Wyniki:
TSH 1,92 - idealnie
fT4 - 17,15 - super
AMH 5,75 - myślę, że ok
witamina D - oczywiście niedobór, ale to chyba każdy ma
anty-TPO - 1762... WOW
Internet poszeł w ruch i moim oczom ukazało się magiczne "Hashimoto". Czytam, czytam, czytam... i co? Strzał w pysk. Chyba pasuje. Poronienia, wady genetyczne u płodu, problemy z zajściem, przyblokowana owulacja... Ale ja?.... chociaż chyba nie jest źle, skoro hormony tarczycy są w normie. Nie ma ani niedoczynności, ani nadczynności. Tak zwane Hashimoto w stadium eutyreozy, czyli prawidłowej czynności tarczycy. Ale jednak jakiś wpływ na płodność i zdrową ciąże to ma.
Zmienił się całkowicie mój pogląd na sprawę. O 180 stopni. Teraz wiem, że czeka mnie leczenie i nie będzie to już radosne oczekiwanie na dwie kreski na teście i "o chyba mi sie okres spóźnia", tylko wszystko będzie odmierzone dokładnie jak w zegaru. W danych dniach będę przyjmować leki, konkretnego dnia będę robiła test, wszystko będzie po wojskowemu. Czyli tak, jak tego najbardziej nie lubię. Ale pragnienie jest większe niż moje "nie lubię". Zrobię wszystko jak mi każą, oby tylko się udało.
A jaki jest nowy lekarz? - małomówny, zdecydowanie. Ale mam wrażenie, że jest bardzo konkretny i wie co robi. Jako jedyny z 6 ginekologów u których byłam przez te 2 lata zbadał mi anty-TPO, które w końcu dało nam kierunek. Pozostali badali tylko TSH, fT3 i fT4, a te zawsze miałam w normie. Kolejna wizyta z wynikami we wtorek.
No i zaczęło się, żyje już tylko "od do". Teraz czekam tylko na wtorek. Nawet weekendu już nie chcę. Jestem jak komandos Mam cel, muszę go osiągnąć.
Czy jest tu ktoś z tą chorobą? Chętnie porozmawiam o diecie, leczeniu, staraniach itp...
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 marca 2017, 08:45