to mój pierwszy wpis a jednocześnie pierwsze słowa, które piszę na ovufriend. Od miesiąca albo dwóch codziennie śledzę różne wątki i wpisy ale do tej chwili tylko z pozycji obserwatora. Dziś chce to zmienić
Na początku krótko opiszę naszą historię starań o maluszka.
Od kiedy się znamy byłam na AH, zawsze pod kontrolą lekarza, wszystkie wyniki książkowe, zawsze zdrowa. W marcu 2021 podjęliśmy decyzję o powiększeniu rodziny. Odstawiłam AH. Starania nie były jakieś bardzo intensywne, raczej podchodziliśmy do tego na luzie dlatego też negatywny wynik testu nie był dużym przeżyciem, w końcu jestem zdrowa i wszystko jest okej.
Niestety w mojej głowie coś mi nie dawało spokoju, cały czas myślałam, że coś jest nie tak. Ze względu na to, że mąż miał kiedyś żylaki powrózka nasiennego cały czas z tyłu głowy miałam poczucie, że pewnie z nasieniem jest coś nie tak i dlatego się nie udaje. Wiedziałam również, że do roku czasu czas starań jest czymś normalnym więc starałam się nie panikować.
Wszystko toczyło się zgodnie z planem, cykle po odstawieniu AH były książkowe - 28 dni do października 2021. Wtedy po raz pierwszy spóźniał mi się okres. Oczywiście w mojej głowie miałam wszystkie objawy ciążowe i byłam pewna, że w końcu się udało. Zrobiłam test - wtedy po raz pierwszy płakałam, że się nie udało ale ciągle żyłam nadzieją, że to może za wcześnie na testowanie. Miesiączka przyszła z kilkunastodniowym opóźnieniem. Zrzuciłam to na bardzo stresujący okres w pracy i wróciłam do codziennego życia.
Kolejny cykl wydłużał się tak bardzo, że postanowiłam pójść do lekarza, sprawdzić czy wszystko okej. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam, że moje jajniki mają wiele pęcherzyków i będziemy się diagnozować pod kątem PCOS. Byłam w szoku. Przez ostatnie 10 lat byłam pod stałą kontrolą lekarza i zawsze wszystko było książkowo poprawne: cytologia, obraz usg, wszystko.
Badania hormonalne potwierdziły PCO a także rozpoczęły dalszą diagnostykę pod kątem insulinooporności. Było mi ciężko. Ze względu na to, że siostra zmaga się z cukrzycą wiedziałam z czym mam do czynienia. Przeczytałam cały internet pod kątem PCO i IO. Wiedziałam jakie są dalsze kroki i postępowania. Co muszę zrobić aby pomóc nam zajść w ciążę. Byłam przytłoczona nadmiarem informacji. Przerobiłam 3 lekarzy i dopiero ten ostatni wpasował się w moje ustalenia odnośnie postępowania przy PCO i chęci posiadania dziecka i dopiero przy nim poczułam spokój i poczułam się zaopiekowana.
Zaczęliśmy od stymulacji letrozolem i monitoringu a także badań nasienia. Ku mojemu zdziwieniu (i wieeelkiej radości) badania męża były w porządku. Orgaznizm zareagował na stymulację i już w pierwszym cyklu owulacja była a jajeczko samo pękło. Na tą chwilę wydaje się, że jesteśmy na najlepszej drodze do celu.
Dzisiaj jest 19dc i drugi cykl stymulowany letrozolem ale bez monitoringu. Lekarz dał nam czas do czerwca na naturalne poczęcie, z całego serca wierzymy, że się uda
Oczywiście znajduje u siebie już teraz milion objawów 'po zapłodnieniu' ale staram się nie nakręcać. Negatywne testy na razie nie bolą aż tak, są zawodem ale nadzieja, że się uda i do czerwca będziemy w ciąży jest olbrzymia.
Dziewczyny, chętnie poznam się z PCOskami tutaj więc czekam na odzew i Wasze historie, które będą podobne do mojej!
Od dwóch tygodni, a w zasadzie (chyba) od zakończenia miesiączki boli mnie podbrzusze, raz mocniej raz słabiej ale jest ono takie zbolałe. Czy to objaw tego, że hormony tam buzują, że jajniki wracają do normalnej pracy? Mam nadzieję. Mam też nadzieję, że może w tym cyklu zobaczę upragnione dwie kreski.
Tyle kobiet mając PCO zachodzi w ciąże, czemu nie mam być to ja?
25 marca mój mężulek ma urodziny, czy to nie był by najcudowniejszy prezent dla niego?
Poza tym zawsze w naszym życiu grudzień był wyjątkowy, wszystkie ważne wydarzenia miały miejsce w grudniu, może nasze dzieciątko mogłoby też przyjść na świat w tym miesiącu?
grudzień 2019 - ślub
grudzień 2020 - przeprowadzka do wymarzonego domu
grudzień 2021 - diagnoza PCO, IO
grudzień 2022 - ???
Trafiłam wczoraj na post Wojcinki, która napisała o grzechach staraczek i jeden punkt bardzo do mnie przemówił, a mianowicie ten o tym, że ciągłe testowanie nie ma sensu, bo test nic nie zmienia albo jesteś w ciąży albo nie a 3 test w jednym cyklu nagle nie spowoduje, że w niej będziesz czy, że przestaniesz w niej być i że warto wydać to 10 zł na kawę czy inne przyjemności i uzbroić się w cierpliwość niby wszystkie to wiemy ale sposób w jaki to napisała Wojcinka bardzo do mnie przemówił, postaram się w tym miesiącu nie panikować i nie robić miliona testów. Ustalam testowanie na dzień urodzin męża - 25 marca
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2022, 10:20
Nie zdążyłam zatestować bo miesiączka idealnie przyszła 25 marca z rana, pozytyw jest taki, że nie wydałam kasy na test a negatyw taki, że nie udało się zrobić mężowi wymarzonego prezentu. Kolejny cykl. kolejna szansa tak staram się o tym myśleć.
Spędziliśmy rodzinny weekend u nas na działce z małym bratankiem męża. Widok mojego K. z maleństwem na rękach rozczula mnie do granic możliwości, w myślach wyobrażam sobie jak chodzi po działce z naszym maleństwem, będzie takim wspaniałym tatą..
Poza staraniami, przyszła piękna wiosna i staram się czerpać z tego garściami. Na co dzień szukam wielu pozytywów i tym największym niezmiennie pozostaje mój mąż. Mam z nim tak cudowne życie, ciągle nie dowierzam, że może być aż tak idealnie. Jesteśmy razem już prawie dziesięć lat a ja mam wrażenie, że z dnia na dzień szaleje za nim bardziej. Najcudowniejszy człowiek na ziemi. Jest dla mnie największym wsparciem jakie mogłabym sobie wyobrazić, ZAWSZE. Dostałam już od losu tak wiele i proszę jeszcze o to, żeby te cudowne geny się nie zmarnowały
Dzisiaj śniło mi się, że urodziłam ślicznego synka i daliśmy mu na imię Piotr. Jak to super poczuć te emocje chociaż we śnie... Zawsze w snach mamy syna, czy to przypadek?
Niech to będzie ten cykl... ❤️
Było tutaj tak pozytywnie ale przyszedł czas na trochę smutniejszy wpis.
Ostatnio dużo emocji negatywnych spowodowanych ciągłym bólem podbrzusza. Nie wiem co się dzieje, to już drugi cykl kiedy od 10 dc zaczynają się bóle w dole brzucha, mogę funkcjonować ale jest to taki ból, który powoduje dyskomfort, poza tym martwi mnie to. Chyba pójdę na wizytę do lekarza wcześniej niż w czerwcu - szkoda, że nie z powodu ciąży.
Ostatni tydzień mija z poczuciem niesprawiedliwości i wkurzenia na to ciągłe zawieszenie i czekanie na okres albo na jego brak, na owulacje, na śluz, na objawy... dopadło mnie zmęczenie a potem sobie uzmysłowiłam, że mija rok od kiedy zdecydowaliśmy, że to już czas na powiększenie rodziny. Mało i dużo, dla mnie ciągnie się to i ciągnie...
Popłakuje sobie wieczorami, daje upust emocją, mąż trwa przy mnie - głaszcze, przytula, nie pyta, rozumie bez słów mój kochany.
A może się uda w tym miesiącu? Szepnęła cicho nadzieja.
Muszę tu zajrzeć, żeby w głowie uporządkować sobie testowanie w tym miesiącu, jeśli zobowiąże się przy świadkach - łatwiej mi trzymać się ustaleń - coś co działa, wcale nie musi być głupie a więc w tym miesiącu testujemy 23 kwietnia - znowu nie jest to przypadkowa data ale chrzciny mojego chrześniaka i imprezka rodzinna
Ciężko mi określić u siebie dni płodne w każdym cyklu, mimo, że owulacja potwierdzona przez monitoring była a obecnie wspomagamy się letrozolem i nie chodzimy na monitoringi - jak większość staraczek marzę o własnym sprzęcie do usg - to byłby czad! Mimo to, w tym cyklu wydaje mi się, że wiem kiedy one były, libido skoczyło pod sam sufit przez jakieś 3-4 dni i myślę, że to były te dni.
Niech to będzie ten cykl... ❤️
Zaczynamy kolejny cykl. Drugi raz z rzędu w dzień testowania nie zdążyłam zatestować, wstałam rano i powitała mnie miesiączka, znów test się nie przydał.
Nawet nie wiem co napisać, mały zawód był ale czuje jakiś spokój, jakby każdy nieudany cykl przybliżał mnie do spełnienia naszego marzenia, tak jakbym wiedziała, że w końcu się uda. Nie lamentuje, nie płacze, wiadomo, że mały zawód pozostaje ale nie zakłóca mi on przebiegu dnia.
Wczoraj nawet się śmieliśmy, że super, że możemy spędzić czas we dwójkę, razem i w spokoju, że jak już będzie dziecko to będzie ciężko o takie chwile i że powinniśmy korzystać.
Chrzciny były super, mój mały chrześniak jest najsłodszy na świecie i uwielbiam z nim spędzać czas - to dla mnie duże ukojenie i dawka motywacji, żeby się nie poddawać.
Mam dni kiedy czytam mnóstwo historii, w której problem pary goni problem i wtedy sobie myślę, że jesteśmy na początku drogi, że może jeszcze nie wiemy co jest nie tak poza PCO czy brakiem owulacji, że wiele rzeczy jeszcze można wpływać na to, że się nie udaje.
Innego dnia trafiam na forum PCOsek i czytam, że pare miesięcy i w końcu większości się udało i myślę sobie, spokojnie jeszcze jest czas, minęło 3 miesiące od kiedy teoretycznie wszystko jest okej, poczekaj dziewczyno, uda się..
Mam nadzieje, że właśnie tak będzie
Weszłam tutaj z myślą, że ustalę dzień testowania ale wiecie co? Zobaczyłam wpis u Saszki i przeczytałam, że jest nietestująca bo jak będzie w ciąży to się o tym dowie i kurcze, myślę dokładnie tak samo, nie będę tego robić, nie będę ustalać kiedy zatestuje
Wczoraj podjęliśmy decyzję, że do lekarza wrócimy po wakacjach. Tak jak poprzednio pisałam - jeżeli nie będzie ciąży do czerwca - to właśnie w czerwcu mieliśmy się pojawić u lekarza ponownie, ale wczoraj zarezerwowaliśmy wakacje marzeń na lipiec i postanowiliśmy, że po wakacjach na spokojnie podejdziemy do tematu.
Chociaż, nie opuszcza mnie przeświadczenie, że nie zdążymy iść na spotkanie bez dobrej nowiny - oby to była niezawodna damska intuicja - mimo, że nie wierzę w takie rzeczy
Dzisiaj z kolei z dziewczynami z pracy zaplanowałyśmy babski wyjazd na weekend! Skaczę z radości pod sufit! Będzie cudnie
Przesyłam dużo pozytywnej energii dziewczyny! ☀️
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 maja 2022, 11:24
prawdopodobnie 8 dpo
Przez ostatnie 3 dni pobolewa mnie podbrzusze, jak na miesiączkę, czasem jajniki, do tego mam wzdęcia i wrażliwe sutki, nie jakoś bardzo ale jest jakoś inaczej. Ponadto śluzu jest jakby więcej...
Mam nadzieję, że nie wmawiam sobie tych objawów sama 😔 bo mimo dyskomfortu jaki mam przez ostatnie dni wygląda to dobrze... dobrze jak na 8 dpo 🤫
✊✊✊
prawdopodobnie 14 dpo
To drugi cykl przez ponad rok, w którym, mam nadzieję, że się udało ale pierwszy od kiedy się leczymy.
Na pewno ten cykl jest inny, nie wiem ile objawów sama sobie wmawiam czy napędzam ale na dzień dzisiejszy sutki są mega wrażliwe, a nigdy nie miałam takiego uczucia, że bolały mnie same sutki, pobolewa mnie podbrzusze na zmianę z kroczem, jakby wszystko ze środka chciało mi wypaść, to też nowy rodzaj bólu dla mnie, na ten moment już nie jestem taka senna ale miałam takie 3-4 dni gdzie spałam po 10h i robiłam sobie 2-3h drzemki a w ciągu dnia w pracy usypiałam. Wiem, że pierwszym, jedynym pewnym objawem ciąży jest brak miesiączki, wiem a mimo to nakręcam się, bo przecież wszystko wygląda na to, że się udało.
Dzień testowania chciałabym odwlec w czasie tak długo jak się da a jednocześnie chciałabym wiedzieć już. Nienawidzę tych sprzeczności w staraniu się o dziecko a jest ich cała masa. 🥴
Mogłabym testować już dzisiaj, pewnie gdyby miało coś wyjść to by wyszło ale boję się, boję się porażki. Wiem, że będzie to dla mnie po raz drugi duży zawód, boje się łez i tego, że w końcu emocje puszczą. Boję się tego, że mój K. też już ma nadzieję, że też będzie zawiedziony, że znów nic z tego.
W głowie układam sobie obrazki, że w weekend widzę dwie kreski i już widzę jak mówimy o tym za jakiś czas rodzinie, jaka to będzie radość... sama się nakręcam ale nie potrafię inaczej kiedy wszystko mi mówi, że jestem w ciąży.
Następny wpis może być zarówno pełen żalu i rozpaczy jak i wielkiej radości.
Proszę, żebyś tam był kropku 🙄 ✊ ✊
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 maja 2022, 11:08
Od początku, ustaliłam testowanie na sobotę rano więc ja - największy śpioch świata - obudziłam się o 5:30 i nie mogłam zasnąć bo chciało mi się siku i biłam się z myślami co zrobić. Chciałam, żeby mąż był obok, w razie gdyby było nie i w razie gdyby było tak - w obu sytuacjach był mi potrzebny mąż, który nie śpi. Myślę sobie jak go obudzę w sobotę o 6 to chłop dostanie zawału, więc leże i czekam, próbuje usnąć... ale no nie, nic z tego.
Więc w łazience, zdenerwowana jak nie wiem, robię ten test (jedyny, który mam w domu) i wychodzi jedna kreska, więc moje emocje już na dnie ale za chwilę patrzę, że to jest jedna kreska T a nie kontrolna, reszta się rozlała i wyszło jakieś zamazane całe pole - czyli test nie ważny, trzeba powtórzyć. A ja nie mam testu w domu... nie zasnęłam już. Mówię, kurcze jakiego trzeba mieć pecha. W życiu trochę już tych testów zrobiłam i nigdy coś takiego nie miało miejsca. Nie zasnęłam już. Czekałam aż K. się obudzi. Po paru godzinach na teście były dwie kreski ale wiadomo, że się nie liczy. Ale pierwszy pozytywny test w życiu zaliczony... a nadzieja znowu urosła.
Pojechaliśmy potem na zakupy, jeszcze skręciliśmy z psem do weterynarza a ja tylko czekałam aż wrócimy i zrobię te testy, które kupiłam po drodze.
K. został na podwórku a ja rzuciłam zakupy w drzwiach i od razu do łazienki. Od razu pojawiły się obie kreski... 😭😭 dwie wyraźne kreski, bez cienia wątpliwości. Pobiegłam do męża, rzuciłam mu się na szyje i zaczęłam płakać jak bóbr.
W niedziele rano powtórzyłam, kolejne dwie kreski bardzo wyraźne.
Do teraz nie wierzę... jakby to nie dotyczyło nas ale skaczę z radości pod sufit. Nie boję się, wiem, że wszystko będzie dobrze.
Dopiero w czwartek będę miała możliwość iść na betę i wtedy też napisze do lekarza kiedy się spotykamy.
🤗🤗🤗
Cześć. Ja jestem PCOS ale fenotyp D , mam samoistna owulacje, lekko wydłużone cykle obecnie pracujemy z lekarzem nad skracaniem. Mam już córkę i już wtedy miałam PCOS i IO ale jeszcze nie potwierdzone. Także trzymam mocno kciuki by się wam udalo.