Zapytam się też co zaleca przed rozpoczęciem starań o dziecko. Mam nadzieję, że powie chociaż o kwasie foliowym i wit.D, a nie zbyje w stylu - jak pani nie zajdzie przez pół roku, to porozmawiamy, teraz nie ma się czym martwić na zapas.
Dokoła tyle znajomych par ma problemy z zajściem, że i tak wydaje mi się, że jestem całkiem spokojna na ich tle. Zobaczymy po pół roku
Termometr owulacyjny czeka już na swoją kolej, basal z geratherm. Wygląda porządnie, to był chyba dobry wybór. Od 23.01 ruszamy z obserwacją
1. Wyświetlacz co prawda jest podświetlany, ale tylko przy włączaniu...żeby odczytać temperaturę w te zimowe noce muszę świecić latarką w telefonie.
2. Pikanie po upływie zalecanego czasu mierzenia jest tak cichutkie, że spod kołderki się nie przebije, często zasypiam, bo nie doczekuję się sygnału
Gorzej z testem owualcyjnym - zazwyczaj zdążę się już wysikać, zanim przypomnę sobie o jego zrobieniu, chociaż pojemnik i paski leżą w łazience na widoku.
W tym cyklu test zanotował pik LH, temperatura też w sumie, chyba, na tyle na ile się na tym znam (czyli jak świnia na gwiazdach) potwierdziła owulację. Chociaż się tego nie spodziewałam, bo po tak długim czasie brania anty hormonalnej i 3 ostatnich miesiączkach, które były alarmująco skąpe (nawet bym nie musiała na dobrą sprawę żadnej podpaski zakładać), sądziłam że coś jest z moimi hormonami ostro nie halo.
Jutro idę do gina wydębić skierowanie na progesteron, estradiol, LH i FSH. Chociaż raz w moim 28.letnim kobiecym życiu chyba mi się należy możliwość "bezpłatnego" zbadania tego co przecież czyni mnie kobietą.
Na poprzedniej, październikowej wizycie, nie pogadałam z moim ginem o niczym, bo tak się złożyło, że położna tuż przed moim wejściem do gabinetu tak go wyprowadziła z równowagi, że krzyczał na nią wypisując mi receptę. Wolałam więc przełożyć pogadankę na inny termin
Odbieram też jutro wyniki TSH, mam pewne podejrzenia, że wyjdą niziutko.