Ostatnia wizyta u lekarza i rzucam rękawice, poddaje sie.
Kiepski czas, może to przesilenie wiosenne?- jakoś staram sobie to tłumaczyć

Wczoraj byłam u koleżanki z pracy która niedawno urodziła, malutki ma miesiac wiec wynosiłam , naprzyrulałam tego kruszka.. niby było super ale w serduszku ściskało, ściskało bo ja też bym własnie urodziła gdyby wszystko sie potoczyło dobrym torem..
Po drodze mijałam chyba z 5 bocianów! i tak sobie myśle, może zatestuje dla ciekawości, moze akurat ten skompy okres nie był typową miesiączką, wkrętka ruszył...
Test oczywiscie jak na złosc pokazał plada drugą różową kreskę.. serdec zabiło mi tak mocno , oblało mnie ciepło ale zaraz po tym , mówię sobie! Heloł! laska ląduj! Nie ma co sie cieszyć.. test pozytywny 3 dni po okresie? To byłby cud! ... może wczoraj bujałam w obłokach i nawet było mi z tym dobrze, może tego potrzebowałam?
Dzisiaj bynajmniej wylądowałam! i nie było to miękkie lądowanie! Test bił bielą po oczach! trafiłam na kolejnego oszukańca!
Tak więc zaczęłam kiepsko dzień, popołudniu jeszcze spotkanie w przedszkolu a po nim obiecałam Heli że pojedziemy na kulki! ta więc dzień zapowiada się bardzo aktywnie!
27 maja - Wizyta u ginekologa.. w końcu się przełamała , wziełam w garśc i umówiłam!
5 maja idę powtórzyć badania i na sama myśl mam juz brzuch ściśnięty ale trzeba sie w końcu pozbierać, odciąc od siebie pewnie rozdział i żyć dalej...
Wszyscy postrzegają mnie jako twarda babkę w wieku 14 lat straciłam tate ,jak miałam 24 lata mame i musiałam sie usamodzielnić... nigdy nie okazywałam słabości, zawsze miałam skorupę a tak naprawdę to jestem jak gąbka.. wyszłam z domu z jedną torba , taki był mój dobytek..
Niby jestem spełniona, robię to co lubię, skończyłam wymarzone studia, Jestem architektem wnętrz.. zawsze o tym marzyłam, mam wspaniałego męża, wspaniałą córeczkę , budujemy dom, mamy dobre prace i tak patrząc z boku mogłoby sie wydawać ,ze czego oni chcą od życia? a jednak zawsze jest cos co staje się nieosiągalne mimo ogromnych wyrzeczeń i wysiłku..
Widze po mężu ,że czeka az mu powiem,że sie udało! sama na to czekam..
Dzisiaj zostawiłam prze przypadek test owulacyjny w łazience a mąż pomyślał,że to ciążowy .. dawno nie widziałam takich iskierek w jego oczach.. które ja musiałam zgasić informując że to tylko test owulacyjny;(
do dupy to wszystko!!!!!!!
Nie chce żeby może życie kręciło sie tylko wokół owulacji , testów, i rozpaczy że kolejny cykl w dupe a ja jestem coraz starsza... ehhh ciężkie to wszystko ..
Trosze w tym miesiącu zakolegowałam sie z laboratorium! Wykonałam w końcu badanie amh, krzywe cukrowe i insulinową!
Wynik nie powala ale w sumie niczego innego sie ie spodziewałam więc przyjęłam to z godnością..;p
Ahm ostatni wynik z listopada 0,27 - norma zaczynała się od 0,42 więc byłam dużo poniżej normy... wynik z wczoraj 0,37 przy czym norma w moim wieku zaczyna się od 0,14 ( w tym laboratorium) tak więc suplementacja troszkę pomogła;) jest to tyci krok do przodu ale zawsze to coś! co do cukrów i insuliny oczywiscie wynik zdecydowanie w kierunku brania leków;/
Wizyte mam 27 maja wiec mam nadzieje ,ze trafi w końcu na dobrego lekarza który będzie chciał mnie pokierować.
Miałam sie poddać, już nawet sie gdzieś z tym zaczełam godzić ... ale w tamtym tygodniu weszłam do pokoju Helenki wieczorem, patrze a ona klęczy , rączki złożone i mówi paciorek , patrze na nia i mówie , Helenko a co Ty robisz ? a ona usiadła na łożku i mowi : mamusiu bo wiesz, to czy będziesz miała dzidzie w brzuszku to decyduje bozia , a ja bardzo chciałabym mieć siostrzyczkę! i będę sie modlić codzienie żeby bozia nam ta dzidzie dała"! zamurowało mnie... pocałowałam ja mocno, przytuliłam i musiałam wyjśc szybko żeby przy niej nie wybuchnąć płaczem... i dopiero po tej całej sytuacji dotarło do mnie że to wszystko odbija sie na mojej rodzinie.. nie wiem skad w niej takie emocje, takie podejście , jak raczej nie mówimy nic na ten temat przy niej.. ale skoro niespełna 4 letnia dziewczynka walczy "modląc się do Bozi" to mamusia nie może sie poddać!
Tak więc zaczynam kolejna walkę z wiatrakami...!
zaczyna mnie to wszystko coraz bardziej stresować, a co gorsza zaczynam się izolować od ludzi.. a jeszcze jak dowiaduje sie że jakaś znajoma jest w drugiej ciąży to momentalnie czuje szpilkę w sercu i blokadę.
Wszystko przekłada sie też na związek, coraz gorzej dogaduje sie z mężem, chyba musze iśc do psychologa żeby pomógł mi sie dźwignąć w dobrym momencie bo czuje że już sama nie dam rady...
ale do rzeczy!
Wizyta u ginekologa/niepłodnosc- diagnoza - szansa na naturalna ciąże 1%
Kieruja mnie na in vitro ale z komórka dawcy bo moje niestety sa zbyt słabe.... chyba nie umiem sie przełamać
Lekarz super, Krzysztof Pogoda.. młody , super podejście- rzeczowy i bezpośredni.
daje sobie czas do końca roku , podęliśmy decyzje że na razie zawalczymy o naturalna ciaże , będę stymulowana i zobaczymy co z tego wyjdzie , jak sie nie uda to wtedy styczeń decyzja ... czy decydujemy sie na in vitro.Narazie oddalam to od siebie, i to nie jest tak ,ze mam cos przeciwko.. gdyby to było zwykłe in vitro z moja komórka to już bym sie decydowała ale ta komórka dawcy mnie mega blokuje... może musze do tego podejsc na chłodno i to przetrawić, może potrzebuje czasu....
Tak więc od czego tu zacząć.. ciąży nadal brak.. trzeci miesiąc stymulacji, co miesiąc cos dokładane a ja od tych hormonów czuje się jak beczka!
wierze, że kiedyś jeszcze w ta ciąże zjadę naturalnie, może bez tych wszystkich leków, zastrzyków, monitoringów! może czas wrzucić na luz!
obecnie moja głowa jest zajęta innymi tematami!
Po pierwsze kupno domu i długa droga, cięzki deweloper .. dużo zamieszania, mega niesłowny gość! i serdecznie mam go dość! ale powstrzymuje sie z całych sił żeby nie powiedzieć mu parę słów za dużo! mam nadzieje, że do końca roku uda się wszystko ogarnąć i początek roku będzie znacznie lepszy!
Po drugie, juz mnie przyjemne;( u brata mojegpo męza wykryli guza na płucach.Chłopak 39lat, dwójka malych dzieci.. czekamy na wyniki czy nie ma nigdzie przerzutów.. w tym tygodniu maja byc i wszyscy siedzimy jka na szpilkach.
Wyszło to wszystko przypadkowo, oboje z mom mężem sa strażakami w Państwówce i maja co rok rutynowe badania łacznie z prześwietleniem klatki piersiowej( aczkolwiek on akurat dwa lata tego prześwietlenia nie robił bo akurat był chory)...
Pierwszy raz w życiu widziałam jak mój mąż tak płacze.. pierwszy raz bałam się wejść do nich do domu.. jak się zachować, co powiedzieć..
wszyscy płaczą a dzieci pytają się o co chodzi...ciężki czas przed nami;(
Kolejny rok sie kończy a ja nadal w jednopaku...
w listopadzie skonczyłam 37 lat i zastanawiam sie czy jest sens walczyć dalej...
miałam zbadac amh ale najnormalniej w świecie mi sie nie chce.. obraziłam sie na suple i nawet mi z tym dobrze
Czuje sie tym wszystkim zmęczona, przytłoczona .. co miesiac to samo.. kilka dni przed okresem nakrecam sie , trace fortun en atesty i doszukuje sie cienia cienia.. to chore..
Mam jeden cud , najwspanialsza córke na świecie i chyba czas zacząć sie tym jeszcze bardziej cieszyć i odpuscić .. tylko jak? jak co drugi dzień słysze od Helenki" mamusiu kiedy będziesz miała dzidziusia w brzuszku? bo ja też chce miec siostrzyczke, wozic ja wózkiem itd.." no serce wtedy pęka ale nauczyłam sie tego nie pokazywać i tłumaczyc jej ,że ja dostałam tak wspaniała dziecko ,że wiecej nie potrzebuje... takie to wszystko kurwa cieżkie..
Jakby mi ktoś powiedział jeszcze parę lat temu, że zajscie w ciąże jest tak skomplikowane to bym bo wyśmiała... życie bywa przewrotne..
Wracam... drogi pamiętniku.. dużo się działo przez ten czas.. były wzloty i upadki i widzisz pisze do Ciebie a łzy już same napływają do oczu.. a to dopiero początek.
Stał się cud! moje nieosiągalne marzenie się spełniło!! pod koniec maja zaskoczyły mnie totalnie dwie kreski!
odpuściliśmy z mężem starania juz w kwietniu, w maju jeden sex.. nie wiem czy w owulacje czy nie.. nie kontrolowałam tego.
Wszystko szło pięknie, beta pięknie rosła, kreski aż bordowe na teście..Cieszyłam sie dwa tygodnie! poźniej przyszło plamienie.. pojechałam do lekarza.. na usg pęcherzyk w macicy z ciałkiem żółtkowym! radośc niesamowita.. tak bardzo balam sie kolejnej pozamacicznej.Lekarz stwierdził,ze plamienia się zdarzają.. są bardziej brazowe niz czerwone, zeby odpoczywac i sie nie martwić! była to środa 5.06.. niestety plamienia ustały w tym dniu a w nastepnym pojewiła się już krew.. może nie było tego jakoś dużo a le głowa pracowała.. pozstanowiłam 7.06 jechac na kontrol do lekarza mając nadzieje,ze usłysze że mam krwiaka i poprostu jest to przyczyną krwawienia...niestety tak sie nie stało..
usłyszałam,ze w macicy nic juz nie widac i że było to albo poronienie albo jest to ciaża pozamaciczna... kontrola bety.Załamałam się, nie potrafiłam opanować płaczu...dlaczego znowu ja! dlaczego mnie to spotyka! tysiąc złych myśli w głowie! mimo ,że miałam przy sobie mojego Witka to nawet on nie był w stanie ukoic mojego cierpienia nawet w 1%.. świat mi sie zawalił.Tego samego dnia pojechałam na bete- spadek- poczuam ulge ,ze to nie pozamaciczna,że ten koszmar sie nie powtórzył! niestety spokój nie trwał długo.. beta po 3 dniach zaczeła rosnąć.. szpital..tysiąc razy usg itd .. na szczeście zaczeła spadac sama i mnie wypuścili po 4 dniach.
Fizycznie sie pozbierałam.. tak myśle ale psychicznie .. z zewnatrz jestem zadowolona, uśmiechnieta a w środku pod tą skorupą układam te swoje puzle w całość.. może kiedyś uda mi sie odtworzyć obraz z zewnątrz..
czasami nie da się dogonić swoich marzeń..
Generalnie starania wstrzymaliśmy juz dwa miesiace temu , decydując sie na in vitro- każdy sex pod kontrolą... wiec nie wiem jak przy moich parametrach i uważnym sexie jestem w ciaży.. to nie jest tak, że się nie cieszę ! ogromnie mnie te kreski zaskoczyły chociaz od poczatku miesiąca miałam jakaś taka myśl w głowie że to będzie ten miesiąc.. a wiecie dlaczego? dlatego ze w tym miesiącu mi zależało żeby nic bie wyszło! pracuje w swojej firmie 13 lat i dostałam ostatnio propozycje zmiany pracy , rozwoju , nauki nowych programów - chciałam w to iśc.. bałam sie ogromnie bo ja z natury nie lubię ludzi.. przeszkadza mi ich duże ilość może tak! a tam musiałabym na nowo wdrażać się w znajomości itd ale chęć poznania czegoś nowego była silniejsza! poszłam na rozmowę, trwała ponad 2h! super oferta, bardzo fajni ludzie! okazało sie że pracuje tam kilku znajomych! no nic tylko brać! po kilku dniach bitwy w głowie zapadła decyzja! ide w to! umówiłam sie z szefem na rozmowe , przedstawiłam mu sytuacje ,zapytała o okres wypowiedzenia kiedy mogłabym odejść.. nie spodziewałam sie z jego strony żadnej propozycji- że tak powiem delikatnie - nie przepadamy za sobą

Trzymaj się Kochana! Pamiętaj o swojej córeczce 🌷
Jeżeli czujesz że zrobiłaś wszystko co bylo w twojej mocy i wiecej już nie wytrzymasz to odpusc, ale jezeli jest w Tobie jeszcze cień nadziei i siły to może warto jeszcze spróbować... Jak chcesz to napisz... Nie jestem ekspertem, ale przy AMH 0.6 udało mi się nawet nieźle poszaleć 😉