Lekarz powtarzał, że jestem płodna, a wina musi leżeć po stronie męża. Jakoś we wrześniu 2017 roku zrobiliśmy badanie nasienia, nie było dobre ale jakieś tragiczne też nie. Badanie powtarzaliśmy kilkukrotnie, mąż brał fertilman przez 3 miesiące, a wyniki się nie poprawiły. Samo badanie nasienia wskazuje problem z ilością (ale nie zawsze), z upłynnieniem, z lepkością, czasami wychodziły leukocyty. Mamy badań nasienia męża jakieś 6 szt. Morfologia 4-5% (czyli nie jest źle), główny problem: uszkodzenie główki plemnika w 95%.
Dwa cykle bratałam clostibegyt na stymulację owulacji ale lekarz nie zalecił wizyt tylko działanie w sypialni więc nie wiem jak zareagowałam na ten lek. Czułam senność i ogromny ból podbrzusza w okolicach dni płodnych (taki, że seks stawał się bardzo bolesny). Pierwszy cykl z clo trwał 26 dni, drugi 31 dni. Uparcie sikałam na testy ale pokazały biel i w końcu przyszła @. Nie udało się.
18.05.18 - HSG w 8 dc, potworność, szpital publiczny. Przyjęcie o 7 rano, ktoś musiał ze mną być bo zabronili prowadzić samochód po badaniu. Dostałam łózko na oddziale i cierpliwie czekałam, na czczo, nawet wody zabronili Około 11 zamontowali wenflon. Dopiero o 14 wzięto mnie na badanie. Pokój rtg, dwóch lekarzy, kładę i rozkładam nogi 10 cm od twarzy jednego z nich. Dostaję zastrzyk z lekiem tzw "głupi jaś", miało mnie zamroczyć, nie działa, nic a nic. Wenflon źle założony, poszło poza żyłę. Szukanie nowego wenflonu, nowej strzykawki... 30 min leżę z rozłożonymi nogami, strach i przerażenie, oddycham głęboko, uspokajam się ale nogi dalej drżą jak galareta, nie mogę tego opanować. Dostaję pół dawki leki, znowu nie działa. Badanie będzie robione na żywca.
Lekarz montuje cewnik, 2 ukłucia do zniesienia. Podanie kontrastu... ból rozrywania od środka, bardzo boli, mocno... zaciskam ręce na stole... Już mam się odezwać, że bardzo boli ale nie mogę słowa wydusić... Lekarz mówi, że są drożne... ufff co za ulga, po paru sekundach ból zdaje się też odpuszczać. Lekarz mówi, że poda kontrast jeszcze raz żeby jajowody były drożniejsze. Drugi raz już boli mniej.
Wracam na łóżko szpitalne, mam spać 2 godziny po lekach, oczywiście nie śpię,bo leki nie działały. Czekam. Krwawię dość mocno, dobrze, że mam podpaskę ze sobą. Podbrzusze trochę boli ale to raczej uczucie, że tam grzebali więc musi boleć. Lekarz przychodzi do pokoju po inną pacjentkę, pytam o L4 za dzisiaj, mówi, że my jeszcze dzisiaj pogadamy, powie mi co i jak i wtedy załatwimy L4. Mijają 2 godziny a ja czekam, w końcu zaczynam krążyć po korytarzach, jak na złość nie ma nawet pielęgniarek. Godzina 18 w końcu trafiam na jedną z nich i pytam czy mi wyciągną te wenflony i kiedy lekarz ze mną porozmawia. Lekarza już nie ma, poszedł do domu. Jest inny na drugiej zmianie ale jest teraz poród, poza tym nic mi nie powie bo nic nie wie o mnie. Pielęgniarki każą iść do domu. Tyle. Zostawili mnie samą sobie. Jest piątek wieczór... w końcu coś jem Sobotę i niedziele spędzam w domu nie forsując się. Przestaję krwawić, także już w poniedziałek działamy z mężem W poniedziałek dzwonię w sprawie wypisu, dostaję go na następny tydzień. Napisano: jajowody drożne, pouczona co do dalszego postępowania.
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 listopada 2018, 11:45
W końcu dustałam się na wizytę do tego lekarza co mnie zostawił po HSG, ponoć jest dobry. Jak mi pomoże na ten męczący ból po prawe stronie to mu wybaczę.
Boli mnie cały prawy bok... nie wiem to to jajnik, czy jajowód, czy pachwina... a może biodro promieniuje.... no już głupieje, ale boli od tego hsg i łącze to z tym. Do tego naczytałam się, że przed tym badaniem powinno się mieć zrobione jakieś wyniki chociażby na czystość pochwy, ode mnie nie wymagano nic i nic nie miałam zrobione. Podobno jak się ma jakąś bakterię to wtłoczy się ją dalej i wtedy można sobie tylko zaszkodzić.
Lekarz spóźnił się 2,5 h. Dobrze, że spotkałam fajną babeczkę w poczekalni to nam czas zleciał na gadaniu o głupotach (mam nadzieję, że u niej wszystko ok)
Pomacał, posprawdzał, dał czopki przeciwbólowe. Nic nie wiem. Spróbuje jeszcze do niego iść za jakiś czas.
Wczoraj na noc i dzisiaj rano wzięłam te czopki przeciwbólowe, diclofenac... o matko... jaki ból mnie dzisiaj dorwał... myślałam, że zejdę normalnie!!
Czopków już nie biorę, to chyba od nich.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lipca 2018, 11:01
Wizyta w klinice we Wrocławiu, rządowy program diagnozy niepłodności na NFZ
Wizyta na 10.30. Najpóźniej koło 11.30 powinniśmy wyjechać w drogę powrotną żeby mąż zdążył do pracy. Ja wzięłam urlop. Przez telefon Pani mówiła, że to pierwsze spotkanie to tylko parę minut. Wyjechaliśmy 2 godziny prędzej i zdążyliśmy na styk. Żadnej tabliczki informującej gdzie się udać, nic... W końcu zadzwoniłam i wyszła po nas miła Pani z laboratorium. Zaprowadziła nas to gabineciku, świeżo po remoncie, klima chodzi, czuć zapach farby i nowości, meble puste, na niektórych jeszcze folia. Przychodzi Pani dr, daje papiery do wypełnienia i mówi, że zaraz wróci. Papiery: regulamin wzięcia udziału w projekcie, zgody, duperele. Wypełniamy w 5 min. Pani doktor wraca po godzinie 12. Już wiem, że poradnia działa do 12 więc albo nas spławią albo zaraz sama powiem, że wracamy bo już chłop ma problem z pracą bo się spóźni.
Rozmowa: kilka zdań o tym jak się oddaje nasienie. Jeśli mielibyśmy jakieś badania to już tego nie zrobią więc nie przyznaje się, że mam cokolwiek, mówię tylko o HSG no bo jak cierpię z tego powodu to uznaję że muszę powiedzieć. Pani informuje mnie, że w takim razie już na HSG liczyć nie mogę. Idę z nią założyć kartę pacjenta i mam iść na drugi koniec kliniki na badanie do pokoju patologii ciąży. Dochodzę minutkę po niej, drzwi zamknięte. Myślę pewnie kogoś bada i czekam. Na wprost gabinet z ginekologią dziecięcą. W kolejce czeka jakieś 15 dziewczynek. Tam ktoś przyjmuje. Czekam 15 min i w końcu przy wymianie pacjentek w tym dziecięcym zauważam moją lekarkę. 40 min czekałam aż mama z dziewczynką wyjdą. Wbijam do gabinetu. Badanie w 6dc. No nic mi Pani pomóc nie może bo jeszcze nic nie widać. Mówię jej o bólu i o nieszczęsnych czopkach. Przepisuje receptę na inne czopki (niestety takie drogie, że czekam na wypłatę żeby kupić). Proszę o skierowanie na badania, mówi tylko o progesteronie w 21 dc. Pytam czy inne hormony też badają, odpowiada, że tak. To proszę o skierowanie na inne od razu, mówię jej, że 2 godziny tu jechałam i nie bardzo opłaca mi się jechać i brać wolne żeby 1 hormon zrobić. Pani mówi, że najlepiej jak badania zrobię sama prywatnie. Super świetnie. Tego właśnie się spodziewałam po leczeniu. Dostałam propozycję monitoringu cyklu. Oczywiście tylko w pon i czw od 9-12. Myślę sobie, a nic, wezmę wolne czy coś albo mnie z roboty wyleją ale przyjadę, niech mnie sprawdzą. Wychodzę z gabinetu, mało mnie nie pobiły matki z dziećmi bo weszłam bez kolejki. Lekarka musiała interweniować, tłumaczyć, że działa w dwóch poradniach. Idę ustalać termin monitoringu... no w lipcu ta Pani ma tydzień wolnego, w sierpniu tez... no we wrześniu to ja akurat mam wesele w okolicach dni płodnych więc alkohol itd... odpada. Najbliższy monitoring może w październiku.
Wracając do czekania w nowiuśkim pokoiku. Na nowiuśkim biurku leżało pismo z NFZ z prośbą o przesłanie do 10.07 zostawienia leczonych pacjentów... no w końcu program działa od 2016 roku a jak telefonicznie się zapisywałam to dopiero uruchomili zapisy od 02.07.2018 i mają już 3 pary! Wow, rewelacja! Już wiem czemu Pani zależało żebyśmy przyszli jeszcze 9-tego. Czas oczekiwania umilali nam przychodzący lekarze i pielęgniarki podziwiające na co to poszła kaska z funduszu... ale fajna ta klima itd! Na drzwiach jest napisane: poradnia andrologiczna. Pytam pielęgniarki czy Pani dr to androlog. Nie, ginekolog a na drzwiach tak mają bo to laboratorium nowiusieńkie obsługuje właśnie męskie badania nasienia. No Pani sama przyznaje, że skoro dostali kasę na program niepłodności to tak powinno być napisane na drzwiach no ale cóż...
Ogólnie to wyjechaliśmy stamtąd koło 14... oczywiście bez niczego. No może oprócz zdruzgotanych nadziei, nerwów związanych ze spóźnieniem męża to pracy i mandatu bo oczywiście przekroczyliśmy czas parkowania o całe 5 min.
Podsumowując pieprze te ich wszystkie badania i tych lekarzy.
Za badania zapłacę sama a czy znajdę lekarza, który chociaż na nie spojrzy nie wiem...
Na tą chwilę nie mam już wolnego więc i tak się nie zbadam i nic nie sprawdzę.
Najgorsze jest to poczucie bezradności... chciałoby się spotkać lekarza któremu życie się odda w jego ręce... moje życie i upragnionego dziecka... a tu taki pech
Pani doktor była miła, pani laborantka też. obie to pewnie super babki... pewnie są dobrymi ludźmi, dobrymi lekarzami... może ten cały system jest po prosto do dupy i tyle i dlatego ciągle zostaję odprawiona z kwitkiem.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lipca 2018, 11:14
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lipca 2018, 11:53
1. Dzisiaj zaczynam bzykanie i nie odpuszczam aż do następnego piątku. Pisałam Wam kiedyś, że próbowaliśmy różnych sposobów, co 2 dni, co 3 dni, codziennie... ale codziennie przez 9-10 dni to nam chyba nie wyszło maraton! może przeżyję, nie wiem jak będę chodzić
2. W poniedziałek idę do mojego gienka dziadzia w 13 dc i później w czwartek lub piątek 16-17 dc. Przynajmniej jedną wizytę postaram się umówić tak żeby oddać od razu krew i zbadam anty tpo i anty tg... nie wiem jakie badania warto zrobić jeszcze w tych dniach?
3. W 21 dc lecę na progesteron.
4. Ciesze się urlopem i zapominam o wszystkim, staram się nie myśleć tylko o bezpłodności.
5. Żeby zrobić LH i FSH, prolaktynę w 3 dc muszę poczekać na koniec sierpnia, początek wrzesnia bo wtedy dostanę @.
6. Nie palę dalej !!
Wyniki wizyty:
1. Pęcherzyk który widzieliśmy na lewym jajniku w zeszłym cyklu to jednak torbiel.
2. Na prawym jajniku dalej stan zapalny po HSG, badanie bardzo bolało, zostało mi 3 czopki distreptazy, dalej nie wiem co będzie.
3. Całkowity brak owulacji.
Załamka...
ubeczałam się jak małe dziecko
Leżąc na usg marzyłam aby mi powiedział, że moje negatywne testy ciążowe i @ nie miały znaczenia bo ma dla mnie dobrą nowinę i jestem w ciąży... a jedyne co we mnie rośnie to guz.
Nie wiem czy nie zrezygnować z urlopu i tych pieniędzy przeznaczyć na kupkę na klinikę... a jednak tak bardzo potrzebuję się odciąć od tego wszystkiego...
brak dziecka doskwiera mi coraz bardziej... może sama się nakręcam na to wszystko... jakoś rok temu nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo
Mąż mi wczoraj powiedział, że my jesteśmy najważniejsi jako małżeństwo i zrobi wszystko żebyśmy byli szczęśliwi nawet bez dzieci... dzięki temu zasnęłam.
Zadzwoniłam i grzecznie, potulnie przepraszam, że zawracam mu głowę ale nie mogłam się dodzwonić do rentgena ani do nikogo na oddział ginekologi więc może on mógłby mi udzielić informacji czy po badaniu HSG mogę otrzymać płytę ze zdjęciami.
Jak do mnie wyskoczył z morda, że co ja tu do niego dzwonię, co ja sobie wyobrażam?? Pyta kto mnie kierował na hsg?? /??wtf??/ mówię mu, że mój ginekolog z mojego miasta a ten wymienia nazwisko jakieś... mówię, że inny... to ten dalej się drze, że mam sobie iść do mojego lekarza... ale drze się i drze!! No pojebany! Mówię mu, że mam stan zapalny od maja, po tym badaniu i potrzebuję .... nie dokończyłam: Odpowiedział mi... "Niech se pani idzie do swojego lekarza" i trzasnął słuchawką.
To jest ordynator oddziału ginekologii? Jak dla mnie to cham i burak...
Podstawową temperaturę ciała mierzymy:
1. po przynajmniej 3 godzinnym śnie (spoczynku),
2. bezpośrednio po przebudzeniu się,
3. przed wstaniem z łóżka,
4. przez 5 minut (lub krócej - zależnie od rodzaju termometru),
5. w ustach pod językiem lub w pochwie lub w odbycie,
6. przez cały cykl w tym samym miejscu,
7. przez cały cykl tym samym termometrem,
8. o tej samej porze (między 4.00, a 11.00),
9. temperaturę zapisujemy bezpośrednio po zmierzeniu - przy pomiarze termometrem rtęciowym,
9'. używając termometru elektronicznego (termometr elektroniczny ma pamięć pomiaru), po zmierzeniu ptc, można spać dalej
10. każdy cykl zapisujemy na osobnej karcie.
CZYNNIKI, KTÓRE MOGĄ MIEĆ WPŁYW NA PTC
* zmiana godziny pomiaru PTC,
* zmiana termometru,
* dolegliwości chorobowe (katar, ból gardła itp.),
* zmiana klimatu,
* bezsenność,
* wypity poprzedniego dnia wieczorem alkohol,
* zdenerwowanie.
Korygowanie pomiaru podstawowej temperatury ciała ze względu na zmianę godziny pomiaru:
1) jeżeli pomiaru dokonujemy wcześniej od ustalonej przez siebie godziny
- to dodajemy 0,05°C do wyniku pomiaru za każde 30 min. przyspieszenia.
2) jeżeli pomiaru dokonujemy później od ustalonej przez siebie godziny
- to odejmujemy 0,05°C od wyniku pomiaru za każde 30 min. opóźnienia.
Ostatni test owulacyjny robiłam w niedzielę 15 go, w poniedziałek olałam bo przecież nie mam owulacji, żadnego pęcherzyka dominującego. Wczoraj 17-go coś mnie podkusiło i około godz. 23 siknęłam na patyk... jest jakaś bladzina! To nowość bo wcześniej biel na przekór wszystkim obudziłam dzisiaj męża o 4 rano na seks na śpiochu mówił, że widział moją bladą kreseczkę i coś musi z tego być hehe. Jeszcze leżę po seksie i próbuję się zdrzemnąć bo do pracy wstaje o 6 i jak mnie coś zakuło w jajniku tym z zapaleniem to aż jęknęłam. M. się pyta co jest i mu mówię, że coś mnie zakuło w jajniku, to on na to, że to jego plemnik się wgryza w moje jajeczko hehe Wariat
Uwierzyłam, że mam owulację tzn wiem, że pewnie jej nie ma ale mam nadzieję a już zapomniałam co to jest mieć nadzieję!
Dzisiejsza porada z ovufriend oby się sprawdziła
Lekarz: nie wiem co to ma być ze pani tu wchodzi z kimś innym, o co Pani chodzi?
Ja: byłam u Pana na wizycie 2 tyg temu i doktor miał ze jak nie będzie miejsca żeby się zarejsrrowac to mam podejść i zapytać.
L: Dzwi proszę za sobą zamykać! Czy Oani uważa ze ta wizyta jest Pani niezbędna do życia??
Ja: tak /to pytanie było dziwne No ale trudno/.
Zgodził się. Poczekalam aż wszystkie pacjentki przyjmie i weszłam.
Ja: dzień dobry raz jeszcze, dziękuje ślicznie za przyjęcie bla bla bla i opowiadam super grzecznie jak potulna myszka ze przyszłam po inne leki bo na tamte zareagowałam bólem brzucha, może mam jakieś uczulenie
L: a na co jest pani uczulona?
Ja: o żadnym uczuleniu mi nie wiadomo, to był mój pierwszy raz ze na jakiś lek zareagowałam w ten sposób.
Dopowiadam ze wtedy odwiedzałam rodzine i poszłam do innej lekarki i dała mi takie i takie leki ale nie bardzo mi pomogły, kończę je brać i nie wiem co dalej.
L: te leki nie miały Orawa pani uczulić, nie wiem co mi tu pani opowiada. Niech się pani rozbierze.
J: panie doktorze a czy moglibyśmy sprawdzić czy mam owulacje? Jest to mój 14 dc i jest szansa ze może się dowiem
L: żarty sobie pani robi? Ale sobie pani wymyśliła! To nie koncert życzeń!!
/już się darł i był na maksa chamski/ nawet mnie dobrze nie zbadał, włożył palec i wyciągnął. Bez słowa. Usg nie zrobił.
Ja: a czy jest szansa ze po tym zapaleniu mam drożne jajowody czy lepiej za jakiś czas powtórzyć to badanie?
L: co to za pytania mi oani zadaje? Niech oani idzie do kliniki i tam się dowiaduje takich rzeczy.
Ja: czy w takim razie pan doktor mógłby mi podpowiedzieć czy po tym hsg mogę uzyskać jakieś zdjęcia/płytę z badania?
L: a czy to badanie było nagrywane?
Ja: nie wiem
L: No to chyba pani powinna wiedzieć
Ja: ale kogo miałam o to pytać? Próbowałam dzwonić do szpitala ale bez skutku, pomyślałam ze może pan wie
L: to trzeba pytać i o siebie dbać a nie pani sobie jeździ do rodziny niewiadoma gdzie i po dwóch miesiącach pani ma jakieś pretensje.
Ja: przepraszam panie doktorze ale w szpitalu nikt ze mną nie rozmawiał i od razu pózniej zapisałam się do pana na wizytę.
L: przychodzi tu pani i ma jakieś roszczenia!! Zaraz mi oani powie ze przez hsg nie może pani zajść w ciąże
Ja: ja nie mogę zajść od 2 lat wiec wiem ze to nie wina hsg, chciałabym tylko wyleczyć to podrażnienie.
L: jak pani pójdzie do kliniki to tak pani powiedzą co i jak a nie pani tu do mnie z jakaś roszczeniowa postawa przychodzi.
Dziękuje dowodzenia. Prawie się poryczalam jak wyszłam ale dotrzymałam do Domu.
Cała rozmowa była dłuższa i jeszcze bardziej chamska ale napisałam tylko to co ważne. Próbowałam dać mu moje wyniki badań i męża ale powiedział ze go to nie obchodzi i to nie jemu oceniać nasze wyniki badań.
Ogólnie to jak wyszłam to przemyślałam sprawę co ten dziad się tak mnie czepił z ta roszczeniowa postawa jak ja taka milutka byłam. /No obiecałam walczyć o swoje ale jestem pizda i nie dałam rady/. No i tak mi wychodzi ze może mu pielęgniarki nagadały ze pacjentki nikt nie wypisał, nikt z nią nie porozmawiał, kazały iść do domu i już. Nikt oprócz pielęgniarki co mi ściągała wenflon nawet na mnie nie spojrzał po tym badaniu. I nie wiem czy się mści czy się boi czy próbuje mnie tak zrazić żeby umyć ręce i żebym poszła do kliniki żeby nie patrzeć na to co spierdolil. Coraz bardziej zastanawiam się nad napisaniem jakiejś skargi. Tylko jak? Walczyć o swoje nie umiem a już przelać to na papier to już całkiem nie dla mnie.
Z wykupieniem recepty chyba poczekam. W piątek idę do ostatniego lekarza.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lipca 2018, 18:55
W końcu po 5 tygodniach normalnie pogadam z mężem a nie, że się mijamy i mamy dla siebie 2 minuty. W niedziele jedziemy do Wrocka zawieźć znajomych na lotnisko, może wstąpię do ikei choć to grozi bankructwem
Kupiłam córeczce koleżanki czapeczkę handmade jest śliczna tylko wydaje mi się za duża... weszłaby na moją głowę a to miało być na 8 miesięczne dziecko... sama nie wiem... dzieci mają duże główki, może będzie w miarę pasować Ostatni raz dziecięce ciuszki kupowałam parę lat temu dla kolegi, nawet nie myślałam wtedy o dzieciach. Raczej nie ma w moim otoczeniu zbyt dużo niemowląt więc doświadczenia mi brak
Tak mi jakoś dzisiaj smutno, że jest tu tyle fajnych kobiet jak ja, które muszą się martwić czy kiedykolwiek zostaną mamami... jest tak wiele różnych historii, tak dużo tych smutnych jak i tych szczęśliwych. Wszystkie powinny być szczęśliwe. Tak bardzo chciałabym żeby takie były.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 lipca 2018, 14:05
Wyszłam i nie płaczę! No kurde w końcu ktoś mnie potraktował jak człowieka
A więc tak:
1. Temat nr jeden: co z tą torbielą...
torbiel jest kiedy osiąga wymiar ponad 4 - 4,5 cm, jak ja mam 2 to mam się tym nawet nie przejmować, wtedy to się traktuje jak pęcherzyk i już. Teraz powiedział, że go nie widzi ale nie bardzo miałam widoczny ten jajnik. Trzymajmy się, że to nie była torbiel tylko owulacja
Ciągnęłam temat dalej... Panie ale skok temperatury to z 36,3 na maks 36,5 więc taka lipa i testy owu negatywne... powiedział, że wszystko jest ok i z pewnością mam owulację mówię mu cykle 26-31 dni... odpowiedz: Super! To są regularne cykle. Nieregularne byłyby 21 lub 40 dniowe i jakby się tak przeplatały to wtedy.
2. Hormony... jeśli ma Pani regularne cykle to muszą być oka nieznaczne odchyły ode normy mogą być zawsze ze względu na stres, na pogodę i na każdą inną pierdołę. Kobiety mają zmiany hormonalne w ciągu miesiąca ogromne więc też nie ma się czym martwic.
2. Temat nr 2. - zapalenie
Gdybym miała zapalenie przydatków to nie obeszłoby się bez gorączki. Nie mam zapalenia i tyle, może podrażnienie ale po takim czasie powinno samo się wygoić. Zalecił wziąć od ogólnego skierowanie na usg jamy brzusznej i szukać kamienia.... i teraz oświecenie!!! Bóle krzyża to może jednak bóle nerek a boli nie jajowód tylko moczowód bo nasila się jak chce mi się siku???? Hę???
3. Jeśli jajowody są drożne to z byle powodu się nie zatkają, zazwyczaj są już takie od początku. Mało jest przypadków, że nagle się zatykają więc żadne zapalenie czy podrażnienie nie zatka mi jajowodów.
4. Nie mam żadnego PCOS, mój wynik AMH jest ok
5. TSH 2,9 jest ok wynikiem. Jeśli miałabym wynik 6 to byłaby potrzeba zbić ją na max 2 ale jeśli mam taki wynik i jestem zaprzeczeniem wszystkich objawów problemów tarczycowych to też nie mam tu co szukać. Ten wynik jest w normie i koniec. [FUCK! dzisiaj zabuliłam 150 zł za badania których nie udało się zrobić ]
5. Wyniki męża
5% prawidłowych, ruchome tylko 11% to kwalifikuje nas do inseminacji i powiedział, że tracimy czas na naturalnych staraniach. Powiedział też że jak 2-3 inseminacje nam się nie powiodą to invitro na pewno da nam maluszka bo przecież wystarczy tylko ten 1 plemnik a oni już tam go znajdą
Grzecznie i miło odesłał nas do kliniki gdzie zajmą się mężem jak należy.
Powiedział, że nie mam co szukać u siebie bo jestem zdrowa jak koń
Kamień spadł mi z serca... czułam się zdrowa a jak zaczęłam szukać przyczyn to podupadłam na duchu i widziałam niedołężną kalekę w lustrze.
Aha! I pytałam o te wszystkie suplementy... powiedział, że nie zaszkodzą ale mogą poprawić ilość i może tą ruchomość ale ona może się zmieniać z bardzo wielu przyczyn... tak więc wyniki M prawidłowo są takie różne. Dał nam duże szanse na inseminacje bo właśnie w takim przypadku jak nasz to jest bardzo pomocne
Pierwszy raz wyszłam happy od lekarza mimo, że mój M. strzela ślepakami leniuszkami
Cały weekendy siedziałam z butelką wody lub piwa i leczyłam moje nereczki Może to nie kamień ale tylko lekki piaseczek bo dzisiaj jest lepiej. Obiecuję dużo pić i sikać! na zdrowie! USG jamy brzusznej prywatnie dopiero na 16.08. więc do tego czasu muszę się kurować po swojemu.
Styczeń:
TSH 2,9
Luty:
TSH 1,72 (norma 0,27-4,2);
ft3 6,39 [norma 3,10 -6,8]
ft4 1,46 (norma 0,93-1,7)
Marzec:
TSH 2,36
ft3 5,97
ft4 1,32
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lipca 2018, 14:26
Wyniki:
TSH mniej niż 0,05 [norma 0,5-4,0]
FT3 15,6 [norma 4,0-8,3]
FT4 38,9 [norma 10,6-19,4]
anty TPO 70 [norma poniżej 8]
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lipca 2018, 12:30
To i tak nie tak źle, mogę Ci powiedzieć jak wyglądało HSG u mnie ( jestem lekarzem) :p . Rano przyszłam normalnie do pracy na swój oddział, raport, badanie pacjentów, dokumentacja, latanie i przyjmowanie na izbie przyjęc, około 12 dzwoni do mnie na komórkę znajomy doktor z ginekologii, że juz się obrobili z zabiegami i możemy zrobic badanie teraz, za 5 minut mam być w Rentgenie. Lecę w fartuchu dwa piętra niżej, wpadam na nasza panią rejestratorkę z rtg, ona prowadzi mnie do pokoju w którym bedzie badanie, rozbieram się ( z fartuacha i z majtek), kłade się na stole, nogi w rozkrok ( klasyk:p), doktor zakłada cewnik ( oczywiście na żywca), straszny ból, uszczelnia balonik ( większy ból) podanie kontrastu, - tak jak mówisz, rozrywanie od środka, potem jeszcze dopchnięcie kontrastem, ( drożne , uf). Po badaniu mówi pani. ja zaplakana z bólu, rozmazany tusz, siadam, wstaję, chwile mi się kręci w głowie. Idziemy razem na oddział zrobic papiery - zgody itp. właściwie po 20 minutach jestem wolna, wracam na cwhilę do pracy bo jeszcze musiałam wydac wypis pacjentce, brzuch boli, lekkie krwawienie ale jakoś dalam rade, po godzinie od zabiebiegu zwalniam się u szefa, do odmu wracam autobusem. Kurtyna. Nie patyczkują się nawet jak jesteś "z branży" :p. Pozdrawiam Cię serdecznie, bo jestesmy w tym samym wieku i praktycznie tak samo długo się staramy, będę do Ciebie zaglądac, trzymam kciukii! :*:*:*
ps. oczywiście następnego dnia po badaniu 24h dyżur :P czasem myślę, czy nas w ogóle społeczeństwo i własni koledzy po fachu rozpatrują w kategorii "ludzie" :p