niewidzialny ból, wyczuwalna niemoc, godziny milczenia!
O mnie: mój sznur pereł wokół jajników
Czas starania się o dziecko: 2 lata
Moja historia: to był luty.....czekałam juz na miesiączkę ponad 50 dni... poszłam do lekarza, "delikatny w słowach" ginekolog powiedział: Ma Pani jajniki jak ser szwajcarski! PCOS- co to do cholery jest? I już wiem....wiem, dowiaduję się co miesiąc, robiąc kolejny test ciążowy! Wiem już wszystko. Dali mi nadzieję, mówili : postymulujemy, miesiac, dwa, trzy góra i będą piękne 2 grube czerwone krechy! A mąż...badania? Zrobiliśmy, myśląc że to tylko 240 zł wywalone w kosz- bo przecież zdrowy jak byk! On tak..3%- tyle mamy żywych żołnierzy- w tych 3 % aż 4% pędzi w przód! I załamanie... dzień przed 25 urodzinami otworzyłam drzwi w klinice leczenia niepłodności- każda wizyta kończyła się milczeniem...jechaliśmy godzinę do domu, każdy zamyślony, każde z nas analizowało wyniki, słowa p. dr, mieliśmy tylko godzinę, żeby wrócić do normalności! INSEMINACJA- akurat tak cholernie wypadło- testowanie- WIGILIA! "kochanie to będą piękne święta"- obiecywał mi mąż! Byłyby gdyby nie wynik! Sylwester- krew, pełno krwi, ja zwijajaca sie z bolu na podlodze, wyłam jak dziecko, jak kojot, jak nie wiem co! Bolało- brzuch i serce, bo mimo wyniku miałam nadzieje- głaskałam brzuch i błagałam Boga o cud! Mówiłam- "dasz radę maleństwo"... Laparoskopia, drożność, elektrokauteryzacja jajników! Luty 20- bałam się, Boże jak ja się bałam! Wszystko poszło świetnie- w klinice po 1 wizycie kontrolnej, powiedziano mi "kolejny raz widzimy się już na prenatalnych"- taaak....okresu nie było, czekałam i o dziwo nie zrobiłam testu- pojechałam do kliniki myśląc, że wyjdę zalana łzami szczęścia! Jedno się zgodziło, zalana łzami...bo torbiel- wielkości męskiej pięści! Pozbyłam się jej! Ale nabawiłam się czegoś innego- czegoś co już chyba ze mną siedzieć będzie do końca życia! Nerwicy, ataków, strachu...Zamiast drzwi gab. ginekologicznego, zaczęłam otwierać drzwi psychiatry- jednego, dwóch, pięciu- nie wiem ilu ich przerobiłam! Walczyłam z tym, a teraz kiedy jest trochę lepiej, czuję się na siłach iść do kolejnej kliniki i zawalczyć raz jeszcze!
Moje emocje: żal, bezradność, niemoc, ból, strach, obawę, lęk