Pamiętam jak rozszyfrowywałam te skróty na forum. Co to jest dpo? Co to znaczy cs? Teraz należę do grona osób wtajemniczonych. Może się wydawać, że jeszcze jest za wcześnie, że jeszcze nie powinnam znać znaczenia tych skrótów, mimo to mam wrażenie, jakbyśmy się starali trzy lata, a nie trzy miesiące. Ilość przeczytanych komentarzy i wątków na tym forum mogłaby wskazywać właśnie na taki czas. Może to po prostu moja paranoja, a może fakt, że koleżanki się starały i nic z tego nie wyszło. Może to dlatego, że ten lęk towarzyszy mi od bardzo dawna. Ktoś zaraz może powiedzieć, że to mi zaszkodzi, że to nie sprzyja ciąży, żebym wrzuciła na luz. Tak, ja to wszystko wiem, ale potrzebuję przez to przejść swoim tempem. Myślę, że nieważne, czy ktoś stara się miesiąc czy trzy lata, te emocje są podobne, tylko z czasem może bardziej intensywne.
Teraz jestem na początku cyklu, znów otwarty nowy rozdział. Schemat ten sam. Najpierw dobry humor, rozbudzanie nadziei, załatwianie spraw, na wypadek, gdyby przyszła ciąża i już nie będę mogła iść na taki, a taki zabieg u kosmetyczki albo na piwo. Później przychodzi czas testów owulacyjnych, zastanawiania się, czy to aby na pewno dobry moment, czy żołnierze przeżyją tyle, a tyle dni, gdyby owulacja nie tu, a tu. Potem tydzień chodzenia jakbym już była w ciąży, jakbym była "błogosławiona", a potem nerwowe wyszukiwanie objawów i testowanie. Za wcześnie. Nie za wcześnie, może jednak było za wcześnie. To takie intro. Zawsze tak już będzie. Tak wygląda życie kiedy się starasz. I ten czas, jakby się zatrzymał. Kiedyś tak szybko mijały dni, teraz ciągną się w nieskończoność.
Postanowiłam w końcu wykonać badania krwi. Dziś odebrałam wyniki, okazało się, że mam nieznacznie podwyższone limfocyty, wyniki na poziomie 3,2, 49%, dla normy do 40%. Obniżone neutrofile 39,5 dla normy od 40 i obniżone bazofile 0,01 dla normy od 0,02. Hormony tarczycy niby w normie, bo 2,27, ale wydaje mi się, że mogłoby być niżej. W ubiegłym roku miałam 1,73. Reszta wyników, w tym żelazo w normie. Sama nie wiem, czy iść z tym do lekarza, wyniki nie odbiegają jakoś znacznie od normy, ale jednak. Zastanawiam się, czy to, że byłam kilka dni po miesiączce ma jakieś znaczenie.
Nie wiem czemu tak jest, że jak potrzebne mi są wyniki książkowe, to one lecą w dół, rok temu nie planowałam starań i wyniki były w porządku... taki przekorny ten los, jakby to zaśpiewał pewien znany artysta Może po prostu powtórzę te badania za kilka miesięcy.
Powodzenia! Z tym czuciem sie jak "blogoslawiona" w drugiej fazie cyklu - znam to, a najgorsze jest wyszukiwanie objawow ciazy podczas gdy to objawy nadchodzacrgo okresu ;p
O tak. Dokładnie tak jest 2 faza cyklu i już mózg płata figle, wysyla "objawy ciążowe" a to przed @ 🤷♀️ i tak co cykl🤷♀️ Jak już temperatura spada, to dopiero dociera... Pozniej już nie wiadomo czy bardziej boli ból miesiączkowy, czy to, że się jest( jak to często siebie nazywam) wybrakowaną.. tak mam co miesiąc 🤦♀️ U Ciebie to dopiero 3 cykl, także powodzenia życze😊🤞
Życzę powodzenia. Generalnie nie jesteś sama z takimi odczuciami, ja też około 3cs zaczęłam popadać w "paranoję".. na szczęście poukładałam sobie to wszystko w głowie i aktualnie jest już spokojniej (mam aktualnie 10cs).. choć tak jak mówisz, ostatnie dni przed okresem to szukanie nadziei we wszystkim..
Dzięki dziewczyny, potrzeba mi było takiego wsparcia 😊
Ale ja się z Tobą zgadzam! Nawet leków żadnych nie biorę bo "To może właśnie ten cykl"-ja staram się już prawie dwa lata więc przeszłam bazę luzu, nadziei, złości i rozpaczy. Życzę Ci szybkiego spełnienia marzenia😘
Powodzenia życzę! Zawarłaś w tym wpisie wszystko to co czuję...U nas 3 cykl starań, a ja jestem już psychicznie wykończona. :)