Jesteśmy - ja i mąż - na początku drogi. Niby wiedzieliśmy że starania rzadko kończą się dwiema kreskami w pierwszym miesiącu (chociaż historie znajomych par temu porzekadłu przeczyły), ale i tak ten pierwszy zawód był bolesny (dla mnie) i w pewnym sensie niespodziewany (dla męża). Tyle się człowiek wstrzymywał, by nie pójść za swoim pragnieniem z różnych racjonalnych pobudek, a jak zwolniliśmy blokadę okazało się, że to narosłe i uwolnione pragnienie właśnie zderza się z kolejną frustracją. Na nic idealnie przygotowany plan, kiedy co i jak. Plan, którego nie wypowiadałam na głos, a który co miesiąc powstaje w mojej głowie z kolejnymi modyfikacjami. Jestem tym typem, który nigdy nie uśpi kontroli. Daję jej więc jakieś poletko do działania. Taka moja kontrola nad kontrolą. Będąc w 2cs zastanawiałam się, czy ktoś kto wymyślił pojęcie "planowanie ciąży" naprawdę był debilem. Ja już wiem, że nie idzie tego zaplanować. Egzaminy wszelakie dotychczas zawsze szły mi za pierwszym razem, nie poczułam nigdy goryczy poprawki. Kupiliśmy mieszkanie, które jest dla nas trafem w 10-tkę. To wszystko wzmocniło moje poczucie sprawczości.
Nie mamy natomiast wśród znajomych nikogo, kto boryka się z niepłodnością. Ile razy można być w szczęśliwym miejscu statystyki?
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 czerwca, 16:49
Kochana, 4 cs to nie niepłodność. Wiem, że ciężko przeżywać co miesiąc rozczarowania, ale masz jeszcze czas na naturalne poczęcie. Grunt to być dobrze przygotowanym. Może wystarczy sama aktywność fizyczna, zdrowe odżywianie i suple. Jeśli to nie pomoże warto rozpocząć diagnostykę. Głowa do góry ✊🫂🌼
Dziękuję Gosiu. Nie przypisuję nam niepłodności, wiem że jesteśmy w totalnie "normalnym miejscu" jeśli chodzi o starania. Po prostu potrzebuje czasem wyrzucić z siebie nadmiar myślenia ;).