Niby na spokojnie podchodzę do tej procedury, a jednak jest stres...
A co u nas? Iza ma 8,5 miesiąca. Miała rozwijać się wolniej po problemach okołoporodowych ale od kilku tygodni siedzi, raczkuje i staje na 2 nogi. Wszystko na raz 🙈 pięknie sobie radzi i o spóźnionym rozwoju chyba możemy zapomnieć... Nadgonila aż za bardzo.
Jest cudowna! Trzyma się mojej nogi i mówi "mama". Mamuje zawsze jak coś chce i jak 5yloo próbuje wyjść z pokoju. Czasami tam marudząco, a czasem tak fajnie świadomie MAMA. No cudoooooo i miód na serce 💜💜💜
No i co jeszcze? Młoda chyba lubi życie na krawędzi. Ciągnie ja tam gdzie nie można i tylko czeka żeby dojść na skraj łóżka, ja ją łapie za portki, a ona tak wisi głową w dół i to najlepsza zabawa 🤣 mamy szogun tak szogunuje, że ciężko za nią nadążyć. Jesteśmy zakochani po uszy. Ja to chodzę i ja cmokam i wącham bo się na cieszyć tym dzieckiem nie mogę. Nie wiem kto ma większy lęk separacyjny jak musimy się rozstać. Ja czy ona? Chyba ja 🤷♀️
Dziś młoda na canybdxien zrobiła jedna 20 minutową drzemkę... Ale był hard core. 3 tabletki brałam na ból głowy. Ładnie śpi tylko w wózku na dworze ale naprawdę są dni, że nie mam siły wyjść. Z nadzieją próbuje ja uśpić i zrobić obiad czy coś i nigdy mi to nie wyszło bo spania nie ma... W nocy też nie śpię ale był czas przywyknac. No Iza to typowe hight nerd baby, potrzebuje więcej i więcej... Bliskości, noszenia, uwagi. Daje jej z siebie 200 %. Zaczęłam to lubić. Widzę, że się sprawdzam gdy się tak rozwija. Cieszę się, że nie idę na łatwiznę i nie odpalam tv żeby mieć spokój tylko siedzę i zabawiam. Nie zawsze jest obiad, podłoga trochę się klei ale dziecko ma mamę na 100.% i to najważniejsze 🙂🙂
Uciekam się dzgnac i lulu do mojej księżniczki, która już grzeje wyro 💜
Ja się trzymam lepiej ale głową boli od hormonów i trochę mięśnie łamią. Jeszcze spacery nie pomagają ale nie koge młodej tak ciągle trzymać w domu.
No nic... Oby do punkcji nas nie rozłożyło całkiem...
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 stycznia 2022, 17:59
Tylko Iza gorączkuje i kaszle... Masakra...
Mam nadzieję że jakoś z tego wyjdzie, silna jest!
Zbijam gorączkę i tu widzę poprawę bo już nie daje leków co 4h tylko wytrzymuje dłużej tylko kaszel brzydki trochę. Póki co inhalacje z soli i syropek ale na noc chyba walne jej coś mocniejszego.
Kurdę nie byłoby takiego ciśnienia gdyby nie punkcja ale za drugim razem tragicznie się czułam i nie wyobrażam sobie powtórki z rozrywki z dzieckiem pod opieką...
Na konkrety muszę czekać do przyszłego czwartku, prawie tydzień... Nie wiem ile było komórek M2, ile będzie zapłodnień. Jestem ciekawa ale dam radę czekać.
Pociesza mnie fakt że cos mrozimy w 3 dobie. Z takiej ilości wierzę i mam ogromną nadzieję też na jakąś blastke.
Bardzo proszę o kciuki!
Badania Ewa 1056 zl
Badania mąż 630 zl
Apteka 1045 zl
IMSI 6920 zl
Fertile chip 800 zl
Mrożenie +przechowywanie 1350 zł
Tak to się przedstawia na dzień dzisiejszy bez transferu. Przede mną jeszcze jedna wizyta kontrolna. Później trochę odpoczniemy od wydatków i trzeba będzie zbierać na transfer. Badania będą do powtórki więc koszty znowu się namnożą.
Oby tylko zarodeczki były, które później dadzą nam dziecko.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 stycznia 2022, 10:18
Dwie z 5 (3bb, 4ab) i jedną z 6 doby (4ba).
Wczensiej o takim wyniku mogłam pomarzyć.
Były łzy radości 🎉🎊🎉🎊
Wierzę, że w tej ekipie jest moje dziecko!
Walka trwa! Nie składamy broni!
Jejku cudownie!
Nie wiem co pomogło... Zmieniłam klinikę i leki do stymulacji.
Pół roku jadłam 1500 mg metforminy.
Byłam w ciąży i karmiłam piersią, a co za tym idzie nie miałam miesiączki i endometrioza była wyciszona.
Coś zadziałało.
Oby też tak było przy transferze.
A z tym teraz na spokojnie można poczekać... Mamy szansę, taką o jakiej wczensiej nie miałam pojęcia. Jest wspaniale!
Ogólnie to wszystkie te komórki 19 szt to były M2, zapłodniło się 12.
W 3 dobie mrozilismy jeszcze 2 szt więc łącznie mamy 5. Niesamowite 🎊🎉🎊🎉🎊
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 stycznia 2022, 14:00
1,5 tygodnia temu poparzyłam się wrzatkiem. Milimetry były od tragedii żeby to mała była poparzona. U mnie niestety dość mocne rany, najprawdopodobniej blizny będą 😟
No ale najważniejsze, że u mnie a nie u dziecka. Mam nadzieję, że do wakacji trochę to ogarnę i ostatecznie nie będzie tak źle.
Miałam pisać o tym, że szukam pracy, że Iza pięknie rośnie ale odechciewa się wszystkiego... Mam nadzieję, że jutro otworzymy oczy i doświadczymy lepszych informacji.
Iza idzie do żłobka!
Kolejny nowy etap w naszym życiu.
Boję się, że nie podołam porannej organizacji.
Do żłobka musimy dojechać, do pracy muszę dojechać. Także cała logistyka będzie zawsze na mojej głowie. Jakby żłobek był bliżej to mógłby pomoc mąż, a tak mając jedno auto będę musiała sobie radzić sama.
Nowa praca to też zawsze stres, obowiązki i nowi ludzie.
Ale cieszę się, że cks znalazłam. Ciężko teraz o pracę, życie bardzo drożeje. Najpierw covid, teraz wojna. Będzie wytłumaczenie dla biedy i drożyzny na lata, a żyć trzeba i trzeba mieć za co. Raty za ivf same się nie spłacą, a przecież trzeba zaczynać zbierać na crio.
Przed nami dość intensywny czas. Praca, żłobek, roczek, goście, pieczenie i gotowanie.
Mam nadzieję, że jak wejde na pełne obroty to jakoś to popchnę, póki co dopadło mnie przesilenie wiosenne i tylko bym leżała.
Dziś młoda gorączkuje więc siedzimy w domu 😑
Mam nadzieję, że to wyczekane zęby, a nie jakaś infekcja bo jeszcze mi nie pójdzie do tego żłobka 🙆♀️
Iza poszła na adaptacje do żłobka. Tydzień chodziła po 2h. Na więcej się nie dało bo z rąk nie schodziła i za cholere nic nie jadła ani nie piła. Raz była 3h to twk mi się darła już z głodu, że trzymajcie mnie.
Po 5 dniach adaptacji dopadło ja takie choróbsko, że po nocach jeździliśmy na sor gdzie okazało się, że nie ma lekarza 🙆♀️ w kolejnym szpitalu po 2h i tak nie było pediatry, badań ani nic bo to nie sor. Odesłano nas że skierowaniem na oddział do pierwszego szpitala ale nie było pediatry. Wróciliśmy do domu. Po nocach robiliśmy inhalacje gsy młoda zaczynala mieć świszczący oddech. 4 noce nie spałam bo darła mi się na rękach. Już parę razy była chora ale czegoś takiego jeszcze nie przechodziliśmy. Normalnie darła się z bólu. Nie wiedzieliśmy co jej jest.
A to nałożyło się wszystko. Płuca, gardło, zielone gile, ropa z oczu szła ze nie było widać oka, wysoka gorączka. Do tego w końcu widać, że spuchły dziaska więc mamy kurwa jeszcze ząbkowanie 🙈 do pediatry dostałam się dopiero we wtorek. Wczensiej nie było szans nawet na wizyty prywatne. Na szczęście szmery w płucach nie wymagające hospitalizacji. Jak do piątku będzie poprawa to dobrze. Najgorsze dontego, że przestała jeść i pić. Latałam że strzykawka i podawałam wodę po łyku. Stres jakich mało.
Dziś 9 dzień chorowania. Jest lepiej, wczoraj już właśnie było. Pierwszy dzień bez gorączki. Noc stosunkowo spokojna. Wiadomo, że wybudza ją kaszel albo katar ale szybko daje się ululac.
To dziecko chyba mnie już nienawidzi. Matka lata za nią i tylko inhalacje, gile, leki, witaminy, masc, krople do oczu, syrop. Nie wiem jakim cudem ona jeszcze chce się do mnie wogole przytulić.
Mnie zmiotło we wtorek, 5 dni temu. Temperatura 39 st i nie mogłam zbic, gardło czerwone, małe ropne czopy. Czopy zdzierałam mechanicznie. W końcu też mi spadła gorączka ale poszło na krtań i od wczoraj nie mam głosu. Do tego dalej nie śpię bo teraz mnie męczy suchy kaszel.
Stary też już smarka. Ogólnie inhalator i odkurzacz z odciagaczką gili chodzi u nas cały czas.
W aptece przez te kilka dni zostawiliśmy 400 zł.
Co jeszcze? Pracę udało się przesunąć na 4 kwietnia. Mam 2 dni żeby ogarnąć też siebie. Oby ten głos mi wrócił bo dziś też jestem już bez gorączki.
Takze mówią, daj do żłobka, idź do pracy. Boże człowiek taki naiwny i myśli, że mu coś w życiu łatwo pójdzie ale nie... Bo dla takich osób jak ja to te najorkstrze sprawy gmatwają się tak, że wyrastają z nich problemy jak grzyby po deszczu.
Adaptacje w żłobku szlag trafił.
Stary ma od poniedziałku 2 zmiany więc będzie Ize że żłobka zabierał wcześniej. Ale już rodzi się kolejny problem bo auto z fotelikiem mamy jedno, które ja zabiorę do roboty. Nie mam tam innego dojazdu.
Autobus? Iza drąca i głodna w PKSie?
Nie wiem czy to przejdzie.
Na wiosnę zdrowia wszystkim życzę!
Trzymajcie za nas kciuki proszę! Przed nami napięty okres w życiu!
Dostaliśmy nowe sterydy do inhalacji. Wydaje mi się, że po nich jest ciut lepiej, tzn w nocy nie budzi się co chwilę.
Ząb wyłazi ale jeszcze nie wylazł. Litości!
Zaczęłam chodzić do pracy. Jest ciężko. Z Oza siedzi moja mama ale w kolejnym tygodniu ma lekarza i muszę ją dać do żłobka. Nawet z tymi gilami.
Nic nie ogarniam. Po tych 2 tygodniach wogole zwatpilam w siebie jako matkę. Zaczynam się zastanawiam czy ta 3 procedura to był dobry pomysł, czy ja się nadaje i czym dam radę z dwójką.
Od miesiąca nie uprawiałam seksu i cały stres zazeram chipsami. Właśnie wpieprzam paczkę zamiast kolacji. Dupa urosla o dodatkowe 4 kg. Ważyłam tyle w 2 trymestrze ciąży...
Jak żyć?
Ponazekalam w sumie na błache sprawy ale od razu mi ulżyło jak to przeczytałam.
Myske sobie.... Dziewczyno w końcu masz problemy z kategorii braku problemów.
Jak dobrze...
Jak dobrze, że ona jest, że to nie sen, że wącham rosnące włoski i całuję małe śmierdolki stawiające pierwsze kroczki.
Czy kiedyś minie mi ten wzrusz? To niedowierzanie?
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 kwietnia 2022, 21:34
Iza choruje od 2 miesięcy. Jedno po drugim. Mamy już za sobą zapalenie oskrzeli, zatok i jamy ustnej. Z tego ostatniego wciąż wychodzimy. Co chwilę walczymy z gorączką, kaszlem i smarkiem. 2 dni temu schowałam odkurzacz i inhalator do szafki, a dziś po ciężkiej nocy okazało się, że znowu ciągnie nam się gil...
Mamy już 13 miesięcy... Kiedy? Jak? Strasznie czas przyspieszył przy dziecku.
To był cudowny rok. Ciężki jak cholera, nerwowy i wyczerpujący ale najpiękniejszy w życiu. Codziennie spotykało mnie coś nowego, nigdy nie czułam się tak kochana ani nigdy wczensiej tak nie kochałam.
Jest cudownie! A świadomość, że teraz będzie tak dalej jest czymś niesamowitym.
Co u nas jeszcze? Znalazłam pracę ale już nie pracuje. Pracodawca nakłamał o warunkach płacowych. Po miesiącu okazało się, że to wciąż najniższa krajowa, a roboty multum, atmosfera z dupy. Złożyłam wniosek o przerwę na karmienie piersią. No nie udało się. Rozstaliśmy się. Pozostaje mi to zgłosić do jakiejś inspekcji i szukać czegoś nowego.
Rozsyłam cv ale narazie cisza.
Bez pracy będzie nam cholernie ciężko ale wierzę, że coś znajdę. Muszę.
A tymczasem staram się wykorzystać czas z Izą na 100% bo nie ukrywam, że ten czas gdy chodziłam do pracy był ciężki też i dla mnie ze musze się z nią rozstać, a ona biedna chora i mnie potrzebuje.
Chciałabym podejść do transferu ale najpierw muszę znaleźć robotę na uop. Bez tego ani ewentualnego l4 ani macierzyńskiego.
Muszę to zrobić z głową. Poza tym istnieje ryzyko, że znowu ciąża będzie zagrożona, a ja lezaca więc Iza musi być bardziej samodzielna. Także pragnę jednego, a robić muszę drugie. No ale niepłodność i cierpliwość muszą iść że sobą w parze, inaczej się nie da. Także czekam.
Także po 3 miesiące pobilismy rekord, młoda chodziła do żłobka rekordowe 5 dni z rzędu, a skończyło się bostonką i teraz 2 tyg w domu. Litości. Naprawdę myślałam, że to lepiej nam pójdzie ale jak to mówią biednemu zawsze wiarę w oczy. Ja to mam całe życie pod górkę. Ale mimo wszystko zawsze wychodzi słońce.
Tym razem też są pozytywy, znalazłam pracę i na nowo startuje od 1 lipca. Ostatnie dni wolności.
Transfer choć wyczekiwany, odsuwam w czasie aż się nam się poukłada trochę w życiu.
Tym razem chciałabym mieć taką pracę, że przy ewentualnej srufiej ciąży nie będę musiała oddać dziecka w wieku 11 miesięcy do żłobka. Myślę, że to było za wczesnie dla nas obu. Wiem, że nie miałam wyboru i w sunie wciąż nie mam, Iza musi iść do żłobka, a ja do roboty... Ale jeśli będzie szansa, że mogę to teraz zaplanować inaczej to muszę spróbować. Umowa niestety na zastępstwo więc chwilę potrwa zanim okaże się czy będzie praca na stałe czy nie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 czerwca 2022, 21:38
Iza jeszcze się trzyma ale już ma trochę katar i kicha co chwilę.
Czy to acofil tak zniszczył moja odporność?
Dostałam kuracje na 3 miesiące, a we wrześniu jka nie będzie poprawy to przejdę przetaczanie krwi.
Jednocześnie tarczyca była już na takim poziomie, że odstawiłam leki. Oby tylko się to utrzymało i było dobrze.
Dni lecą nieubłaganie. Iza jest cudowna. Daje mi tyle radości, że nie ogarniam tego ani rozumem ani sercem. Ta miłość ciągle rośnie i rośnie. Coś wspaniałego.
Dziś po burzy taplała się w kałuży, a mi chciało się ryczeć, że mam to szczęście oglądać ten widok.
Chyba nigdy nie przestanę być wdzięczna losowi, Bogowi i swojej watrwalosci.
Ostatnio sama wzięłam serię 3 antybiotyków. Jest lepiej ale wciąż spluwam zieloną flegme. Wychodzi na to, że to problem od refluksu. Kłania się trzymanie diety czego oczywiście nie robię.
Iza jest cudowna. Ma charakterek. Wymusza wszystko darciem i histerią ale napawa mnie dumą, a me serce rośnie każdego dnia. Wstaje i kładę się szczęśliwa. Świat wywrócił się do góry nogami.
Po naszym wspólnym 1,5 roku życia razem mogę powiedzieć szczerze i z ręka na sercu, że myślałam, że będzie łatwiej. Że żłobek to spoko sprawa, że powrót do pracy będzie łatwiejszy, że ja będę lepiej wyglądała, że prześpię choć jedną noc, że będziemy zwiedzać i podróżować z dzieckiem.
Rzeczywistość jest w tych kwestiach bezlitosna. Nie da się nic zaplanować, ciągłe chorowanie dyskwalifikuje nas z większości rozrywek, poza tym Iza jest tak trudna w dostosowaniu się do warunków, że wszystko co robię z nią urasta do rangi wyzwania. Zakupy, sprzątanie, wyjście po chleb, jazda 5 minut samochodem....
Ale za to jak są goście, żarcie, impreza i tańce to mogę brylować w towarzystwie jakie mam cudowne dziecko 😁😁
Co ze staraniami o drugie? Mam wrażenie, że są cały czas. Ze to znowu już długo trwa. Zarodki czekają, nie zabezpieczamy się ale wpadki jak nie było tak nie ma.
Działam intensywnie w kwestii zabezpieczenia się w pracy na wypadek ciąży. A chodzi o to, że mam umowę zastępstwa na jeszcze kilka miesięcy. Taka forma zatrudnienia nie przedłuża się do porodu, nie ma wtedy macierzyńskiego. A bez tego niestety ani rusz... Jestem gotowa na kolejne szukanie pracy po macierzyńskim. Ale muszę mieć pieniądze w trakcie jego trwania. Leki w ciąży, wizyty, to wszystko sami wiecie, że też kosztuje majątek. Wyprawki, pieluchy... Poza tym kredyty, czynsze, rachunki, opłaty tak wystrzeliły w górę, że mimo że oboje pracujemy, nie wykładamy już całych oszczędności w kliniki to i tak ledwo wiążemy koniec z końcem. Serio. Nie wyobrażam sobie jak ciężko się teraz jest leczyć parom. Zawsze było ciężko, a teraz to już dramat jeśli chodzi o finanse. Ciągłe podwyżki cen...
Ale działam. Staram się właśnie u umowę na rok. To już mnie zabezpiecza bo nawet jak się uda w czerwcu to ona się przedłuży. Będzie macierzyński. Niestety znowu nie będzie gdzie wrócić. Trudno. Przeszłam to raz, dam radę kolejny.
Jeden krok do przodu za drugim. I idę... Nie cofam się. Idę po swoje!
Dziś 22 dc. Zacznijmy to szaleństwo raz jeszcze 🙂
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 listopada 2022, 17:54
Zaraz przyjdzie okres więc leczenie pod znakiem zapytania. Zalecenia od lekarza trochę nie jasne.
Nie bardzo kumam o co chodzi.
Macmiror complex 1x1 glob dopochwowo na noc na zmienę z fluomizinem, po 5 glob, potem lactovaginal 1x1 glob. Wrakcie lactovaginalu posiew.
Czyli jedno rano a jedno wieczorem czy jedno jednego dnia a drugie drugiego?
Te 5 dni to orientacyjny czasndo okresu. Więc później okres i po nim lactovaginal?
No czarna magia.
A ciśnie mnie czas bo Klinika będzie robiła remont i właściwie do lutego zamknięte zabiegi i transfery.
Post będę aktualizować na bieżąco.
Narazie przedstawia się to następująco:
Wizyty: 220
Badania: 780
Apteka: 300
W planie powtórka wymazów za 145, wizyta. 220
Crio 2100
Zobaczymy finalnie ile wyjdzie ale tanio nie jest.
Dziś byłam na wirusowkach, mam nadzieję, że wszystkie będą na wizytę. W sobotę czeka mnie jeszcze badanie proga, wynik chyba doślę mailem, u mnie w mieście długo się czeka. Raczej na wizytę nie wskoczy. No i te wymazy, mam nadzieję, że wyjdą dobrze. Powtórka 28.11.
Wymazy pobrane, wyniki pojawia się na transfer ale wydaje mi się, że to był błąd pobrania i będzie już ok. Jak nie to będę pisać maila do doktorka i będziemy myśleć.
Progesteron z 10 dc 0,6 wiec ok.
Wirusowki ok, o dziwo mimo ciągle chorej małej wciąż nie przeszłam cmv więc w ciąży będzie dodatkowy stres żeby tego nie złapać i żeby nie zaszkodziło dziecku. W covidzie i bez żłobkowicza jednak łatwiej było się uchronić.
Dziś wizyta, po niej poleciałam do apteki i kupiłam acofil, doktor od razu zrobił wlew. Za tydzień transfer.
Na syna powiedziałam doktorkowi, a nie ma jakąś presję, a co tylko ja się będę trzęsła.
Jednak emocje są wciąż siedząc w klinice. Nie da się tego zrobić całkiem na zimno. Wracam do domu, gdzie czeka na mnie śmiech dziecka ale głową ciągle pracuje, strach i stres zapanowały.
Koszty, aktualizacja:
Wizyty: 440
Wlew: 150
Badania: 890
Apteka: 800
Na poniedziałek:
Transfer 2100, doktor chce dołożyć embrioglue 500.
Trochę w to nie wierzę ale sama już nie wiem. Pogadam z mężem.
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 listopada 2022, 15:28
Ewcia rzadko pisze, bo mało jest czasu a jak mam chwile i w miarę coś tam ogarnięte to zazwyczaj wieczorem wybieram kanapę… tez jak czytam Twój wpis to mam wrażenie ze mamy podobne dzieci, ja bym jeszcze dodała, ze u nas jest coś takiego ze „już” musi być „już” bo dramat .. zreszta nawet jak jest mini kupa to jest taki ryk, ze nie ma ze 5 minut poczeka, tylko natychmiast trzeba ogarniać. Mysle ze to zaprocentuje takie macierzyństwo bliskości i na 200%. Ja bym tylko chciała tak jak Ty piszesz żeby sił fizycznych nam nie zabrakło! No i trzymam kciuki za rodzeństwo dla Izuni! ✊✊