Nigdy się nie poddamy
O mnie: Mam 24 lata, jestem mężatką. Dorosłe życie zaczęłam dosyć wcześnie, ale co poradzić skoro tak szybko spotkałam księcia z bajki. :)
Czas starania się o dziecko: 11.2012 ciąża pozamaciczna
08.2013 - ciąża biochemiczna
07.2014 - obumarcie płodu
Moja historia: Przed ślubem zarzekaliśmy się z mężem ŻADNYCH DZIECI! Ale minął dokładnie rok kiedy zatęskniliśmy za większą rodzinką. Szybko zaszłam w pierwszą ciążę. Byliśmy z K. przeszczęśliwi. Nie przeszło mi przez myśl, że coś może być nie tak. Byliśmy na USG, zarodka nie było widać, umówiliśmy się na kolejną wizytę za tydzień. Niestety jej nie dotrwałam. Kilka dni później pojechaliśmy do szpitala, niesamowicie bolał mnie brzuch. Niestety lekarz od razu postawił diagnozę - ciąża pozamaciczna. Okazało się, że mój stan jest gorszy niż się spodziewałam. Operacja, tydzień w szpitalu i powrót do domu.. Minął miesiąc i z pomocą męża doszłam do siebie. 3 miesiące później zaczęliśmy kolejne starania. Udało się po 5 miesiącach. Tym razem na USG wszystko było ok, lekarz zapewniał, że wszystko będzie dobrze. Jakież było moje zdziwienie kiedy po 12 godzinach poroniłam..
Kolejna ciąża 'przywieziona z wakacji' z moim mężem. 3.06.2014 piękne dwie krechy. Pierwsze usg 5tc tylko pęcherzyk 2,5mm, na drugim już zarodek miał 2,5mm i widzieliśmy bijące serduszko. Niestety na trzecin usg w 9tc brak akcji serca płodu. Odstawić leki, czekać na poronienie..
Nie załamuje się, nie poddaję, nie obwiniam. Podnoszę głowę i idę dalej.. na badania. Mam wspaniałego męża, wzajemnie się wspieramy i nic nas nie załamie. Co ma być to będzie..
Moje emocje: Zawsze powtarzam, że dobre nastawienie to połowa sukcesu.