Co czuje? Mieszanka emocji. One wszystkie są razem. Jedno nie wyklucza drugiego.
Śmierć i ból. Te uczucia nie zmalały, poczucie straty, śmierci mojego ukochanego dziecka. Bo tak kocham go tak samo mocno. Ta strata boli tak samo.
Jednak mimo wszystko czuć jakaś ulgę. Ulgę, że ta ciąża skończyła się sama, że nie musiałam przechodzić przez koszmar aborcji.
Bo zawsze byłam zdecydowana, że ją zrobię w razie gdybym musiała, a jednak teraz gdy o tym myślę to... to cieszę się, że nie musiałam podejmować tej decyzji.
No i spadł mi z ramion największy ciężar czyli pytanie DLACZEGO. Wiem dlaczego, jest to dla mnie zrozumiałe i logiczne. Wiem, że gdy modliłam się, że pragnę urodzić zdrowe dziecko to Bóg mnie wysłuchał, a nie opuścił. Wiem, że to nie dlatego, że jechałam autobusem i mnie wytrzeslo i nie dlatego, że wieczór przed zatrzymaniem akcji serca wkurwił mnie mąż i zaczęłam go obwiniac. Czuję też ulgę, że to nie mój organizm zawiódł. Będę rozmawiać o tym z lekarzem czy te krwawienia oprócz krwiaków mogły być też efektem odrzucania macicy chorego dziecka. Nie będę robić żadnych komicznych badań, szukać cudów i specjalistów.
W USG moja macica jest już krzywa, widać gołym okiem adenomioze. Wcześniej jej nie było. Są zwapnienie po wszystkich zabiegach i cięciach, skrobaniach. Nie chcę chyba już tam grzebać. Mam nadzieję, że nie będę musiała.
Co czuje jeszcze? Strach. Że reszta zarodków jest chora, że wiek już nie ten, i że ryzyko było zawsze ale teraz ogromne. Że może mnie to spotkać ponownie, a może być gorzej.
Teraz w badaniach genetycznych metoda MLPA wykryto błędy w 21 chromosomie ale niediagnostyczna. Musiano wykonać badanie inne metodą żeby potwierdzić i tam już wyszło jednoznacznie.
Ale pytanie czy testy NiPT wykryłyby wtedy wadę jeśli zmiana w chromosomie była niewielka?
Zakładając, że znowu będę mieć krwiaki i będę krwawić czy amniopunkcja nie zabije mi dziecka które może być zdrowe?
Boje się... Pragnę być w ciąży i jednocześnie boje się okropnie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 czerwca, 08:09
Wróciłam i dużo się zmieniło, jest dużo spraw o których nie mam pojęcia, sezon urlopowy więc ogólnie dramat. Ale mam nadzieję, że kierowniczka da mi kilka dni na wdrożenie, będę wydeptywać ścieżki do koleżanek żeby mi pomogły i tyle.
A co u mnie? Zaczęłam suplementację żelaza bo oczywiście anemia w pełni.
Byłam na wizycie u ginekologa w klinice, miałam też teleporade z immuno.
Plan jest taki, że w sierpniu badam cross i robię poradę z immuno i ustalimy dalszy plan. Ginekologicznie spróbujemy po tym też sztucznej menopauzy, minimum 2 miesiące.
Także transfer chyba w grudniu.
Ale czekam.
Chce się dobrze przygotować.
Co ma być to będzie ale nie poddaje się!
Niby człowiek już jest taki zrezygnowany tym wszystkim, a jednak nie ma dnia żeby nie myśleć o dziecku więc inaczej się nie da.
Wczoraj uznałam, że pracuje w swoim tempie, że na spokojnie to dzisiaj mam takie plecy, że patrzę na tą kupkę papierów i już mi się chce płakać.
Trudno. Uznałam, że na pół roku zaciskam zęby, a jak nie uda się kolejna próba to muszę znaleźć inną robote.
Jest opcja płaszczenia się do dyrektorki mopsu żeby mnie wzięli spowrotem.
Wcześniej tamta robota tak mnie dobijała bontam same matki polki kościołowe, wszyscy po znajomości i jeszcze ta cała patologia. Jak czytałam te sprawy tych biednych dzieci to dobijało mnie to podwójnie, że ja nie mam. No ale dzisiaj jestem silniejsza, dzisiaj mam mój skarb, a robota sama w sobie była chyba łatwiejsza pod tym względem że stres był mniejszy. Bo czego nie zrobiłam dzisiaj to zrobiłam jutro. A teraz zapieprzam jak na produkcji a wymagają od nas precyzji zegarmistrza i wiedzy prawników. A jeszcze jakby za tym pieniądz szedł... A ja zarobię najniższą krajową+150 zł także wiele nic.
A teraz byle do urlopu...
W kwestii ciąży to coś się dzieje w macicy. Jestem już po 2 miesiączkach po poronieniu ale okole pierwszy cykl to wiadomo, że mógł być różny to teraz jak mam już 3 to jednak niepokoi mnie to, że ciągle plamie. Okres się skończył i przeszedł w planie ja od razu i tak jestem sobie teraz chyba w 15 DC i ciągle coś tam mam na majtkach. To brązowe to czerwone.
Wspomnę też, że teraz 3 DC miałam taki krwotok, że Podlaska wystarczała mi na jakieś pół godziny. Chyba nigdy tak nie krwawilam. Jeszcze byliśmy na imprezie więc nie nadarzałam się przebierać.
Umówiłam się na wizytę do gienka na NFZ ale do ordynatora szpitala. Tylko że on kiedyś nie chciał mnie zbadać w okres a nie wiem czy mi tak znowu nie wypadnie wizyta. Mam nadzieję, że nic tam nie porosło a to kwestia wciąż gojenia się tych naczyń, z których krwawilam w ciąży.
Wyszła mi też cytologia 2 i nie wiem czy powtarzać już bo skoro plamie to też nie bardzo.
A mój tato ma raka i jakoś tak mnie strach oblatuje z tego wszystkiego.
Dziadek zmarł na raka jelita, teraz tato.ma i jest nieoperacyjny. Myślę też o kolonoskopii i muszę tego pilnować co kilka lat.
Plan z badaniami jest bez zmian. Cross w sierpniu. Immuno konsultacja i zobaczymy co dalej ale leczenie i tak zaczynam po wrześniowym urlopie.
Jedna odpowiedź, a tyle pytań w głowie.
Jedna odpowiedź, a tyle pytań w głowie.