Dobrze, że brzuszek powoli się powiększa, bo wierzę, że jestem w ciąży... Chociaż dalej to dla mnie taki Cud, wiem, że medycyna nam bardzo pomogła, ale i tak widzę w tym Cud Nasz Synuś...
Czuję się nadal bardzo dobrze, tylko ten tydzień jakiś taki "tak bardzo mi się nie chce..", może to kwestia weekendu, który był intensywnie towarzyski, korzystamy z Mężem razem i każdy z osobna, póki mamy siły (ja) oraz nie musimy ogarniać opieki dla Maluszka i też mówimy na żywo o ciąży, chociaż mam wrażenie, że niektórzy znajomi to się dowiedzą jak urodzę, bo czasem jest tak ciężko się dogadać co do terminu.. nie przeskoczę.. a jednak nie chcę przez telefon, chociaż jak komuś ten sposób odpowiada to nie widzę problemu, ja próbuje osobiście
Zabrałam się też za temat wyprawki, póki co buszuję po stronach z używanymi rzeczami, bo myślę, że taki Maluszek to mało co niszczy te ubranka, więc można tak temat ugryźć, poza tym też często są to rzeczy nowe z metkami, albo jedynie uprane, zresztą sama zobaczę, ile te ubranka wynosi nasz Synuś. Biorę rozmiary 56-62, w czerwcu jeżeli siły i okoliczności pozwolą chce też skorzystać z wyprzedaży czy to online czy stacjonarnie, może wtedy coś więcej będziemy wiedzieć o wielkości Synka, póki co Lekarz zawsze mówi, że dziecko jest w odpowiedniej wielkości do etapu ciąży. Liczę na to, że będę miała Go w co ubrać, albo po porodzie znajdę chwile żeby dokupić to czego nam brakuje, albo to co nam się sprawdziło, bo póki co kupuję według poleceń innych mam, plus to co mi się podoba i wydaje się praktyczne (ciekawe co faktycznie się sprawdzi). Tak sobie żyjemy spokojnie, czekamy na wiosnę żeby też więcej spacerować, bo w taką pogodę jak teraz nie chce mi się po prostu nic... Pod koniec miesiąca zapisujemy się też do szkoły rodzenia, na szczęście póki co spotkania mają być stacjonarnie i mam nadzieję, że tak zostanie, bo liczę na to, że szkoła rodzenia da mi teoretyczną wiedzę, dzięki której poczuję się lepiej, bo wiadomo życie dopiero pokaże mi jak to jest z Maluszkiem czasem tak sobie siedzę i myślę jaki On będzie.. Na koniec anegdotka z cyklu nie wiadomo czy się śmiać czy płakać, chociaż ja to obróciłam w żart... gdy mówiliśmy, że będzie Syn, usłyszeliśmy "następna będzie dziewczynka"... no cóż jeszcze nie urodziłam jednego dziecka a już słyszymy o drugim.. Nie ma nawet co komentować, więc na koniec stwierdzę, że poproszę śledzia
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 marca 2021, 13:20
Co mnie wkurza w ciąży ? STRASZENIE... już pomijam straszenie, ze dziecko zmienia życie... ok, to sama wiem bez tego, a jak zmieni, to czas pokaże... Ale nie moge za siebie, jak straszą mojego Męża porodem... to już mi ręce opadają... może naiwnie podchodzę do tematu, ale póki co staram się nie bać porodu, bo A. Mam jeszcze ponad 4 miesiące czasu.. B. nie wiem jak będzie mój poród wyglądał, niby nie mam przeciwwskazań do naturalnego porodu, ale kto wie, jak Cud(ak) się ułoży... C. jest pandemia - nie wiadomo jaka będzie rzeczywistość w szpitalach w sierpniu... więc staram się myślec, ze urodzę, ze zrobię wszystko żeby poród nie był trauma (jeżeli będę jakoś w stanie na to wpłynąć). A co mnie doprowadziło aż do łez w weekend.. Znajomi, Ojciec dwójki dzieci, po porodzie naturalnym a drugi cesarskie cięcie... i hasła do mojego Męża "masz przej***, współczuję Ci, hahaha ja to już mam za sobą,.." na co ja wypaliłam, ze "być może problem się sam rozwiąże bo jest covid i może nawet nie będzie opcji żeby ten mój Mąż był z nami..." potem chyba żeby załagodzić sytuacje ta Dziewczyna zaczęła mówić, jak to po porodach ten Mąż Jej pomagał.. przynosił do szpitala różne rzeczy, siedział z Nią itd.. i potem niby pocieszali, ze będzie dobrze przecież w sierpniu.. taaaa... final był taki, ze jak się pożegnaliśmy, to ja w ryk... poczułam taki strach, poczucie niesprawiedliwości, takiego osamotnienia.. raz, ze boje się samotności w szpitalu, tego, ze będę tam zdana sama na siebie, ze nie ochronie dziecka, ze z tego wszystkiego psychicznie będzie ciężko.. to raz, a dwa chciałabym bardzo żeby mój Mąż z nami był, żeby tez mógł przeżyć poród ze mną.. żeby zobaczył ile to wszystko kosztuje... jeszcze inny aspekt to przypomniało mi się, jak inni znajomi (którzy to zawsze mówili ze "ciąża to nic", a kobieta jak rodziła to przyrównał Ja do za przeproszeniem krowy.. ech.. stwierdził, ze po co facet po porodzie, lepiej jechać na imprezę i pić z kumplami... a mój Mąż być może nawet gdyby chciał z nami być to może nie mieć takiej szansy... Może ktoś napisać, ze ten mój post to takie głupoty i nie ma co przeżywać, ale tak poczułam... na cale szczęście na drugi dzień rano zaczęłam sobie myśleć, ze tyle przeszłam, więc dam radę, chociażby sama, a Syn będzie motorem napędowym.. i mam nadzieje, ze wlasnie niezależnie od sytuacji i warunków - DAM RADE
Ps mam nadzieje, ze szkoła rodzenia dalej będzie stacjonarnie (pod koniec miesiąca się zapisujemy i póki co zajęcia maja być normalnie), położne z tej szkoly rodzenia pracują tez w szpitalu, który ma bardzo dobre statystyki w ochronie krocza w Polsce poniżej 2 %, co prawda mój Mąż mówi ze niby mamy za daleko do tego szpitala, ale ja to kicham, przecież nie urodzę w 30 minut.. raczej... więc myślę, ze spokojnie zdążymy dojechać, myślę tez o porodzie w wodzie (ta myśl tez mnie uspokaja, wiec nawet jak do tego nie dojdzie, to skoro mie to uspokaja, to sobie o tym myślę) plus o masażu krocza.. no i prywatna położna żebym miała tam kogoś znajomego kto będzie faktycznie mnie przez to wszystko prowadził nawet jakbym była bez Męża.. ale to wiadomo czas pokaże, jak będzie.
PSS. Mój Ginekolog jest sprawdzonym Lekarzem jeśli chodzi o cesarskie ciecia w mojej rodzinie moja Bratowa miała u Niego 3 ciecia i poleca rekami i nogami tego Lekarza, więc myślę, ze i u mnie gdyby coś stanie na wysokości zadania, a do tego mam do Niego zaufanie. Także racjonalnie patrząc, chyba jakoś ten poród jaki by nie był przeżyje..
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 marca 2021, 09:54
Bardzo mnie to cieszy 🙂🙂🙂 czuje się nadal bardzo dobrze. Brzuszek powoli rośnie, jesteśmy +2 kg 🙂🙂🙂 jutro mamy wizytę, a w przyszłym tygodniu połówkowe 🙂 miejmy nadzieje, ze wszystko będzie dobrze. Przed zamknięciem udało mi się odwiedzić fryzjera, mała zmiana a jak cieszy. Jedyny mały minus (absolutnie nie narzekam!) to pojawił mi się trądzik taki drobny, różowy, na dole policzków.. ktoś coś poleca, co jest bezpieczne w ciąży? Mam teorie, ze to albo od hormonów albo od nowego kremu, bo ostatnio testowałam 2 nowe.. jak otworzą salony kosmetyczne to chce się przejść żeby moja Kosmetyczka mi doradziła jak sobie z tym poradzić.
Wyprawka się kompletuje.. musze przyznać, ze całkiem sprawnie mi to idzie, co mnie tez uspokaja. Po świętach tez zaczynamy szkole rodzenia, będą zajęcia stacjonarne i tutaj moje wielkie uffff. Wybieramy się jeszcze z Mężem na male wakacje nad Polskie Morze, myśleliśmy, ze jeszcze skorzystamy z jakiegoś wyjazdu do ciepełka, ale w obecnej sytuacji, gdzie nie chcemy długiego lotu, a w Europie jest jak jest.. to nie ma co ryzykować, także musimy na maksa wykorzystać ten wyjazd.
Zastanawiam się nad sesja ciążowa.. generalnie przed ciąża wydawało mi się to oczywiste, ze robimy.. a teraz jakoś tak jak pomyślałam, ze my mamy ja mieć to nie wiem czy to kwestia braku pomysłu czy czegoś innego, ale tak jakoś nie jestem przekonana.. a powoli byśmy się musieli gdzieś umówić.. mysle tez czy nie poprosić kogoś znajomego żeby nam zrobił
Pare ujęć w plenerze.. i tyle.. szkoda mi, ze nasz ślubny fotograf nie robi takich sesji, bo miał bardzo dobre oko.. wiem, ze moje przemyślenia ciążowe mogą się dla kogoś wydawać infantylne.. ale odpukać nasza ciąża jest poki co bardzo spokojna i zdrowa, wiec tez mam inny punkt odniesienia..
Ostatnio tez powiedzmy pomagam Dziewczynie, która ma problem z niepłodnością.. a jest z szerokopojętych znajomych.. staram się Ja wspierać ile mogę, chociaż Ona teraz będzie zaczynać z ivf, wiec tutaj jedynie mogę być dla Niej, bo doświadczenia nie mam.. Mam nadzieje, ze będą tym przypadkiem, gdzie pierwszy transfer sie udaje.. chociaż wiem, ze może być różnie.. ale tez nie ma co z góry zakładać, ze bedzie złe...i grzebać np. w immunologii (chociaż ja to bym każdego wysyłała do Łodzi) 😉
Ps byliśmy na wizycie i nasz Synuś ma już 360 gramów, które kochamy bezgranicznie! Z szyjka tez w porządku, wiec możemy sobie spokojnie w tej ciąży chodzić 😉😍
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 kwietnia 2021, 08:08
Co do mojej psychiki to ostatnio dowiedziałam się o ciąży w rodzinie, generalnie lubię bardzo ta pare, a Ich Synka, który ma 2 lata ubóstwiamy... życzę Im naprawdę jak najlepiej, ale gdy ogłosili druga ciaze, poczułam bardzo podobne uczucie jak miałam zawsze gdy ktoś ogłosił ciaze, wyjątkiem zawsze były wyczekane ciaze Staraczek, bo to było takie uczucie zwycięstwa, takie „patrz Im się udało, to może i na nas przyjdzie kolej”. A tutaj takie dziwne uczucie.. takie ukłucie.. tylko zastanawiam się dlatego.. skoro swój Cud już mamy w brzuchu, to dlaczego nie mogę reagować tylko radością na wiadomość o ciąży innych.. czy mój mózg już ma tak zakodowane, ze najpierw właśnie jest to dziwne uczucie.. nawet nie potrafię go nazwać.. bo to nie kwestia, ze zazdroszczę Im tej ciąży, bo sami mamy swoje Szczęście.. może to jakaś forma zazdrości, ze inni maja prosta drogę do rodzicielstwa.. bo nic innego mi do głowy nie przychodzi... generalnie cały dzień mnie to gryzło.. miałam poczucie winy... na szczęście przetrawiłam temat i na drugi dzień już poczułam taka radość, ze nasze dzieci razem się będą wychowywały, ze będziemy mogły razem chociażby rozmawiać o wyprawce.. także ufff jest radość. Czy takie uczucie dziwne już zawsze będzie ze mną.. jak Wy macie?
Dzisiaj w samochodzie mój Mąż sam z sobie poruszył temat niepłodności (szok!) opowiadał mi o audycji radiowej, w której zastanawiali się co zrobić żeby rodziło się więcej dzieci i właśnie powiedział o problemie niepłodności, ze był tam poruszony.. także widzę tutaj postęp.. 😁 nie powiem na pewno teraz Mu łatwiej o tym mówić, skoro powiedzmy na tym etapie ten problem nas bezpośrednio nie dotyczy, ale dobrze, ze go widzi i to w takim globalnym aspekcie. Poza tym to, ze w tym momencie nas nie dotyczy, to nie znaczy ze do niego nie wrócimy... kolejny raz tez z Panią Doktor, która robiła badania prenatalne mówiłyśmy jak to rząd udaje, ze nie ma problemów, a do mojej cudownej Pani Doktor nie ma w ogóle zapisów na ten rok, bo ma tak duzo już obecnych pacjentów.. także to mówi samo za siebie.. mocno wierze, ze każdej starającej sie parze, w taki lub inny sposób uda się zostać rodzicami.. szkoda tylko, ze tak szczycące się Państwo pro życie, nie chce tym Parom pomoc.. ale tego nie przeskoczymy.. także oby Pacjenci mojej kochanej Pani Doktor i waszych wspaniałych specjalistów szybko zwalniali miejsca nowym pacjentom, którzy potrzebują pomocy!
Ze to już tak blisko? Wierzyc mi się dalej nie chce, chociaż brzuszek rośnie, Maluszek się rusza, to chyba już więcej znaków, ze się udało i ta ciąża jest nie potrzeba Ostatnio mam tak, ze jeszcze chętniej wychodzę z domu, chyba czuje, ze po porodzie może być z tym różnie... to jak "najadanie się" przed dieta Czas pokaże jak będzie, ale chciałabym żeby Maluszkowi było jak najlepiej i chce być dla Niego, kiedy tylko będzie mnie potrzebował, więc myślę, ze czeeeeesto żeby nie stwierdzić, ze cały czas Wstępnie rozmawialiśmy z Mężem i ma wziąć 2 tygodnie wolnego po porodzie, więc będziemy razem uczyć się żyć w nowej rzeczywistości. Mam nadzieje, ze moja wewnętrzna "Zosia samosia" pozwoli mi na to żeby prosić o pomoc, żeby było trochę łatwiej..
Chodzimy do szkoły rodzenia, bardzo lubię te zajęcia, bo czuje, ze każda z tych Położnych jest prawdziwym pasjonatem tego co robi. Poznaliśmy tez Nasza Położna, która rezerwujemy do porodu, Jej podejście tez mi bardzo odpowiada, jest za tym żeby zrobić wszystko żeby poród nie był trauma.. A jaki będzie czas pokaże. Póki co jesteśmy nastawieni na poród siłami natury, a jak ostatecznie wyjdzie to zobaczymy. Generalnie uważam, ze każdy powinien mieć prawo wyboru i nie powinien być oceniany za to jaki poród wybiera albo do jakiego jest zmuszony, gdy cięcie cesarskie jest koniecznością. Gdy na początku ciąży zastanawiałam się nad wyborem sposobu porodu (tak, myślałam i analizowałam) spotkałam się z oburzeniem, ze mogę w ogóle rozważać cesarskie cięcie... i na pewno będę okropna matka bo nie chce rodzic siłami natury... pomyślałam serio? czy to jak rodzimy, albo jak karmimy dziecko, definiuje nas jako matki? dajmy każdemu prawo wyboru i tez niech każdy później poniesie konsekwencje swojego wyboru i te dobre i jeżeli będą to złe..
Od przyszłego tygodnia zaczynam tez zajęcia z gimnastyki dla ciężarnych stwierdziłam, ze lepiej późno i niż wcale i liczę na to ze przy porodzie te zajęcia zaprocentują. Przymierzam się tez do zrobienia zakupów aptecznych do szpitala, tak w razie "w" żeby już było.. I tak to się jakoś powoli u nas snuje Oby dalej leniwie i zdrowo!
Dzis jestem tez myślami ze Staraczkami (bo tego się nie zapomina.. chociaż bardzo bym czasem chciała..) trzymam za każda bardzo mocno kciuki żeby w przyszłym roku mogły świętować! Jak pomyśle o zeszłym roku to ja nie wierzyłam, ze za rok będziemy w dwupaku... ale będę powtarzać jak mantrę, ze warto walczyć! I mogę śmiało powiedzieć tym, co się pytali „czy nie lepiej się poddać?” - „NIE”!!! „Czy nie szkoda Ci pieniędzy” - „NIE, nie zaluje ani jednej złotówki!” Ciesze się ze walczyłam, ze szliśmy dalej i teraz mamy swoje Szczęście!
Wczoraj za to zostałam zlinczowana tez przez Dziewczynę, która zaszła w 1 cyklu i jeszcze jest niezadowolona, bo nie zna płci dziecka, a jest już po pierwszych prenatalnych, a przecież no musi być syn (ludziom to się coś pomieszało widać), ze za bardzo się wszystkim przejmuje w ciąży i powinnam wyluzować... ze po co mysle o szyjce macicy - skracanie się szyjki - to na pewno jakiś mój wymysł i nie jest to możliwe.. i mój hit - w 2-gim trymestrze Ona już myśli o tym żeby zacząć ćwiczyć zaraz po porodzie (planuje mieć cięcie cesarskie), a najlepiej żeby dzień po porodzie była już płaska jak deska.. i myśli tez o ćwiczeniach teraz w ciąży no i trzymaniu diety.. nie wiedziałam, ze Ona jest taka fanka płaskiego brzucha w ciąży i Jej wysłałam zdjecie mojego zaokrąglonego.. może to zdjęcie tak na Nią podziałało, ze ma teraz traumę i chce już być na diecie i ćwiczyć w ciąży hihihi. Wracając do brzuszka, to moim zdaniem, po co sobie samemu robić taka presję? A jak sobie to może i innym? Czy serio dzień po porodzie najważniejszy jest płaski brzuch? Czy głównym zmartwieniem w ciąży ma być to czy przytyłam 10 czy 20 kg? Czy mój brzuch jest duży czy mały? Dla jednych będzie mały dla innych duży (sama to przerabiam), ale dla mnie osobiście najważniejsze jest żeby Mieszkaniec tego brzuszka był zdrowy i szczęśliwie się zdrowo urodził.. już nie wytrzymałam no i stwierdziłam, ze wole chuchać i dmuchać chociażby na lód, a nie ze potem będę sobie zarzucać, ze przez coś stało się coś Dzidziusiowi, jasne, ze na niektóre rzeczy nie mamy wpływu, ale jak mogę zminimalizować ryzyko to tak będę robić. Poza tym ja nie mam jak te co zachodzą w 1 cyklu, ze gdyby coś to zajdą od tak w kolejna ciaze.. (tak tez stwierdzilam, no cóż moze i jedna Koleżankę mam mniej..) my Staraczki możemy już więcej nie zajść.. to może być nasz jedyny Cud, ale kto nie przeżył niepłodności to właśnie tak widzę moze miec tak, ze najważniejsze będzie dla Niego żeby w ciąży nie przytyć a brzucha się pozbyć jak najszybciej.. może sama surowo oceniam, ale ciężko mi zrozumieć.. zreszta to chyba jest tak, ze ciąża po staraniach nigdy nie będzie taka, jak u osoby, która zaszła łatwo.. nie mówię żeby nie dbać o siebie w ciąży, ale ja naprawdę mysle, ze mam inne priorytety teraz niż płaski brzuch. Może jestem dziwna, ale mnie ten rosnący brzuszek tak cieszy, bo to uzewnętrznia tak Nasze Szczęście 😍😍 a płaski brzuch - temat ogarne po porodzie jak już będę miała na to sily, czas i ochotę 😉 o tak!
Żeby na koniec było optymistycznie to od tego tygodnia chodzę na gimnastykę dla kobiet w ciąży, także się tam relaksujemy, oddychamy, ćwiczymy na piłkach, ruch i relaks, a może zaprocentuje przy porodzie, a jak nie to działa dobrze na moja psychikę 😉
Teraz czas ogarnąć malowanie sypialni w której nasz Synuś zamieszka z nami 😍😍 a potem się zabieram za pranie i prasownie ciuszków.. chcemy jeszcze kupić komodę i łóżeczko dla Malucha (także Mamy jak macie coś sprawdzonego to polecajcie). Co do wyprawki, to jakoś ostatnio stanęło w miejscu.. a brakuje nam właśnie mebli, fotelika i wózka... z tym ostatnim mam zagwozdke, bo od zawsze mi się podobały wózki Mutsy.. ale jak zaczęłam czytać recenzje i opinie to już sama nie wiem.. bo są zarzuty ze to tylko opcja miejska.. ktoś coś? Ktoś ma doświadczenie? wybaczcie Staraczki, ze pisze o wyprawce itd., ale teraz tym żyjemy... Oprócz tego dalej chodzę na gimnastykę dla kobiet w ciąży i jest to świetna sprawa, także tak na przyszłość polecam, jak lekarz nie zabroni.
Tak nam te dni mijają 😁 w lipcu chce tez ogarnąć sesje ciążowa profesjonalna, bo takie ujęcia nad Morzem to Mąż mi piękne zrobił, ale Jego już zabrakło, a będzie świetna pamiątka jak będziemy razem. Teraz to już może być w każdej chwili, ale liczę na to, ze Syn da nam jeszcze czas żebyśmy się właśnie ze wszystkim ogarneli... bo poki co to jakoś tak chyba jesteśmy przygotowani na 3+ 😂
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 czerwca 2021, 13:26
ogarnelam tez w końcu sesje ciążowa, będę mieć pod koniec czerwca, z Mężem, czy bez, no robie, bo nie wiadomo czy się jeszcze powtórzy ciąża i czy będzie okazja.. Mąż oczywiście marudzi.. ech Ci Faceci.. Na noworodkowej sesji już Mu nie odpuszczę!
Jak usłyszałam o tych 2kg naszego Maluszka to odrazu od dzis czuje się ciężej 😂😂😂 co ta głowa tez potrafi zrobić z człowiekiem. Mam nadzieje, ze jutro mi przejdzie i nadal będę w trybie mocno „na chodzie”.
Byłam tez w sklepie z wózkami 15 minut i mamy to! Nie wiem czy nie za szybko, ale chcemy znaleźć taki używany, bo ceny nowych szkoda w ogóle patrzeć..
Od dzis chyba trzeba jeszcze bardziej ograniczyć tuczące jedzenie, chociaż i tak staram się zdrowo jeść, czas pokaże jaki ten nasz Mały Koksik ostatecznie wyjdzie 😉
Nadal udaje mi się korzystać z gimnastyki ciążowej, niestety jednak moje spacery przy tych upałach to mi nie wychodzą... Chyba powoli rozumiem jak różne osoby mi mówiły, ze 2-gi trymestr jest taki wspaniały, a w 3-cim to już chce się urodzic.. I przyznam, ze momentami, powoli powoli tez taka myśl mi czasem przejdzie przez głowę.. Dalej nie powiem, ze jest mi ciężko, bo w zasadzie u mnie to plus 7 kg, więc nie jest to jakoś dużo, tylko ze wróciły mi problemy żołądkowe... i bywają noce, gdzie przychodzi sen dopiero po wymiotach... także nie raz wole czegoś nie zjeść niż się potem męczyć... ale nie wiem czy to kwestia tylko jedzenia, czy jednak nie ucisku jakiegoś... ale tak czy siak szczęście nadal jest! co do wyprawki, to wychodzi na to, ze powoli, powoli idzie do przodu, chce zamknąć temat z końcem lipca no i potem już ewentualnie jakieś drobiazgi kupować. Czekamy na nasz Skarb, ale niech sobie ładnie doczeka do momentu ciąży donoszonej
Nic nie było tak jak zaplanowaliśmy, ba, nawet dom niegotowy, dobrze ze walizka była spakowana… wody mi nagle odeszły o 22:30 jak spałam.. telefon do wybranej Poloznej i tam - ściana nie możesz rodzic u nas, bo za wcześnie, polecila inny szpital - mówię jedziemy. poród był natomiast piękny, przy wypisywaniu dokumentów tańczyłam na skurczach, potem ktg no i dramat leżenia, bo coś nie wychodziło… startowaliśmy z 4 cm rozwarcia, a pod koniec ktg - dodam, ze cały czas czekałam na te armagedonowe skurcze, Polozna stwierdziła, ze widzi główkę. Szybka zmiana na sale porodowa, tam nie było czasu już na mój wymarzony poród w wodzie, tylko fotel ginekologiczny w obawie o tętno Dziecka. Oddechy były, parcie instynktowne, nie będę pisać co mi to przypominało. Jesteśmy razem od tej 3:25. Początek euforia ale z czasem w ciągu dnia osłabienie.. mysle ze może jutro się uda już odzyskać siły. Z karmieniem mamy tak sobie bo Dzidziuś ciagle śpi.. każdy mówi co innego.. generalnie przez covid nie ma odwiedzin i jeszcze leżę sama… uczymy się siebie ❤️❤️
Mój wyjątkowy Synuś woli cały czas spać plus jest wcześniakiem… wiec doradca laktacyjny w końcu nam ustawił to wszystko i poki co mamy być kpi cały czas żeby się nie zagłodzić, a o karmieniu piersią możemy pomyśleć jak już będzie trochę starszy.. generalnie niby to wszystko nic ale przedłużający się pobyt w szpitalu, masa informacji czesto sprzecznych, sprawiają, ze powoli pękam.. kocham tego Naszego Cud(aka), On dalej jest wyjątkowy i pełen wyzwań … a On calymi dniami i nocami by spał, no ale musiałby tez jeść .. walczymy..
z tego wszystkiego to ja nie wiem, ze mam jakis połóg? Eee rodziłam kilka dni temu? Ze ja? Nie pamietam.. tyle w tematach 😉
Ps cyklu ludzie mnie wkur** ja marze o karmieniu piersią, a dziewczyna obok caly czas narzeka… hitem był tekst do dziecka „Alaaa jak Ty to żresz”… no i wieczne narzekanie na dziecko albo to ze karmi i ja boli… a mnie boli, ze karmić nie mogę kropka! Wiadomo, ze ciesze się, ze ktos kiedyś wymyślił kpi - chwala Mu za to! Mój Synuś będzie tak czy inaczej jadł moje mleko!
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 lipca 2021, 17:04
Po prawie tygodniu wyszliśmy ze szpitala i jesteśmy już w domu! i generalnie jest nam bardzo dobrze ech, szpital chociaż tak patrząc z perspektywy czasu, to ta spontaniczna decyzja żeby go wybrać była dobra (dzięki naszej prywatnej położnej, z która ostatecznie nie mogliśmy rodzic), nie był taki zły, ale co dom to dom.
Nasz Synuś w domu tez jest dużo spokojniejszy, sprawdza nam się rewelacyjnie kosz Mojżesza! śpi w nim w nocy, a w ciagu dnia leży sobie w nim w salonie, kosz jest lekki, więc można go przenosić, do kosza mamy stelaż, który się tez buja. Oby jak najdłużej Syn chciał w nim przebywać. Łóżeczka nie zdążyliśmy kupić, chociaż i łóżeczko i materacyk był wybrany, póki co jednak nie będziemy kupować, zaoszczędzimy teraz pieniądze, a z czasem kupimy, żeby tez nie dublować. Nasz Maluszek lubi dużo spać, więc mamy tez dużo czasu dla siebie z Mężem no i na ogarnianie rzeczy, po pierwsze które nie zostały zrobione przed porodem a nie zdążyłam chociażby poprac ubranek (w szpitalu jak byłam to Mąż z moja Mama prali na szybko ubrania rozmiar 50), no i teraźniejsze związane z formalnościami po urodzeniu plus zdrowotne.
Jedzenie - w szpitalu jak sobie przypomnę ten terror laktacyjny, to dalej chce mi się wyć... a teraz elegancko odciągam mleko moim wypasionym (to akurat byl bardzo nieplanowany, ale fantastycznie sprawdzający się zakup wyprawkowy) laktatorem, elektrycznym na dwie piersi- idzie to sprawnie, a tez czasem odciągam więcej i mam zapasik na nocne karmienie w lodowce. Także Maluszek wypija z butelki, w szpitalu oczywiście tez dostawałam sprzeczne informacje jaki smoczek mam kupić do butelki, ostatecznie wczoraj moja Położna środowiskowa mi podała 2 i kupiłam według Niej - avent natural 0 - Syn zaakceptowal. Wczoraj tez Położna zrobiła nam instruktarz jak przystawiać do piersi - ale Dziewczyny zrobiła to tak, ze Syn i ja zalapalismy, nie wiem czy to kwestia tego, ze jesteśmy w domu i ja nie czuje żadnej presji ( a może tez sama zaakceptowałam to kpi), także teraz mamy taki system, ze najpierw Maluszek pije z piersi a potem butelka. Nie powiem, ze zawsze super łatwo się przystawia i zawsze pije 10 minut, ale nawet jak chwile pije to i tak jest to wspaniale. Cierpliwości, cierpliwości, ćwiczeń i myślę, ze przejdziemy na sama pierś a przynajmniej mam taka nadzieje. Ogólnie to nie sądziłam, ze można aż tak kochać, czasem po prostu patrzę i się wzruszam . Tak bardzo jestem wdzięczna, ze się udało, ze walczyliśmy, ze się nie poddaliśmy, ze spotkaliśmy na swojej drodze nasza Panią Doktor Anioł i Docenta P. i tutaj jeżeli jakaś Staraczka czyta, ja tez byłam na Waszym miejscu, czytałam pamiętniki Dziewczyny co się Im udało i myślałam, czy my kiedyś tez tak będziemy mieć - i udało się. Trzeba walczyć, wiadomo, ze jest to ciężkie, ze nie raz ma się ochotę wszystko rzucić, ale powiem tyle - warto walczyć.
Co do Tatusia - zakochany w Synu a ja w Nim jeszcze bardziej... pisze to i mi lzy kąpią ze wzruszenia, ale tak bardzo mnie wzrusza, to jak są razem!!! widzę, ze Mąż chętnie tez zajmuje się Maluszkiem, mamy często tez system taki, ze jedno coś ogarnia a drugie Maluszka. Chociaż tez duzo czasu Maluszek sam się ogarnia spiąc
Co do mnie fizycznie to ja już nie pamietam, ze rodziłam, jestem wdzięczna za tak dobry poród. I tak jak mówiła położna, jeżeli ktoś ma silne bóle miesiączkowe, to może być tak, ze w czasie porodu skurcze nie będą dla niego takie straszne, bo dla mnie nie były... czekałam na Armagedon, a tutaj już główka była na dole i czas na parcie, zreszta moja druga faza porodu trwała 25 minut, to chyba szybko jak na pierwszy poród. Moment w którym położyli mi Syna na piersiach - najpięknieszy w życiu i jeszcze to ze mógł być z nami Mąż.
Cieszę się tez bardzo, ze udało się ochronić kroczę, chociaż nie zdążyłam nawet zrobić jednego masażu krocza, a takie były plany. Połóg - hmmm nie wiem w sumie co o nim napisać, bo w szpitalu szczerze mówiąc byłam tak zajęta ciągła walka to o wzrost wagi Maluszka, to o spadek bilirubiny, ze po prostu jakoś on jest.. Myślę, ze psychicznie za to daje się trochę we znaki... W szpitalu nie raz chciało mi się wyć... Raz zadzwoniłam z płaczem do Męża, a tak to starałam się jakoś trzymać... na szczęście teraz w domu, to raczej są lzy wzruszenia, chociaż wczoraj do południa czułam taki dziwny chaos, miejsca sobie nie moglam znaleźć, ale zaczęłam sprzątać i to tez mi pomogło oczyścić atmosferę. Myślę żeby się wybrać do psychologa jak będzie chwila czasu, żeby przepracować do końca to co się działo w szpitalu, a tematy do przepracowania to: 1. jestem gorsza, bo nie potrafiłam donosić ciąży a już najpierw spotkała nas niepłodność . 2. jestem gorsza, bo nie potrafię wykarmić swojego dziecka, a tak bardzo chciałam karmic piersią. Jeżeli chodzi o te 2 kwestie, to nigdy bym nie pomyślała tak w kontekście innej kobiety tylko oczywiście wobec siebie byłam taka surowa. Generalnie już tak nie myślę, już sobie to w miarę w głowie ogarnęłam, ale nie chce żeby to wracało... W temacie karmienia to już wierze, ze z czasem i z praca nasza wspólną Maluszka i moja uda się przejść tylko na pierś, bo to takie wspaniale uczucie bliskości. Jeśli chodzi o wcześniactwo naszego Syna, to już nie czuje się aż tak zagubiona, położna nam ostatecznie tez podpowiedziała co robić no i jeszcze moje koleżanki. Także póki co neurologopeda i fizjoterapeuta, a dalej zobaczymy.
Wybrałam w końcu zdjęcia z sesji ciążowej, także będziemy się niedługo mogli nimi cieszyć i to ostanie zdjęcia z brzuszkiem, bo w dniu wyjazdu do szpitala no nie było kiedy zrobić teraz muszę ogarnąć sesje noworodkowa. A i ogarnąć nam przestrzeń do życia z Maluszkiem. Mikołaj był niespodzianka w grudniu a drugi raz nas zaskoczył w lipcu taki to nasz CUDak Dobra budzę tego mojego Śpiocha żeby dać Mu porcje jedzenia. Teraz najważniejsze żeby przybierał na wadze, żeby rozwijał się prawidłowo a cala reszta nie ma już znaczenia. Kocham nad życie
Nasz Maluszek ma już 15 dni, w domu jesteśmy już ponad tydzień W domu jest zupełnie inaczej, spokojnie, nikt nie wywiera na nas żadnej presji. Poznajemy się Nasz Synuś zaczął sobie radzić z piciem z piersi, także laktator poszedł w odstawke co za ulga! czuje, ze jest to nasz wspólny sukces i cieszę się, ze się nie poddałam. Ostatecznie kpi u nas nie trwało jakoś bardzo długo... Nie powiem martwiłam się ta waga Maluszka, czy dobrze przybiera na samej piersi, zwłaszcza, ze należy do leniuszków i trzeba Go wybudzać do jedzenia, chociaż ostatnio, nawet sam się zaczął domagać jedzenia, co mnie bardzo cieszy, ale mieliśmy pierwsza wizytę u lekarza i po ważeniu lekarz nie zgłosił uwag, także czuje, ze wychodzimy na prosta. Mąż tez chętnie zajmuje się Maluszkiem, także mam tez odciążenie, tez bardzo mi na tym zależało, żeby od początku budowali wspólną wieź. Powoli tez przyjmujemy odwiedziny, zwłaszcza, ze Maluszek taki grzeczny.
Psychicznie czasem mam jakiś nie wiadomo skąd spadek nastroju i byle co z Mężem i grochowe łzy... jestem najszczęśliwsza na świecie, że mamy naszego Synusia, ale to chyba hormony w połogu.. To raz a dwa, myślę tez, że brakuje nam z Mężem bliskości fizycznej... także tez już czekamy na zielone światło od lekarza.. Jasne, że to teraz nie jest priorytet, ale przez moje 2 wizyty w szpitalu i wcześniejsze problemy żołądkowe sprawiły że zrobiła nam się dosyć spora czasowo abstynencja...
Od poniedziałku zostajemy sami z Maluszkiem, ale myślę, ze sobie poradzimy oby tylko pogoda dopisała, to tez skorzystamy i pospacerujemy. A z cyklu ludzie... zaczęło się gadanie, że mamy się starać o drugie, skoro pierwsze takie grzeczne... ojjj ludzie lubią komuś zaglądać tam gdzie nie trzeba...
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 lipca 2021, 11:20
po ponad 2 miesiącach macierzyństwa myśle sobie, ze to takie niewarygodne, ze można kochać az tak… jak my się mamy ja- jestem przeszczęśliwa!!! Chociaż czasem się zamartwiam, jak chociażby teraz gdy Synuś ma wirusa jakiegoś.. już analizowałam i się obwinialam, ze może w jakieś miejsce poszliśmy z Nim niepotrzebnie.. chociaż generalnie nie zabieramy Go do jakiś skupisk ludzi.. jesteśmy tez po pierwszych szczepieniach - Malutki przeżył je bezproblemowo. Mamy tez za sobą chrzciny.. niestety na samej ceremonii Maluszek płakał ale już na przyjęciu było dobrze. Jak to ja miałam trochę wyrzuty sumienia, ze mamy to przyjęcie a potem Maluszek byl taki zmęczony ze spał bez przerwy do 4-tej nad ranem.. a standardowo budzi się do jedzenia co 2-3 godzin.. cała ja - matka rozkminiajaca.. gdyby ktoś mnie zapytał co jest poki co dla mnie najtrudniejsze to właśnie to martwienie się i rozkmina… jak nie spi - „może coś Go boli, jest chory bo taki niespokojny”, jak spi- „może jest chory i nie ma energii dlatego duzo spi”…
a tak to złego słowa nie powiem, ale tez na szczęście kolki, refluksy i problemy z jedzeniem nas omijają.. i oby tak dalej.
Czasem nadal nie mogę uwierzyć, ze jestem Mama ❤️❤️ A tak poza tym to udało mi się wrócić do wagi sprzed starań, tylko w zasadzie dzięki spacerom 😁 a chodzimy duzo, bo jak mam do wyboru żeby Go nosić po domu to wole ja i mój kręgosłup żeby się przejść na spacer. Tak poza tym to jutro w końcu mam w planach iść na morfologię i wątrobowe badania żeby zobaczyć w jakiej jestem faktycznie kondycji. A musze być dobrej dla tego Maluszka, dlatego tez jak On ma drzemkę to ja najpierw jem coś i pije kawę, potem reszta prac. Nie jestem perfekcyjna panią domu teraz, czasem nawet nie ma obiadu, ale za to mysle ze Maluch i Mama zadowoleni a i Tata nie narzeka jak jest coś na wynos 😉 albo obiad na mieście. Sami z Mężem poki co nie wychodzimy, widzę, ze Jego ciągnie a mnie średnio bo jednak wole jak Mały jest w moim zasięgu 😉 no chyba ze na podwórku z Babcia to wtedy możemy tez z Mężem w domu skorzystać 😉 moje libido nie jest jakieś szalone, ale ochota na zbliżenia jest, wiec korzystamy. Na początku było dziwnie, ale z czasem co raz lepiej. Byłam tez u fizjoterapeuty uroginekologicznego, dostałam zestaw ćwiczeń i teraz pracuje nad tym żeby było jak przed porodem (albo podobnie). Także w trojke sobie żyjemy, mysle ze całkiem dobrze i szczęśliwie 😉 byle zdrowo! Nie obyło się oczywiście bez kłótni ale u nas akurat problem został rozwiązany przez kupno odkurzaczo-mopa automatycznego - ze tez wcześniej tego nie kupiliśmy 😁
Celebruje te spacery, te buziaki, to noszenie, przytulanie, ba! Nawet to wstawanie w nocy bo czas szybko mija i kiedyś będą tylko wspomnieniem. Ubrania ciążowe (chociaż nie miałam ich za duzo) już powędrowały do nowych właścicielek niech komuś innemu sluza, nie chce ich zostawiać żeby nie sprawiały bólu.. poki co to jest luz w temacie stran wiadomo ale gdyby to tylko od nas zależało to chcielibyśmy bardzo żeby nasz Syn miał rodzeństwo.. ale czas pokaże… byliśmy tez u naszej Pani Doktor z kliniki podziękować i dać anioła… będziemy zreszta wdzięczni do końca życia Jej i Docentowi P. Mówiła ze zazwyczaj pacjenci do Niej nie wracają w walce o rodzeństwo, ale ja mysle,
Ze gdyby trzeba było to my wrócimy. Już ten nasz Synuś nam doda siły.
Kończę, bo nigdy nie wiadomo kiedy drzemka się skończy 😉 i teraz tym bardziej wszytko doceniam jeszcze bardziej. Także kawa smakuje najlepiej na świecie a przytulenie z Mężem zbliża jak nigdy 😉
Ps ostatnio poznałam Mamę Staraczke z mojej Miejscowisci, która o swoje Dziecko walczyła 10 lat, jest tez Mama kilku Aniołków… pomimo tego, ze moja walka trwała duzo krócej to rozumiemy się doskonale i czasem razem spacerujemy.. Ich historia pokazuje, ze warto mieć nadzieje.
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 października 2021, 16:51
A dziś - kocham Go nad życie.. to jest taki rodzaj miłości, ze wcześniej nie byłam nawet blisko takiej... jako Mama czuje się spełniona, chociaż moje życie się zmieniło bardzo, to staram się tez robić rzeczy, które robiłam zanim się pojawił na świecie ten nasz Skarb, wczoraj i dziś np byłam na kawie z Koleżankami i towarzyszył mi tez Synuś, chociaż On to różnie znosi, to staram się nie siedzieć tylko w domu, chociaż byłoby to najłatwiejsze taka prawda. A jaki jest nasz Synuś ojjj ma już charakterek. Generalnie jest bardzo spokojnym, uśmiechniętym i towarzyskim dzieckiem, lubi zwłaszcza towarzystwo Mamy, najlepiej jakby Mama byla przy Nim 24/7.. nieważne czy śpi czy nie to najlepiej jak jest Mama.. staram się to trochę ograniczać zwłaszcza w nocy, ale szczerze to różnie to wychodzi.. alergia na łóżeczko - obecna.. ale przesłałam się z tym mocować, owszem staram się Go odkładać do łóżeczka (zwłaszcza wieczorem o to walczę chociażbym się miała wracać naście razy), to o tyle w nocy odpuszczam, bo bym czasem musiała co godzinę wstawać, a jednak troche regenerującego snu się przyda. Noce są różne, raz mnie zaskoczy i śpi ciągiem 4 godziny, chociaż ja to już jestem bardzo zadowolona jak śpi 3 godziny, a raz się budzi co mniej wiecej 1-2 godzin, tak ma, ze lubi sobie zjeść po trochu i często. Mimo wszystko jakoś to znoszę dobrze. Tak Mu jest dobrze, to niech tak ma. Rano i tak się budzimy w trójkę w łóżku. Z zasypianiem to tez caly rytuał, ale taki urok dziecka. Synuś dalej na piersi i w wieku 5 miesięcy wazy już około 8 kilogramów, a startował z waga 2740 g, generalnie co lekarz to mówi, ze nie widzi żeby miał jakieś cechy wcześniactwa i ufff. Byliśmy u okulisty - wszystko ok, u neurologa - tez w porządku. także jestem spokojna. i mysle, ze już chyba póki co nie pójdziemy do żadnego specjalisty. Chodzimy na fizjoterapie, bo asymetria lekka jest i lekko obniżone napięcie, bardzo lubi, zreszta On uwielbia być w centrum uwagi. No taki nasz kochany Panicz ja się coś nie spodoba to jest taki ryk jakby ze skory obdzierali, wtedy musi być Mama i rączki. Dużo wymaga żeby Go nosić, chociaż staram się to jakoś zamienić na kontakt na macie, ale ciężko. Cały dzień mam wypelniony zabawa albo spacerem, odkąd Synuś zrezygnował z drzemek takich dłuższych w ciagu dnia, to ciężko pogodzić domowe sprawy z opieka nad Nim, bo sam to średnio się jest w stanie bawić, chociaż ma tych zabawek trochę i piekne 2 maty, to Mama i tak musi być. Wyjątkiem jest poranek jak jest wyspany, to da mi w spokoju zrobić sobie kanapki, bo kawkę poranna już pijemy razem ja na jednej a Synuś na drugiej macie. Kocham tego małego Człowieka nawet jak tak jestem z Nim ciagle, bo Mąż dużo pracuje i nie spędza za dużo czasu z Synem, więc gdy się coś dzieje to Mama musi uspokoić, to jak śpi to idę i sprawdzam czy oddycha albo idę sobie popatrzeć jaki jest cudowny. Jedyny minus to ciężko mi gdzieś wyjść samej, bo Synuś beze mnie wytrzyma tak około 1,5 godziny.. nawet jak ma mleko odciągniete, to i tak jest problem, bo później płacze a mój Mąż po mnie dzwoni... to jest teraz taki nasz czas no może jedynie co to przydałoby mi się raz w tygodniu wyskoczyć na jakiś pilates albo jogę, bo bolą mnie ręce, czuje, ze ciało jest takie spięte, ale to od noszenia i tego, ze mało czasu ma moje ciało na jakaś regeneracje. Schudłam bez jakiś działan od porodu 7 kg, od początku ciąży moja waga to -14 kg no i mam nadzieje, ze już stanie, bo jednak na takie cale dni z dzieckiem to potrzeba energii i siły. Nie mam pojęcia co zrobić jak skończy mi się urlop rodzicielski... mam to gdzieś z tylu głowy, ze to nastąpi, ale jakoś tak nie chce się rozstawać z Synusiem... pomimo tego, ze jest wymagającym dzieckiem i każdy dzień z Nim jest na wysokich obrotach, to chciałabym się Nim jeszcze i jeszcze nacieszyć, ale wiem, ze finansowo nie będzie nas stać na mój urlop wychowawczy.. wiem tez, ze muszę zmienić prace, bo obecna jest za daleko. także trochę mam do przemyślenia co i kiedy zrobić. Może to jakiś rodzaj masochizmu, ale chciałabym drugi dziecko, pomimo tego, ze daje siebie na maxa Synusiowi, ze czasem dopiero jak zaśnie to robię coś dla siebie albo po prostu dla domu, a około 23-ej idę spać, pomimo tego, ze najczęściej sama zajmuje się Maluszkiem od rana do wieczora, sama kapie, sama usypiam itd. o to mam trochę żal do Męża bo jest wiecznie w pracy.. a mi czasem po prostu pod koniec dnia zwyczajnie fizycznie brakuje sily.. chociaż jak Synuś się uśmiechnie to działa to na mnie jak kofeina, mam znowu doładowanie. Nie chce mi się absolutnie wracać do starań, ale marzy mi się, żeby tak to drugie dziecko się pojawiło.. pewnie gdyby się nie pojawiło to będziejmy znowu walczyć. Dziś wiem, ze warto było, jestem wdzięczna, za każdy dzień z Synusiem, nawet jak fizycznie padam, nawet jak wracam do Niego po raz n-ty bo wyczul ze jest w łóżeczku a ja cierpliwie znowu tulę, to jestem wdzięczna, szczęśliwa, spełniona i nawet na moment nie chciałabym wrócić do starego życia. Dlatego tez podziwiam każdą Staraczke, ze walczy, ze się nie poddaje, bo nadal pamietam, bo nadal to gdzieś tam jest, trzymam za Was kciuki i oby każda mogla stwierdzić, ze warto było!
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 grudnia 2021, 21:19
podsumowując 2021 rok - szczęście, strach, wzruszenie - takie emocje mi towarzyszyły. Ten rok na zawsze zostanie w mojej pamięci jako rok w którym po raz pierwszy zostałam Mama 😍❤️🥰 jestem taka szczęśliwa i wdzięczna, ze się nam udało! Życzę każdej z Was żeby i Wasza historia zakończyła się szczęśliwie! Kciuki zaciśnięte!
A ten rok co przyniesie… moje życzenia to żebyśmy byli zdrowi, żeby nasz Synuś się prawidłowo rozwijał i żeby poukładało nam się jak najlepiej w kwestii mojego powrotu bądź nie do pracy 😁 mam taka cicha nadzieje, ze los nas pozytywnie zaskoczy i Mikołaj nie będzie sam 😉 ojjj tak, apetyt rośnie w miarę jedzenia.. gdyby jednak się nie udało to będę i tak najszczęśliwsza na świecie bo już mamy Nasz wyczekany Cud ❤️😍🥰 i chociaż czasem brakuje mi sił fizycznych, bo rece bolą od bujania i tulenia, a cierpliwości tez jest potrzebne morze, zwłaszcza wieczorem, gdy ambitna Mama walczy z alergia na łóżeczko, gdy nigdzie praktycznie nie mogę się sama ruszyć, gdy jeszcze nie mam zrobionej kawy a Synuś już wola mnie z maty to i tak nie ważne, bo jestem szczęśliwa tu i teraz, spełniona. Wszystkiego co najlepsze dla każdej z Was!
W styczniu nasz Synek skończył pół roku - 8 kg Szczęścia 🥰🥰🥰 ja się tez zdarzylam postarzeć o rok, ale co tam! Urodziny spędziliśmy w domu, totalnie domowy dzień i wiecie co- były to cudowne chwile. Czuje się spełniona i życzę sobie tylko zdrowia dla naszej rodzinki i żebyśmy z Mężem tego nie spier** 😉 No i żeby nie był Jedynakiem ten nasz Skarbus ❤️ Wiem ze może to nie miejsce na takie słowa ale chciałabym zostać Mama po raz drugi i to czuje ze jestem już na to otwarta. Chociaż może to szaleństwo tak szybko ale chciałabym.. poki co jednak chce karmić piersią do roku i to pewnie sprawi ze powiększenie rodziny się opóźni.. ale jakoś ciężko mi podać mm Synkowi, niby wiem, ze to nie jest nic złego, ale jakoś tak ten rok bym chciała karmić. Synuś jest taki kochany, ale tez wymagający, co dziennie walczymy z alergia na łóżeczko - z rożnym skutkiem 😂 finał i tak jest taki ze spi rano
Z nami, bo w nocy szczególnie lubi jeść, co tam! Posiłek co 1 godzinę - ależ proszę 😂 a ciągu dnia Mama musi być, chociaż staram się tez czasem Go z Tata zostawić i sama na chwile złapać oddech. Jedynie szkoda, ze nie mamy pomocy i nie możemy nigdzie sami pójść z Mężem.. a taka randka by się przydała, bo jest różnie miedzy nami. Walczymy jednak żeby nie zepsuć tego co mamy ❤️❤️❤️ Za praca jakoś nie tesknie i chętnie pójdę na kolejne l4 😂😂😂 chciałabym dłużej być z Synkiem niż ten rok w domu, a potem po dwójce Pociech na spokojnie zmienić prace, ale nie planuje, bo wiem jak to jest z planami.. będę brać to co życie przyniesie.
A z takich przyziemnych spraw, to rozszerzamy diete, raczej chętnie je, wiec tym bardziej chce mi się przygotowywać wszystko, bardzo szybko tez załapał picie wody. Na macie już się szykuje powoli do raczkowania. Generalnie mam podejście takie, ze niech robi wszytko swoim tempem, nie czytam co w którym miesiącu „powinien” bo jednak jest wcześniakiem i miałbym wiecznie problem czy czytać urodzeniowe czy skorygowane. Nie porównuje zatem ani nic, chodzimy na fizjoterapie, wiec jak ta Pani tam nie ma uwag, to jestem spokojna. Jaka jestem Mama- moim zdaniem najlepsza dla swojego Synka 😂😂😂 staram się taka być i robic wszystko jak uważam ze jest najlepiej. Czy coś bym jakieś innej Mamie doradziła - „Rób jak uważasz i miej w dupie co mówią inni”, bo ludzie ojjj lubią krytykować i chcieliby żeby każdy wychowywał dziecko tak jak Oni.. na przykład moja Teściowa w jednym tygodniu mówi „Ty jesteś taka wspaniała Mama dajesz z siebie 100%”, żeby w następnym tygodniu powiedzieć „nie możesz tyle czasu poświęcać dziecku..” - także No nie dogodzisz.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 stycznia 2022, 13:11
Jest dalej wymagający, w tym tygodniu nawet powiedziałam Mężowi, ze będzie jedynakiem 😂 ale znowu po lepszej nocy dzis i jak tak słodko spi to znowu mysle, ze jeszcze damy rade 😂 nie nudzi mi się nic a nic, mysle tez co z powrotem bądź nie do pracy zrobić, bo w ogóle mi jej nie brakuje. W marcu mój Mąż ma urlop i marzy mi się gdzieś poleciec 😁 oby się udało!
Niezmiernie ✊✊ za Staraczki a Mama duzo siły 🙂 tak czy siak w zyciu bym nie zamieniła tego co teraz mam na nic innego i nawet jednego dnia bym nie chciała bez Mikołaja przeżyć ❤️🥰😍 także ciężko widzę żeby Mikołaj miał iść do żłobka i mam nadzieje, ze los nas pozytywnie zaskoczy i jeszcze będziemy w domu razem 😉
Nie kupuj koszulek czy jeansow. Na to przyjdzie czas jak będzie juz biegal. Inaczej bedziesz go ciagle poprawiac bo plecy gole, bo niewygodne dla niego itp. Najlepiej sprawdzaja sie bodziaki i pol spiochy na poczatek. Na pewno przez 1 rok a nawet 1,5. Moj ma prawie 1,5 roku a ja nadal chwale sobie bodziaki i spodnie jakies miekkie nie jeansy bo to gluoia moda takie spodnie dla takiego malucha. I nie spiochy i inne zapinane na 1 noge. Szukaj z zapiecoem na 2 nogi
🥰 Dużo szczęścia i zdrówka życzę 🥰😘