Wpis pierwszy: siedzę w domu, źle się czuję. Jakieś zatrucie pokarmowe się przypałętało jak zwykle coś w drugiej części cyklu
do tego okres niby się spóźnia, ale wszystkie testy negatywne. Nie wiem co mam robić... do tego wszystkiego dzwonił M. Tak długo prosiłam go o zrobienie badań i co? Okazuje się, że ma fatalne wyniki. I nie można było zrobić tych badań pół roku temu? Może na Święta ogłosilibyśmy już dobra nowinę, a tak zanim terapia zacznie działać minie kolejne pół roku bezczynności. Czuje, ze zegarek juz nam tyka
do tego wszyscy dookoła czekają na maluchy. A my? Zastanawiam się tylko jak moi teściowie myślą że jestem karierowiczką i nie chce mieć pewnie dzieci. Za miesiąc znów będą piękne życzenia, że chcą mieć wnuka ;-( to niech sami sobie go zrobią! ;-(
póki co mocne postanowienie żeby dalej ograniczać
nawet M. Powiedział, że chce teraz zamiast kawy pić zielona herbatę - wow!
jutro wizyta w Poradni, więc mam nadzieję, że coś ruszy się do przodu.
czuje się lepiej i odpukać żadne przeziębienie się nie chwyta póki co. Po wizycie w poradni dostałam skierowanie na dodatkowe badania. Jeszcze tylko jutro i we wtorek pobranie krwi i zobaczymy jakie będą wyniki. M. Tez zapisał się do andro loga wiec jakoś wszystko idzie do przodu. Ja mam dziś jakieś bóle piersi. Nie umiem tego opisać ale tak jakby piekły sutki a do tego bolą przy dotyku. To znak zbliżającego się okresu a szkoda... może w kolejnym cyklu się uda
wierze w to że w końcu kiedyś musi się udać! Na pewno znów będę płakać jak dostane miesiączkę ale to tylko jeden dzień i później ruszymy z kolejnym miesiącem starań.