Dziś kontynuacja nowego cyklu i nowych starań. Ale nie za szybko. Wczoraj spłakałam się z mężem, dziś z mamą (niedoszłą babcią), ale będziemy walczyć. Zaczynamy nasz 25 "niezabezpieczony" cykl. Oby się udało! Bardzo mi trudno dziś było, jeszcze moja ginekolog jest niedostępna do co najmniej 24 czerwca. A ja muszę przecież skontrolować, czy wszystko u mnie w brzuchu gra, zanim zaczniemy poważne starania. Mam zamiar pokazać mojej lekarce wykres który robiłam, byśmy obie go przeanalizowały. Dobrze by było wiedzieć na jakim etapie i co takiego mogło się hipotetycznie stać, że doszło do poronienia. Brałam w tym czasie różne leki, nie wiedząc, że jestem w ciąży i najprawdopodobniej jest ona zagrożona i niestety... Potem pewnie zrobię badania hormonalne. Mam problem z FSH i LH- to wiem bo byłam na badaniach w szpitalu: endokrynologia ginekologiczna. Moje LH jest trzykrotnie większe w stosunku do FSH. Ponadto insulinooporoność na którą biorę Metforminę (Glucophage 500). Ponoć pomaga. Pocieszający jest fakt, że po tym leku unormował mi się cukier, z którym swego czasu miałam problem. Diabetolog powiedziała także, że 50% kobiet stosujących metforminę zachodzi w ciążę- zachodzić zachodzi, pytanie czy ją utrzyma. To trochę jak na studiach- może dostać jest się łatwiej, ale sztuka się utrzymać na nich. Może głupie porównanie, ale jak dla mnie adekwatne.
Co ciekawe... Nie wiedząc, że jestem w ciąży i czując się okropnie w ostatnich tygodniach, zaczęłam robić po kolei badania, chcąc dowiedzieć się czemu tak źle się czuję. Wykonałam badania takie jak: morfologia + rozmaz, badanie moczu, crp, mocz na posiew (czekam nadal na wynik). Na końcu pomyślałam o beta HCG- co za ironia losu. Sytuacja była ciekawa: mąż poszedł odebrać wyniki w drodze do pracy, między nimi miało być HCG, które robiłam, okazało się, że wszystko wieczorem przyniósł a tam nie było bety. Spłakałam się klnąc jak szewc, czemu nie ma wyniku tego najważniejszego dla mnie. Już coś czułam (ale i tak za późno było, o czym nie wiedziałam oczywiście). Dopiero rano jak pojechałam zawieść mocz na posiew odebrałam ten nieszczęsny wynik... Był tam, przeleżał sobie całą noc w szufladzie! No ale i tak by mi to nic nie dało- fasolki już nie było, najprawdopodobniej poroniłam 31 maja lub 1 czerwca, będąc na zjeżdzie w Krakowie. Podcierając się zauważyłam coś podłużnego, żółtawego, podbarwionego krwią... Zastanawiałam się co to i już wtedy pomyślałam sobie, że coś mi to nie gra... Ale zlekceważyłam, w koncu różne wydzieliny czasem kobieta ma... Ehh, a to chyba było to. Biorąc pod uwagę spadek temperatury, która po poronieniu zaczęła wzrastać, co też dla mnie ciekawe, przecież hormon był wysoki. Potem znow odbicie tempki i nadal utrzymuje się na poziomie 37,3 (jakiś stan zapalny).
Nie wiem co myśleć, bardzo chcemy mieć Edytkę albo Grzesia. Może wkrótce się uda.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 czerwca 2013, 18:40
Już niedługo wakacje, miejmy nadzieję jakoś dotrwamy, koniecznie muszę zmienić klimat. Wybieramy się do Warszawy na wycieczkę kilkudniową: Centrum Nauki Kopernik, Łazienki, inne duperelle (mąż nie był w tych miejsach a ja w zasadzie na szybcika, przelotem). Później wybieramy się do Wrocławia. Ja tam dobrze znam to miasto, jako studentka co wakacje jeździłam w odwiedziny do rodainy. Tymczasem oboje byliśmy w zeszłej zimie (taki szybki wypadzik), ale niewiele było do obejrzenia. W lato jakoś lepiej: ogród japoński, botaniczny, zoo, pergola, Hala Stulecia, muzeum architektury, koniecznie Ostrów Tumski, Wyspa Słodowa i wiele innych atrakcji. Oczywiście piękny rynek. Zawsze jak jestem głośno wzdycham. Wrocław to dla mnie zdecydowanie najpiękniejsze (no może jedno z najpiękniejszych, bo wszystkich nie widziałam) z polskich miast. To miasto ma swój klimat i styl, mam wrażenie, że zawsze coś się tutaj dzieje.
Na dziś tyle, czas pomyśleć o jakiejś kolacji .
Dzisiejsze wyniki:
TSH - 3.440 uIU/ml [zakres ref: 0.270 - 4.200 uIU/ml]
FT3 - 3.50 pg/ml [zakres ref: 2.00 - 4.40 pg/ml]
FT4 - 1.30 ng/dl [zakres ref: 0.93 - 1.70 ng/dl]
Cóż, wizyta u endokrynologa wskazana. Coś zaczyna się dziać.