktory to juz cykl starań? Setny? Milionowy? Różnica jedynie jest taka,ze pomiędzy mną a K. jest lepiej niż kiedykolwiek i tym razem naprawde czuje,ze chcemy tego samego. Od jakiegos czasu nie mierze temperatury. Wiem mniej wiecej kiedy mam owulacje wiec trzymam sie przekonania by kochać sie od 10-tego przez tydzien. Nie chce znowu wyjsć na histeryczkę ale jakoś czuje,ze tym razem jest inaczej... Po jednym z bardziej udanych razów rozpłakałam sie jak dziecko, były to jednak łzy szczęścia. I spać nie mogłam przez kolejne dwie noce taka byłam podekscytowana. Dzisiaj mamy 19 DPO, absolutnie nic mnie nie boli, sprawdzam jedynie piersi i modlę sie w duchu by bolec nie zaczęły bo to by oznaczało,ze nic nie jest inaczej... I stałam sie większa optymistka :) ale moze to zasługa mojego urojonego (?) przeczucia. Zaplanowałam sobie nawet,ze jesli w koncu zobaczę te dwie kreseczki to ofiaruje sobie jeden dzien bezgranicznego szczęścia zanim zacznę sie martwić to tym to tamtym. Oh jak wiele bym dała by zrealizować swoje plany...

26 sierpnia 2015, 00:41

Mąż od rana nad kabelkiem wisi. Chyba jednak jestesmy w ciąży :D

28 sierpnia 2015, 03:21

10 cykli. 10 nadzieji, 10 ekscytacji, 10 histerii i 10 łez... Cykl sie jeszcze nie skończył, ale piersi sie powiększyły w czasie w jakim powiększają sie zazwyczaj... Czekac tylko na okresowego pryszcza na brodzie i juz całkiem pozbędę sie złudzeń. Smutno mi, ale widać Bóg ma dla mnie inne plany...

31 sierpnia 2015, 05:08

OK, 5 dni do nadejścia miesiączki, a piersi nie bolą ani troszeczkę. Nie powiem, bo fakt ten daje pewna nadzieje :) Podjęłam decyzje zatestowania jutro z rana. Mam nadzieje, ze los sprawi mi niespodziankę. Dziewczyny, trzymajcie kciuki!

Wiadomość wyedytowana przez autora 31 sierpnia 2015, 05:09

2 września 2015, 03:08

Tak wiec test robiony pare dni temu oczywiście był bardzo pozytywnie negatywny lub bardzo negatywnie pozytywny, jak kto woli. W każdym bądź razie z tego cyklu znowu nici. Jeszcze troszke sie łudzę, a bo (i tutaj milion moich wyimaginowanych, bezpodstawnych przypuszczeń), a i tak czuje, ze "okresowe" wolne, ktore wzięłam w pracy przyda mi sie jak najbardziej. Trochę żałuje,ze w tym cyklu nie mierzylam temperatury bo wydaje mi sie,ze okres trochę sie spóźni, ze cos go poprzestawiało. Wiedzialyscie,ze witamina C moze opóźnić miesiączkę???? Wiedzialyscie???? To czemu mi żadna nie powiedziała zanim lyknelam jej sto tabletek??? :(

4 września 2015, 04:34

Witam :) chciałabym sie czymś pochwalić. Chyba bede mamusią!!! Dzisiaj po pracy, siedząc w pociągu zamartwialam sie o tą moja cholerną witaminę C i o to,ze znowu cos sobie namieszalam, bo juz 30 dzien po owulacji a tu nawet plamien nie widać. Pomyślana sobie: - zrobie testa! Wiem,ze nic z tego nie wyjdzie ale przynajmniej przestane sie zadręczać myślami typu "a moze jednak"- Przybieglam do domu, wyciągnęłam najtańszy test jaki miałam (bo droższego nie opłaca sie marnować), nasikałem do kubeczka i....dupa. Wróciłam do pokoju, teścik pod światełko i...znowu dupa. No to nic z tego. Odłożyłam testa na stolik, zerknęłam w lusterko i pomyslałam: - no to trzeba te dziadostwo wyrzucić-. Jeszcze szybko zerknęłam na ten beznadziejny kawałek bibułki i.... serce mi zamarło! Ledwo dostrzegłam, ale jakos wychwyciłem wzrokiem tą oto piękna cienio-krechę!

9c92bcdf5ed73fb9med.jpg

No i pozniej był płacz (radości), szczescie, niedowierzanie,szok a teraz potworny bol głowy... Obiecałam sobie nie brać żadnych leków gdy zajdę w ciaze, wiec chyba musze sie przemęczyć ;)

Ps. Mam nadzieje,ze Wy tez widzicie tą drugą kreseczkę... Mam nadzieje,ze nie oszalałam.

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 września 2015, 04:38

1 2