Nie chcę dalej błądzić we mgle, miałam dość lekarzy zrobiłam sobie przerwę, a teraz trzeba wziąć się do roboty. Nie możemy czekać w nieskończonośc. Zamówiłam w aptece Fertilman dla męża, bo kończy mu się obecne opakowanie, sobie wzięłam Inofem. 7 dni po owu pójdę zrobić progesteron i jeśli okres przyjdzie, s zapewne tak będzie, to robię LH FSH i TSH a mąż leci na badanie nasienia. Z wynikami skoczę do ginekologa i niech się przyjrzy niech zaleci dalsze postepowanie, jeśli powie, że mamy od razu uderzać na inseminację to postaram się nie buntować tylko to zrobić. Prawda jest taka, że totalnie nie wierzę, żeby inseminacja coś pomogła, ale mąż się upiera. Zbliżam się do ovu - pewnie będzie w przeciągu najbliższych 3 dni. Martwi mnie lewy jajnik, boli i boli i boli... Wizyta jest konieczna, ale wytrzymam jeszcze kilka tygodni.
Mierzenie temperatury wcale nie jest uciążliwe, wkurzające jest to, że w od kilku już dni budzę się w nocy, czasem parę h przed budzikiem i wynik nie jest wiarodajny. Temperatura zmierzona dziś w nocy 36,19 a po budziku 36,48...
Zaczynam dziś brać leki, powoli,stopniowo mam wprowadzać. Mam nadzieję, że nie zejdę z tego świata, bo czytając doświadczenia dziewczyn z forum fb to już wszystkiego się spodziewam.
Od dłuższego czasu wiele u mnie nerwów, niepokoju i stresu, a dziś przyśnił mi się mój Sp dziadek. Byłam małą dziewczynką bez trosk. Dużo się śmialiśmy, byłam taka spokojna, dziadek mówił, że będzie dobrze i niedługo wróci. Aż łzy mam w oczach jak to piszę. Dawno nie miałam tak miłego snu.
Kupiłam test ciążowy, w sumie nie jestem pewna czemu. Nie miałam takiego zamiaru wcześniej a dziś chodziło to za mną od rana, nawet myślałam, ze jeśli jakimś cudem się uda to dam synkowi na drugie imię po moim dziadku. Wszystko przez ten sen.ehh taka byłam dumna z siebie, że nie mam w domu testu już od dłuższego czasu. Ale i tak obiecuję sobie, że nie zrobię go przed terminem. Za dużo widziałam pojedynczych kresek
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2018, 12:35
Postanowienie: Porządnie zająć się staraniami, nie uciekać po 1 wizycie, wykonywać sumiennie polecenia lekarza.
Jeśli miałabym jednym słowem opisać minione 12 miesięcy miałabym dylemat, czy wybrać słowo "porażka' czy "problem".
Starania minimalne nie przyniosły żadnego efektu. Przestałam wierzyć, że kiedykolwiek nam się uda, mam wrażenie, że nawet nie chce mieć już dzieci? Niemniej jednak mąż ciągle na coś liczy. Umówiłam się wiec do super gina-endo z polecenia. Podobno ogarnia PCOS i insulinooporność. Jeśli endo to zakładam, że Hashimoto też ogarnie. PCOS w sumie nigdy nikt nie zdiagnozował. Tak samo jak torbieli na jednym jajniku Wizyta początkiem lipca. Zrobiłam sobie TSH FT3 i FT4 - głupia zapomniałam o anty TG i anty TPO, do tego ROMA, wyniki są w normie. Na resztę poczekam, co zleci super gina-endo.
Myślałam, że nie będę pisać do wizyty ginekologa a tu jednak... Wieczorem przeczytałam cały pamiętnik jednej ze staraczek, zdołowałam się strasznie, zaczęłam rozmyślać o sobie i efekt był taki, że nie mogłam później zasnąć. Męża nie ma, więc napisałam mu wiadomość, zadzwonił z samego rana i się zaczęło... po 10 minutach wojny nie wiadomo skąd wojna jak jasna cholera. Nie dogadujemy się już od dłuuuuższego czasu. Żeby tego było mało, wczoraj teściowa miała imieniny a ja dopiero dziś zobaczyłam je w kalendarzu, w robocie dostałam ni z tego ni z owego nagłego rozwolnienia boje się cokolwiek zjeść Upały są nieziemskie, pozwolili wyjść godzinkę wcześniej pod warunkiem, że jedna osoba w biurze zostanie. Ja z racji rozwolnienia nawet się nie zastanawiałam tylko spakowałam manatki i szybko się zwinęłam
Za 2 tygodnie wizyta i zaczęłam mieć wątpliwości jaki w tym wszystkim jest sens. Zastanawiam się, że nie umówić się od razu do kliniki leczenia niepłodności, problem polega jednak na tym, że zarówno do Poznania i Wrocławia mamy po 200 km w jedną stronę. Czy któraś z Was dojeżdża tyle do lekarza? Dajcie jak dajecie z tym radę? Którą klinikę polecacie w Poznaniu i Wrocławiu i jakich konkretnie lekarzy ?
Rozumiem Cię i sama szukam jak się w tym wszystkim odnaleźć. Chyba chodzi o to, żeby sprawdzić czy wszystko jest ok, a jeśli jest, to świadomie działać ale z DYSTANSEM. Nie myśleć o tym 24 na dobę, nie rezygnować ze wszystkiego itp. Raz jest ciężej, a raz łatwiej.. Nawet tu, na OF: raz czuję, że jest mi potrzebne bo mogę się gdzieś wygadać, podowiadywać różnych rzeczy, a czasem mam wrażenie, że jak jeszcze raz zobaczę skróty TSH, PCOS, i inne MCDCNDUNVSKJSGUXBUI to oszaleję ;) Powodzenia! <3
Mówiąc o tym, że ma się wyluzować chodzi o to, aby nie myśleć o tym non stop, znaleźć sobie jakieś zajęcie, hobby, aby głowa mogła odpocząć. Brzmi banalnie, nie do osiągnięcia? Hmm ciężko jest się całkowicie wyłączyć, ale trzeba sobie radzić, bo można oszaleć. Staram się od ponad półtora roku, więc nie mam tego wyssane z palca. Jeśli masz dni płodne to owszem, jak najbardziej trzeba się starać, bo o to w tym przecież chodzi. Dziewczyny z forum mają na myśli to, że nie można doszukiwać się objawów i całymi dniami myśleć o jednym. Nam w klinice gin. od razu powiedział, że może być, że mimo dobrych wyników nie będziemy mogli mieć dzieci. Rozumiem to, mam nadzieję, że jednak nie dotyczy to nas. Trzymam kciuki za Ciebie!