Dziś rozpoczął się kolejny cykl. To już 12-sty. Zawsze wtedy mam doła, nie chce mi się nic robić, siedzę w domu i gnije...
Dziś przeczytałam artykuł o kobiecie, która zabiła swoje dziecko. Nie rozumiem jak tak można zrobić?! Takie małe, bezbronne stworzenie, dla którego całym światem jest matka, a ona po prostu je zabija! To okrucieństwo nie mieści mi się w głowie. Za to podczas kolejnych nieudanych prób zastanawiam się czemu Bóg dopuszcza do takich niesprawiedliwości? Jest tyle par, które tak wiele oddałyby za jedno malutkie nowe życie. I jest tak wiele par, które to życie zabiera swoim dzieciom. O ile świat byłby lepszy, gdyby to oni nie mogli mieć dzieci, a my którzy mamy w sobie tyle miłości i wyczekiwania byśmy mogli je mieć? W każdym miesiącu myślę o tym inaczej, dziś jestem zła za tę niesprawiedliwość, ale jeszcze tydzień i znów złość ze zbliżającymi się dniami płodnymi zamieni się w nadzieję...
Niedawno rozmawiałam z moim J. o adopcji, no bo co jak nie będziemy mogli mieć dzieci? On bardzo chce adoptować nawet jak będziemy mieli swoje bobaski. Przecież tyle dzieci jest bez domu. Mnie to jednak trochę przeraża. Czy będę umiała kochać dziecko, którego nie urodziłam? Czy będę potrafiła je tak samo traktować? Czy będę potrafiła zająć się dzieckiem skoro nie będę od początku z nim? To tak jakby mi kazano prowadzić tira, gdy ja nigdy nie jeździłam żadnym samochodem. Z drugiej strony chęć posiadania małego stworzenia, które biega, gaworzy, uczy się świata, patrzy na Ciebie z miłością i za którego ty oddałabyś życie jest tak wielka, że mówię sobie "Moni dasz rade, zdolna jesteś, miliony osób potrafią to i ty będziesz potrafiła." Zatem mówię swojemu Lubemu (J.), że chyba jestem gotowa, że jak nie będziemy mogli mieć dzieci to zaadoptujemy. Jednak musimy sobie stawiać jakieś granice do kiedy próbujemy bez niczyjej pomocy, do kiedy staramy się z leczeniem, do kiedy ewentualnie próbujemy in vitro (o tym jeszcze chyba nie jesteśmy gotowi rozmawiać) no i kiedy adoptujemy. J. stwierdził, że do 30 próbujemy wszystkiego, po 30 stce możemy adoptować! Czyli w najgorszym wypadku jeszcze tylko 7 lat... A ja jestem tak strasznie niecierpliwa! Właśnie, może to nauka. Lekcja cierpliwości? Jeszcze się buntuje, ale może przyjdzie taki dzień, że zaliczę tą lekcję perfekcyjnie i zostanę obficie wynagrodzona (bliźniakami na przykład:)
Ja też się nad tym zastanawiam, ale w takich chwilach powtarzam "Bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi..., oto ja służebnica pańska, niech mi się stanie według Twojego słowa" nie mamy na to wpływu...musimy trwać, wierzyć i czekać.
Tak samo jak Ty staram sie rok ale niestety przypadkiem okazalo sie, ze mam bakterie nawet nie wiedzialam po antybiotyku wyszly mi jeszcze inne nie wiem kiedy sie wylecze, ponoc to jest przyczyna naszych niepowodzen. Teraz bede powtarzac kazdej dziewczynie zeby robila posiew tak dla siebie poprostu bo jakos lekarze nie zlecaja tego badania a powinni;/ Trzymam kciuki za Ciebie oby szybko sie udalo ;)
Jeśli chodzi o zabicie dziecka to oczywiście jest to dla mnie też zupełnie niezrozumiałe i też uważam że sprawiedliwością byłoby gdyby takie osoby nigdy dzieci nie miały. Co do Twoich starań to tutaj z pewnością znajdziesz wsparcie i zrozumienie i nadzieję bo kilka z nas co miesiąc ze staraczki zmienia się w przyszłą mamę a to motywuje . Bądź dobrej myśli. Badałaś się , Twój się badał ?
Dzięki za słowa otuchy! Co do badań to na razie podchodzimy do tego trochę po macoszemu, nie bardzo wiemy za co się zabrać od czego zacząć. Moja ginekolog chyba też za dużo nie wie. Wysyła nas od razu do kliniki niepłodności. Mamy tam się wybrać po wakacjach, bo nie wiemy co nas czeka - tzn ile wizyt i jak często wizyty, a wakacje mamy dosyć zajęte. J. robił badania, wszystko w normie. Ja mam lekko podwyższony poziom progesteronu, ale wg mojej gin to nie jest źle i dała mi tylko cyklodynon (ziołowy).