Jestem właśnie u progu nowego cyklu. Wszystko na wykresie wskazuje, że w tym owulacji nie było. Mi też się tak wydaje. Czasem myślę, że mam owulację może z raz w roku. Obiecuję sobie ciągle, że nie będę się nakręcać. Ale później te detektory dają punkty i szału dostaję dzień lub dwa przed miesiączką, bo robiłabym ciągle testy i wmawiam sobie różne objawy. Jednak w tym cyklu dwie sprawy są inne: bardzo duża ilość białego, mocno rozciągliwego śluzu 10 - 11 dpo oraz od kilku dni wyraźny ból dołu brzucha i jajników. Hmmm... Z jednej strony walę się w głowę, że nie ma szans. Z drugiej z tyłu głowy ten cień nadziei. Taka mała iskierka, że może jednak... Ojej, jak to ciężko samemu sobie do rozsądku przemówić...
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 października 2014, 23:25
Wstałam dziś, zmierzyłam temperaturę, jej minimalny skok mnie ucieszył, ale poszłam do łazienki i postanowiłam, że zrobię test, który tak jak przypuszczałam wyszedł negatywny. Teraz siedzę i walczę ze sobą, żeby nie pójść wyciągnąć go z kosza w poszukiwaniu jakichś cieni których nie ma... ah głupia ja, głupia...
Szykuję się do pracy, wrócę jutro rano, później w zasadzie prześpię dzień i pewnie jutro lub w poniedziałek przyjdzie ta @ jedna... No ale nowy cykl, nowe nadzieje...
Długim susem, ale chyba się zbliża to małpisko... Smutno, ale trzeba patrzeć do przodu.
@ ciągle brak, ale test dziś znowu negatywny, więc co - znów zaczęłam się oszukiwać i czytać o fałszywie ujemnych testach ciążowych. Dziewczyna pisała nawet, że do 3 miesiąca ciąży jej nie wychodziły testy... No więc idąc tym tropem zaczęłam myśleć i myśleć i ... popukałam się w głowę. Najgorzej jest kiedy już się na 99% wie, że nic z tego w tym cyklu, ale nie ma @, albo dzieje się coś innego co nie daje spokoju i w jakiś dziwny sposób "wskazuje" na cud...