X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Piękny sen...niech trwa
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Piękny sen...niech trwa
O mnie: Mam juz niestety 37 lat. Mam jedno dziecko, 4 letniego synka! Przede mną ostatni zabieg jaki rozważam, a później już nauka życia z tym co mam :)
Czas starania się o dziecko: We wrzesniu 2021 mina 2 lata
Moja historia: Staralismy sie o naszego synka blisko 2 lata. Udalo sie dopiero po rozpoznaniu endometriozy i po laparoskopii, 4 stopien i mnostow zrosotow, prawy jajnik prawie doszczetnie ‚zjedzony’ przez torbiel czekoladowa. Ale w cyklu po operacji udalo sie, urodzilam zdrowe dziecko! Po 2 latach powrot do staran i szybka decyzja by nie zwlekac z szukaniem przyczyny niepowodzen, mimo ze lekarze na pierwszy rzut oka twierdza ze jest ok, ale ostatecznie nie jest. - bardzo niskie amh - nasienie srednie ale suplementowane - droznosc jajowodow niby wyszla dobra - oba szybko przepuscily kontrast - ale ja czulam ze cos jest nie tak i zdecydowalam sie na kolejna laparoskopie - marzec 2021 - laparo i obustronna niedroznosc i nieudane proby udroznienia, jedyny plus to endometrioza bardzo mala ( 1 stopien), ale znowu sporo zrostow - z racji wieku i niedroznosci wskazanie do invitro, ale to nie moja bajka, nie chodzi o pieniadze czy poglady, ja wiem ze psychicznie bym tego nie udzwigla. - w miedzy czasie zaczelam prace z fizjoterapeutka, robie oklady borowinowe - listopad 2021 - selektywne hsg w Lublinie - z wielkim trued udroznino obydwa jajowody
Moje emocje: Chcialabym sie poddac, ale nie wiem jak? Zaakceptowac, to jak jest.

30 maja 2021, 18:53

Dzis mialam taki piekny sen, caly dzien do mnie wraca to uczucie ze snu, ciezko mi je okreslic ale obudzilam sie wypelniona taka przyjemnoscia. Przez chwile myslalam ze to nie byl sen, ale mimo wszystko jakos mi bylo mi wesolo i przytulnie. W snie widzialam jeden lub dwa testy ciazowe, z piekna rozowa kreska, widzialam jedna z moich przyjaciolek i widzialam jakby siebie cieszaca sie ze ten test tym razem ma dwie kreski. Byl to taki bialy test kasetonowy i ta kreska taka gruba i wyrazna, nie trzeba bylo niczego sie doszukiwac. Pewnie mialam juz takie sny wczesniej, ale ten jakos mnie milo nastroil a nie zasmucil. Nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze zobacze pozytywny test ciazowy, nadzieja sie we mnie ciagle tli ale mam swiadomosc jak male mam szanse. Mysle ze u mnie najwiekszym problemem jest to, ze jakos mimo wczesniejszych problemow myslalam ze ta druga ciaza przyjdzie wtedy kiedy bede chciala, ze zakladalam ze bede miec 2 dzieci i nie umiem do konca zaakceptowac ze moze mamy miec 1 dziecko. Mimo ze teraz naprawde mamy dobre zycie, ukochanego synka, ktory jest cudowny, chcialabym sie cieszyc tym co mamy, a nie zyc jakas projekcja ktora moze ma sie nie wydarzyc. Nie wiem jak sobie z tym poradzic

14 czerwca 2021, 11:01

Ten miesiąc jest taki oczekujący. Czuję z jednej strony ekscytacje i strach. Zdecydowałam się zmienić pracę i obecnie jestem na wypowiedzeniu. I oczywiście bardzo się cieszę, że udało mi się dostać pracę taką jaką chciałam, choć nie ukrywam że 100 razy bardziej wolałabym być w ciąży. Ale po laparoskopii w marcu stwierdziłam, że moje szanse są tak małe, że nie mam już racjonalnych argumentów by pracy nie zmieniać. Chce sie jeszcze uczyć rozwijać więc ta stabilizacja nie jest mi jeszcze teraz tak bardzo konieczna. Synek w przedszkolu, moja ukochana niania ciągle dostępna i wspiera więc to najlepszy moment.
Dziś zrobiłam wymaz z pochwy i jeżeli będzie ok to 28 czerwca HSG. Bardzo liczę, że wynik będzie ok, nie czuje żadnej infekcji, ale moje życie już tak często mnie zaskakiwało (głównie negatywnie), że już się na nic nie nastawiam. Ale jak się nie uda teraz, to pewnie dopiero w październiku bo będąc na okresie próbnym nie chce sobie dokładać stresu.
Suplementuje się dalej, choć miałam już wszystko odstawić, ale ta głupia wiara i nadzieją jakoś mnie nie pozwalają.
Tak jak wszyscy chciałabym jedynie wiedzieć czy to wszystko ma w ogóle sens? Przez te 2 lata przeszłam tyle badań, wydałam masę pieniędzy, przelałam tony łez, zrobiłam chyba milion testów ciążowych i nie wiem jak ogarnąć się na przyszłość.
Tak bardzo nie umiem zaakceptować tego życia jakim jest, przecież mam wszystkie powody by być szczęśliwą, ale tak bardzo się na to nie przygotowałam psychicznie. Brałam drugą ciąże za pewniaka i teraz trudno mi się z tym odnaleźć. Ten mój macierzyński był trudny i naprawdę cieszyłam się na powrót do pracy, cieszyłam się że miesiące mijają, że przestałam karmić etc. a teraz żałuję, że nie doceniałam tych chwil. Jak przytulam teraz już mojego dużego chłopca to tak mnie to boli, że już może nigdy nie będę mieć malucha w ramionach, nie poczuję ruchów, nie utulę w płaczu.
Ale może jak już wszystko będzie jasne, to jakoś sobie wszystko w głowie ułożę.

22 czerwca 2021, 09:18

Czy jestem zaskoczona, oczywiście, ze nie. W wymazie wyszły mi bakterie więc z hsg nici. Nie pierwszy raz taka sytuacja w moim życiu. Nawet nie mam juz siły się smucić czy złościć. Z racji tego, że zmieniam pracę najwcześniej mogę pomyslec o hsg w październiku. Czyli juz bede miec 37 lat,. Jedyne co mi przychodzi do glowy to, to, że moze tak mialo byc. No bo co mam sobie mowic, ze mam pecha, ze jestem nieudacznikiem, ze nie zasługuje na nic więcej, że jestem niewdzięczna. Tutaj jest tyle dziewczyn, ktorych droga do macierzyństwa jest o wiele trudniejsza od mojej, a mimo wszystko ja wciaz nie umiem sie skupić na pozytywach. Wkurzam sie na siebie i chciałabym sie juz poddać, olac to wszystko, zapomnieć, ale nie da sie tego wyłączyć. czasami tez mysle po co ja wierze w Boga, bo ilość dni z nienawiścią do niego przez ostanie miesiące bylo naprawdę dużo. I nie chodziło tylko o mnie, ale właśnie o dziewczyny tutaj, o cierpienie dzieci, nie umiem tego pojąć dlaczego Bóg doświadcza tak wielu dobrych ludzi (nie mówie tu o sobie), dzieci, chciałabym się mu sprzeciwić, ale nie da się, modlę się dalej, ale coraz częscie nie wiem o co się mam modlić. O cud? O akceptacje? Nie wiem?

30 czerwca 2021, 16:32

Jutro zaczynam nowa prace. moze uda mi sie zrobic tez oddech od forum. Doszlam dzis do wniosku, ze to wlasnie forum daje mi ciagle ta zludna nadzieje, bo raz na jakis czas czytam o dziewczynie, ktora nagle niespodziewanie zachodzi w ciaze. I jak glupia czasami mysle, ze moze kiedys to wlasnie mnie tak ciaza zaskoczy. ze nagle skupie sie na czyms innym, a tu bach nagle stiwrdze, ze okres mi sie spoznia czy cos. Choc w glebiu ducha sama w to nie wierze, przez tyle lat obserwacji znam ten swoj organizm zbyt dobrze. do dzis nie zapomne moich objawow w pierwszej ciazy, niby mialam PMS ale to nie byl ten pmsa wredny, ale ten taki co mnie rozklejal, ale to co najbardziej pamietam to ten bol piersi. zaczely bolec tuz zaraz po owulacji, ale nie tak standardowo, tylko ultra mocno i byly ciezkie jak kamienie. i od kiedy sie staram to wlasnie ten brak obajwu mnie utiwerdza, ze w ciazy nie jestem. Moja zlosc na brak hsg juz przeszla, coz poradzic, niektore dziewczyny maja wiekszego pecha.
Jutro nowy dzien, nowa praca, nowe wyzwania, boje sie i ciesze sie, moje wygodne zycie moze wlasnie sie konczy, ale wierze, ze dam rade! mam jeszcze w sobie ta chec do nauki, robienia czegos. mam nadzieje, ze sie nie zawiode!!

2 września 2021, 13:09

Czuje jak ten zegar biologiczny mi bije, patrze i pzytulam synka i mysle sobie jaki on juz jest duzy. Zaraz nie bedzie sie chcial przytulac, zacznie miec wlasne zycie i a ja juz teraz sie tego boje, jak sobie poradz z tym niezrealizowanym marzeniem. Jak widze na forum zdjecia maluszkow, jak czytam historie porodow, to moja glowa nie daje rady i te glupie lzy sie leja. Jak bardzo chcialabym nie liczyc na jakis cud w moim zyciu bo przeciez jeden juz mam, dlaczego nie potrafie uciszyc tych innych glosow. zazdroszcze kobietom, ktore juz naprawde odpuscily, ja ciagle mam testy ciazowe, ciagle zastanawiam sie nad objawami.
I mimo tego, ze moje szanse sa bliskie zera ja wciaz nie umiem tego wyciszyc. Pewnie tak to sie bedzie ciaglo do 40...
Teraz lecze gronkowca, nie wiem skad go mam, nie mam zadnych objawow no ale laduje w siebie ten antybiotyk. Moze uda sie zrobic to selektywne hsg i odhaczyc ostatni punkt na liscie.
Wiem, ze powinnam rozwazyc ivf, ale nie ma we mnie zadnej gotowosci, nie czuje ze mialaby to byc moja droga. Gdybym nie maial synka, to na pewno bym probowala.
Chcialabym czuc wieksza wdziecznosc za to co mam, ale to takie trudne! chcialabym nie czuc zazdrosci, nie czuc tego rozczulenia na widok maluszka.
I tak bardzo bym chciala zeby tak wielu dziewczynom tutaj sie udalo, zeby mogla doswiadczac tych cudow i myslec sobie ze zycie jednak jest nieprzewidywalne. Ja mam swoj cud i gdyby nie ta milosc to nie wiem jakbym sobie poradzila z tymi emocjami...
Chcialabym tez wiedziec o co sie modlic, o czym marzyc, czego sobie zyczyc gdy spada gwiazda. Kompletnie tego nie czuje.

4 listopada 2021, 08:40

Moge to w koncu napisac! Doszlam do ostatniego punktu na mojej liscie, od strony medycznej nie jestem juz nic wiecej w stanie zrobic. Po nie wiem ilu wymazach, ładowaniu tony globulek, antybiotyków, stresie czy to w tym cyklu czy nie, w koncu udalo mi sie dotrzec do Lublina na selektywne hsg! Czuje wielka ulge i ciesze sie ze ten rok zamkne z poczuciem, ze zrobilam juz wszystko, mam nadzieje, ze teraz psychicznie bedzie mi lzej. A sam zabieg? hmm wiedzialam ze bedzie bolec, ale nie myslalam ze az tak ;) Ale bolalo glownie dlatego ze bylam raczej trudnym przypadkiem. Dziewczyna przede mna miala niedrozny jeden jajowod i wyszla moze po 10 minutach bo jajowod sie udroznil juz przez same podanie kontrastu. U mnie byl full zestaw, wilokrotne podawanie kontrastu pod cisnieniem i udraznianie za pomoca tych mikro narzedzi, wiec trwalo to jakies 15 minut a opisalabym to jak leczenie kanalowe w brzuchu bez znieczulenia...dochodzi do tego aspekt, ze nie mozna sie ruszac i mocno trzeba panowac nad swoimi odruchami. Juz samo zakladanie tego kulociagu nie jest przyjemne, podawanie kontrastu jest juz lekko bolesne, ale podnoszenie cisnienia tego kontrastu by trafic do tych niedroznych miejsc jest juz na pewno mocno odczuwalne a pozniej do tego dochodza takie uklucia jak przy leczeniu zeba... W porownaniu z laparoskopiami,sono hsg czy porodem, to jednak tutaj troche cierpialam, ale jednak ten bol trwa maks 15 minut bo tyle trwalo u mnie, a mialam oba jajowdoy niedrozne plus okazalo sie ze sa tam takie przewezenia, ktore wlasnie trzeba bylo zlikwidowac, wiec ostatecznie da sie to przezyc, ale moze nie szlabym na to drugi raz - przynajmniej nie jutro :D NAtomiast jestem mile zaskoczona sama opieka w szpitalu i na sali, wszyscy byli absolutnie przemili!! Tlumaczyli przed zabiegiem co sie bedzie dzialo, na sali trzymali za reke, tlumaczyli, wspierali, po zabiegu wszystko opisane, wytlumaczone - profeska! Co prawda sam szpital jest dosc szkaradny, sale, toalety z czasow 80-tych, ale spedzilam tam zaledwie pol dnia, wiec jakos bardzo mi to nie przeszkadzalo. W Wawie dotychczas wszystko robilam komercyjnie w szpitalu na Zelaznej i niestety nigdy nie czulam sie zaopiekowana, po ostatniej laparoskopii wrecz zlozylam skarge na poziom opieki bo byla juz to dla mnie totalna zenada - placic tyle kasy i dostac wypis od rezydenta, ktory nie potrafil odpowiedziec na podstawowe pytania. No nic, na szczescie to juz bylo i teraz do przodu. Samo hsg sie udalo, to znaczy ze ostatecznie udrozniono oba jajowody, ale to nie znaczy ze moje szanse na macierzynstwo sa jakies wieksza. Teraz to moze z 0 podskoczyly do 5% :D Lekarz w trakcie zabiegu mowil, ze widac, ze jajowody sa w kiepskim stanie, zbliznowaciale i zawezone i tego juz niestety nie mozna poprawic (plastyka jajowdow odpada, bo ja mam zmiany w zlej czesci). Do tego moj wiek i parametry (niskie amh) i nasienie takie sobie - ale Nadzieje na pewno mam teraz troche wieksza, choc i tak licze raczej na cud. Wczoraj po powrocie postanowilam, ze ta nadzieje bedzie trwac 6 miesiecy i pozniej zaczynam pzobywac sie rzeczy po synku bo nie ma sensu juz tego trzymac. Do tej pory gdzies na koncu glowy myslalam, ze moze jeszcze sie uda, wiec teraz jak sie nie uda w ciagu tych 6 miesiecy to juz czas na porzadki. Dodatkowo z racji ostatnich wydarzen moje obawy wzgledem ciazy, porodu sa jakies wieksze. Bedac w 1 ciazy zylam jednak w sporej nieswiadomosci i nie martwilam sie o wiele rzeczy, ale od kiedy jestem na forum i sledze wiele historii od czasu do czasu ogarnia mnie ogromny lek. Teraz juz wiem, ze moj krwotok po porodzie mogl mnie zabic, ze gbs ktory ciagle mam, bede miec i w przypadku drugiej ciazy, a przeciez o malo nie stracilam przez to mojego synka mimo calej profilaktyki. Wiec mimo wszystko boje sie. Z jednej strony marze by zostac jeszcze raz mama, a z drugiej strony mam tyle obaw. Zastanawiam sie tez nad jednym, dlaczego tego udroznienia nie mogli zrobic w czasie laparoskopii? Czy sie im nie chcialo? bo hsg jest dopochwowo, a laparo przez brzuch? Przeciez tez podawali kontrast, mam napisane ze wilokrotnie, wiec nie do konca to rozumiem, ale z drugiej strony to od razu po laparo mi lekarz powiedzial zeby za pare miesiecy sprobowac z hsg. No nic, ta wiedza mi juz nie jest potrzebna ;) Chcialabym wierzyc, ze sie uda, ale jednak mam wielka swiadomosc swoich ograniczen. To nie jest tak ja po 1 laparoskopii gdy moj lekarz przyszedl do mnie i powiedzial 'teraz ma byc Pani w ciazy' i tak tez sie stalo. Ale to bylo prawie 6 lat temu, teraz czuje sie juz troche 'podstarzala' zwlaszcza tu na forum, bo jednak tutaj wiekszosc dziewczyn jest w okolicach 30. Czasami jak czytam te historie, to sobie mysle, co one tak przezywaja przeciez jeszcze mlode sa!Ale ponziej przypominam sobie jak zludne takie myslenie moze byc, ja od kiedy walcze z niepldonoscia diagnozuje sie sama! Za pierwszym razem poszlo szybciej bo trafilam do dobrego lekarza, ktory potiwerdzil moje obawy. Przy nieplodnosci wtornej uwazam, ze jednak jest o wiele trudniej i niestety z racji wieku nikt za bardzo nie chcial mnie leczyc i sugerowal invitro. Troche smutne, choc wiadomo ze ma to sens bo de facto gdybym sie zdecydowala na invitro to pewnie dawno juz bylalabym mama. Ale ja lubie wiedziec, chce znac przyczyne bo to mi daje jakis spokoj, nawet jezeli ta swiadomosc boli. Nie zdecyduje sie mimo wszystko na ivf, bo przeraza mnie ta cala procedura i to obciazenie psychiczne. Ja majac szanse na ciaze bliskie zera ciagle mialam nadzieje i po kazdym negatywnym tescie czulam sie okropnie, nie wiem jak bym przezyla niedudany transfer. Ciesze sie, ze ten wpis w koncu powstal!

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2021, 13:21

4 listopada 2021, 13:21

Czesc - szpital nr 4, zabieg wykonuje 2 lekarzy - ginekolog i radiolog. Ginekolog to Ireneusz Zych, a radiolog to Krzysztof Pyra z zespolem. Skierowanie mialam od mojego lekarza, ale dr Zych daje wszystkie wytyczne wiec warto sie do niego od razy zglosic.

27 stycznia 2022, 21:26

20 DC - dzis zobaczylam pozytywny test ciazowy. Ale euforii nie ma, od paru dni sie czulam dosc okresowo, 2 dni jajniki mocno puloswaly tak jak przed zblizajaco miesiaczka, PMS dramat, wszystko mnie denerwuje, mialam 5 testow ciazowych. Robie je bardzo wczesnie by byc gotowa na porazke, wiec wykorzystalam 4 chyba jakos ze 2 dni owulacji. Tak juz mam, ze testuje wczesnie a pozniej przestaje bo juz wiem, ze przyjdzie okres. Moim podstawowym objawem jest bolaca prawa piers, ale wczoraj bolaly mnie jakos obie i dzis stwierdzilam, ze wykorzystam ostani test zeby mnie juz nic nie kusilo. I wtedy nastapil szok, bo przed uplywem 3 minut ta kreska sie pojawila. Zdarzylo mi sie to juz raz lub dwa z testem z allegro, ale nie z pinkiem. Poszlam do apteki po drugi, nawet nie specjalnie zbieralam siku i tu znowu pozytyw. Bez doszukiwania sie cienia etc.
I to koniec dobrych wiadomosci, bo rowoczesnie od paru dni, nie wiem ile dokaldnie bo prawie co cykl lekko plamie pare dni przed okresem, plamie, nie jest to takie zywe plamienie czy cos, ale przy podcieraniu jednak sluz pojawia sie raz z brazowym, a raz jednak z zywo czerownymi nitkami. Moj rozumo od razu mi mowi, ze to sie nie uda, ale zlamalam sie i wzielam duphaston, ktory lekarz rok temu zapisal mi na plamienia, choc badalam progesteron wilokrotnie i nigdy nie mialam mniej niz 10.
Po zazyciu 4 tabletek to plamienie moze jest ciut mniejsze, ale wydaje mi sie ze bol piersi tez jest mniejszy....niestety.
Wiem, ze nie moge sie na nic nastawiac, i jezeli okres przyjdzie za pare dni bede plakac jak glupia, ale wiem ze to tez jakis promyk nadzeii. To moj 3 cykl po hsg, choc taki staraniowy to 2 i to ze cos zaskoczylo swiadczy o tym, ze jednak cos sie w tych jajowodach ruszylo. Wiec ostatecznie cokolwiek sie wydarzy, to jest to jakas pozytywna wiadomosc.
Odpuscilam lekarzy, tabletki, ale teraz mysle, ze moze zrobie jeszcze jeden monitoring i zaczne brac luteine w odpowiedni momencie.
Jutro mimo wszystko zrobie bete i proga i test z rana i pewnie ta kreska juz tak nie bedzie wygladac, ale to uczucie w sercu gdy ta kreska sie ujawnia i ciemnieje jest niesamowite. Marzylam o tej chwili tyle lat, wciaz marze i mysle, ze moze jakis znak zebym nie tracila tej nadzieji.
Ciesze sie tez bo wciaz te cudy mnie zaskakuja na tym forum, niech te nasze dzieci rosna w sile!
https://zapodaj.net/520b635583d20.jpg.html

*****************************************************************************************************************************
Dziekuje za kazde dobre slowo! Cokolwiek sie wydarzy to jednak ta moja nadzieja troche odzyla (nie wiem czy to dobrze czy zle). Przez ostatni rok jedyna porade jaka otrzymalam od wielu lekarzy, to prosze pomyslec o ivf. I naprawde gdyby nie fakt, ze mam juz dziecko, pewnie juz dawno przeszlabym procedure. Ale jestem tutaj na forum juz pare lat i wiem jak ciezka to jest droga, tym bardziej gdy druga strona nie jest na cos takiego gotowa.

Beta dzis 37.5, progesteron - 25.4 -- > wynik dobry i wiem, ze rozne cuda sie zdarzaja, ale nie wierze, ze bedzie to u mnie teraz. Jednak jest to jakis znak dla mnie, ze moze jeszcze nie czas sie poddawac, boje sie tak bardzo sie boje, ze te nadzieja mnie wyje od srodka, pozbawi radosci zycia na kolejne nie wiem 2 lata? Ale rownoczesnie marzy mi sie ten dzidzius, widze oczami wyobrazni mojego synka z nim i czuje ze tego tak pragne.
Nie potrafie na chwile obecna ulozyc sobie w glowie jak chce do tego podejsc. Z jednej strony chcialabym oddac wszystko w rece natury, ale z drugiej mysle, ze moze trzeba jej jakos pomoc? Nie chce na sile utrzymywac czegos co ma nie przetrwac. W pierwszej ciazy wszystko bylo od poczatku bez problemowe (poza starniami oczywiscie), teraz jestem 6 lat starsza, po ciezkim porodzie, z endometrioza, anemia - moze nie moge oczekiwac cudow od moejgo ciala?
Nie wiem tak bardzo nie wiem.
Dzis wizyta wieczorem, zoabczymy jak endometrium, jutro rano test i chyba juz bedzie wszystko jasne. Wydaje mi sie ze objawy ciazowe mialam tylko w ten jeden dzien gdy zrobilam test, teraz wszystko (poza wzdeciami) odpuscilo.
*********************************
I po wizycie. Endometrium ladne, ale sporo plynu przy jajniku. Lekarka po zapoznaniu sie z moja historia zaczela wspominac ciaze pozamaciczna, choc beta i endometrium na to na razie nie wskazuja. W razie bolu mam jechac na IP. Ja mysle, ze to nie pozamaciczna, ale tez nie zdrowa ciaza. Dzis rano zrobilam test i kreska piekna, pojechalam na bete i powtorze w poniedzialek. Moje piersi staly sie flakami, plamienie ucichlo, dostalam duphaston, czuje podbrzusze od czasu do czasu, ale odczucia mam takie jak w fazie po owulacji ze w sumie nic sie nie dzieje! Jestem mieszanka uczuc, boje sie ze wyląduje w szpitalu, a z drugiej strony w sercu jakis cien nadzieji, ktory moj rozum systematycznie karci i ucisza.
Poszlam do lekarki ktora ma bardzo dobre opinie, ze jest empatyczna, rozsadna, a mimo wszystko to juz kolejny lekarz ktory mi mowi zebym odpuscila starania naturalne, wrecz powiedziala ze w takich przypadkach jak ja, to powinnam wyciac jajowody i dopiero wtedy probowac ivf. Smutne to, ale nie chce sie zmuszac do czegos czego nie czuje.
****************************************************
Zrobilam dzis bete bo dzis wyjezdzalismy na narty i tam gdzie bedziemy nie mam jak zrobic. Troche sie martwie co jezeli poczuje bol? Ale moze nie bede o tym myslec. Beta ladna 84.4. Zostaly mi 2 testy na poniedzialek i srode. Zobaczymy….
https://naforum.zapodaj.net/c255480ed16f.jpg.html

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 stycznia 2022, 21:19

5 lutego 2022, 11:02

Jak wiele może się zdarzyc w ciagu jednego tygodnia? Ile razy mój swiat może się zawalic, ile lez jestem w stanie wylac? By na koncu stwierdzic, ze nie jestesmy w stanie wszystkiego kontrolowac, ze swiat bywa niewytlumaczalny, ze zdarzaja się cuda.
Ostatnia beta 84.7 i wyjazd na narty. W osrodku w którym sypie codziennie snieg, a drogi to masakra, nie ma w zasiegu reki apteki. Moje objawy ciazowe ciagle zerowe, piersi przestaly być tkliwe, jedynie co odczuwam od czasu do czasu to klucie z prawej strony.
Lekarka zasiala we mnie strach przed ciaza pozamaciczna, ten plyn wokół jajnika ja niepokoil daltego kazala mi badac bete regularnie, ale tutaj nie mialam jak. Zostaly mi 2 testy i wyszly pieknie. Plamienia calkowicie ustaly, nic poza testem nie wskazuje żebym była w ciazy, a już na pewno w zdrowej ciazy.
W czwartek wyjezdzamy do Wroclawia, wiec stwierdzilam ze pojde na wizyte i sprawdze czy może sa jakies oznaki wczesnej ciazy lub tez zblizajacego się poronienia.
Trafiam na lekarza, który zapoznajac się z moja historia robi bardzo starannie usg. Od razu zwraca uwage na duza ilosc plynu. Niestety zadnego pecherzyka w macicy nie ma, za to zaczyna badac prawy jajnik i jajowod. Mowi, ze wyglada niepokojaco, ze wyglada na pekniete cialko krwotoczne lub na CIAZE POZAMACICZNA. Mój koszmar zaczyna się spelniac. Kaze zrobic jak najszybciej beta hcg i z wynikiem jechac do szpitala. Pytam czy mogę poczekac z tym do poniedzialku, ale on patrzy na mnie z powaga i mowi, ze sytuacja jest powazna. Kaze odsatwic duphaston bo nie widzi sensu. W piątek robie rano bete i wracamy do Warszawy. Dostaje wynik i kolejne zalamanie – beta 1280. Przy takiej becie przeciez musi być pecherzyk, a tu nic, wiec niestety już jestem pogodzona z CP. Pakuje się na szybko i jade do szpitala obok.
W szpitalu o dziwo putski, w pierwszej kolejnosci bada mnie mlody lekarz, robi kolejne usg i dalej nic nie widac. W badaniu brzuch miekki, nawet prawa strona przestaje bolec, nie ma plamien, zleca bete i prosi o konsultacje starszego doktora. Przychodzi przemily Pan doktor, i robi znowu usg. Jest uparty i glowica jezdzi po kazdym mm, ale niestety nic się nie wylania. Gdy mam kolejny wynik bety 1600 przyjmuja mnie na oddzial i Pan doktor mowi, ze zabieg będzie jeszcze dzis. Stres mnie dopada na maksa, nie potrafie przestac plakac, ale co mam zrobic. O 23 trafiam na sale operacyjna, wszyscy sa bardzo mili i wyrozumiali. Zasypiam, budze się na korytarzy kolo Sali i widze tego mlodego lekarza z Izby przejc. Pytam go czy się udalo, a on ze nie udalo się znalez ciazy. Ale w tym momencie zabieraja mnie na sale, budze się rano i zastanawiam się czy to mi się snilo czy ten lekarz naprawde tak powiedzial? Przeciez to chyba bylby jakis kiepski zart…po 8 rano przychodzi Pan Doktor z Mlodym, saidaja kolo mnie i mowia, ze ciazy nie znalezli. Ze jajowody wygladaja bardzo dobrze, i ze na chwile obecna widac ze peklo jakies cialko krwotoczne. Doktor jest mega optymista, a ja czuje jak mnie ogarnia przerazenia. Zdarzaj się CP w jakis dziwnych miejscach i pewnie wlasnie ja będą tego przykladem.
Mowi ze musi mnie zabrac na USG, ze sytuacja jest dziwna, uspakaja mnie ze jeżeli beta dalej będzie rosla, to zrobia mi jeszcze raz laparoskopie, a nie laparotromie. Troche mi ulzylo. Robimy usg, i znowu nic nie widac, leakrz zaczyna mowic, ze czasami pecherzyk ujawnia się przy wyzszej becie i nagl widze, ze obaj wpatruja się w monitor. Pank Doktor znalazl malusienki pecherzyk w macicy. Chyba wszyscy jestesmy w szoku.
Co prawda pecherzyk jest malutki, bez zarodka, a beta wysoka. Szanse sa male, ale przynajmniej wiadomo gdzie jest. Wizja szukania w calym brzuchu CP mnie przerazala, teraz trzeba obserwowac.
Jest to cud, nie wiem jak się to zakonczy, ale ciesze się ze zyje, ze jest swiatelko w tunelu. Wczoraj krzyczalam do Boga dlaczego mnie tak doswiadcza, plakalam ze strachu, ze już się nie obudze, nie wiem jak ta historia ma mi pomoc, ale chyba glownie ma mi uswiadomic, ze dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych. 4 lekarzy było przekonana, ze to CP bo wskazywalo na to prawie wszystko, przeszlam zabieg by na drugi dzien zobaczyc pecherzyk w macicy. Ulomna jest moja wiara, prosilam o cud tyle lat, ale mimo wszystko nie umialam w pelni zaufac Bogu. I jeszcze sw. Bernardynowi  W drodze do sudeckiej jaskini, napotkalimsy sliczna malutka kaplice sw. Bernarda. Weszlam do srodak, bylu pusto i odwazylam się prosić go naglos o cud, gorliwie i zarliwie, nie wiedzac co mnie czeka za pare godzin.
Czekam na wyniki dzisiejszej bety i może wypis do domu, reszta jest już poza nami. Zostaje wiara.

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 lutego 2022, 11:07

9 lutego 2022, 17:18

Nie wiem co napisac bo nie wiem co będzie dalej. Chcialabym wierzyc, ze będzie dobrze, ale boje się, choc dzis czuje się jakas spokojniejsza.
Ze szpitala wypisalam się w niedziele, zalecenia bylby by zrobic jeszcze raz bete i usg.
Bete zrobilam w poniedziałek i srode, przyrost idelany. Udalo mi się umowic prywatnie wizyte do lekarza, który mnie operowal. Jest on tak sympatyczny i cieply i mimo ze ma niesamowity dorobek naukowy, to nie ma zadnego zadecia, nie czuje leku zadajac mu pytania. Mialam wielkie szczescie, ze akuart trafilam na jego dyzur.
W kazdym razie z racji tego, ze znal moja historie od razu zrobil usg. I tym razem niczego nie trzeba było szukac.
Pecherzyk od razu pojawil się na ekranie, zgrabny i z cialkiem zoltym. Wymiary względem ostatniej miesiaczki beta hcg poprawne. Na te chwile wszystko wyglada dobrze.
Za 2 tygodnie usg z nadzieja na zobaczenie serduszka. Bety już mam nie powtarzac i dobrze, bo dzisiejsze pobranie to już był harcore, moje zyly ewidetnie potrzebuja odpoczynku.
A objawow dalej zadnych, piersi delikatnie tkliwe, mdlosci chyba tylko ze stresu, zero sennosci czy czego tam jeszcze. Ale nie szukam dziury w calym.
Dziekuje za kciuki i zycze Wam Wszystkim samych dobrych historii staraczkowych :)
https://zapodaj.net/670b0d4635fc7.jpg.html

25 lutego 2022, 08:50

Na obecna chwile wszystko jest dobrze, wyjatkowo cierpliwie czekalam na kolejne usg i bylo warto ;) Jest zarodek, jest bijace serduszko, wszystko wyglada dobrze, ale Pan Doktor mi mowi, ze 'jestem stara' i dopiero spokojny bedzie po badaniach genetycznych. Myslalam, ze kaze mi zrobic sanco czy nifty, ale on uwaza, ze jemu jest potrzebne pappa nie tyle by sprawdzic ryzyka zespolu downa etc, co ponoc do wydolnosci lozyska, ryzyka hipotrofii etc.
A najdziwniejsze w tym jest teraz to, ze nie mam sily sie cieszyc, wczesniej narzekalam na znikome objawy ciazowe, a od paru dni jestem wrakiem czlowieka. Zlapalam przeziebienie a mdlosci nasilily sie niezonosnie a od paru dni doszly wymioty. Przejscie korytarzem w bloku to dla mnie udreka bo wszystkie zapachy mnie draznia, odrzuca mnie od kawy, mam napady glodu, ale to nie glod tylko chyba instynkt by zatrzymac mdlosci. Nie moge patrzec na herbate z imbirem. W pierwszej ciazy tez tak bylo, nie pamietam jak dlugo, ale tak bardzo chcialabym zeby juz byl 2 trymestr ;) Libido poziom minus 1000, energia to samo. O bieganiu nawet nie mam co myslec bo ledwo wchodze po schodach, moze zaczne jakies cwiczenia jak juz wroce do zywych...
Modle sie o to dziecko, dziekuje za moj cud i pozostaje mi czekac na lepsze dni.

10 kwietnia 2022, 09:27

13t+1
Dawno mnie nie bylo, ale cisze sie ze ten wpis moze w koncu powstac. W Wielkim Poscie chcialam ograniczyc forum i jakos mniej myslec o ciazy, choc wiadomo, ze nie jest latwo. Mimo tych ciezakich poczatkow i tak wydaje mi sie, ze mam teraz wiecej cierpliwosci niz za pierwszym razem, nie czuje tej potrzeby biegania do lekarza i sprwdzania czy dalej jestem w ciazy, choc radosc z ciazy dopiero sie zaczyna.
W srode mialam usg 1 trymestru i tak dobrze bylo uslyszec, ze wszystko wyglada dobrze!!! Ryzyka sa niskie, co prawda czekam na wyniki pappa, ale lekarz powiedzial, ze nie spodziewa sie by pappa miala wyjsc jakos zle. Na kosnultacje wyslal mnie jeszcze do innego lekarza i de facto uslyszalam to samo plus lekarz po zapoznaniu sie z historia powiedzial, ze ta laparoskopia i tak byla konieczna ze wzgledu na krew w brzuchu wiec jakos mnie to uspokoilo.
A co najlepsze, obaj mimio tego, ze nie pytalam, od razu podczas usg wspominali plec. Moj kochany doktor R. niby tak mimochodem, ale jak zapytalam czy on faktyczni widzi, to mowi ze mam 98% pewnosc, ze to Dziewczynka :)
Naprawde nie chcialam nawet o tym marzyc, chcialam by bylo zdrowe dziecko i nastawialam sie na chlopca mimo ze intuicja, ktora skutecznie probowalam tlumic, podpowidala mi ze to bedzie dziewczynka. Wrocilam do domu jak na skrzydlach, spalam chyba pierwszy raz od dawna glebokim snem, czuje w sercu taka wdziecznosc i radosc. Choc gdzies tam ciagle czuje strach.
A dodatkowo niemal ksiazkowo po skonczeniu 12 tygodnia wiekszosc okropnych objawow ustapila, byly dni kiedy naprawde mialam tak dosc, wymioty i to ciagle uczucie mdlosci mnie dobijalo, brak energii. Od paru dni w koncu jestem jak dawniej, mam sile sprzatac i chodzic!!!
Co do plci, to nie wiem czy moje objawy wskazywaly na dziewczynke. Jedyna roznice jaka zauwazylam to skora i buzia - moja skora teraz to jak luska, wysuszona i swedzaca, na buzi pojawiaja mi sie pryszcze. Wydaje mi sie, ze w 1 ciazy wygladalam ladnie pomimo ze czulam sie beznadziejnie. Wlosy rosly mi mega szybko, a teraz na razie nic. Brzuch mam juz calkiem spory!ale znowu z synkiem na tym etapie to juz ubieralam spodnie ciazowe, a teraz jeszcze mieszcze sie z zwyklych ciuchach, choc nie jest to wygodne. A i moje piersi poko co nie jest wieksze, przestaly mnie bolec, sutki sa wieksze i zminily troche kolor, ale rozmiarowo ciagle to samo.
Po usg powiedzielismy synkowi i to byl piekny moment. Zdarzylo mu sie nieraz powiedziec, ze chcialby miec brata, ale nie byl t nigdy jakis uciazliwy temat, probowalam mu tlumaczyc, ze z tym roznie bywa i ze jezeli nie bedzie mial, to przeciez ma duza rodzine i wielu kuzynow. Ale jego reakcja byla tak piekna, najpierw niedowierzanie i pytanie czy to zart. A pozniej biegal i krzyczal, ze jego marzenie sie splenilo, ze marzyl by miec brata lub siostre!! To byla piekna chwila dla Nas!! Drugiego dnia zaskoczyl nas jeszcze bardziej. W peirwszy dzien wybralismy imie Marysia, ale drugiego dnia podczas wieczornego czytania, mowi do mnie, ze moze damy jej na imie Melania :) Nie wiem skad wzial to imie?!!! totalne zaskoczenie, nie bylo go w ksiazce, nie ma w przedszkolu, nie wiem skad, ale bardzo sie nam spodobalo! uzgodnilsy, ze jak bedzie grzeczna to bedziemy do niej mowic Melusia, a jak bedzie niegrzeczna to Meluska :D
Jestem taka wdzieczna, ze poki co sytuacja tak diametralnie i korzystnie sie odmienila. Moje dziecko to cud i tak strasznie je kocham! i jest juz tyle osob, ktore na nia czeka i juz je kocha!!!!

3 lipca 2022, 13:14

25t+1
Za chwile zaczynamy 3 trymestr! A mimo to, czasami budze sie w nocy, czuje ruchy coreczki i przez chwile mysle co sie dzieje ;) Ciagle jestem pelna obaw, ale czuje taka wdziecznosc i radosc ze to sie dzieje. Choc to moje drugie dziecko i wiem co mnie czeka, to jednak ta eksytacja synka i mysl, ze beda w dwojke dodaje mi sil.
1 lipca zaczelam urlop, a potem ide na l4 , ostatni tydzien w pracy oprocz tego ze byl stresujacy, to przy tej temperaturze naprawde czulam, ze to juz za duzo dla mnie. Ale ciesze sie, ze wszystk ulozylo sie wedlug planu, ze nikt nie mial do mnie pretensji ze odchodze i zostawiam balagan, jestem z siebie dumna, ze pomimo problemow udalo mi sie i pracowac bez przerw, zrobic certyfikat i odejsc w poczuciu, ze wszystko jest pod kontrola :D choc wiadomo, ze zaraz pewnie jakies kwiatki wyjda.
Udalo sie nam tez zrealizowac planowany urlop, na ktory tak bardzo i M. i synek czekali, teraz zostaje nam jeszcze wyjazd nad morze w sierpniu, choc zobaczymy jak to sie potoczy.
Ze wzgledu na poczatkowe komplikacje, wizyty mam dosc regularne i w 17 t ciazy lekarz zbadal mi juz szyjke i mocno mnie zestresowal, ze jest za krotka. Miala 26 mm, powiedzial, ze mam porzucic rower i sie oszczedzac i odradzal lot samolotem, ale ustalisilsmym, ze bedziemy ja badac regularnie i wrocilam do luteiny. Mialam pozniej jeszcze 2 kontrole i szyjka byla ciagle krotka, ale sie nie skracala, wiec pozwolil mi na nowo na rower i lot :D i wszystko sie udalo, na rowerze jezdze dalej i nie odczuwam zadnych objawow skrcajacej sie szyjki, plus jest mocno zamknieta. Nie zmienia to faktu, ze lekarze z Medicoveru juz 2 razy mnie do szpitala wysylali na pessara, ale ufam swojemu lekarzowi, ktory jak widac jest ostrozny, ale nie kaze mi lezec tylko daltego ze mam krotka szyjke.
Poza tym ten 3 trymestr bedzie szalony.... Sprzedalismy mieszkanie i kupilismy dom, zaraz zaczynamy remont, szanse ze sie przeprowadzimy przed porodem sa takie 50/50 :D ale jakos mnie to nie stresuje. Bardziej stresuje mnie kwestia porodu, wyboru szpitala i tego co bedzie pozniej. Maz i mama wspominaja o cesarce, ja chce zrobic to co najlepsze dla Niej, ale nie wiem co to w naszej sytuacji oznacza...Boje sie troche powtorki z 1 porodu. Na nastepna wizyte do mojego lekarza biore wypis z porodu i karte synka i poprosze lekarza by mi tak doradzil od serca...
Od nastpenego tygodnia zamierzam zaczac ogarniac wyprawke, choc wozek i fotelik juz mam, udalo mi sie kupic super zestaw na olx juz jakis czas temu i dobrze bo od tamtego czasu zadne ciekawe ogloszenie sie nie pojawilo. Mam kilka ubranek i zrobilam przeglad ubranek po synku i wybralam te takie bardziej unisex.
Na pewno musze kupic jeszcze torbe do wozka, kocyk i spiworek. Lozeczko i przewijak mam po sisotrze, ale na razie nie wiem gdzie to bedzie stac :D
Nasza corenka nie ma jeszcze imienia, w tym roku odeszla moja babcia Michalina, ktora obchodzi imiemny 29 wrzesnia i poeiwedzialm, ze jak sie urodzi w ten dzien to tak zostanie.
A poza tym nasz corenka goni brata mocno, juz od dawna slysze, ze bedzie duza. Ma na pewno nogi po mnie, bo juz chyba od 1 prenatalnych byly jakies 3 tygodnie do przodu :D Wiem, ze dziewczyny przezywaja czasami te wymiary, ale pamietam ze z synkiem bylo to samo, termin z miesiaczki vs usg 1 trymestru to byla juz roznca 3 tygodni i skorygowali mi date w karcie ciazy. Teraz bedzie podobnie, choc licze ze moze nie bedzie wieksza niz te 4100 brata :D
A moja waga, hmmm, ja w sumie jestem zadowolona, ale moj lekarz twierdzi, ze jednak mam troche za duzo ;D mimo, ze obiektywnie wygladam naprawde dobrze i tylko jak jestem ubrana typowo ciazowo to widac, ze jestem w ciazy.
Waze obecni 71 kg, przed ciaza 63 co przy moim wzroscie (176) naprawde nie jest az tak duzo, no ale niby do kolejnej wizyty mam juz nie przytyc :D Jak na moj gust jestem bardzo aktywna, rower, schody i sporo chodzenia codziennie plus diete zawsze mialam zdrowa, ale moze teraz troche wiecej jem slodkiego,. Przyrost wagi to wynik tego, ze nie moge biegac, w 1 trymestrze po laparoskopii i pozniej przez wymioty bylam ledwo zywa i odpuscila, a pozniej tp juz jakos sobie tego nie wyobrazalam.
Znowu sie ciesze, ze jest ten wpis i ze moj sen sie spelnia, modle sie i wierze, ze bedzie dobrze, ze zoabczymy nasza corenke cala zdrowa.

14 września 2022, 12:28

35t+4
Dzis mialam ostatnia wizyte u lekarza. Niby juz tak blisko ale czuje ze te ostatnie tygodnie beda sie dluzyc. I jak to bywa w moim przypadku ta cala panika skracajacej ssie szyjki znika na koniec ciazy :D Wiedzialam ze tak bedzie, no ale w sumie nie lezalam plackiem i nie prowdzilam oszczednego trybu zycia wiec co tam. Ale luteina odchodzi w zapomnienie, ma zezwolenie na seks i na wszystko co tylko sobie wymysle. Rowerem poki co jeszcze jezdze wiec teraz to juz nawet bez wyrzutow sumienia moge jezdzic.
A co najwazniejsze moja coreczka to jednak kruszynka w porownaniu z bratem - dzis miala 2950 g, on na tym etapie mial juz sporo powyzej 3 kg. Ale widze tez ta roznice u siebie - waze 77 kg i moj brzuch wiadomo maly nie jest, ale znowu nie jest az tak wielki jak z synkiem, ma calkiem inny ksztalt, tak sterczy do przodu i nie rozlewa sie na boki. Mimo wszystko ruchy na tym etapie to nie jest juz przyjemnosc i az sie boje myslec co bedzie dalej. Chcialbym urodzic na koniec wrzesnia, wiec od dzis pije liscie malin, laduje wiesiolka, daktyle i bede namietnie myc okna :D
Torbe czesciowo spakowalam, zostaje mi dopoakowanie bielizny i kosmetyczki. Nie mam zbyt wielu ubranek, ale z racji przeprowadzki nie chce wiecej bo nie mam gdzie tego trzymac plus nie chce mi sie tego pozniej pakowac. Remont idzie opornie... jutro ma byc stolarz, ale czekam na moment jak bedzie przynajmniej lazienka zrobiona.
Imie ciagle nie rozstrzygniete, mam nadzieje ze zostaniemy przy pierwszym, ale pewnie okaze sie po porodzie.
A czego nie chce zapomniec z tej ciazy:
- po pierwsze ze ta ciaza i to dziecko to cud, na kazdej wizycie moj doktor sobie wyrzuca, ze mnie zoperowal, ale jak widac moja corka to twarda babka i dala rade mimo przeciwnosci (plamienia, narty i z 5 upadkow, laparoskopia, skracajaca sie szyjka od 17 tyg, smierc mojej ukochanej babci, prawdopodobnie covid, mnostwo wyjazdow, certyfikat, jazda na rowerze do 9 miesiaca :D)
- radosc mojego synka na wiesc ze zostanie starszym bratem - na sama mysl zaczynam plakac bo to byla taka piekna chwila
-moja radosc i niedowierzanie, ze bede miec corke - przez wiele lat marzylam o drugim dziecku, przeszlam chyba wszystkie mozliwe badania i zabiegi a jedyne co slyszalam, to ze niestety zostaje mi tylko invitro. gdy zaszlam w ta ciaze i pozniej gdy sie dowiedzialam ze to dziewczynka, czulam sie wrecz winna, ze nie moge miec az tyle szczescia. Nie chcialam wierzyc, ze bede miec coreczke bo wydawalo mi sie ze to moze byc tylko i wylacznie marzeniem
- moj lekarz proawdzacy - ciesze sie ze na niego trafilam, czuje sie pewniej ze to on prowadzi moja ciaze i ze jest sznaza ze go spotkam w szpitalu przy porodzie, moze jakos bedzie latwiej dzieki temu
- fatalnego samopoczucia w 1 trymetrze - od 6 tygodnia mdlosci i wymioty o roznych porach, bezsennosc i ten niewyobrazalny wstret do wszystkich zapachow - wszystko mnie draznilo - zapach mydla, proszku do prania, korytarza :D Choc z synkiem bylo chyba bardzo podobnie
- momentu gdy wyszedl pozytywny test ciazowy - mojego totalnego szoku :D ahhh co to byl za dzien, chce pamietac to uczucie, ze jednak tym razem nie mialam racji bo przeciez bylam przekonana, ze bede czula ze jestem w ciazy zaraz po owulacji. Przeciez w pierwszej ciazy ten bol piersi (obu a nie jedenej jak to zwykle jest u mnie) od razu mi podsuwal mysl, ze moze to ciaza, a w tej bol jakis byl ale nie taki na jaki czekalam. Przeciez plamilam chyba od razu po owulacji wiec znowu tak jak zwykle, pms tez mialam ten okresowy (wredny) a nie ciazowy (placzliwy). Test w 20 dc zrobiony bo to byl ostatni jaki mialam w domu i juz chcialam zobaczyc ta 1 kreske i wypatrywac pod kazdym katem 2 kreski by ostatecznie dojsc do wniosku ze nic tam nie ma. a tu zonk, choc falszywy test z rozowa kreska mialam juz wczesniej, wiec ten test na razie nic dla mnie nie znaczyl, ale kolejny apteczny juz naprawde przyprawil mnie o wyzsze tetno! patrzylam i nie dowierzalam ze ta kreska tam jest. A pozniej tych testow zrobilam pewnie jeszcze ze 30, zameczajac meza czy ta kreska ciemnieje czy nie. Pozniej robilam dalej i majac w glowei ze to ciaza pozamaciczna czekalam zeby ta kreska nie ciemniala, ale ona byla taka uparta :D
Ten pamietnik zaczynam od opisania snu i moj sen sie spelnia choc wiem, ze przede mna jeszcze porod.
Czasami ogarnia mnie strach, boje sie krwotoku, boje sie o nia, ale mam tez chwile gdy mysle sobie, ze bedzie dobrze. Ze jakos damy rade. Nie chce sie na nic nastawiac.
Podobnie mam z mysleniem co bedzie pozniej, nie nastawiam sie na KP za wszelka cene, na dziecko ktore bedzie spac 3h w ciagu dnia, na to ze nie bedzie chorob, kolek etc. Chcialabym zeby ten porod odbyl sie sprawnie i zebysmy obie byly zdrowe.
Reszte jakos udzwigne, marze by przytulic ja do piersi, by poznala Ignasia :D
- chce pamietac wlasnie mojego synka, ktory pokochal moj brzuch, chyba on najwiecej go glaskal i gadal z nim, przytulal i patrzyl z ekscytacja. wiem, ze pozniej bedzie roznie, ale mimo wszystko czuje taka radosc i dume, ze ten maly czlowiek tak pieknie przezywa ten czas
Mam nadzieje, ze koledjny wpis powstanie jak juz bedziemy razem :) Czekam na Ciebie córeczko!

29 grudnia 2022, 22:15

Zbliza sie koniec roku, roku, ktory przyniosl tyle zmian. Jest nasza corka (choc mam ochote powiedziec, moja corka). Jest tak jak zwykle, slodko-gorzko. Choc troche latwiej bo jednak wiedzialam co mnie mniej wiecej czeka.
13.10 o 13.11 przyszla na swiat Lilka. Troche z zaskoczenia, bo pare dni wczesniej na przypadkowym ktg zapisala sie tachykardia i kazali mi zostac w szpitalu. Ja z ulicy, bez torby, nie przygotowana, pierwsza dobe leze pod ktg i zapis sie robi dobry, no ale akci porodowej brak, kolejny dzien i dalej nic wiec w koncu decyzja o wywolywaniu. Co prawda po jednym badaniu czuje skurcze i czop zaczyna odchodzic, wiec Mala juz byla chyba gotowa. Dostaje oksytocyne, znieczulenie i po 5h urodzilam. Ostatnie 20 minut wiadomo troche trudne, ale ostatecznie mialam naprawde super porod. Porownujac to z pierwszym, to teraz to byla bajka! Lilka wcale wielka nie byla, 3610 i 58 cm! Do piersi od razu sie ladnie przstawila. Ze szpitalu wypisali nas ekspresem, mimo ze ubytek wagi byl spory (no ale chyba jak sie juz rodzi po raz drugi, to zakladaja ze matka ogarnie temat). Pierwsze 2 tygodnie piersi bola okropnie, no ale zaciskam zeby. Mala duzo spi, ja niestety odsypiac nocek nie potrafie plus pakowanie trzeba ogarnac. Przeprowadzka to hardcore, czulam sie tak zmeczona od noszenia i pakowania tych pudel, ze do dzis nie wiem jak to przezylam bedac rownoczesnie w pologu. Ale organim od razu zareagowal bo 1 nocy w nowym domu dostaje zapalenia piersi, w nocy goraczka i dreszcze i okropny bol. Mala odrzucila prawa piers i ciezko mi ja na sile przystawic. Dopiero po okladach i ibupromie zaczyna sie jakas poprawa. Za to ok 3 tygodnia pojawiaja sie kolki, no cudowny czas... Z jednej strony diety matki karmiacej nie ma, ale z drugiej strony czulam sie lepiej jak przestawalam jesc problematyczne rzeczy, choc nie zawsze mialo to przelozenie na kolki. Zaczelam podawac Espumisan regularnie i chyba troche pomoglo, choc wydaje mi sie ze jak zwykle najlepszym lekarstwem jest CZAS. Lila ma teraz 2 miesiace i 2 tygodnie i ewidetnie brzuszek pobolewa ja mniej, a ja jem juz dosc normalnie. Unikam jedynie papryki, ale mysle ze zaraz tez wjedzie. Nocki poki co mamy dobre, byly momenty gorsze gdy brzuch ja meczyl, ale od parunastu dni jest naprawde dobrze, choc moze tylko mi sie tak wydaje, bo ona idzie spac ok 22, je ok 2/3 a nastepnie tak od 5 ma jedna dluzsza sesje karmienia - ale ona spi ze mna w lozku, karmie ja na lezaco wiec jakos przyspiam i nie czuje by mnie to meczylo. Ja wstaje ok 8, a ona czasami jeszcze dosypia do 8.30. W dzien sie juz nam ladnie drzemki ustabilizowaly, zazywczja mamy 4 po 40minut do 1h. Jak ide na spacer w godzinach drzemki, to moglaby spac dluzej, ale nie lubie jej przeciagac zeby sobie tego rytmu nie zaburzyc poki co. Bardzo ladnie przybiera, wydaje mi sie ze nawet lepiej niz brat, jest ciagle w 90 centylu i pewnie juz tak zostanie, choc mam nadzieje, ze nie bedzie za wysoka. Dziwne jest tez to, ze z nia nie biegam po specjalistach, ze rozwija sie tak ksiazkowo poki co, lezy na brzuchu - no moze nie jest jakas super szczesliwa, ale ladnie trzyma juz glowe, coraz mniej zaciska piastki, ladnie wodzi wzrokiem. Pediatra nie miala sie do czego przyczepic, a znowu na tym etapie jej brat, to juz mial spotkania z fizjo, a lezenie na brzuchu to byla katorga. No ale najwieksza roznica to wydawanie dzwiekow! Z Ignasiem nie wiedzialam w sumie jakie dziweki ma wydawac i ile, wydawalo mi sie ze cos tam mowil, za to ona to spiewa!! No i ona ma smoczek, a on nigdy nie zaakceptowal smoczka czy butelki. Poki co miedzy rodzenstwem nie ma zazdrosci, sa gorsze momenty, ale nie ma jeszcze placzu czy agresji w stosunku do siostry, choc wiem ze to predzej czy pozniej sie pojawi. Pierwsze swieta tez bez wiekszej magii, bo sezon chorobowy nie daj nam odpuscic. W sumie od poczatku grudnia cos sie dzieje, najpierw jelitowka, pozniej grypa a obecnie angina. Boje sie o Mala kazdego dnia, no ale z kazdym dniem jest starsza i licze ze jakos by sobie poradzila. Nie jestem w stanie izolowac synka, zwlaszcza jak ma goraczke i jest taki oslabiony. Chce przy nim byc bo nie chce by poczul sie w jakis sposob odrzucony. Na razie to macierzynstwo z dwojak dzieci, w zimie, z mezem ktory musi sie wyspac w weekend, nie jest jakies kolorowe, ale jestem wdzieczna ze mam te moje dzieci!