Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Póki jest nadzieja
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Póki jest nadzieja
O mnie: Mam 31 lat i jednego Aniołka w niebie. Walczę o drugie dziecko, które mam nadzieję zostanie ze mną na ziemi.
Czas starania się o dziecko: 15-16 miesięcy o pierwszą ciążę. Obecnie 3 miesiące o drugą ciążę.
Moja historia: Moja historia zaczęła się w 2015 roku kiedy po ponad roku starań dowiedziałam się, że prawdopodobnie mam pcos. Do tego jeszcze niedoczynność tarczycy. Udało mi się zajść w ciążę w pierwszym cyklu stymulowanym clo. Nie sądziłam, że skończy się to tragedią. Obecnie pozbierałam się psychicznie, staram się ogarnąć fizycznie i działamy dalej.
Moje emocje: Bardzo się boję, że nie uda mi się zajść w ciążę a jak zajdę to skończy się tragedią tak jak poprzednia.

6 lipca 2017, 15:41

Moja historia nie jest niestety wesoła. Od zawsze myślałam, że zajście w ciążę jest łatwe i przyjemne a ponieważ zawsze miałam regularne cykle to nawet nie podejrzewałam problemów.
Po roku starań podjęłam decyzję o wycieczce do ginekologa. Usłyszałam, że prawdopodobnie nie mam owulacji z powodu policystycznych jajników. Dostałam clo na stymulacje owulacji. Jakie było moje zaskoczenie gdy już za pierwszym razem się udało. To było takie cudowne. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście.

Niestety od początku były problemy. Najpierw niezidentyfikowane plamienie w 6 tygodniu a potem ponowne plamienie w 13 tyg z powodu krwiaka. Dostałam leki i choć bardzo się bałam to wierzyłam, że wszystko będzie w porządku i w listopadzie 2016 powitam swoje maleństwo.
W 20 tyg dostałam szczęśliwą wiadomość - krwiaka już nie ma. Niestety moja radość nie trwała długo. W 23 tyg na usg połówkowym usłyszałam coś strasznego: "pani dziecko ma 6 centymetrowego guza w okolicy pupy tzw. potworniak krzyżowo-ogonowy - nowotwór". Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam co robić. Zostałam skierowana do specjalistki w dziedzinie patologii ciąży i dowiedziałam się, że ten guz będzie stale rósł i dziecko nie doczeka terminu porodu. Rozpoczęła się kilkutygodniowa walka o życie córki. Przeprowadzono 2 razy zabieg zamykający naczynia tego guza żeby tak nie rósł. Była chwilowa poprawa i miałam cień nadziei, że uda się dociągnąć chociaż do 34 tyg a potem Mała przejdzie operację usunięcia guza i będzie dobrze.
Wszystko posypało się w 28 tyg. Zaczęły się pogarszać przepływy w łożysku a ja dostałam cukrzycy i nadciśnienia. Okazało się, że córka ma anemię i znowu wbijali we mnie igły żeby przetoczyć jej krew. W 31 tyg ciąży było już tak źle, że w trybie natychmiastowym poszłam na cięcie. Córka urodziła się z hipotrofią, ale w dobrym stanie. Dostała 7 punktów. Niestety podczas cięcia ten guz pękł i musieli ją natychmiast operować. Zmarła podczas operacji po 40 minutach reanimacji.

Posypałam się wtedy totalnie i psychicznie i fizycznie. Ponad pół roku dochodziłam do siebie. 3 miesiące temu podjęliśmy decyzję o kolejnych staraniach i spotkał nas kolejny cios. Zdiagnozowali u mnie polipa w macicy. W sierpniu czeka mnie zabieg operacyjny. Nie mogę uwierzyć w taką kumulację pecha. Staram się mieć nadzieję, że będę kiedyś mamą, ale jest coraz trudniej.

7 lipca 2017, 10:08

19 dc (3 cykl starań o 2 ciążę), 11 dni do ewentualnego testowania

Chyba znowu nie było owulacji. Nie nastawiam się na ciążę ze względu na zabieg operacyjny w sierpniu, ale miło byłoby zobaczyć piękną owulację na wykresie. Póki co wykres do kitu.

Od tego cyklu piję zioła ojca Sroki i łudziłam się, że coś pomogą. Kiedy w 16 dc moja temperatura spadła poniżej 36 stopni pomyślałam: "Jest upragniona owulacja. Coś się dzieje". Niestety w kolejnym dniu temperatura spadła jeszcze bardziej a od 18 dc zaczęła się podnosić. Zamiast jednak dziarsko śmignąć w górę, pełznie jakby ją przeciągnęli 20 kilometrów po górach. Gdzieś mi się obiło o oczy/uszy, że jeśli temperatura podnosi się powoli (zamiast pięknego skoku) to raczej owulacji nie było. Zastanawiający jest jednak silny ból podbrzusza w dniu spadku temperatury. Ból był dziwny, bo zawsze myślałam, że powinno to być kłucie.Takie też bóle miałam wcześniej. Tymczasem brzuch bolał jak na miesiączkę (promieniował do lewej pachwiny i kręgosłupa), z tą różnicą, że bolało tylko po jednej stronie.

Żałuję, że w cyklu, w którym zaszłam w ciążę odpuściłam sobie mierzenie temperatury i ogólnie obserwowanie całego organizmu. Zapisywałam tylko jakieś bóle i wyszło, że 5-6 dni po owulacji zaczął mnie pobolewać brzuch jak na okres. Było to dziwne, bo zazwyczaj bolał mnie tuż przed miesiączką, albo dopiero w dniu miesiączki.

Dziś o 17:45 mam wizytę u ginekologa. Muszę wysępić tabletki antykoncepcyjne na miesiąc. Przesunął mi się cykl i zabieg operacyjny wypadnie akurat w okres a tak nie może być. Raczej ciężko określić ile będą trwały 3 cykle i tak wycelować z zabiegiem żeby odbył się między zakończeniem miesiączki a owulacją.

7 lipca 2017, 18:55

No i po wizycie. Spychologia stosowana ma się dobrze. W szpitalu powiedzieli mi, że badania krwi potrzebne do histeroskopii zrobi mi mój lekarz. Mój lekarz natomiast oświadczył, że nie może mi dać skierowania, bo to leży w kwestii szpitala. Moja ostatnia nadzieja w moim lekarzu poz. Może od niego dostanę skierowanie a jak nie to trzeba zrobić prywatnie. Nie wiem po co pobierają tak wysokie składki na NFZ skoro potem i tak nie można się badań doprosić.
Jedynym plusem jest to, że dostałam tabletki antykoncepcyjne więc histeroskopia odbędzie się w terminie.