Nie odkładaj na potem...
O mnie: Mam 31 lat. Jestem żoną, mamą 6latka, jestem tą, ktorej wydawało się,że na wszystko ma czas, ze ze wszystkim zdąży.. I ze POTEM nie jest niczym strasznym..
Czas starania się o dziecko: 12 mcy
Moja historia: W pierwsza ciążę zaszlam mając 24 lata, w drugim cyklu starań.
Syn urodził się maleńki ale silny i zdrowy za co do dziś dziękuję bo od 30 tygodnia mnozyly aie komplikacje. Urodzil sie latem 2013 roku. Dobrze pamiętam kiedy +/- w 10 godzinie porodu wykrzyczalam słowa "nigdy więcej!", były to słowa, ktorymi kierowałam się w kilku następnych latach życia, dziś żywię nadzieję, ze nie byly prorocze.
Naciskana przez męża, który bardzo chcial mieć drugie dziecko uciekalam, zmieniałam temat, zaprzeczalam... Do dnia kiedy moj niespełna 5letni syn zapytał "mama, a dlaczego ja jestem sam? Dlaczego nie mam brata lub siostry?" . Zbylam małego slowami, ze nie bo nie, bo czasem tak jest. Ale te slowa cos we mnie zmieniły, sprawily, ze zaczelam sie zastanawiać co by bylo gdyby, przypominać sobie jak to bylo kiedy czekaliśmy na syna... Ta mysl kielkowala we mnie kilka długich miesiecy. Powoli wypełniała moje serce do chwili kiedy myslac o powiększeniu rodziny usmiechalam sie wewnetrznie. Jeszcze szerzej uśmiechnął się moj mąż kiedy podczas wyjazdu nad morze oznajmilam- "dojrzalam... Chce abysmy mieli drugie dziecko, chce tego dla nas i dla Misia (bo tak zwykle nazywamy naszego syna) ".
Dlaczego naiwnie wierzyłam, że znów cudowny los sprawi, ze wszystko stanie sie w mgnieniu oka, ze stwierdze, iz chce byc mama i nagle sie nia stanę? Dlaczego egoistycznie odkladalam na pozniej plany, ktore nie były tylko moimi? Nie wiem... Wiem natomiast, ze po roku starań, po styczniowej stracie ciąży nabralam pokory i żałuję, ze POTEM bylo ważniejsze niż tu i teraz.
Moje emocje: Moje emocje? Skrajne... Łzy przeplatane uśmiechem, złość i wiara w powodzenie. Starania pomieszane ze zwątpieniem. Ogromną nadzieja, ze uda mi się odnalezc spokój ducha i spokojnie spac