WSTĘP
Oczekiwanie na małego misia :)
O mnie: Jeszcze nie do końca poukładana, po kilku zakrętach w życiu spowodowanych - a jak - niewłaściwą oceną jeszcze bardziej niewłaściwego faceta - nareszcie odnalazła spokój przy boku najbardziej niesfornego mężczyzny jakiego zna, a jednak realisty:) Z każdym dniem docenia i kocha swojego N coraz bardziej i przekonuje się, że marzenia się spełniają a wszystko ma swoje miejsce i czas:)
Czas starania się o dziecko: Pierwsze nieśmiałe starania.
Moja historia: Nigdy nie starałam się o dziecko tak z premedytacją:) Oczywiście, były w moim życiu takie momenty, że jak się okaże, że jestem w ciąży to będę się cieszyć, ale dopiero teraz, z właśnie tym mężczyzną, świadomie podjęliśmy tą decyzję. Obawiam się, że może być ciężko, gdyż mam nieregularne, długie miesiączki. Dwa razy oczekiwałam na @ miesiąc, przy temp. 39,9C. Jednak dopiero zaczynam, w połowie cyklu, więc jeszcze za bardzo się nie martwię.
Moje emocje: Ciekawość tego czego się dowiem o sobie nowego dzięki obserwacji, Radość z podjętej decyzji. Spokój, że będzie dobrze. Malutki niepokój, że może udać się bardzo szybko i ojejku co to będzie i jak to będzie!:) Podekscytowanie.
Na początku tego cyklu dotarło do nas, że jak chcemy czekać z ciążą aż załatwimy "wszystkie niezbędne rzeczy" (ślub cywilny, stała w miarę praca, mieszkanie), to nie wiadomo kiedy będziemy mogli te starania zacząć... mając wśród znajomych przykłady starań o dziecko od roku do kilku lat, doszliśmy do wniosku, że nie ma co czekać. Mamy już swoje lata, jest wiele ludzi w cięższej sytuacji od naszej i dają radę więc i my sobie poradzimy. I tak oto, powoli powoli, zaczynamy starać się o dziecko:) Póki co, wkraczamy w zupełnie nowy dla nas świat jeszcze nie tak bardzo na serio, w połowie cyklu, szczęśliwsi, że przenieśliśmy te plany z nieokreślonej przyszłości na już

Niestety nie zaczęłam monitorowania od początku cyklu i teraz nie wiadomo dokładnie co tam się działo, ovu jak sądzę, źle mi wylicza datę owulacji, no ale nic, trzeba doczekać końca:) Pamiętam jak kiedyś zaczęłam mierzyć temp. i w pierwszej fazie miałam tak niską temp, że brakowało mi podziałki, to było coś 35,4C, coś takiego, także stąd wiem, że w pierwszej połowie cyku temperaturkę mam baaardzo niską
. Co miesiąc jak w zegarku zaś, mam bóle owulacyjne od ok 18dc, i to by się zgadzało również ze śluzem, który w tych dniach jest wodnisty. Na bieżącym wykresie ten spadek czy skok temp który ovufriend oznaczył jako ovulację ja odbieram jako drugi skok w drugiej fazie cyklu. Wczoraj się mocno napracowałam i temp. dzisiejsza była o jeden stopień niższa, czy możliwe, że jest taka właśnie zależność? Jeśli któraś z Was, po tym wpisie będzie miała ochotę wgryźć się w ten fragment wykresu który jest, i zauważy coś godnego skomentowania, proszę bardzo;)

Dzień dobry:)
Mój ulubiony moment dnia. Ja jeszcze od kołderką, z herbatą, mój N. jeszcze słodko śpi i nie zagaduje mnie od samego rana, za oknem jest jeszcze szarówka -uwielbiam pogodę w Norwegii, jest bardzo nastrojowa, szczególnie tej porze roku. Jest cicho i mam jeszcze trochę czasu tylko dla siebie.
Dzisiaj jest 33dc. podczas regularnych cykli które ostatnio były pół roku temu, w tym dniu przychodziła @. Teraz najczęściej pojawia się w 47dc. Objawy które się pojawiają jak i te których tym razem nie ma tłumaczę sobie od razu oczywiście czym? Ciążą. A jak. No bo piersi mnie bolą inaczej niż zawsze, zawsze w tych dniach przed @ były napięte, sztywne i bolące, ból "bardziej bezpośredni na powierzchni"
a teraz sporo się powiększyły, są ciężkie ale miękkie i bolą jakoś inaczej, nie tak bezpośrednio...pewnie wiecie o mi chodzi..
Testować chciałam w święta, ale N. oczywiście powiedział, żeby się tak nie ekscytować, zawsze mi się spóźnia to i test lepiej jest zrobić później. Także wstępny termin mamy ustalony na 31.12. i powiem, Wam,że wcale mi się do niego nie spieszy, bo tak mogę się jeszcze połudzić, że może tym razem? A potem zrobię test..i będzie to co zawsze. W takich chwilach przypominają mi się te wszystkie testy które zrobiłam w swoim życiu, te kiedy z napięciem czekałam, żeby pojawiła się tylko jedna kreska i te kiedy chciałam dwóch. W ciągu tych 9 lat trochę ich było...a wynik ciągle ten sam. Jak bym była niezdolna do II kreseczek. Chyba przeżyję szok jak w końcu kiedyś zobaczę dwie:)
Co do innych objawów to brak. AAA! Wczoraj czytałam pamiętnik "Starania i ciąża w Tajlandii, i to zdjęcie usg na którym dzidziuś wygląda jak jogin...dzisiaj mi się śniło, że jestem w ciąży i taki dzidziuś jest w moim brzuszku, byłam na usg i widziałam dzieciąko w kolorach, że jest podobny do tatusia a lekarz łaskotał je w pępęk i ono tak się radośnie śmiało...
Zabawne..
W tym roku Święta spędzamy z N. sami, musieliśmy przesunąć wyjazd do PL na Styczeń. I tak nam było dobrze w swoim towarzystwie, nareszcie sami, po tych kilku miesiącach mieszkania z moją mamą (mama kochana, ale zawsze to już co innego niż jak się jest tylko we dwoje), tak było spokojnie i mieliśmy czas tylko dla siebie. I tak sobie pomyślałam, że jak pojawi się dziecko, to już nie będę miała całej uwagi mojego N, tak jak to jest teraz, i będę się musiała nim podzielić z dzieckiem, i poza tym dziecko jest tak absorbujące, że w ogóle czasu byśmy dla siebie nie mieli, wszystko kręciło by się wokół dziecka. A my nie zdążyliśmy jeszcze się sobą nacieszyć... czasami po prostu się bardzo boję jak to będzie, czy dam radę fizycznie i psychicznie. Fizycznie, bo mam słaby kręgosłup, a może bardziej pasowałoby napisać, zniszczony.. jak sprzątam za dużo to od razu mnie boli, mam problemy z wyprostowaniem się a chiropraktor jest już dla mnie takim lekarzem jak ginekolog, przynajmniej raz na pół roku muszę iść na nastawianie i prostowanie wszystkich kosteczek które się poprzesuwały i rozluźnianie mięśni taśmami kinestetycznymi, ostatnio jestem ogólnie w kiepskiej formie fizycznej. A psychicznie to chodzi o kwestie zawodowe które w moim przypadku są kompletnie pokręcone. Czy ja kiedykolwiek zdążę normalnie popracować w normalnej pracy? Czy kiedykolwiek będzie mi dane być z siebie zadowoloną w sferze zawodowej? To jest coś, na co już zupełnie straciłam nadzieję jakiś czas temu i w tej chwili jest dla mnie tak odległe i nieosiągalne..jak jakaś odległa planeta. Smutno mi z tego powodu, podjęłam kiedyś kilka pochopnych decyzji od wpływem emocji i tego konsekwencje zostaną ze mną do końca życia. Czasami się łudzę, że mogłabym to jeszcze wszystko naprawić, znaleźć sobie zajęcie w którym się spełnię itd. i w tym momencie dziecko staje mi na drodze. Ale wiem, że to są mrzonki, a ja nie mam już czasu na wymyślanie nie wiadomo czego, sił w sumie też już mam mało bo ile można? Poza tym ok, nie wszyscy się spełniają we wszystkich dziedzinach życia i wcale tak nie musi być.
Mam już 32 lata. Obce dzieci mnie nie rozczulają. Dzieci mojego rodzeństwa wzbudzają we mnie tkliwość i opiekuńczość. Jak myślę o swoich przyszłych....różnie to bywa, czasami widzę siebie zmęczoną koszmarnie czasami zakochaną w dziecku bardziej niż w jego tatusiu:)
Mimo tych wszystkich mieszanych uczuć jedno jest stałe, wiem, że chcę mieć dziecko/dziecki, i na pewno z tym mężczyzną z którym jestem. Nie ma lepszego na świecie. Dla mnie oczywiście:)
...pora na śniadanie...smacznego i dla Was:)
Mój ulubiony moment dnia. Ja jeszcze od kołderką, z herbatą, mój N. jeszcze słodko śpi i nie zagaduje mnie od samego rana, za oknem jest jeszcze szarówka -uwielbiam pogodę w Norwegii, jest bardzo nastrojowa, szczególnie tej porze roku. Jest cicho i mam jeszcze trochę czasu tylko dla siebie.
Dzisiaj jest 33dc. podczas regularnych cykli które ostatnio były pół roku temu, w tym dniu przychodziła @. Teraz najczęściej pojawia się w 47dc. Objawy które się pojawiają jak i te których tym razem nie ma tłumaczę sobie od razu oczywiście czym? Ciążą. A jak. No bo piersi mnie bolą inaczej niż zawsze, zawsze w tych dniach przed @ były napięte, sztywne i bolące, ból "bardziej bezpośredni na powierzchni"


Testować chciałam w święta, ale N. oczywiście powiedział, żeby się tak nie ekscytować, zawsze mi się spóźnia to i test lepiej jest zrobić później. Także wstępny termin mamy ustalony na 31.12. i powiem, Wam,że wcale mi się do niego nie spieszy, bo tak mogę się jeszcze połudzić, że może tym razem? A potem zrobię test..i będzie to co zawsze. W takich chwilach przypominają mi się te wszystkie testy które zrobiłam w swoim życiu, te kiedy z napięciem czekałam, żeby pojawiła się tylko jedna kreska i te kiedy chciałam dwóch. W ciągu tych 9 lat trochę ich było...a wynik ciągle ten sam. Jak bym była niezdolna do II kreseczek. Chyba przeżyję szok jak w końcu kiedyś zobaczę dwie:)
Co do innych objawów to brak. AAA! Wczoraj czytałam pamiętnik "Starania i ciąża w Tajlandii, i to zdjęcie usg na którym dzidziuś wygląda jak jogin...dzisiaj mi się śniło, że jestem w ciąży i taki dzidziuś jest w moim brzuszku, byłam na usg i widziałam dzieciąko w kolorach, że jest podobny do tatusia a lekarz łaskotał je w pępęk i ono tak się radośnie śmiało...


W tym roku Święta spędzamy z N. sami, musieliśmy przesunąć wyjazd do PL na Styczeń. I tak nam było dobrze w swoim towarzystwie, nareszcie sami, po tych kilku miesiącach mieszkania z moją mamą (mama kochana, ale zawsze to już co innego niż jak się jest tylko we dwoje), tak było spokojnie i mieliśmy czas tylko dla siebie. I tak sobie pomyślałam, że jak pojawi się dziecko, to już nie będę miała całej uwagi mojego N, tak jak to jest teraz, i będę się musiała nim podzielić z dzieckiem, i poza tym dziecko jest tak absorbujące, że w ogóle czasu byśmy dla siebie nie mieli, wszystko kręciło by się wokół dziecka. A my nie zdążyliśmy jeszcze się sobą nacieszyć... czasami po prostu się bardzo boję jak to będzie, czy dam radę fizycznie i psychicznie. Fizycznie, bo mam słaby kręgosłup, a może bardziej pasowałoby napisać, zniszczony.. jak sprzątam za dużo to od razu mnie boli, mam problemy z wyprostowaniem się a chiropraktor jest już dla mnie takim lekarzem jak ginekolog, przynajmniej raz na pół roku muszę iść na nastawianie i prostowanie wszystkich kosteczek które się poprzesuwały i rozluźnianie mięśni taśmami kinestetycznymi, ostatnio jestem ogólnie w kiepskiej formie fizycznej. A psychicznie to chodzi o kwestie zawodowe które w moim przypadku są kompletnie pokręcone. Czy ja kiedykolwiek zdążę normalnie popracować w normalnej pracy? Czy kiedykolwiek będzie mi dane być z siebie zadowoloną w sferze zawodowej? To jest coś, na co już zupełnie straciłam nadzieję jakiś czas temu i w tej chwili jest dla mnie tak odległe i nieosiągalne..jak jakaś odległa planeta. Smutno mi z tego powodu, podjęłam kiedyś kilka pochopnych decyzji od wpływem emocji i tego konsekwencje zostaną ze mną do końca życia. Czasami się łudzę, że mogłabym to jeszcze wszystko naprawić, znaleźć sobie zajęcie w którym się spełnię itd. i w tym momencie dziecko staje mi na drodze. Ale wiem, że to są mrzonki, a ja nie mam już czasu na wymyślanie nie wiadomo czego, sił w sumie też już mam mało bo ile można? Poza tym ok, nie wszyscy się spełniają we wszystkich dziedzinach życia i wcale tak nie musi być.
Mam już 32 lata. Obce dzieci mnie nie rozczulają. Dzieci mojego rodzeństwa wzbudzają we mnie tkliwość i opiekuńczość. Jak myślę o swoich przyszłych....różnie to bywa, czasami widzę siebie zmęczoną koszmarnie czasami zakochaną w dziecku bardziej niż w jego tatusiu:)
Mimo tych wszystkich mieszanych uczuć jedno jest stałe, wiem, że chcę mieć dziecko/dziecki, i na pewno z tym mężczyzną z którym jestem. Nie ma lepszego na świecie. Dla mnie oczywiście:)
...pora na śniadanie...smacznego i dla Was:)
I minął kolejny dzień. Strasznie mi wydęło brzuch i wyglądam jak bym była w 3 miesiącu ciąży. Bez kitu. Dziewczyny, czy też tak macie czasem przed okresem? U mnie się to zdarza dosyć często, oczywiście po @ wszystko wraca do normy... Ustaliliśmy z N. testowanie na 31.12.i albo Nowy Rok zaczniemy we trójkę
)), albo postanowimy się skupić na ślubie, pracy, szukaniu mieszkania itd. choć to postanowienie zapewne straci na aktualności przy następnej owulacji...
Jeszcze 5 dni do testowania...


Jeszcze 5 dni do testowania...
Dzisiaj z rana powitał mnie paskudny spadek temp.
Jestem ciekawa co będzie dalej...

Temp. stoi na 36,8. Dołuje mnie to strasznie i wkurza, bo chciałam zobaczyć w którą stronę wykres pójdzie, a tu nic. I dalej niewiadoma. Mam straszną ochotę zrobić test, rozwiać wątpliwości i mieć święty spokój i nie chodzić już i się nie zastanawiać całymi dniami czy jestem czy nie jestem w ciąży. Zwariować można. Piersi już mnie tak nie bolą...więc pewnie nici z dzieciątka... nie wiem czy wytrzymam z tym testem do 31.12.
((
