X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Nasze największe marzenie 👶🏼
Dodaj do ulubionych
‹‹ 4 5 6 7 8

30 października 2024, 09:42

Koordynatorka odpisała - beta jest niższa niż powinna być, ale nie wynosi 0, więc robimy co w naszych siłach do końca. Progesteron też jest za niski - wystawiła mi receptę na prolutex i poleciła powtórzyć badania w piątek.

Trzymam się dobrze. Spodziewałam się jaki będzie wynik bety patrząc na poranny poniedziałkowy test, który tym razem nie chciał się wybarwić. Jeśli beta by rosła, musiałby w końcu być ciemniejszy. Poza tym ciągle na papierze widać było takie brązowe, malutkie skrzepki krwi.

Betę zrobiłam w dawnej klinice, bo miałam tam najbliżej. W DE nie ma laboratoriów, w których można zapłacić i zrobić badanie jakie się chce. Na wszystko trzeba mieć skierowanie i umówić się na pobranie krwi z wyprzedzeniem.
Pojechałam więc do kliniki, powiedziałam, że mam pozytywny test i chciałabym zbadać betę i progesteron. Nie było problemu. Jedynie wyniku nie można było dostać na maila - doktor miał zadzwonić i osobiście mnie o nim poinformować. Na to naprawdę najmniej miałam ochotę. Z byłym lekarzem prowadzącym nie widziałam się od prawie dwóch miesięcy - chciał rozmawiać ze mną o podejściu do trzeciej procedury, ale odwołałam tę wizytę we wrześniu, bo wtedy już byliśmy zdecydowani na Czechy. Zostawiłam go sobie jednak jako opcję awaryjną w takich przypadkach jak ten.

Zadzwonił o 14 i po pierwszej sylabie wiedziałam, że nie jest dobrze. "Nie mam dla Pani dobrych informacji, wynik jest definitywnie ujemny. Pani była w tym cyklu na letrozolu, tak?"

Ee, nie? Nie widzieliśmy się dwa miesiące..

"Proszę odstawić wszystkie leki. Ja nie wiem skąd Pani bierze te pozytywne testy."

Bardzo mi miło, panie doktorze. Nawet nie ma pan pojęcia w którym dniu cyklu jestem, a każe mi pan odstawić progesteron. Przecież ta beta mogłaby dopiero startować. Poza tym miałam wrażenie, że zawróciłam mu głowę tym testem, dla niego przecież nic się nie wydarzyło. Według mnie jednak nic nie dzieje się gdy beta wynosi 0, a nie rośnie prawie pod ciążowe widełki. Pan doktor nie wiedział, że podawałam zivafert, więc chyba powinien zwrócić uwagę na lekko podniesiony wynik. Ale może przewrażliwiona jestem..

Z tego co analizowałam zarówno ta, jak i nasza pierwsza blastka przy ocenie miały literkę "C" na końcu - określa ona jakość trofoblastu, czyli struktury odpowiedzialnej za implantację zarodka. Trofoblast przekształca się później w łożysko i odżywia dziecko. To m. in. kiry wpływają na jakość trofoblastu i mogą powodować, że zarodek się nie zagnieżdża lub zagnieżdża tylko na chwilę. Może więc doktor R. obiera dobry trop wysyłając nas na badanie HLA-C? Ja mam w końcu kir AA. Tylko z drugiej strony - co nam da to badanie? Jedynie informację, że do siebie nie pasujemy, a to jest w końcu genetyka, której nie jesteśmy w stanie zmienić. Poza tym biorę accofil, który w teorii powinien pomóc na ten konflikt. A Czesi, tak samo jak na zachodzie, accofilu nie uznają.

Sytuacja jest niemal identyczna jak w 2022 roku po trzeciej IUI na cyklu naturalnym bez ovitrelle. W 14 dpo zatestowałam i pojawiła się różowa kreseczka, ale beta wyszła tego dnia poniżej 5. Ponoć testy z moczu są trochę opóźnione - beta najpierw pojawia się we krwi i dopiero po czasie widać ciążę na testach sikanych. Tak samo jest w drugą stronę - beta może być już ujemna, choć na testach domowych będzie jeszcze jakiś czas widniała druga kreseczka.

Obiecałam sobie, że będę walczyć dalej tylko wtedy, gdy kolejna procedura da mi choć iskierkę nadziei. Gdy blastki będą dobrej jakości, gdy uda się jakąś zamrozić, gdy choć przez chwilę będę w ciąży. I poczułam, że pragnę jeszcze raz spróbować. Chcę wrócić po naszego mrożaczka jak najszybciej to będzie możliwe, a jeśli się nie uda, to zmienić protokół i podejść do 4 stymulacji. Pojawiło się we mnie malutkie, malutkie światełko nadziei, że może kiedyś jeszcze zaskoczy..

IMG-3841.jpg

Tymczasem testuję dalej - górny test jest z wczoraj, dolny z dziś (11 dpt, 18 dni po zastrzyku). Wiem, że testy sikane nie są do oznaczania rozwoju ciąży, dlatego podskoczę jeszcze dziś na betę i w piątek na ostateczną weryfikację. I zdaję sobie sprawę, że jeśli to ciąża, to nie rozwija się ona prawidłowo - chcę tylko wiedzieć, na czym stoję.

10 listopada 2024, 00:40

Hej, byłeś tam! Choć tylko przez chwilkę, to dałeś mi ogromną siłę do tego, by walczyć dalej. Dzięki Tobie nie zatraciłam się w rozpaczy jak podczas dwóch poprzednich procedur, a upadłam tylko na jedno kolanko. Pięknie było nosić Cię tak blisko te kilkanaście dni. Przepraszam, że w Ciebie wątpiłam - Ty, choć tak malutki, walczyłeś najmocniej jak potrafisz. Byłeś silniejszy niż ja 🤍

Od miesiąca ta piosenka ciągle leci w radiu. Strasznie mnie denerwowała, w końcu ile można słuchać tego samego. Gdy dowiedziałam się, że nie będzie dobrze i wracałam sama późnym wieczorem do domu, coś mnie tknęło i wsłuchałam się w jej słowa. Tak świetnie pasowała.. Padał deszcz, a ja przepłakałam resztę drogi. Od tego momentu zawsze będzie kojarzyć mi się z Tobą 🤍

Billie Eilish: „Birds of a feather“
"I want you to stay
'Til I'm in the grave
'Til I rot away, dead and buried
'Til I'm in the casket you carry
If you go, I'm goin' too, uh
'Cause it was always you
And if I'm turnin' blue, please don't save me
Nothin' left to lose without my baby

Birds of a feather, we should stick together, I know
I said I'd never think I wasn't better alone
Can't change the weather, might not be forever
But if it's forever, it's even better

And I don't know what I'm cryin' for
I don't think I could love you more
It might not be long, but baby, I

I'll love you 'til the day that I die
'Til the day that I die
'Til the light leaves my eyes
'Til the day that I die
[...]

And I don't know what I'm cryin' for
I don't think I could love you more
Might not be long, but baby, I
Don't wanna say goodbye."

Na pamiątkę:

Co zmieniłam tym razem?

1. Ponad 3 miesiące trzymałam ścisłą dietę, prawie w ogóle nie piłam alkoholu, ćwiczyłam siłowo min. 2x w tygodniu, dużo spacerowałam (starałam się robić minimum 8 tys. kroków dziennie) - zbiłam glukozę do ok. 80 na czczo
2. Od czerwca regularnie stosowałam suplementację z zalecenia dr Jerzak
3. W cyklu transferowym ćwiczyłam codziennie jogę na poprawę endometrium (tu pomogła też l-arginina, witamina e, orzechy brazylijskie, migdały i wiadomo - leki) - endo w dniu transferu miało 9 mm, podczas gdy w ostatnich cyklach w trakcie owulacji dochodziło do ok. 5 mm
4. W cyklu transferowym miałam wykonaną biopsję (scratching) endometrium
5. Leki, które brałam: Cała ampułka accofilu na raz w 4 dc (miał być w 2dc) + 2 dni przed transferem, następnie tydzień później, prograf od 2 dni przed transferem do bety, nivalin 2,5 mg 1-10 dc, decapeptyl od punkcji przez kolejne 7 dni, estrofem od punkcji do bety, heparyna 0,4 od punkcji do bety
6. Zmieniliśmy klinikę! 🇨🇿
7. Transferowaliśmy 2 blastki! (to zawsze zwiększone szanse)
8. To był pierwszy bezbolesny transfer w moim życiu ❤️‍🩹
9. Na transfer założyłam bluzę z ananasem + po wszystkim pojechaliśmy na frytki z maka (nie jestem przesądna, ale jakby mi ktoś powiedział, że bieganie nago po klinice pomaga, to bym to zrobiła)
10. Po transferze dbałam o ciepło - nie rozstawałam się z grubymi skarpetkami i pod sweter/bluzę zakładałam dodatkowy podkoszulek
11. Po transferze oszczędzałam się na maksa, poszłam na home office, przez co miałam możliwość położenia się gdy tylko czułam skurcze
12. Chodziłam na spacerki, żeby poprawić krążenie w macicy (ciągłe leżenie nie jest dobre!), ale zrezygnowałam z ćwiczeń siłowych i jogi
13. Wzięłam nospę 2 h przed transferem + codziennie kilka dni po transferze zawsze, gdy czułam skurcze (nawet do 6 tabletek na dzień)
14. Po transferze codziennie piłam koktajl z buraka, arbuza i imbiru, czasem podjadałam plasterek czy dwa ananasa (choć przy dwóch poprzednich razach też to robiłam)

Objawy po transferze:

1. Od dnia transferu czułam codziennie okresowe bóle brzucha rozlewające się na lędźwie i uda
2. Mocno, wyraźnie kłuły mnie oba jajniki
3. Przez pierwsze 2-3 dni po transferze czułam wyraźnie różne dziwne zapachy
4. Bardzo, bardzo bolały mnie piersi - tak samo, jak w poprzedniej ciąży i nigdy później - były powiększone, nabrzmiałe, ciężkie, po zdjęciu stanika nawet nie drgnęły
5. Cały czas chciało mi się pić (to samo miałam w poprzedniej ciąży), a później chodziłam non stop siku, w nocy minimum 2 razy
6. Musiałam robić drzemki w ciągu dnia (normalnie nienawidzę i nie potrafię spać w trakcie dnia)
7. Budziłam się po nocy cała mokra (to samo miałam w poprzedniej ciąży)
8. Miałam zadyszkę po spacerze czy wejściu po schodach, ciężko oddychałam
9. 5 dpt czułam przeraźliwy kilkugodzinny ból okresowy, zwijałam się z bólu na łóżku (nie mam pojęcia co to było)
10. 7dpt wystąpiło różowe plamienie (pewnie nigdy nie dowiem się czy to podrażnienie od luteiny czy plamienie implantacyjne)

IMG-4008.jpg
To be continued... ⏳🌈

25 listopada 2024, 22:09

Kolejny transfer za nami. Znowu jesteśmy we trójkę 🥰

Zaroduś rozmroził się pięknie i zaczął nawet wychodzić z otoczki! Śmialiśmy się, że wybiera się już do domu 😃

Transfer pozostanie w mojej pamięci miłym wspomnieniem - pielęgniarki rozluźniały atmosferę, żartowały, zagadywały. Momentu podania Zarodka nawet nie poczułam - w kilka sekund było po wszystkim. Później mogliśmy zostać sami jeszcze przez 10 minut, popatrzeć na ekran i pomarzyć.

IMG-0688.jpg
IMG-4247.jpg

Kolejna dobra informacja jest taka, że zostałam dopuszczona do transferu z endometrium o grubości 7 mm w dniu owulacji. Dziś okazało się natomiast, że podrosło do 8,7 mm!

Tyle rzeczy mogło pójść nie tak, ale wszystko ułożyło się po naszej myśli. I jestem za to bardzo wdzięczna, bo przecież nikt nie dawał nam chociażby gwarancji, że Zarodek się rozmrozi. Dalej - no cóż - będzie co ma być. W najgorszym przypadku transfer się nie powiedzie, a to już przechodziłam. W najlepszym natomiast Dzidziuś zostanie z nami i będzie to początek nowej, pięknej historii.

Dziś się cieszę, bo jest nam dane być razem 🤍 Cholera, ale mam szczęście! 🤍

29 listopada 2024, 14:27

4 dpt

Objawów brak. Nie czuję skurczy czy ciągnięcia w podbrzuszu. Jestem jedynie zmęczona i bolą mnie piersi. Wczoraj też przez chwilę zrobiło mi słabo, ale nic więcej. Do dziś byłam niezwykle spokojna, ale po odebraniu wyniku progesteronu w mojej głowie pojawiły się pierwsze zmartwienia.

W dniu transferu (na cyklu naturalnym) wynik proga wynosił 26 ng/ml, więc super. Zgodnie z zaleceniami miałam kontynuować przyjmowanie cyclogestu dopochwowo w dawce 200 mg na dzień (pół globulki). Pojawiło się u mnie trochę obaw z tym związanych, ale doktor powiedziała, że poziom progesteronu musi się mieścić w widełkach i gdy jest zbyt wysoki, to też niedobrze. Żeby uspokoić swoje obawy, ale jednocześnie nie robić całkiem na opak, zdecydowałam się przyjmować codziennie jedną całą globulkę, czyli 400 mg. Niestety wynik z dzisiaj nie wygląda dobrze: 14,38 ng/ml 😔 Koordynatorka odpisała, że miała już takie przypadki, gdzie progesteron spadł, ale beta przyrastała prawidłowo. Nie pocieszyło mnie to ani trochę, bo znowu jestem "jakimś przypadkiem". Dlaczego nie może być tak po prostu dobrze, bez komplikacji?

Mam podawać od teraz albo 2x dziennie podskórnie zastrzyk z Prolutexu, albo raz dziennie czeski Agolutin domięśniowo. Nigdy wcześniej nie robiłam zastrzyków domięśniowych (w tyłek), więc trochę się ich boję. Tak by the way Agolutin jest kilka razy tańszy niż Prolutex, więc jeśli miałybyście blisko do czeskiej granicy, to można się zaopatrzyć.

Nie wiem kiedy będę testować, nie spieszy mi się. Znowu dostałam ovitrelle, więc na pewno jeszcze będzie wychodzić na testach. Zaczęłam się bać o naszego Kropusia - a było tak spokojnie..

2 grudnia 2024, 18:23

7dpt

Jesteś! Nasz malutki, wyczekany 🤍

IMG-4358.jpg
IMG-4364.jpg

4 grudnia 2024, 17:25

Dziewczynki, potrzebuję pocieszenia, kopa w tyłek, pozytywnych historii, nakrzyczenia na mnie, czegokolwiek. Wiem, że nikt nie sprowadzi mnie na ziemię jak Wy, a przebywanie w samotności z tymi myślami mnie dobija.
Chciałam tu dzisiaj pisać o objawach, samopoczuciu, przemyśleniach, a jednak moją głowę zajmuje coś innego.
Beta z dzisiaj 58,8 miu/ml (9 dpt). Przyrost 84,4%.
Wiem, że to ok, że w normie. Wiem, że pierwszy wynik mógł być jeszcze zakłamany ovitrelle, które po prostu teraz się wypłukało. Zdaję sobie też sprawę, że accofil powoduje niższe przyrosty i wartości bety.. A jednak się martwię. Chciałam fajerwerków, kosmicznego wyniku, przyrostu takiego, żebym nie musiała się zastanawiać, czy wszystko jest ok. Choć może za dużo wymagam i i tak uspokoiłoby mnie to tylko na chwilę.
Koordynatorka zostawiła mi wybór – powtarzać betę co 2 dni lub poczekać do 14 dpt na ostateczną weryfikację. Jeszcze nie wiem co wybiorę, bo dziś mam puls jak po maratonie i wiem, że to wcale nie działa na naszą korzyść.
Nie potrafię dzisiaj myśleć o niczym innym, a przeszukiwanie forum tylko wpędza mnie w otchłań sprzecznych informacji.

6 grudnia 2024, 12:47

Moje kochane, tak bardzo dziękuję Wam za ostatnie komentarze. W każdym momencie zwątpienia wchodziłam tu i czytałam je ponownie. Tak samo przed snem - czytałam wszystkie i zasypiałam mając w głowie te dobre słowa. Bardzo pomogło mi się to uspokoić 🤍 I miło było rozpoznać znajome nicki, to kochane, że jeszcze tu zaglądacie 🤍

Wczoraj dla uspokojenia się zrobiłam test sikany. Kreska była wyraźnie jaśniejsza niż z dnia poprzedniego, a dodatek tego dnia wyjątkowo mało bolały mnie piersi - pomyślałam, że jest już po wszystkim. Nie umiem tego opisać słowami, ale po poprzednich stratach najmniejsze nieprawidłowości przeobrażam w coś wielkiego. Po prostu się boję. A później zaczął się głupi kołowrotek - przez to, że się martwię, na pewno zaszkodzę dziecku. Dokładnie to, o czym pisała pod moim poprzednim postem Inulek. Ciężko to nawet racjonalnie wytłumaczyć. Ale jak być spokojnym, gdy zależy Ci na czymś tak bardzo?

Wczoraj wieczorem czekałam tylko na dzisiejszą betę. Dziś rano natomiast wstałam ze spokojem. Piersi znów zaczęły boleć, a test pokazał dużo ciemniejszą kreseczkę. To wystarczy mi na ten moment - powtórzę betę w poniedziałek dla ostatecznej weryfikacji kliniki.

IMG-4404.jpg

Chcę jeszcze opisać tu przebieg ostatnich dni, tak na pamiątkę 🤍

Udało się nam spędzić na Śląsku przemiły, spokojny weekend. W niedzielę odwiedziła nas nawet moja kochana przyjaciółka, którą poznałam właśnie tu (chyba tylko za takie relacje doceniam te całe starania). Nasi mężowie się poznali, zjedliśmy we czwórkę kolację, pośmialiśmy się - nie dali mi przestrzeni na nadmierne rozmyślania. Dostałam od Ewy mnóstwo symboli na szczęście, które przywiozła mi z dalekich wakacji i do kliniki wzięłam wszystkie z nich. Z racji, że w mojej sukience nie było kieszeni, do jednej miseczki stanika włożyłam naszywkę w kształcie ananasa, a do drugiej magnes przedstawiający trzy żyrafy - mamę, tatę i maleństwo. Pod spodem był też podpis "hakuna matata" ❤️ Później oczywiście frytki z maka i długa droga do domu. Po transferze nie czułam nic - żadnych skurczy, kłucia jajników. Mimo to miałam w sobie dziwny spokój. Chciałam jak najdłużej żyć w błogiej nieświadomości i na myśl o testowaniu robiło mi się słabo. I tak sobie żyłam.. Czułam się lekko podziębiona, kichałam, ale nic więcej mi nie było. 5 dni po transferze rano zrobiłam zastrzyk z accofilu, a wieczorem dostałam prawie 38 stopniowej gorączki. Mierzyłam temperaturę co chwilę i rosła tak szybko, że zaczęłam ochładzać głowę zimnym ręcznikiem. To było o tyle dziwne, że ja niemal nigdy nie choruję i nic też nie zapowiadało takiego obrotu spraw. Accofil brałam już wiele razy i co prawda pierwsze podanie nie było kolorowe, ale od tamtego czasu nie miałam już żadnych skutków ubocznych.

6 dpt obejrzeliśmy z mężem dwa filmy - swoją drogą bardzo polecam "Holiday" z 2006 r. i "Był sobie pies". Oba dosłownie przewyłam i to nie na najbardziej smutnych momentach. 7 dpt rano obudziłam się bardzo wcześnie cała mokra (ten objaw wydawał mi się znajomy), a gdy wstałam to moje piersi nie poddały się zasadom grawitacji. Wtedy poczułam, że muszę zatestować. Test po zrobieniu włożyłam z powrotem do opakowania - bałam się na niego spojrzeć. Po paru minutach wzięłam go do ręki i widok tak mocnej kreski spowodował u mnie niemałe zaskoczenie. Powiedziałam do męża "Chyba jestem w ciąży", a on spojrzał na test i uznał, że tak mocnej kreski to jeszcze nie miałam. Mój mąż jest trochę ślepy jeśli chodzi o doszukiwanie się cieni, więc takie słowa znaczyły naprawdę dużo 😅 Przytuliliśmy się, ale on kazał mi nie cieszyć się za wcześnie. Do tej pory pozostaje bardzo opanowany - studzi moje emocje, pierwszy nie zaczyna tematu ciąży. Ogólnie nie rozmawiamy o tym, nie snujemy żadnych planów, nie myślimy, co będzie jutro. Ja w ogóle nie potrafię uwierzyć w to, co się dzieje - za dużo razy już dostałam po dupie.

Po poniedziałkowej becie, wsiadając do samochodu zalała mnie fala brązowego, wodnistego śluzu. Pomyślałam sobie tylko "Serio? To się pocieszyłam..". W domu na papierze ukazała mi się brunatna, wodnista krew. Razem z nią wypadł 0,5 cm krwiak. Od tego momentu żadne plamienie się nie powtórzyło (tak jakby to ten krwiak się oczyścił), choć przez pierwsze dni każda wizyta w toalecie równała się z mini zawałem.

Dalej już wiecie. Nie dowierzam jeszcze w to, co się dzieje i boję się, że ten piękny sen w każdym momencie może się skończyć. Objawów nie mam dużo, najmocniej odczuwam ból piersi po bokach, ciągłe pragnienie, częste siku i dużo wodnistego śluzu. Szyjka jest tak wysoko, że przy wkładaniu estrofemu nie jestem w stanie dosięgnąć jej palcem. No i wzruszam się bardzo często. Podbrzusze w ogóle nie boli, nic nie ciągnie. Od wczoraj mam jeszcze takie delikatne, kilkusekundowe, a'la okresowe smyrania.

Odbyłam też e-konsultację u dr J., mam dorzucić:
- Duphaston 2x dziennie
- NAC 600-800 mg
- Cyclo3fort
- Odstawić acti folicum
- Mierzyć codziennie glukozę i pilnować, by nie wzrosła ponad 93 naczczo

Teraz czekamy na to, co przyniosą kolejne dni. Tak bardzo bym chciała, żeby już wszystko było dobrze. Porozmawiałam z przyjaciółką i ona powiedziała mi coś bardzo ważnego: "Jakiś problem jest na pewno. Gdyby nie było, to już dawno byś była w ciąży. Ale jest, jest ten jeden zarodek, któremu się udało. Nie oczekuj od niego nie wiadomo czego. Nie oczekuj, że będziesz w górnych granicach bety czy przyrostów. Zobacz ile zrobił, by być tu z Tobą, po prostu w Niego uwierz." 🤍

9 grudnia 2024, 13:44

14 dpt - ostateczna weryfikacja dla kliniki 🍀

Beta 533,2 mIU/ml, progesteron 37,45 ng/ml. Średni dwudniowy przyrost 141,4%. Jesteś tam 🩷🩵

Chciałam coś więcej napisać, ale brak mi słów 🤍

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 grudnia 2024, 13:45

11 grudnia 2024, 15:03

16 dpt
5+0 🤍

Beta 2046 mIU/ml, średni dwudniowy przyrost to 1991 mlU/ml (273.5%)!!! Zemdleję! Dzidziusiu, jesteś niesamowity! Ktoś tu trzymał mocno za Ciebie kciuki 🤍

Niestety znowu plamię, śluz jest koloru brzoskwiniowego. Wczoraj było go bardzo mało, dziś jednak zaczął w pewnym momencie kapać. Jeszcze wtedy nie dostałam wyniku. Spakowałam swoje rzeczy w 2 minuty i pojechałam do domu. Mąż ogarnął mi L4 na 2 tygodnie, a lekarz rodzinny kazał leżeć. Tak więc leżę i wierzę w nasze Dzieciątko. Póki co plamienia ustały, choć wizyty w toalecie są okropnie stresujące.

Każdy objaw ciążowy powoduje spokój i szczęście. Najbardziej odczuwam zmęczenie, pragnienie i ból piersi. Jestem wdzięczna za każdy z nich. Przyjmę mdłości, zgagę, wszystko.

Koordynatorka powiedziała, że jeśli plamię, powinnam iść od razu na usg. Jednak nie wiem, czy jest sens tam teraz zaglądać i przeszkadzać Maluszkowi. I tak niewiele zobaczymy, a możemy jedynie wywołać większe plamienia. Progesteron jest ładny, więc nie zwiększą mi dawki. Ewentualnie dowiem się, że mam krwiaka i każą mi odpoczywać, co już teraz robię. Z drugiej strony przy krwiaku wiedziałabym, że muszę leżeć "plackiem", a przy zdrowej ciąży jednak powinno się spacerować, żeby poprawić przepływy i obniżyć poziom cukru - takie jest stanowisko dr J.

Mąż codziennie robi mi zastrzyki domięśniowo w pośladek i jest przy tym bardzo dzielny, choć sam przyznał, że go to stresuje (nie dziwię się totalnie). Na początku był sceptyczny co do ciąży, a teraz już sam zaczyna temat i mówi "przy dzidziusiu to będziemy to i tamto". Ja póki co tylko słucham - przed nami jeszcze bardzo długa droga. Mam nadzieję, że tym razem accofil pomoże ogarnąć moje paskudne kiry, a Zaroduś jest na tyle silny, żeby zadomowić się na kolejne 8 miesięcy. Oby nie było krwawień to jakoś to przetrwamy.

17 grudnia 2024, 15:45

Od tygodnia mam plamienia. Są w kolorze kawy z mlekiem, a może raczej mleka z dodatkiem kropelki kawy. Oprócz tego nie występowały żadne inne, niepokojące objawy, więc nie martwiłam się zbytnio. Pierwszy raz w życiu czułam mdłości ciążowe, które potrafiły towarzyszyć mi cały dzień, więc odbierałam to za dobry znak. Ból piersi i zmęczenie też nie odpuszczały. A plamienia - cóż, zdarzają się, przekopałam już przecież cały internet w poszukiwaniu informacji na ten temat. W ogóle w tej ciąży byłam od początku bardzo spokojna - znałam już niektóre reakcje mojego organizmu, starałam się zachowywać spokój i dużo odpoczywać.

Wczoraj jednak sporo pozałatwiałam, wiecie jak to przed świętami - byliśmy z mężem w Ikei, zabrałam się za pieczenie pierniczków, zawiozłam paczki do dhl i zdjęłam z szafy ciężki stojak na choinkę. Choć to i tak 10% moich zwyczajnych aktywności, to jednak nie pozwoliłam sobie choć na chwilę odpoczynku. Wieczorem wypadł ze mnie mały, czerwony skrzepik, no i zaczęło się.. Dotąd jasnobeżowe plamienia zmieniły kolor na ciemnobrązowy i stały się gęste jak krem. Myślałam, że do rana przejdą, jednak w nocy pojawiły się regularne, delikatne skurcze, które niestety znam z poprzedniej ciąży. Rano zadzwoniłam do kliniki i szybko umówiono mi termin na usg. Bałam się tego, co tam zobaczę i łzy zaczęły mi lecieć już w przebieralni. Miałam małe deja vu sprzed dwóch lat, myślałam, że widok zakrwawionej podpaski w tej ciąży mnie ominie.. Położyłam się na fotelu i od razu po rozpoczęciu badania zobaczyłyśmy centralnie położony pęcherzyk ciążowy z pęcherzykiem żółtkowym. Obok "pierścionka" znajdował się nasz Maluszek z bijącym serduszkiem 🤍 Pani doktor powiedziała, że dopiero co musiało się pojawić. Według daty transferu jestem dziś w 5+6 tc, a według usg dzień dalej, bo w 6+0 tc. Źródła krwawienia nie widać, lekarka starała się mnie uspokoić, choć wyraziła zrozumienie ze względu na moje poprzednie doświadczenia. Z tego wszystkiego zapomniałam już nawet zbadać poziom progesteronu, ale biorę 2x dziennie duphaston i 1x dziennie agolutin domięśniowo.

A więc jesteś, Twoje serce bije już pod moim 🤍 Mam nadzieję, że przetrwamy razem do piątkowej wizyty, a później krok po kroczku, dzień po dniu do sierpnia.

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 grudnia 2024, 20:10

20 grudnia 2024, 19:39

20.12.2024 r.
Nasze drugie spotkanie 🤍

Nasze Maleństwo urosło od ostatniej wizyty, a serduszko bije mu mocno i wyraźnie. Ma dziś 36 mm i wiek ciąży odpowiada dokładnie dacie transferu, czyli 6+2. Plamienia ustały, co również bardzo, bardzo koi moje nerwy. Progesteron >38,6 ng/ml.

Tutaj nasz cud - pierścionek z migającym brylantem 💍: https://ibb.co/SKXzMRN

Następną wizytę powinniśmy umówić krótko po nowym roku, najlepiej już u jakiegoś ginekologa spoza kliniki.

Koordynatorka z Czech jest zadowolona ze wszystkich informacji, życzy nam szczęścia i trzyma kciuki.

Piszę to powstrzymując łzy i mdłości, a z drugiej strony walcząc z nieznanym mi dotąd zmęczeniem. Wdzięczność i spokój - to właśnie czuję 🤍

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 grudnia 2024, 12:50

3 stycznia, 22:16

8+2 tc

Dawno nie byłam tak szczęśliwa jak dziś 🤍
https://ibb.co/9rhh72S

Widzieliśmy się po raz trzeci, Maluszek ma już 1,7 cm oraz dobrze widoczną główkę, tułów, rączki i nóżki. To najpiękniejsze, co w życiu widziałam. Serduszko biło mocno i wyraźnie, szyjka macicy jest długa, zamknięta. Pani doktor powiedziała, że widzi zdrowo rozwijającą się, adekwatną do czasu trwania ciążę. Niesamowicie było usłyszeć takie słowa. Wspomniała jeszcze, że prosi męża, by po porodzie czuwał nade mną przynajmniej 3 do 6 tygodni, bo w przypadku pacjentów z długą historią starań i po poronieniach ryzyko baby bluesa i depresji mocno wzrasta. Miło, że uczuliła nas na coś takiego, choć szczerze to słowo "poród" brzmi dla mnie póki co surrealistycznie.

Na pożegnanie dostałam jeszcze prezent od kliniki, mimo, że byłam tam tylko gościem: https://ibb.co/zFHNjrH.

Wzruszyłam się na maksa. Bo jak to, ostatnia wizyta? Tak po prostu mogę iść dalej? Czuję się, jakby moja głowa jeszcze tego nie ogarniała. Parasol ochronny nadal mam rozłożony - nie głaszczę się po brzuchu, nie planuję, nie wybieram imion ani ubranek. Od tak, jakby to wszystko działo się obok mnie. Święta również minęły bez większych fajerwerków. Ale dziś poczułam, że naprawdę zależy mi na tej małej Istotce.

Gdy wspomnieniami wracam do czasów ostatniej ciąży - ach, jaka ja byłam beztroska i naiwna. Szkoda mi trochę, że niepłodność i straty odarły mnie z takiej spontanicznej radości. Tak więc żyję sobie spokojnie z dnia na dzień i cieszę się z takich chwil jak ta.

Po ostatnim badaniu usg (następnego dnia wieczorem) krwawiłam na czerwono. Parasol zadziałał tak, że nawet mocno się tym nie przejęłam. Wiedziałam, że jadąc na izbę przyjęć spędzę długie godziny w kolejce, a jedyne co lekarz będzie mógł mi zaoferować, to sprawdzenie, czy Dziecko żyje. Zaufałam więc swojej intuicji i czekałam - a plamienia z dnia na dzień ustępowały robiąc miejsce coraz mocniejszym mdłościom. Aktualnie wygląda to tak, że mdłości mam cały dzień, także w nocy. Najbardziej, gdy jestem głodna (z rana, przed obiadem i kolacją) lub gdy zjem za dużo. Ogólnie jeść chce mi się bardzo, jem często, ale dużo nie mogę przełknąć ze względu na te mdłości właśnie. I to jest takie piękne, że codziennie rano na to czekam. Głupie, ale wiem, że Wy mnie zrozumiecie. Zrobienie śniadania aktualnie przewyższa moje umiejętności, muszę co chwilę siadać i brać kilka głębszych oddechów, bo mam wrażenie, że zwymiotuję. Zaokrąglił mi się brzuszek, choć nie jestem pewna, czy to nie mały wałek tłuszczyku od tego ciągłego jedzenia i czy nie jest to opuchlizna od zastrzyków. Wieczorem muszę ostrożnie zdejmować stanik, bo jak zrobię to za szybko, to mam wrażenie, że piersi mi odpadną. Mimo to często je dotykam i sprawdzam, czy jeszcze bolą, czy ten piękny sen nadal trwa. Cały dzień kontroluję też wydzielinę, czy to na pewno nie krew. Jaki to komfort widząc po prostu czysty papier..

Od początku grudnia, póki co do połowy przyszłego tygodnia, jestem na zwolnieniu ze względu na wcześniejsze plamienia. Oprócz tego, że mam problem z koncentracją i totalne zaćmienie umysłu, to męczę się z prędkością światła. Wszystko dzielę na etapy i robię kilka razy dłużej niż normalnie. I jest mi z tym dobrze - nie stresuję się, że czasem nie ogarnę w domu lub nie ugotuję obiadu. Mąż jest przy tym bardzo wyrozumiały.

W przyszłym tygodniu kolejna wizyta, tym razem u ginekologa, u którego mam prowadzić ciążę. Nowy etap tej historii. Mam nadzieję, że się dogadamy, bo wybrałam go na podstawie opinii w internecie. Cieszę się, że porobi mi już wszystkie niezbędne badania. Najbardziej interesuje mnie ryzyko konfliktu serologicznego, bo taki może u nas wystąpić - ja mam grupę krwi minus, a mąż plus. W międzyczasie muszę zbadać cytokiny i z między innymi tym wynikiem zapisać się do dr J., ponieważ powiedziała, że jest szansa na szybsze odstawienie prografu.

Dziękuję za Wasze wsparcie, każde dobre słowo. I mocno Was tulę. Ta cała droga jest ogromnie trudna, ale mam nadzieję, że jakoś się ułoży i słońce zaświeci dla każdej z nas. 🤍

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 stycznia, 22:19

13 stycznia, 14:29

9+5 tc 🤍

To już końcówka 10 tygodnia, a ja nadal nie wierzę.. Mdłości jednak nie odpuszczają, piersi bolą jak szalone. Mam nadzieję, że to dobry znak, choć nadal biegam do łazienki zobaczyć, czy nie krwawię, w nocy śni mi się poronienie, a głowa podpowiada różne dziwne scenariusze. Próbuję je przegadywać z mężem i jest mi po tym zdecydowanie lepiej. Choć nic tak nie uspokaja jak wizyta 🤍

W zeszłą środę (9+0) byliśmy na usg u naszego nowego lekarza prowadzącego. Wybrałam go na podstawie prawie 2 tys. opinii 5 gwiazdkowych - wielkie szczęście, że udało nam się dostać. Kliknęło między nami, bardzo miły, spokojny i profesjonalny pan. Widzieliśmy 2,39 cm naszego Dzieciątka, które wygląda już jak mały Człowiek: https://ibb.co/f1bqj9S.

Ma dużą główkę, tułów, malutkie rączki, a serduszko zasuwa jak szalone. Doktor nie zbadał mnie dopplerem, więc nie wiemy jak szybko bije, ale migotało dosłownie cały czas. Pobrał mi krew do założenia karty ciąży i dostałam zastrzyk z immunoglobuliny anty-d jako prewencję ryzyka konfliktu serologicznego. Lekarz powiedział, że powinnam przyjść od razu po krwawieniu, ale ja pomyślałam o tym dopiero tydzień później. Była przerwa świąteczna, dodzwoniłam się do randomowego gabinetu ginekologicznego i pani sekretarka po konsultacji z doktor (!) uspokoiła mnie, że tego zastrzyku nie potrzebuję. A jednak. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Oprócz tego pęcherzyk ciążowy odpowiedni rozmiarem, okrągły, brak krwiaków czy innych nieprawidłowości. Aparat usg wyznaczył nam termin porodu na 14 sierpnia 🤍 Następna wizyta w ten czwartek, usg odbędzie się już przez brzuch. Doktor wystawił L4 na następny tydzień i udało mi się wyprosić od niego receptę na heparynę ze 100% refundacją. Najpierw nie był przekonany, ale mój mąż wspomniał o podwyższonej homocysteinie (to mu się udało!), ja dodałam kwestię mutacji PAI i kilku poronień. Lekarz poszperał w komputerze i odpowiedział zadumany "myślę, że to przejdzie" 😉 Uff! Heparynę muszę brać do końca ciąży, więc to oszczędność rzędu jakiegoś 1000€ 🙏🏻

Wczoraj radosną nowinę przekazaliśmy rodzicom męża. Odnalazłam książki dla babci i dziadka, które czekały na nich od poprzedniej ciąży i dołożyłam zdjęcia usg. Wszystko zapakowałam w pudełeczko i umiejscowiłam na dnie kartonu - na górę położyliśmy baklavę, ciasto marchewkowe, które sama upiekłam, świeże bułeczki z piekarni, winko i prezent świąteczny od mojej mamy. Zawsze przyjeżdżamy do nich z zakupami, więc niczego nie podejrzewali. Kilka sekund zajęło im zrozumienie o co chodzi, a po chwili spojrzeli się na mnie z zaskoczeniem. Usłyszałam głośne "aaaaa!", teściu mnie wyściskał i prawie zaczął skakać pod sufit, a teściowa się popłakała 😅 Powiedzieli, że codziennie się o to modlili 🤍 Mama ciągle mnie przytulała i mówiła "Tylko nie skacz, nic nie podnoś, niech on nosi, ubieraj się ciepło..". Jakie to było słodkie. Mam fajnych teściów.

A teraz odliczam dni do kolejnej wizyty i wierzę, że nasze wyczekane Dzieciątko rośnie w siłę 🙏🏻

Edit: wyniki krwi z dziś:
Ferrytyna bez suplementacji: 78 ng/ml ❤️
Glukoza na czczo: 77 mg/dl 😍
BHCG: 75465,0 mIU/mL 🤯
D3: 31,3 ng/ml (to do podwyższenia)
❤️

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 stycznia, 16:32

17 stycznia, 14:07

10+2 tc

Byliśmy wczoraj na kolejnym usg, tym razem po raz pierwszy przez brzuch. Gdy zobaczyłam nasze Dzieciątko cały strach ostatnich dni minął w przeciągu jednej sekundy. Doktor przez chwilę przytrzymał głowicę w jednym miejscu i dał nam poobserwować, jak się rusza. Niesamowite uczucie. Potrafi już zginać rączki i ruszało nimi do przodu i do tyłu, główką i nóżkami też. Było widać także grubą pępowinę. Jeszcze nigdy nie widziałam ruchów naszego Dziecka.. Płakałam jak bóbr, a mężowi nie schodził uśmiech z twarzy. Usłyszeliśmy też pierwszy raz bicie serduszka i doktor zmierzył Maleństwo - ma już 3,08 cm i rośnie odpowiednio do dnia ciąży. Termin porodu pozostaje bez zmian - 14 sierpnia 2025 🤍 Tak też doktor wpisał w kartę ciąży, którą dostałam i mam zabierać ją wszędzie ze sobą. Wyniki badań wyszły wspaniale, umówiłam się na prenatalne 6.02. (tutaj robią od 13+0 tc i to właśnie będzie ten dzień) oraz badanie NIPT, którego koszty pokryje fundusz. Lekarz przedłużył mi też L4 do czasu kolejnej wizyty, 30 stycznia.

Nigdy nie byliśmy w tym miejscu - cały kamień milowy dalej. Wdzięczność i miłość wypełniają moje serce - to niesamowite uczucie, którego do tej pory nie znałam 🤍

Po 2(!) dniach przyszły mi wyniki cytokin - wszystko jest idealnie, ani jeden parametr nie wychodzi z widełek. Nie wiem czy to kwestia leków, czy ten Maluszek tak działa na mój organizm. Zauważyłam, że mam też bardzo grube paznokcie (nie robię hybryd ze względu na prograf, a one rosną i się nie łamią). Może na poniedziałek uda mi się umówić konsultację u doktor Jerzak i pewnie ustalimy już plan schodzenia z leków. Ciekawe czy to będzie już ostatnia wizyta u niej?

Mąż coraz bardziej wierzy, choć nadal nie jest zbyt wylewny w tym temacie. Mimo to pokazuje gestami, że mu zależy - opiekuje się mną, każe zostawać w domu i przywozi jedzonko, gdy akurat przejeżdża niedaleko. Czasem zaczyna temat kupna większego samochodu czy przemeblowania mieszkania, choć jest mi jeszcze nieswojo rozmawiając o takich rzeczach. Mimo to czasem w myślach rozpływam się nad tym, jak mogą wyglądać następne miesiące, spotkania rodzinne, wakacje.. Tak długo na to czekaliśmy 🤍

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 stycznia, 08:32

31 stycznia, 09:15

12+2 tc
Zaczęliśmy 13 tydzień! 🫢🥰

Tak bardzo się bałam przez ostatnie dni.. Sny o poronieniu zatrzymanym nie dawały mi spokoju, często zastanawiałam się, czy w ogóle jeszcze jestem w ciąży. Nie wiem kiedy minie mi ten strach, ale dwa tygodnie przerwy między usg to naprawdę dużo dla zmartwionej głowy.

Wczoraj pojechaliśmy z mężem do lekarza, przyłożył głowicę.. I zobaczyliśmy nasze Dziecko, takie duże, z bijącym serduszkiem! Spało sobie na główce i za nic nie chciało przekręcić się na bok. Miałam zakaszleć, ale w niczym to nie przeszkodziło Maleństwu i nadal chillowało sobie na głowie. W pewnym momencie zaczęło się przeciągać, ruszać rączkami i ponosić nóżki do góry, ale nie zmieniło pozycji, przez co śmiałam się w głos kilka minut i cały obraz usg podskakiwał 😄❤️ To było takie piękne, że ten mały Człowiek żyje już w pewien sposób niezależnie ode mnie i wykonuje takie ruchy, na jakie ma akurat ochotę. CRL idealnie odpowiadało dacie transferu (5,53 cm = 12+1 tc), widać było kręgosłup, pęcherz moczowy, malusie żeberka i kość nosową. O płeć nawet nie zapytałam, bo na raz wszystkie pytania i troski odeszły z mojej głowy.

Dostałam też zakaz pracy aż do macierzyńskiego w lipcu, przez co będę mogła mieć nadal 100% płatną pensję!

Po wizycie byliśmy ze znajomymi na kolacji i akurat wiem, że jest tam problem niepłodności. Tylko taki troszkę inny - on nie chce mieć dzieci, a ona od lat bardzo tego pragnie, bo zaraz kończy 40stkę. Z racji, że kolegą jest nasz lekarz rodzinny, oboje wiedzieli o ciąży już od dawna. I pierwszy raz w życiu poczułam się troszkę jak osoba po tej drugiej stronie. Chociaż w mojej głowie ciągle widziałam Maluszka z usg, bardzo pilnowałam tego co mówię, starałam się nie dotykać brzuszka itd. Pod koniec spotkania ona sama zapytała mnie o ciążę, więc powiedziałam jej z grubsza jaką drogę przeszliśmy. Przetrawiła, przemyślała, i po chwili całkiem spontanicznie szepnęła do mnie "Ale super! Bardzo wam gratuluję!". Było to miłe i myślę, że potrafiłam zachować się w porządku też w takiej sytuacji 🤍

Oprócz tego powolutku schodzimy z leków. Przedwczoraj podaliśmy po raz ostatni agolutin domięśniowo (Alleluja! Prawie 60 zastrzyków w pośladek za nami!), w zeszłą sobotę wzięłam już ostatni accofil. Za dwa dni odstawiam cyclogest i estrofem, z czego też się bardzo cieszę.

Ponadto miałam jakiś czas temu konsultację z doktor J. Zwiększyła mi dawkę acardu i NAC, kazała odstawić laktoferynę. Była bardzo zaniepokojona poziomem mojej homocysteiny. Napisała mi w zaleceniach kolorem czerwonym "Homocysteina 15,90 stężenie podwyższone, konieczna konsultacja dietetyka; 23.12.24; poinformowano pacjentkę o ryzyku hyperhomocysteinemii – zwiększone ryzyko błędów genetycznych, w tym trisomii". Powiedziała jeszcze, że miałam brać dalej TMG, ale teraz to już nic nie pomoże i zostawiła mnie tak z tą informacją. Przepłakałam cały dzień. Po wielu rozmowach z przyjaciółkami stwierdziłam, że zrobiłam najlepsze co mogłam, ryzyko nie zawsze oznacza wyrocznię i trzeba czekać do badań genetycznych. Jest mi trochę przykro, że doktor nie ma ludzkich uczuć nawet w stosunku do kobiety w ciąży i po przejściach. TMG nie brałam, ponieważ zalecenia były tak zamazane i sprzeczne, że nie wiedziałam w końcu czy mam kontynuować suplementację. Za dopytanie o to musiałabym zapłacić 550 zł, bo doktor nie udziela żadnych informacji poza wizytami. W internecie i na ulotce stało jasno - TMG w ciąży odstawiamy, dlatego tak też na wszelki wypadek zrobiłam. Brałam jednak nadal cholinę oraz kwas foliowy, B12 i B6 w dużych dawkach. Może powinnam odpuścić słodycze na początku, mój grzech - ale teraz już jem je raczej okazjonalnie. Ogólnie jem dużo wszystkiego - warzywa, owocowe, zupy, kiszonki, do pieczywa mnie raczej nie ciągnie. Ale muszę mieć cokolwiek w żołądku, bo zaraz czuję mdłości.

Kolejna wizyta już za 6 dni, 6.02. mamy prenatalne ❤️ Pobiorą mi wtedy też krew na NIFTY i zacznie się oczekiwanie na wynik. Choć doktor powiedział, że obecność kości nosowej to już dobry sygnał. I niech tak zostanie 🙏🏻

A tutaj załączam Wam zdjęcie naszego małego Skarbu. Odwrócone do góry nogami jak nasz świat w ostatnim czasie ❤️

IMG-5406.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 31 stycznia, 09:16

6 lutego, 12:58

13+1 tc

Jesteśmy po pierwszych prenatalnych, nasz mały Skarb ma się dobrze 🤍

Przezierność karkowa w porządku, kość nosowa widoczna, obwód brzuszka i główki prawidłowe, wszystkie narządy rozwinięte. Przepływy zarówno u Dzidziusia jak i u mnie bardzo dobre, serduszko bije 155 uderzeń na minutę. Lepiej sobie tego nie mogłam wymarzyć 🤍 Najbardziej rozczulający był widok tej maleńkiej pupci oraz ruchy - Maleństwo podskakiwało, podnosiło rączki do buzi, prostowało nóżki.. Spojrzenie męża wyrażało więcej niż tysiąc słów - oglądał ekran jak zaczarowany i ciągle się uśmiechał. Myślę, że wreszcie dochodzi do niego, że to wszystko naprawdę się dzieje, że wywalczyliśmy nasz Cud i on po prostu trwa. Dzidziuś jest już taki duży - 7,3 cm, więc dokładając do tego nóżki ma ponad 10 cm 🥹 Już się nie mogę doczekać, aż zacznę czuć pierwsze ruchy 🤍 Póki co zamówiłam detektor tętna, bo mam łożysko położone z przodu, więc i ruchy mogą przyjść później.

Oddałam krew na NIPT, wynik powinien być do 10 dni. Po dzisiejszym badaniu jestem jednak dużo spokojniejsza 🥰 Zapytałam doktora o płeć, ale powiedział, że to jeszcze za wcześnie. Czytałam, że w Niemczech lekarze nie mogą podawać swoich przypuszczeń do 14 tygodnia, więc i pewnie go obowiązywały takie procedury. W każdym razie nie mam żadnych życzeń co do płci - choć zawsze chciałam mieć córeczkę, to już ją przecież mam 🩷. Jeśli trafi się druga, to będzie najcudowniej na świecie, ale równocześnie myśl o synku przyprawia mnie o szybsze bicie serca i motylki w brzuchu. Na widok małych chłopców na ulicy rozczulam się na maksa. No i mamy z mężem takie przeczucie, że będzie jednak synek 🩵.

Jeszcze niedawno przez myśl mi nie przeszło, że będzie mi dane być w takim miejscu.. Po tylu latach spędzonych w klinice leczenia niepłodności wreszcie mogliśmy pójść dalej, mogłam siedzieć między kobietami w ciąży i wiedzieć, że też do nich należę. A to Maleństwo kocham już najmocniej na świecie 🤍

20 lutego, 13:10

15+1 tc

Przed chwilą przyszły wyniki NIFTY. Pod sercem noszę zdrowego chłopca 🩵

Dziękuję Ci, Boże 🤍🤍🤍

24 lutego, 13:22

15+5 tc

Dawno nie pisałam. Może to dobry czas zebrać najważniejsze myśli ostatnich dni, tak, żeby nie uciekły w niepamięć 😊

Prawie dwa tygodnie temu zaczęłam drugi trymestr - 110 dni ciąży już za nami. Niesamowicie szybko zleciał ten czas. I dobrze wiem, co to za uczucie patrzeć na czyjąś ciążę z perspektywy staraczki - forumowe suwaczki idą na przód z zawrotną prędkością, podczas gdy my mamy wrażenie, że nadal stoimy w miejscu. Bo co się zmieniło? Parę nowych badań, pokłutych żył, kolejny negatywny test, stan zawieszenia - a zewsząd tylko kolejne informacje o czyimś szczęściu. I piszę "my", bo nadal czuję się częścią tej społeczności, nadal czuję się staraczką. Nigdy nie będę w stanie przejść obojętnie obok cudzej tragedii, jaką jest niepłodność, nigdy nie będę w stanie rozmawiać i myśleć o ciąży bez cienia strachu. Nawet teraz, gdy wszystko przebiega dobrze, towarzyszy mi myśl "Ale jak to? Przecież ja nie zasłużyłam!". Ogromnie jednak wierzę, że szczęście idzie do każdej z nas wielkimi krokami i to tylko kwestia czasu, gdy pojawi się na horyzoncie.

Ciąża to taki nierealny stan. Niby wiesz, że nosisz w sobie życie, a jednak (może póki nie czuć ruchów?) jest to tak absurdalne i nierealne, że nie mieści się momentami w mojej głowie. Chyba dopiero po prenatalnych, gdzie widziałam każdą część Jego malutkiego ciała i lekarz zapewnił, że ani jedna rzecz nie odbiega od normy, dotarło do mnie, że nie śnię.

Dokładnie w 13+3 tc mdłości zaczęły ustępować po raz pierwszy. Cały dzień czułam się zaskakująco dobrze, ale mieliśmy rodzinną imprezę i nie było czasu myśleć o samopoczuciu. Przyjaciółka (mama) powiedziała mi, że pod wpływem adrenaliny potrafiła nawet powstrzymywać ciążowe wymioty, więc może i ja tak mam. Nie myliła się - po powrocie do domu objawy z całego dnia skumulowały się i powróciły ze zdwojoną siłą 😅 Ale później faktycznie zaczęły powoli tracić na sile i obecnie prawie całkowicie zanikły. No, z rana czasami mnie zemdli, ale jak coś zjem to już jest w porządku. Razem z mdłościami odeszła też chęć ciągłego podjadania, a moją jedyną ciążową zachcianką jest "Jeśli opowiesz mi o tym, co jadłeś, ja MUSZĘ zjeść to co Ty, bo inaczej ta myśl nie da mi spokoju przez kolejne dni" 😅

Czuję się też mniej zmęczona, ale nadal bardzo emocjonalna. Zauważyłam zmiany w moich preferencjach filmowych - nie mogę nawet patrzeć na thrillery czy filmy akcji, które do tej pory kochałam. Dosłownie odrzuca mnie na sam widok krwi lub po usłyszeniu niepokojącej muzyczki - przerzuciłam się na nudne romansidła, które kiedyś oglądałabym za karę 😅

W pierwszym trymestrze czułam też ból pleców po środku kręgosłupa - od dwóch tygodni całkowicie zniknął. Może ze dwa razy w tej ciąży czułam jakieś ciągnięcia czy kłucia w podbrzuszu, od dnia samego transferu było spokojnie. A jednak brzuszek rośnie i chyba to on najbardziej przypomina mi o naszym synku. Często go dotykam, głaszczę, nie potrafię przejść obojętnie koło lustra widząc tę małą kuleczkę. Aktualnie +4 kg 🤭

Na wynik NIPT czekaliśmy dokładnie 10 dni roboczych. W czwartek dostałam maila, którego przeczytałam ze zmrużonymi oczami, żeby przypadkiem nie dowiedzieć się sama o płci dziecka. Było napisane "Z radością informujemy, że wynik Pani testu jest prawidłowy. Pisemna informacja zostanie przekazane w późniejszym terminie." Bardzo się ucieszyłam, jednak zdecydowanie potrzebowałam dokładniejszych informacji 😅 Zadzwoniłam do kliniki i pani mi powiedziała, że dopiero w przyszłym tygodniu dostanę maila z dalszymi szczegółami. No testują moją cierpliwość na maksa - pomyślałam. I dodałam cicho "Bo bardzo byśmy chcieli poznać płeć..". Pani coś poklikała, pomyślała i niespodziewanie usłyszałam w słuchawce:

-"Hmmm.. Proszę mi podać swoją datę urodzenia. Jaką płeć Państwo obstawiają?"
(Aaaaa! Czyli to jest TEN moment! 🙈)
- "Nie mam zielonego pojęcia. Ale mąż od początku mówi, że będzie chłopczyk."
- "To Pani mąż ma rację 😉."

I w taki sposób sama dowiedziałam się płci naszego maluszka, choć totalnie tego nie planowałam 😅 Zadzwoniłam do męża w tej samej sekundzie, w której rozłączyłam się z panią recepcjonistką i przekazałam mu, że będziemy mieć zdrowego synka. Odpowiedział jak typowy, dumny ojciec "Widzisz! A nie mówiłem!" 🤣

W drodze do domu mąż zadzwonił do teściowej. Ponoć popłakała się z radości słysząc te wieści. Ja swojej stronie jeszcze nie mówiłam - planuję przygotować babeczki z niebieskim kremem i zawieźć rodzinie i przyjaciółce w ramach niespodzianki. Może uda mi się nagrać reakcję 🧁

Dziś przyszedł pisemny wynik. Zdrowy chłopiec, dobrze usłyszałam 🩵 Frakcja płodowa wynosiła 16,2% - ponoć na tym etapie jest ona najczęściej w okolicach 10%. Internet podpowiedział mi, że jeśli to nie ciąża bliźniacza, to taki wynik może wskazywać na bardzo dobrze rozwinięte łożysko, które produkuje dużo DNA płodu. I poza tym wynik jest jeszcze bardziej wiarygodny 🤍

Imienia dla chłopca póki co nie mamy. Z dziewczynką było prościej - już w tamtej ciąży zgodnie wybraliśmy Emilię (nie bez powodu mój nick to Lia). To poszło jak z płatka, propozycja, zgoda, piątka 🙌🏼😅 Dla chłopca natomiast miałam wybrane 3 imiona, jednak nie podobają się one mojemu mężowi. Przeglądaliśmy listy imion, wiele brzmi ładnie, ale żadne nie jest takie w 100% nasze. Musi być ono też w miarę międzynarodowe, więc na tym etapie odpadło już kilka propozycji. Niestety żaden Staś czy Wojtuś nie przejdzie, bo koledzy synka połamaliby sobie na nich język. A chciałabym już wiedzieć, jak mówić do naszego chłopczyka 🤍 Mam nadzieję, że niedługo coś wybierzemy - a przynajmniej postaramy się parę dni operować danym imieniem i zobaczymy, czy się przyjmie 😊

W czwartek wieczorem wizyta, to będzie już 17 tydzień. 3 tygodnie przerwy dają jednak w kość - często zastanawiam się, czy wszystko jest ok z naszym synkiem. To taki stan zawieszenia - objawy 1 trymestru minęły, a z drugiej strony to czas, kiedy jeszcze nie czuję ruchów. Od dobrego tygodnia jestem chora, staram się nie wychodzić na dwór, bo mój obecny stan może przekształcić się w zapalenie oskrzeli albo płuc. Przez tę chorobę i niską aktywność fizyczną martwię się o przepływy między mną a dzidziusiem. Ostatnio ze stresu wyciągnęłam detektor i udało mi się znaleźć puls powyżej 150, jednak bardzo szumiący - nie wiem czy nie pochodził z pępowiny lub czy bicia serduszka nie tłumi łożysko na przedniej ścianie. Nie chciałam jednak za długo męczyć maleństwa i teraz mam taki niedosyt. Postaram się jednak dotrwać do wizyty i pomyślę o jakiejś jodze przed telewizorem, może uciszy ona moje wyrzuty sumienia 😉 Mam nadzieję, że Malutki ma się dobrze 🙏🏼

10 kwietnia badanie połówkowe ⏳

Edit - na pamiątkę, 27.02.2025, 16+1 tc 📝
Kolejna wizyta za nami, wszystko jest dobrze 🥰 Jak na tlusty czwartek przystalo, synek dostał pączka przed badaniem i znowu leżał na głowie 😂 Następnym razem nie jem słodyczy, bo zawsze robi jakieś dziwne pozy 🙈 Doktor chciał sam sprawdzić płeć, ale przez te akrobacje wysnuł tylko przypuszczenie - akurat trafne, bo mówił o chłopcu 😃
Dźwięk serduszka był taki sam jak na dopplerze - przytłumiony, więc myślę, że łożysko z przodu naprawdę działa jak poduszka 🙈 W każdym razie lekarz był zadowolony, wszystko ideolo, synek rośnie. Wagi nie podał, tylko wspomniał że mierzy ok. 14 cm.
Najbardziej niesamowity jest dla mnie fakt, że ten mały człowiek jest częścią mnie, a równocześnie posiada już własną wolę i niezależne ode mnie odruchy. Nie mam wpływu na to, czy aktualnie się rusza czy śpi, siłą myśli nie zmuszę go do obkręcenia się w brzuszku. Widok machającego rączkami maluszka i świadomość, że robi to właśnie w tym momencie, jest dla mnie absolutnie niewiarygodna. Wydaje mi się, że nawet nie potrafię do końca opisać swoich uczuć w tym temacie. Ale jestem taka wdzięczna, że jest 🩵

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 lutego, 13:01

‹‹ 4 5 6 7 8