Byłam dziś u ginekologa na monitoringu cyklu, zbliża mi się owulacja. Kolejne "podejście". Mam nadzieje, że w tym cyklu Bóg da nam ten jeden plemnik, który dotrze i połączy się z moją komórką jajową i powstanie nasz cud )) Ciągle zadaje sobie pytanie : dlaczego my ??
Boże pomóż nam !
Bezsilność...to najgorsze uczucie..Nic nie zależy od Ciebie i na nic nie możesz wpłynąć... Możesz tylko patrzeć jak wszystko biegnie swoim torem...
Czuje nadchodzącą @
Nie mam już sił... cały czas huśtawka nastroju ... jak co miesiąc...na początku wielki zapał i nadzieja, że się uda, w środku miesiąca ovu a później rozczarowanie, smutek i ogarniająca bezsilność, bo znowu się nie udało...Pomimo złych wyników M. miałam nadzieję, że może jednak znajdzie się ten jeden silny plemnik, który pokona wszystkie przeciwności i dotrze do celu )
Jeszcze dziś w pracy koleżanka się pochwaliła, że jest w ciąży i że trafili za pierwszym razem..
Ciesze się, że im się udało ale poczułam ukucie smutku i żalu, że nam znowu się nie udało...i że może się nigdy nie udać...że my już czekamy tyle cyków, tyle wylanych łez...
Gdybym wiedziała, że na końcu tej drogi czeka na nas mała istotka...może było by mi łatwiej... ale nie wiem...
J.
Bardzo pokłóciłam się z M., odkąd jesteśmy razem (ponad 5 lat) nie zdażyła się nam taka kłótnia...
Przemyślałam jego słowa...Ma rację...
Od roku żyjemy od cyklu do cyklu..., że co miesiąc płaczę, gdy dostanę @ a on nie wie jak ma mnie pocieszyć...
Gdzieś w tej pogoni za naszym dzieckiem zgubiliśmy to co nas łączy...a przynajmniej część tej miłości została przez nas zaniedbana...
Ja nie potrafię się już tak cieszyć jak kiedyś...cały czas towarzyszy mi smutek i pustka...
Jest mi ciężko...
Strasznie ciężko...
Jednak nie możemy mieć tylko jednego celu w naszym życiu...
Kocham mojego męża i nie chciałabym być z nikim innym...
Wiemy, że nie mamy takich szans na dziecko jak zdrowe pary... i może się okazać, że nie będzie nam dane zostać rodzicami choć chyba nie chce jeszcze dopuszczać tej myśli do siebie...od razu cisną mi się łzy do oczów...Nie chce myśleć, że nie będę kupować śpioszków, czytać książek na dobranoc, chodzić na zebrania, pomagać w robieniu laurek, prac na konkursy, w nauce tabliczki mnożenia, że nie będę przytulać małej istotki, gdy się przewróci...Nie chce nie doświadczyć tych wszystkich uczuć ... (( Nie chcę, żeby to wszystko mnie ominęło...
Wiem, że pary, u których stwierdzono teratozoospermię też zachodzą, też mają dzieci nawet w sposób naturalny, "w swoim łóżku"
Mam nadzieję, że nas również to spotka, tylko na razie musimy zdystansować... odpocząć...
Szczerze mówiąc, nie wiem co powinniśmy zrobić, żeby się odbudować, bo myśl, że nie mamy dziecka i nie jest to takie łatwe jest ze mną cały czas...
J.
Jestem z powrotem...
Potrzebowałam czasu, żeby wszystko poukładać...
88macola miała rację...(dziękuję za radę)
porzuciłam stronę ovu na dwa tygodnie i starałam nie myśleć o naszym problemie i żyć jak kiedyś...
Zrestartowałam się
Teraz widzę, że zagubiłam się w "staraniach"...nie doceniałam, że mam wspaniałego męża, że jesteśmy zdrowi (odpukać), że się kochamy...
Nie ukrywam, że jest mi ciężko, gdy kolejna koleżanka informuje mnie, że jest w ciąży...
mam wówczas gorszy dzień, cieszę się ich szczęściem i mam nadzieję, że wszystko będzie przebiegać dobrze i będą mieć zdrowe dzieci...
ale ukłucie bólu już chyba będzie zawsze towarzyszyć mi w takich sytuacjach...
niekiedy nawet po powrocie do domu muszę sobie popłakać, nie potrafię powstrzymać łez...po czym myślę sobie, że jestem głupia łzy i tak nic nie zmienią...trzeba żyć dalej...podnieść głowę...
Mam nowe siły i będę walczyć....
Rozmawiałam z mężem i spróbujemy inseminacji...choćbyśmy musieli jeździć do Warszawy!!!
Mam nowy plan!!! i mam zamiar zacząć go realizować!!!
1. badania genetyczne
2. inseminacja
j.
Głowa do góry! Trzymam kciuki i będę zaglądac.Pozdrawiam