Od dzieciaka zmagam się z różnymi lekarzami i ich "rewelacjami". Najpierw astma i uczulenie (powiedzcie to dziecku wychowanemu na gospodarce dziadków w małej miejscowości u stóp Beskidu Żywieckiego). Potem niezrozumiała nadwaga a dziecko przecież aktywne. Miesiączkę dostałam mając 8 lat... Masakra-nawet nie wiedziałam co się dzieje! A i tak lekarz jedyne, co zrobił, to wrypał mi hormony (jakbym nie miała dość przyjmowanego hormonu wzrostu i sterydow, rzekomo na astmę) "żeby zatrzymać jajniki, bo to nie czas". W wieku lat 13 byłam już gruba, no i bardzo uparta: zachciało mi się mieć myszkę hodowlaną. Ugryzła mnie. Efekt-toksoplazmoza ogólna, zakażenie organizmu, 3-krotnie powiększone narządy zewnętrzne, żółtaczka i sepsa. Jakoś z tego wyszłam, ale moje jajniki (po kuracji związkami rtęci) szlag trafił. Zaczęły się schody i wieloletnie leczenie hormonalne. Teraz się dowiedziałam, że przez 9 lat okulistka nie zauważyła cyst toksoplazmozy na dnie oka, które rozprzestrzeniły się po całym organizmie, trwale uszkadzając mi wzrok i nadnercza. To z kolei spowodowało ich nadczynność (androsetendion i kortyzol w kosmosie), PCOs, insulinooporność wraz z zespołem metabolicznym i początki choroby Cushinga. Świetnie, nie? A żeby było śmieszniej okazało się, że mam wrodzoną wadę układu krwionośnego i dodatkowe naczynie tętnicze w mózgu, które uciska na nerwy, z czego tworzy się śliczny, nieoperacyjny tętniaczek.
Nienawidzę lekarzy, ich tępoty, tego, że nie potrafili nigdy porządnie postawić diagnozy, że dają mi leki, które mogą mnie wyprawić na tamten świat (moja 5 z kolei gin, która dała mi Diane 35, mimo, że ze względu na tętniaka nie wolno mi przyjmować żadnych tabsów anty), na okulistę, przez którego mam potoksoplazmatyczną jaskrę młodzieńczą i tracę wzrok. Na nich wszystkich-za to, że zniszczyli mi organizm lekami, które i tak nic nie dały a teraz odbierają mi moje marzenia-na normalne życie i dzieci...
Powiem szczerze-czasem żałuję, że nie ma w Polsce takiego dra House
W Stanach mają zabawny system kształcenia: chirurga uczą jak kroić, neurologa uczą o zaburzeniach nerwowych, ginekologa jak odbierać porody. od diagnozy natomiast są właśnie analitycy medyczni. Dr House nie zajmował się pacjentami, nie leczył ich-on ich diagnozował. Po to właśnie był. A u nas każdy lekarz wie wszystko i jeszcze ma swoją specjalizacje, w efekcie nie wie nic... Szkoda...
Postanowiłam dziś olać wszystkich katowickich ginekologów i wróciłam do kobiety, która prowadziła moją mamę w ciąży ze mną-krótko mówiąc znamy się od fasolki
No i już wiem, że z tego cyklu znowu nici: są ślicznie urośnięte dwa pęcherzyki i tyle. Pękać nie zamierzają. A endometrium mam "cienkie jak u pani po menopauzie" (cytat z pani ginekolog). Na leczenie tabletkami anty się oburzyła, na hormony jeszcze bardziej i dała mi jakąś swoją patentową mieszankę, którą będę brać, jak Duphaston mi wreszcie "popęka" te pęcherzyki. Ehhh... Nawet jeżeli bym jakimś cudem zaszła w ciążę to zarodek i tak nie miałby się gdzie zagnieździć... A że przy toxo i innych badziewiach ryzyko letalnych wad rozwojowych płodu jest niesamowicie wysokie, więc i tak by nie przetrwało. Szkoda... Ale przynajmniej dała mi jakąś nadzieję-że mogę schudnąć, że nie będzie we mnie pakować znów hormonów, że ona mi w odpowiednim czasie da znać i nie straciłam jeszcze szansy na swoje dziecko.
Hejka
Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i założyłam stronę internetową o PCOs i insulinooporności. Jak na razie jest w powijakach, ale mam nadzieję, że pomożecie
Piszcie, co chciałybyście wiedzieć i o czym mam pisać, ok?
http://dieta-insulinowa.eu/
Dawno nie pisałam. Szczerze mówąc nic mi się nie chciało. Wszystko jest nie tak jak miało być. Związek totalnie w rozsypce, Olaf wyprowadza się pod koniec czerwca, egzaminy na uczelni zawalone a dziekan jedynie stwierdził,że "w pani przypadku to wogóle nie powinna pani studiować-z takimi problemami zdrowotnymi" i wysłał mnie na urlop. Kalendarz przestałam prowadzić, bo i po co, skoro leki nie działają a tylko pogarszają sprawę. Szczególnie tętniak daje mocno w kość. Lekarze powiedzieli, że "to dobrze, że ma pani jaskrę i pco, bo przynajmniej mamy gwarancję, że nie zajdzie pani w ciążę i tętnia nie pęknie. A z bólem można jakoś żyć. Proszę tylko brać leki i nie denerwować się. A że drogie? No cóż, to już nie mój problem".
Nic mi się w życiu nie udało...
Nie wiem co napisać...Pomodlę się o szczęsliwe zakończenie, o spełnienie marzeń godnym życiu i dzieciach :*
Dziękuję Ci-i za życzliwość i modlitwę. Ja się nie modlę-już nie... Jakoś On mi nie pomógł ;-/
Doskonale Cię rozumiem.Ja połowę swojego życia spędziłam w szpitalach w wielu miejscach Polski.Byłam już jedną nogą na tamtym świecie.Przez chorobę serca,podczas ataku moje serce staje na kilka sekund,co powoduje śmierć wielu komórek i może doprowadzić do śpiączki.Też walczę z PCO i mam problem aby zajść w ciążę od ponad 3 lat...Lekarze też mnie czasem dobijają... Trzymaj się kochana!
oj....ciezko mi sobie wyobrazic co czujesz,a z tym o lekarzach sie zgadzam....niestety dr house nie pracuje w naszych klinikach...a o odpowiednia diagnoze ciezko i kazdy mowi co innego...a wszyscy po prostu zgaduja....badz dobrej mysli, bo pesymizmem jeszcze zadnej wojny nie wygrano....
Słyszałam, ze dt House jest kręcony miedzy innymi po to aby podreperować fatalny wizerunek tamtejszej słuzby zdrowia. Ja sie ich boje i unikam jak moge bo mam razenie ze jedno naprawiając trzy kolejne rzeczy psuja, ze trochę zgadują z objawów a jak się nie trafi to jeszcze raz i jeszcze... no ale Ty moja droga masz wybitnie pecha. Albo inaczej miejmy nadzieje ze wyczerpałaś już swój limit i teraz pójdzie gładko i z dobrymi lekarzami.