X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Nie... to nie zazdrość...
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Nie... to nie zazdrość...
O mnie: Mam 32 lata, męża, psa, swoje cztery ściany, spełniam się zawodowo..ponoć to już coś :)
Czas starania się o dziecko: 5lat
Moja historia: Moja historia tworzy się czasami bez mojej ingerencji:)
Moje emocje: Strach, ból, złość... i wiele innych emocji, o których pewnie będę pisała.

26 lipca 2015, 21:40

Przyznam, wchodzę czasami na ten portal, czytam pamiętniki, obserwuję kilka dziewczyn, z całego serca im kibicuje, ale irytują mnie komentarze typu " nie poddawaj się", "dasz radę", "jeszcze będziesz mamą" choć widzę, że one same czasem dostają co miesiąc "kule w łeb" w postaci miesiączki.Jak to jest?łatwiej jest pocieszać?rozumiem...ja też potrzebuję wsparcia, ale po tylu nieudanych próbach nie chcę, aby mi ktoś mówił, że dam radę... bo dam, na tym polega życie, na dawaniu sobie rady we wszystkim...życie jest okrutne przesłane chwilowym szczęściem.

26 lipca 2015, 22:07

Ale teraz o mojej historii... Inseminacja, miałam ją raz i ? wychodząc z gabinetu byłam w szoku, kuźwa mać c to było, sama nie wiem... ale od początku.
Dania x x po rocznym oczekiwaniu na spotkanie z lekarzem od spraw niepłodności (NFZ) udało MIIII się uzyskać skierowanie na inseminację domaciczną,przyznam że lekarz był spoko, powiedział, że inseminacja to zabieg mało powszechny w krajach europejskich, że raczej się nie uda, ale jak chce to możemy spróbować…
Więc pojawiam się z mężem w wyznaczonym dniu cyklu w szpitalu, w poczekalni tłum dziewczyn, czekamy prawie 3 godz. na wejście do gabinetu na usg, w końcu wchodzę siadam na fotel, lekarka młodsza ode mnie, ale mi to nie przeszkadza, pyta mi się ile mm osiągają moje pęcherzyki, bo widzi jeden co ma 20 mm, odpowiadam, że 21, 22mm. Wstałam, ubrałam się i lekarz mówi, gdzie teraz mamy się udać bo będzie inseminacja…przyznam, że byłam trochę zrezygnowana tą machinalnością, ale zacisnęłam zęby, przecież to NFZ. Mąż naburmuszony poszedł załatwić swoją sprawę, a mi kazali zostać wypełnić dokumentację. Po następnych 3 godz. dochodzi do inseminacji, trwało to zaledwie 2 min., zaraz „PO” karzą mi wstać z krzesła i iść do poczekalni, posiedzieć z 10 min.i do domu. Więc ja zdziwiona pytam się czy nie powinnam poleżeć trochę? Na co pani pielęgniarka odpowiada z ironią „za dużo filmów się naoglądało”yyyy
No i tak wyglądała moja inseminacja, ale chociaż spróbowałam...czekam na okres, bo raczej fasola z tego nie wyrośnie:) A więc dziewczyny, nie ważne ile nas jeszcze spotka tragicznych konsekwencji naszych działań ...próbujmy i głowa do góry :)