Po miesiacach nieudanych prob czuje sie bardziej jak na jakiejs malo efektywnej linii produkcyjnej, a caly ten proces mozna porownac do gry w totolotka. Z kazdym losem ludze sie, ze wlasnie trafie szostke, z kazdym koncem miesiaca zamiast dwoch jest jedna kreska i produkcja zaczyna sie od nowa.
Na poczatku widzialam siebie z maluchem w rekach, urzadzajaca pokoik, wybierajaca ubranka i zabawki. W tym momencie mam wrazenie, ze nigdy mnie to nie spotka. Nie jestem w stanie juz sobie tego zwizualizowac.
Wciaz pojawiaja sie nowe problemy. Zle wyniki krwi, okres pojawia sie kiedy chce. Niby wszystko powinno byc w normie, a jednak nie jest.
Jutro mam 3dc, jade zrobic wszystkie potrzebne badania na nowo, bo za 11dni mamy pierwsza wizyte w klinice.
Jakos mi tak ciezko na duchu, ze nie nadaje sie do jedynej rzeczy, do ktorej zostalam stworzona.
U mojego stwierdzono 2% zywych plemnikow o prawidlowej budowie. Zylaki powrozka ze skierowaniem na operacje.
U mnie wyniki generalnie w normie.
A jednak zdziwienie. U mnie cukier lekko za wysoki - dieta i ograniczenie cukrow prostych, tego sie nie spodziewalam, ale problemem to dla mnie wielkim nie bedzie. Bardziej zaskoczylo mnie pytanie doktora - „czy slyszala Pani kiedys o czyms takim jak macica dwurozna?”.
Od pierwszej w zyciu wizyty u ginekologa powtarzano mi, ze moja macica jest gotowa na rodzenie dzieci. Nikt mi nigdy nie mowil, ze oprocz duszy mam rowniez rogata macice. Zawsze musze byc jakas wyjatkowa, nigdy nie moze byc zwyczajnie i nudno zawsze i wszedzie znajda mi jakis defekt. Czyli jak juz w koncu cudem zajde w ciaze, to i tak nie moge sie cieszyc, bo nie wiadomo czy uda mi sie ja donosic
Jedyne co mnie teraz pociesza, to ze doktor potwierdzil obecnosc 17mm pecherzyka, wielkosc owulacyjna. Zalecil zabawy przez najblizsze trzy dni z rzedu wiem, ze to bedzie mocno mechaniczne, ale juz z moim ustalilismy, ze przez te trzy dni bedzie to pozyteczne z przyjemnym, a na bezstresowe przyjemnosci bedzie czas w dniach kolejnych
Za tydzien mam powtorzyc niektore badania i nastepnego dnia wizyta.
Ciesze sie, ze juz jestesmy pod czyjs opieka, bo zawsze to jakis krok na przod
Od paru dni mialam rozne objawy, ktore choc w minimalnym stopniu mogly dawac mi nadzieje. Dreszcze, uczucie zimna i rozbicia, wrazliwe piersi, szyjka dziwnie wysoko, strasznie suche oczy. Ale to raczej jak zwykle moja wyolbrzymiona wyobraznia.
Jeszcze dzis w serialu dowalili, ze mala dusza wie, kiedy ma sie pojawic na tym swiecie, ze wybierze odpowiedni moment. Czuje jakby wszechswiat chcial mi przekazac wiadomosc, ze nie powinnam byc mama, ze wykorzystalam juz pule darow, ktore dla mnie przeznaczyl.
Urodzilam sie jako martwe dziecko, zostalam odratowana. Powinnam byc wdzieczna, ze zyje i jestem. Ale gdzies w glebi glowy krazy mi mysl, ze ta darowana mi szansa byla warunkowa.
Lapie dola.
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 marca 2021, 22:03
Bez stresu.
Bez łez.
Bez wypatrywania objawów.
Bez robienia sobie nadziei.
Bez oczekiwania na dwie kreski.
Na luzie.
Cieszę się. Poniekad tego nam bylo trzeba. Odpoczniemy od tych staran i presji, pobawimy sie na luzie, pelen reset.
Najpierw wyszlo, ze ja bede miec 22.03 histeroskopie, a ze u mnie z cyklami roznie bywa, to zalecono mi brac tabletki troche sie zdziwilam, ze przy diagnostyce nieplodnosci zalecono mi wejscie na antykoncepcje no ale podobno w ten sposob idealnie przygotuje organizm do zabiegu. Zaczynam je brac w dzien kobiet i bed na nich przez dwa tygodnie. Moze jak je odstawie, to jajniki zaszaleja i wyprodukuja kilka jajeczek wiecej?
Pare godzin po ustaleniu konkretow u mnie, zadzwonili z drugiego szpitala, ze mojemu lubemu przyspieszaja zabieg (zylaki powrozka) i zamiast na sierpien zapraszaja go juz teraz - 10 marca - dzien mezczyzn
Takze i on i ja bedziemy diagnozowani i naprawiani, moze ten cykl bedzie dla nas super pozytywny i bedzie takim wstepem do kolejnego jeszcze bardziej pozytywnego
13-14dc mialam owulacje, na pewno byl to ktorys z tych dni. Probowalismy, bo czemu by nie.
Dzis jest 17dc, a ja zaczynam sie wkrecac jak zawsze, bo czuje cmienie w jajniku. Mam to uczucie w sumie w kazdym cyklu, a zawsze nici z tego byly. Ale jak czytam internety, to oczywiscie zaczynam sie nakrecac, bo to moze byc jeden z najwczesniejszych objawow. Chcialabym w tym cyklu przejsc to w miare bezstresowo, bez robienia sobie niepotrzebnych nadziei i bez tracenia jej za niespelna 10dni.
Ale w glowie siedzi taki robal, co to wszystko psuje. Prowokuje do myslenia i wyszukiwania urojen.
A moze tym razem sie udalo?
A moze nie trzeba czekac tyle czasu po operacji, az poprawi sie jakosc nasienia?
A moze to, ze kazali mi brac hormony przez 2 tygodnie, spowoduje, ze bedzie wiecej jajeczek lub wieksza szansa?
A moze podczas histeroskopii udroznili jajowody i tym razem bedzie latwiej?
A moze nie ma sie co starac, bo dla mnie pozostaje tylko invitro?
Bardzo mocno pragne byc mama, dlatego chyba kazdego miesiaca bede sobie wkrecac, ze sie udalo, chocbym chciala nie potrafie przestac o tym myslec.
Mam dosc. Nie mam po prostu sily na to wszystko. Tak bardzo chcialabym, zeby wszystko bylo w normie. Staram sie ile moge, a wlasne cialo mnie nienawidzi. Nie lapalabym takich dolow gdybym byla dwudziestolatka, ale lata leca i czuje jak z kazdym miesiacem moje szanse maleja.
Cukier za wysoki. Tsh minimalnie ponad dolna granice. Ft4 w normie. Progesteron tragicznie masakrycznie niski. Biopsja endometrium - fragment w stanie nierownowagi hormonalnej ogniskowo z cechami sekrecji.
Zre ten caly euthyrox od paru lat, wszystkie suplementy lykam, z cukru praktycznie calkowicie zrezygnowalam, a w organizmie chaos. Czuje straszna bezsilnosc. Chcialabym przygotowac odpowiedni domek dla maluszka, ale nie potrafie. Wyniki lataja sobie gora-dol bez logicznej dla mnie przyczyny.
W piatek mam kolejna wizyte w Gamecie. Zobaczymy co powiedza. Prosze prosze prosze niech mnie naprawia.
Odliczam godziny do jutrzejszej wizyty, tak bym chciala, aby wszystko juz bylo w normie i zaczynac inseminacje czy invitro.
Bardzo chcialabym za rok czytac te moje wypociny trzymajac maluszka na rekach i smiac sie z tego, ile sie stresowalam
Masakra.
Musialam przelozyc wizyte u lekarza i znowu trzeba czekac tydzien. Ale obstawiam, ze stwierdzi niedomoge lutealna progesteron niski, cykl 22dni!! Moje cialo nie chce byc w ciazy
Chyba zajme sie biologia totalna, poszukam gdzie problemu w glebi siebie. Juz anemie tak zalatwilam, to i moze z tym dam rade
Od rana sobie poplakuje, jade do pracy, piekna pogoda, kobiety z wozkami, kobiety z brzuchami, rodzice z dziecmi. Zazdrosc i zal.
Jestem w pracy, moja oaza, w ktorej nie musze myslec o problemach. Taaa. Przyszedl klient z partnerka. W ciazy. Myslalam, ze z zalu bede plakac jak bobr, ale sie wstrzymywalam. Poryczalam sie tylko na powrocie do domu, jak widzialam rodziny spacerujace z maluchami w piatkowy wieczor. Tak bardzo chce, bysmy byli jedna z tych szczesliwych par.
Trzeba czekac. W poniedzialek pojde zrobic kolejne badania. Progesteron, estradiol, kortyzol, Lh i fsh robilam ostatnio, cos jeszcze?
Jednak musialam sobie to uswiadomic. Jedna ja stasznie chce zostac mama, druga ja strasznie sie tego boi i nie chce.
Szukam tylko przyczyny, dlaczego gdzies mam te blokade.
Musialam sobie to powiedziec, byc ze soba szczera i faktycznie gdzies tam w srodku jest ta czastka mnie, ktora nie pozwala mi zajsc w ciaze.
Pamietam dwa momenty, kiedy myslalam, ze to juz, ze test zaraz pokaze dwie kreski. Pamietam, ze panikowalam, ze sie obawialam. Wiem, ze strach i obawa to normalna reakcja, przeciez stanie sie wielka rzecz, ale to nie byl ten rodzaj strachu i ekscytacji przed wielka przygoda zycia.
Gdzies w glebi mnie jest taka czastka, ktora robi za naturalna antykoncepcje. Teraz szukam przyczyny i mam kilka tropow.
1 - obawa. Boje sie tej zmiany w zyciu, boje sie, ze nie bede miala pieniedzy, abysmy sie utrzymali. Prowadze firme z branzy beauty razem z partnerem. To ja jestem osoba, ktora najwiecej pracuje i przynosi najwieksze pieniadze do domu. Chyba boje sie wlasnie tego, ze jak pojde na macierzynskie, ktore w naszym cudownym kraju jest tragicznie smieszne dla kobiet prowadzacych dzialalnosc, to ze sobie nie poradzimy finansowo.
2 - boje sie, ze zostane z tym wszystkim sama. Moj ma czasem takie loty, ze umyje talerz tylko za siebie, ze posegreguje tylko swoje pranie, posprzata tylko to, co jemu przeszkadza i to co on nabrudzil. Chyba sie boje, ze przy dziecku bede miala potrojna robote i nikt mi w tym nie pomoze.
3 - moglam dostac spadek strachu po mojej mamie. Urodzilam sie jako martwe dziecko, byc moze moja mama podczas porodu przekazala swoja traume na mnie.
4 - boje sie, ze urodze chore dziecko, ze przy moich wadach, cos bedzie nie tak. Ze poronie, ze je zdeformuje, ze nie utrzymam ciazy.
5 - boje sie, ze utrace to, o co tyle lat walczylam. Dojscie na szczyt bylo mega poswieceniem, ciezka praca zaprowadzila mnie tam, gdzie jestem. Kocham to, co robie. Jednak ciaza i macierzynski spowoduje, ze znikne z rynku na jakis czas i moge stracic swoja pozycje, ktorej moge nie nadgonic.
Na razie tyle powodow znalazlam. Kazdy z nich jest tylko glupia obawa. Musze teraz tylko to przeanalizowac i zrozumiec, ze to nie sa wielkie problemy. Ze kazdy z nich da sie rozwiazac
Pieniadze? To nie jest wazne, bylebym miala na kredyt i podstawowe potrzeby, za siebie zatrudnie nowego pracownika i po sprawie
Pomoc przy dziecku? Zawsze sama sobie swietnie radzilam, osiagalam to, co sobie postanowilam. To i z byciem mama sobie sama poradze, a jesli ktos bedzie chcial mi pomoc, to bede za to bardzo wdzieczna.
Trauma po mamie? To nie moja trauma, to jej obawa, musze zrozumiec, ze ten strach byl jej, w tamtym momencie. Przezylam, zyje i jestem zdrowa (powiedzmy ).
Obawa przed utrata ciazy i o problemy u maluszka? To chyba ma kazda mama, wiec z tym trzeba sie oswoic i nie zakladac z gory czarnych scenariuszy. Pozytywne myslenie a bedzie dobrze
No i kariera. Pierwszy lockdown pokazal mi, ze wiele do szczescia nie potrzebuje, ze zmienily sie priorytety. Nie sama praca zyje czlowiek. Nie moge przedkladac pracy ponad wszystko. Kumpeli z Australii sie udalo, to i mi ma sie nie udac? Sprytna jestem to i znajde wyjscie z sytuacji by pozostac na szczycie
Idz precz wewnetrzna obawo, paszla negujaca ja. Chce cala soba czuc, ze chce zostac mama, nie chce miec watpliwosci. A kysz strachu!
Zobaczymy, co mi tam dolega. Od poczatku okresu caly czas czuje dziwne uczucie w prawym jajniku, takie jakby ciagniecie. Nie wiem co to jest, czy powinnam sie przejmowac. Nigdy nie mialam bolesnych okresow. Teraz w sumie tez mnie nie boli, tylko to taki dyskomfort i obawa, ze cos jest nie tak. Jakby ktoras z Was mi napisala, ze to normalne, to bylabym spokojniejsza
No i druga sprawa - bede cisnac o rozpoczecie procedury inseminacji. Juz chcialabym z tym ruszyc
Najwazniejsze, ze doktor stwierdzil, ze z jajnikami wszystko gra i to nie one mnie bola jeden problem z glowy bedziemy robic jutro monitoring cyklu, zobaczymy, co ze mna nie gra, czy mam owulacje, czy pecherzyki pekaja, oby i to gralo.
Dostalam skierowanie na krzywa cukrowa-insulinowa. Zrobilam w piatek, cukier w porzadku, a insuline nie mam pojecia jak interpretowac, ale wydaje mi sie, ze jest ok nie bede kombinowac, jutro sie dowiem.
Po histeroskopii wszystko ok, endometrium w porzadku, dwuroznosc stwierdzona - trudno. Jestem genetycznym bublem, z tym juz nic nie zrobimy i bedziemy pracowac na tym co mamy.
Inseminacja dopiero od sierpnia, gdyz musimy odczekac 5 miesiecy od operacji ŻPN. Mam nadzieje, ze wyniki nasienia nadal beda nas kwalifikowac do inseminacji
Jakos mam bardzo dobry humor w tym momencie, albo estrogen mnie ucpal
Czesto podczas owulacji czuje sie jak nikt. Czuje sie brzydka, nieatrakcyjna, nijaka. A to za sprawa mojego ukochanego. Wiem jak to brzmk. Jest mi strasznie przykro, bo wiem ze on mnie kocha, a ja jego, najmocniej na swiecie. Ale kiedy slysze teksty typu „jak trzeba to trzeba”, „trzeba zagryzc zeby” czy „nie wiem czy cos z tego bedzie”, to chce mi sie plakac.
Siedzac na nim, gotowa do dzialania, mialam ochote zwymiotowac, poryczec sie i generalnie krzyczec z rozczarowania. A w glowie siedzialo „OWULACJA”.
Drugi raz w zyciu plakalam po seksie.
Brakuje mi takiej namietnosci, spontanicznosci, radosci z seksu. Poczucia, ze jestem atrakcyjna i ze moge sie podobac, ze facet chce sie ze mna przespac, a nie przede mna ucieka przerazony, ze zostanie wykorzystany.
Juz nie moge doczekac sie sierpnia i pierwszej proby inseminacji. Moze wtedy wrocimy do normalnosci i znow poczuje sie jak kobieta, a nie niedorobiony inkubator.
Chcialabym, zeby to bylo juz. Moc glaskac sie po brzuchu, trzymac na nim reke wierzac, ze tam w srodku, kilka centymetrow pod skora zadamawia sie moje przyszlosc, moj caly swiat. Moc uslyszec bicie serduszka, obserwowac jak ladnie rosnie i tak przez 9 miesiecy
Takze przede mna jeszcze troche ponad tydzien wmawiania sobie roznych rzeczy
Niemniej jednak - bedzie dobrze!
Bedzie dobrze
Tym razem mam dosc duzo do przypisywania, bo wczoraj zlapal mnie taki dziwny dyskomfort w brzuchu, raz jeden, raz drugi jajnik, raz srodek, i tak od 16 do wieczora. Teraz zapchany nos, swedzi gardlo, usypiam, raz goraco, raz zimno, temperatura o 15 37.39, z pistoletu 36,9, widzialam chyba kropke(!) krwi na papierze (wow!)z Rownie dobrze moze to byc progesteron I zblizajaca sie @. Ale co tam, pozyje marzeniami hehe mam dobry humor, bedzie dobrze, musi byc
A teraz wskakuje w auto i jade do Gamety na moja randke z doktorem wierze, ze jest dobrze
Co po tym?
Tak bardzo jestem przyzwyczajona do tego blednego kola, ktore zawsze konczy i rozpoczyna sie okresem, ze nie wiem co jest po nim?
Od tak dawna probujemy, az ten caly proces stal sie dla mnie norma.
Okres - owulacja - oczekiwanie. 3xO.
Co miesiac oczekuje jednego, aby zobaczyc te dwie grube kreseczki, ale te ciagle rozczarowanie zdazylam juz zaakceptowac jako stala norme i efekt koncowy, ze dziwne to bedzie, kiedy pojawi sie jakas zmiana.
To tak jak po obronie magisterskiej, kiedy wiesz, ze pewien etap Twojego zycia wlasnie sie zakonczyl i co po tym
tak samo tutaj - Dwie kreski koncza etap staran i poczatkuja nowy etap, ktorego nigdy nie znalam.
Byle do poniedzialku
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 maja 2021, 12:48
Uwierzylam, ze to ten szczesliwy cykl, ze tym razem sie udalo. Mialam tyle objawow, mialam to glupie uczucie „czuje to”. Dodatkowo wczoraj badalam sobie szyjke i nigdy taka nie byla, uwierzylam, ze to wlasnie juz! Ze intuicja mnie nie mylila.
Moja intuicja jest G warta.
Plamienie.
Jaka ja jestem naiwna.
Bardzo pragne dziecka.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 maja 2021, 16:30
Tak samo jak pare lat temu, tylko po badaniu usg, poinformowano mnie bez skrupułów, ze mam raka.
„Ma Pani raka, tu skierowanie na biopsje, dziekuje”. (Sic!)
Co przeplakalam to moje, wiedzial tylko moj partner i przyjaciolka od biegania, ktora nie znala nikogo z mojego srodowiska. Po trzech tygodniach okazalo sie, ze lekarz jest po prostu kretynem, a mi nic nie dolegalo.
Ale nie o tym.
Nikomu nie mowimy, to nasze prywatne starania, takze nikt z rodziny nie wie.
I teraz do czego pije. Mieszkam na wsi, w sumie to w osadzie, bo to nawet praw wsi nie ma, i amatorsko hoduje kury ozdobne. Bardzo fajne i niedoceniane zwierzatko - polecam Jak moje koty, kazda z kurek ma imie, charakter, sa czlonkami naszego plemienia
I tu zaczyna sie to, czego nienawidze.
Dzwoni tata: podeslesz mi zdjecia kurek?
Ja: pewnie, a po co Ci?
Tata: bo kupilem taka podwojna ramke dla mamy, i z jednej strony wsadze Adasia (bratanek), a z drugiej Twoje kurki.
Tak k*wa, bo ja je z macicy wypchnelam.
Nie urodzilam kotow, nie urodzilam kur czy zadnego innego zwierzecia.
Jesli nam sie w koncu uda to z checia wszystkim rozdam zdjecia, nawet sama obramuje, ale nie robcie ze mnie wariatki.
Edit: przepraszam - kiedy nam sie w koncu uda - bo nie widze innej opcji
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 maja 2021, 12:55
Boli jajnik, boli brzuch, wiem, ze nadchodzi.
Nie zebym wiazala z tym cyklem jakies szczegolne nadzieje, caly czas sobie powtarzalam, zeby brac to na chlodno, ale tak jakos mi przykro. Juz nawet nie placze i powoli zaczynam wierzyc, ze to norma.
Mam wrazenie, ze nigdy w zyciu nie zobacze dwoch kresek, nawet nie wiem jakie to uczucie.
Dzis mi sie snilo, ze jestem w ciazy, ze jeszcze nikt nie wie, tylko ja i moj bobek, no ale szybko sie obudzilam. Szkoda.
Jutro zapewne licze od nowa.
Ta ciagla przegrana i bezradnosc sprawiaja, ze powoli mi sie odechciewa.
Edit. Co miesiac sie ludze, ze bedzie inaczej. To jest takie glupie, mam te cholerna nadzieje. Przeciez zawsze jest tak samo, czego ja sie spodziewam? Cale zycie uwazalam, zeby nie miec wpadki, stresowalam sie, haha taaaa, gdyby to bylo takie proste. Gdybym ja to wtedy wiedziala.
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 maja 2021, 01:08
Doskonale Cie rozumiem...
jak ja dobrze to znam. Pokój dla dziecka w mojej głowie już urządzony, już widziałam siebie za rok, naszą rodzinę... a tu nic się nie zmienia poza tym, że czuję się popsuta.
No i wyniki nic nowego nie pokazaly. Wszystko idealnie w normie. Prolaktyna unormowana. Tarczyca tez. Cala reszta hormonow idealnie. Chce wierzyc, ze nasza wizyta w klinice da mi jakis nowy promyk nadziei, ze znow wypelnie sie pozytywnym nastawieniem. Jeszcze tylko 9 dni.