I kolejny dzien czas zacząć. Większość ludzi jeszcze smacznie śpi,a ja juz w pracy. Ale plus jest taki,ze wcześniej też wyjdę. No i niestety wczoraj plamienia,a dziś zaczęłam nowy cykl, nowy wykres. Psychicznie juz trochę odżyłam, wczoraj było kiepsko. Pojawiła się nowa nadzieja. Teraz tylko 1,5 tygodnia stresu, spotkanie z szefem wszystkich szefów i wyjeżdżamy z mężem na relaks do spa. Dawno juz nigdzie razem nie byliśmy. Ostatnio to nawet rzadko sie widujemy,bo albo ja mam wyjazdy służbowe, albo on. W trakcie wyjazdu wypada owulacja, akurat w walentynki, chyba,ze sie cos przesunie. W tym cyklu postanowiłam też ograniczyć cukier i kofeine. Przeczytałam,ze cukier ma wplyw na hormony (chociaż lekarz mówi,ze z nimi nie mam problemu,ale spróbować nie zaszkodzi), a kofeina ogranicza szanse zajścia w ciążę aż o 26%. To sporo, ja kawę juz mocno ograniczylam, jeszcze w zeszłym roku piłam 6-8, teraz 2-3, ale jak to przeanalizowalam wczoraj,to do tego dużo herbaty i ta nieszczesna cola
. Tak wiec biorę sie za siebie, od jutra zero kawy, sporadycznie 1 dziennie i zobaczymy.
W zeszłym roku, jak zaczynaliśmy starania, to powiedzieliśmy sobie,ze jak do lutego nie wyjdzie,to idziemy do lekarza. Wiec pod koniec lutego odwiedzimy klinikę leczenia niepłodności i zobaczymy. Wiem,ze niby powinno się rok poczekać, ale nie chce. Mam znajomych,którzy starali się kilka lat, a jak w koncu poszli się przebadać, zaczęli brać leki, to w drugim cyklu zaszli. Wiec wychodzę z założenia,ze nie ma co czekać, przebadać się nie zaszkodzi.