"Wyobrażacie sobie że dziewczyny w naszym wieku JUŻ mają dzieci? Wyobrażacie sobie mieć dzieci w tym wieku?"
Na moje pytanie kiedy ona chciałaby mieć dzieci odpowiedziała, że jeszcze na pewno nie teraz, dopiero rozkręca się kariera, dostała awans, na Tinderze nie ma nikogo ciekawego. A jak już znajdzie kogoś i będzie wiedziała że zarabia wystarczająco dużo to "Zrobi sobie dziecko".
Pamiętam że już siedziałam od jakiegoś czasu na tym forum, rozmawiałam też ze znajomymi które chcą mieć dzieci a starają się długo, lub bardzo długo (jedna z nich po 4 latach zaszła w ciążę) i było to dla mnie mega dziwne, że ktoś tak myśli. Ale z drugiej strony sama niedawno ustalałam że dziecko zrobię w tym i tym miesiącu bo wtedy fajnie wypadną mu urodziny... A później przyszła @ I wielkie niedowierzanie - ale jak to przecież powinno zaskoczyć od razu. Mam wrażenie że nikt nam tego nie mówi.. że zajście w ciąże może być trudne. Moi rodzice cały czas mącili mi w głowie że najpierw studia, później kariera, później ślub, najpierw zarabiaj, ciąże SOBIE ZROBISZ jak będzie wszystko już ogarnięte..
2 miesiące temu byłam u Pani Endokrynolog która powiedziała że porównując moje TSH sprzed 5 lat i to teraz to jestem na granicy i pewnie niedługo powinnam zacząć brać leki jeśli chcę zajść w ciążę.. I poczułam się nagle jakoś tak staro
Zawsze myślałam że niee mnie to nie dotyczy, ja nie choruję.. a tu taki psikus..
Fakt że starania chciałam zacząć już praktycznie rok temu ale parter musiał rownież dojrzeć do tej decyzji co zajęło czas.
Ale nie ma co smęcić trzeba cisnąć, oby w tym cyklu się udało
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 sierpnia 2020, 12:06
Sam ostatnio wręcz stwierdził że czuje sie tak jakby niedawno jeszcze był dzieciakiem a teraz sam ma mieć dzieciaka, nie może jakoś to do niego dotrzeć - a ma 30 lat
Takie dziwne czasy.
Spotkałam się też z takimi stwierdzeniami (a jest ich coraz więcej) że niedługo przyjdzie 'zagłada' w związku ze zmianami klimatycznymi i dziewczyny specjalnie nie chcą zachodzić w ciążę żeby nie sprowadzać na taki świat dziecka. Dla mnie osobiście to już trochę przesada, nie wiadomo co przyniesie przyszłość a jeśli okaże się że jednak będzie ok to strasznie to bedzie przykre dla tych par.. nie wiem..
Na razie jestem wyluzowana i nie przejmuje się tak bardzo ale obawiam się że jeżeli w tym cyklu też się nie uda to zacznę się stresować Wiem że to zła droga..
Najgorsze w tym wszystkim jest to że na razie to dopiero 4CS a mi już odpala się wewnętrzna złość jak słyszę że moje znajome/siostry/kuzynki zachodzą w ciążę, jedna już 4 dzieciątko.. i wtedy zaczynam być zła na samą siebie
Rodzina i znajomi są dobijający, najgorsze są te pytania z cyklu 'No a ty nie chcesz już?', 'Może to czas? Kinga już 4 dziecko rodzi' 'No to kiedy robisz sobie swoje, nie ma nic lepszego?' albo moje ulubione 'Taka nerwowa jesteś bo nie masz hormonów matczynych, trzeba dziecko zrobić'
Już im nie raz zwracałam uwagę ale to wraca jak bumerang
Teraz rozumiem co mogą czuć dziewczyny które starają się dłużej, mega ciężka sprawa...
Wiem że to wcześnie ale widziałam że w 10dpo dziewczyny często już coś widzą, ja się boję że to znowu nie ten cykl..
po prostu tak bym już chciała;(
Postanowiłam znów pisać
Po poronieniu miałam przerwę 2 miesięcy od starań. Teraz zaczęliśmy na nowo, ale te serduszka takie średnio trafione, no cóż zobaczymy co z tego wyjdzie
Niby juz sie ogarnęłam emocjonalnie ale prawda jest taka ze.. codziennie o tym myśle.. To wydarzenie, niby szybkie i lekkie z punktu fizycznego strasznie wdarło mi sie do psychiki
Najgorsza jest teraz ta świadomosc ze nie wiem co było powodem, ze sytuacja moze sie powtórzyć, ze na pierwszym USG znowu usłyszę ten masakryczny dźwięk powolnego bicia serduszka.
Juz pracuję nad tym aby w razie zobaczenia dwóch kresek nie cieszyć się, zeby się otoczyć murem bezemocjonalności i przygotować na najgorsze.
Po pierwszym USG dam sobie pozwolenie na wybuch radości
A teraz jeszcze czekam, 3 dni do pierwszego testowania
Nie chcę jojczyć jak mi źle bo wiem że dla wielu ciąża to marzenie, ale sama jestem zdziwiona tym co teraz czuję. Jeśli nie chcecie sie dziś dołować to może nie czytajcie
Jestem po jednym poronieniu w 7 tc, dowiedziałam sie na pierwszym USG. Wtedy byłam w miarę spokojna, ucieszona. Powiedziałam wszystkim, a wszyscy powiedzieli wszystkim pozostałym. Czułam wielkie szczęście, i tak samo wielki był wtedy upadek. Niby 7 tc ale zdążyłam wejść na skraj radości i każdy powtarzał ciesz sie, takie przypadki są rzadkie, będzie ok. Sytuacje przepracowaliśmy razem, przegadaliśmy, było ok.
No i właśnie, drugi test pozytywny. Moja reakcja - ok. Reakcja Starego - ok. Byliśmy tak wystraszeni że do 7 tc zapomnieliśmy o tym, nie rozmawialiśmy, tematu nie było. "Zobacze bijące serduszko to zaczne sie cieszyć". Zobaczyłam je, dzień radości. Następnego dnia to samo uczucie stresu. Dwa tygodnie później zaczęły sie plamienia, które zestresowały mnie jeszcze bardziej.
Wizyta, przed którą prawie zwymiotowałam pod gabinetem. Ginka mierzy ciśnienie, prawie 170 na 100, jest zdenerwowana, chce mi przepisywać leki ale tłumaczę że boje sie co zobacze na usg. Na usg ok, dziutek sie rusza, ale jest też krwiak, malutki ale jednak. Sekunda radości i 3 tygodnie niepokoju bo ten krwiak... Czytanie o krwiakach.. i powtarzanie sobie że jeszcze sie nie ciesze, jeszcze zapominam, nie przywiązuje sie. Po prenatalnych pozwole sobie na szczęście.
Prenatalne - hiperwentylacja przy odbiorze wyników NIFTy, zdrowy chłopiec. Jeden dzień radości ale... Jeszcze USG, tam może wyjść tyle rzeczy źle, czytałam o nich. USG oczywiście wychodzi ok..
No i gdzie ta radość. Miała mnie oblać, pozwoliłam sobie na nią. Kolejne usg, dziutek leży i nie rusza się a ja stwierdzam że coś jest nie tak - oczywiście po prostu śpi.
Mówimy rodzinie, mama chce kupować rzeczy a ja zabraniam.
Naprawdę chcę, ale nie potrafię się cieszyć. Próbuję każdego dnia. Czytam o dziewczynach które w tym okresie już zaczynały mówić do dziecka a ja sie wstrzymuję. Każde ciągnięcie, każde pobolewanie analizuję. Panikuję gdy wypije wode z kranu bez przegotowania jej.. i brzmię jak osoba której sama kiedyś powoedziałabym 'weź sie ogarnij'.
Po prenatalnych miała być radość ale oczywiście wmówiłam sobie że połówkowe będą tym definitywnym krokiem i wtedy już na pewno poczuje sie lepiej. Taa.
Cholera nie wiem jak z tego wyjść. Pogadałabym z kimś ale jak pisze do przyjaciółki to dostaje tylko odpowiedz 'daj spokój, bedzie dobrze, nie myśl tak' Sprawdzałam psychologów ale godzina konsultacji 200 zł. ;/ Zdrowie psychiczne tylko dla bogatych..
Wiem że musze przestać czytać internet, przestać czytać o tym co złego może sie wydarzyć.
Myśle że gdybym zaszła w ciąże w wieku 20-25 lat to lepiej bym ją zniosła. Teraz człowiek jest doświadczony, wie że dzieją sie złe rzeczy, że jest ich dużo. Czyta o tym, słyszy o tym. W moich oczach statystyka 1% poronień po 12 tygodniu zamienia sie przynajmniej na 60% ryzyka. I tak jest każdego dnia, nie potrafię już z tym wygrać ale będę próbować
Oby następny wpis był bardziej pozytywny
Nie chcę jojczyć jak mi źle bo wiem że dla wielu ciąża to marzenie, ale sama jestem zdziwiona tym co teraz czuję. Jeśli nie chcecie sie dziś dołować to może nie czytajcie
Jestem po jednym poronieniu w 7 tc, dowiedziałam sie na pierwszym USG. Wtedy byłam w miarę spokojna, ucieszona. Powiedziałam wszystkim, a wszyscy powiedzieli wszystkim pozostałym. Czułam wielkie szczęście, i tak samo wielki był wtedy upadek. Niby 7 tc ale zdążyłam wejść na skraj radości i każdy powtarzał ciesz sie, takie przypadki są rzadkie, będzie ok. Sytuacje przepracowaliśmy razem, przegadaliśmy, było ok.
No i właśnie, drugi test pozytywny. Moja reakcja - ok. Reakcja Starego - ok. Byliśmy tak wystraszeni że do 7 tc zapomnieliśmy o tym, nie rozmawialiśmy, tematu nie było. "Zobacze bijące serduszko to zaczne sie cieszyć". Zobaczyłam je, dzień radości. Następnego dnia to samo uczucie stresu. Dwa tygodnie później zaczęły sie plamienia, które zestresowały mnie jeszcze bardziej.
Wizyta, przed którą prawie zwymiotowałam pod gabinetem. Ginka mierzy ciśnienie, prawie 170 na 100, jest zdenerwowana, chce mi przepisywać leki ale tłumaczę że boje sie co zobacze na usg. Na usg ok, dziutek sie rusza, ale jest też krwiak, malutki ale jednak. Sekunda radości i 3 tygodnie niepokoju bo ten krwiak... Czytanie o krwiakach.. i powtarzanie sobie że jeszcze sie nie ciesze, jeszcze zapominam, nie przywiązuje sie. Po prenatalnych pozwole sobie na szczęście.
Prenatalne - hiperwentylacja przy odbiorze wyników NIFTy, zdrowy chłopiec. Jeden dzień radości ale... Jeszcze USG, tam może wyjść tyle rzeczy źle, czytałam o nich. USG oczywiście wychodzi ok..
No i gdzie ta radość. Miała mnie oblać, pozwoliłam sobie na nią. Kolejne usg, dziutek leży i nie rusza się a ja stwierdzam że coś jest nie tak - oczywiście po prostu śpi.
Mówimy rodzinie, mama chce kupować rzeczy a ja zabraniam.
Naprawdę chcę, ale nie potrafię się cieszyć. Próbuję każdego dnia. Czytam o dziewczynach które w tym okresie już zaczynały mówić do dziecka a ja sie wstrzymuję. Każde ciągnięcie, każde pobolewanie analizuję. Panikuję gdy wypije wode z kranu bez przegotowania jej.. i brzmię jak osoba której sama kiedyś powoedziałabym 'weź sie ogarnij'.
Po prenatalnych miała być radość ale oczywiście wmówiłam sobie że połówkowe będą tym definitywnym krokiem i wtedy już na pewno poczuje sie lepiej. Taa.
Cholera nie wiem jak z tego wyjść. Pogadałabym z kimś ale jak pisze do przyjaciółki to dostaje tylko odpowiedz 'daj spokój, bedzie dobrze, nie myśl tak' Sprawdzałam psychologów ale godzina konsultacji 200 zł. ;/ Zdrowie psychiczne tylko dla bogatych..
Wiem że musze przestać czytać internet, przestać czytać o tym co złego może sie wydarzyć.
Myśle że gdybym zaszła w ciąże w wieku 20-25 lat to lepiej bym ją zniosła. Teraz człowiek jest doświadczony, wie że dzieją sie złe rzeczy, że jest ich dużo. Czyta o tym, słyszy o tym. W moich oczach statystyka 1% poronień po 12 tygodniu zamienia sie przynajmniej na 60% ryzyka. I tak jest każdego dnia, nie potrafię już z tym wygrać ale będę próbować
Oby następny wpis był bardziej pozytywny
Partner nie chciał wcześniej się strać?
Chyba większość z nas myślała studia, praca, i wtedy pstryk dziecko. To kwestia tego jak wszędzie się przedstawia zajście w ciąże - chcesz masz od razu, jeden raz bez zabezpieczenia ups ciąża, kichnięcie - o! Ciąża. 99procent filmów czy seriali to chciana albo niechciana ciąża przy pierwszym podejściu. Dodatkowo nie mówi się na głos o tym ile par nie może mieć dzieci. Z kolei pary które nawet starały się rok, dwa, trzy nie przyznają się do tego. Dlatego rak naturalnym jest poczucie ze dziecko? Ok, chce i mam. Tak ja to odbieram :)
Wpadłam w tą samą pułapkę, studia, praca, dom, a później kiedy przyszła chęć na dzieci "zonk".. Niestety nie jest to ani takie proste ani takie oczywiste jak się wszystkim wydaje, jak i również mi się kiedyś wydawało.
Powodzenia. Ja też się przygotowuje. Bo partner się określił kiedy chce zacząć się starać