Albo mi się wydaję, albo ostatnio co raz gorzej znoszę każdą kolejną nadchodzącą miesiączkę... chciałabym, żeby "nasze marzenie" w końcu się spełniło. Podobno im bardziej się czegoś pragnie tym gorzej to osiągnąć... i chyba coś w tym jest.
Pojechałam dziś do miasta na zakupy, opłaty zrobić. Wchodzę do sklepu - kobieta z brzuszkiem, wchodzę do banku - kobieta z brzuszkiem, idę ulicą - kobieta z brzusiem z partnerem za rękę. Najpiękniejsze to to, że obdarzały mnie takim uśmiechem, że poczułam się jakby łączyła nas jakaś więź nie wiem - mam jakieś fazy chyba schizy kosmiczne.
Najlepsze na koniec przykucnęłam w sklepie, aby kupić kolorowankę chrześniakowi męża i przebieram, grzebię tam... nagle podchodzi do mnie panna - może ponad roczna, z opaską z ogromnym kwiatem na główeczce i z piłeczką w ręce demonstrując mi ją mówi:
- aglubrlabul...
na co ja: na prawdę?
Ona patrząc na mnie - wciskając mi piłkę prawie w nos odpowiada: aglublablu...
na to ja: no co Ty nie powiesz...
rozmowa nasza trwała z minut 2, dopóki babcia swojej ponad rocznej wnuczki ode mnie nie odciągnęła.
Kurde! Dlaczego wszystkie "obce" dzieci się do mnie kleją - a swojego własnego skleić z małżem nie możemy?! Wrrr... ileż można czekać, ileż można się starać?
W Święta, to aż musiałam "ukochać" moją teściową. Bo każdy standardowo, kiedy dzidziuś, kiedy coś bocian przyniesie...
... a ona "kiedy będzie miało być - to będzie". Jednak uważam, że nie każda teściowa jest taka straszna, okrutna i zła... ja na swojej mogę polegać i jeszcze nigdy nie zalazła mi za skórę - NA RAZIE
A małż... mój jest najcudowniejszy na świecie i też tak jak ja nie może się doczekać...
Czekamy do czerwca... jeśli do tego czasu nic się nie zmieni - zaczynamy się badać, bo wszystko ładnie, pięknie i cukierkowo, ale nie ma co zwlekać.
a głowie mi huczy nadal, że POZYTYWNE MYŚLENIE PRZYCIĄGA DOBRE ZDARZENIE...
Pogoda była tak cudowna, słońce, ciepełko... nic tylko czerpać z tego pozytywną energię
Niech już tak zostanie: pozytywna energia, radość w sercu i cudowny wieczór z mężem ... mimo zbliżającej się burzy...
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 kwietnia 2014, 20:12
Nie mierzę temperatury, nie obserwuję się tak dokładnie jak dotychczas...
Stwierdziłam, że mierzenie tempki do połowy cyklu jest spoko, ale już od wyznaczenia owulki to jeden wielki stres i oczekiwanie, a ja nie chcę tak do tego podchodzić... postaram się wrzucić na luz, a co z tego wyjdzie - zobaczymy
Życzę wszystkim starającym się, aby też postarały się wrzucić na luz i żeby ten luz oczywiście zaowocował
czuję, że ta @ będzie okropna, skąpa i mega bolesna, dopiero się zaczęła, a ja już mam gwiAzdki w oczach... ;/ a tu sesja w pełni na weekendzie... dam radę! muszę!
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 maja 2014, 10:04
ta sesja na uczelni mnie wykańcza, ale już tylko piątek, sobota i środa i koniec...
poza tym, wkurza mnie moja szwagierka - wiadomo - kobieta zmienną jest, ale jej wahania nastrojów mnie zaczynają dobijać, zawsze wiedziałam, że jest inna, ale... ma męża już około 6 lat, syna 3 letniego, myślałam, że znormalnieje. Ale nic bardziej mylnego, z góry powiedziała, że drugiego dziecka mieć nie będzie - co mnie wprowadza w stan chwiejny - bo ja mogłabym mieć 3 (oby w ogóle!), byle nie jedno, bo z obserwacji widzę i wiem, że jedynacy - może mają wszystko, ale nie rodzeństwo, które jakby nie było jest potrzebne, wesprze, zrozumie. POza tym, obchodzi się ze swoim dzieckiem co najmniej dziwnie.. mój mąż jest chrzestnym, więc skoro tam przyjeżdżamy, to chciałby pobawić się z małym z resztą ja też, ALE albo ona ma akurat zły humor, zamyka się z nim na górze, albo akurat jadą na wycieczkę rowerową (której nie można przełożyć), albo robi wszystko, żebyśmy się nim nie zajęli. Czasem ma dobry humor, zażartuje, podpowie, pochwali się czego młody się nowego nauczył - ale to jest rzadkość. Ostatnio pojechaliśmy z mężem, słyszę młodego na górze jak się śmieje i mówię do męża - idź zawołaj młodego to się z nim pobawimy! - a mąż na to - skoro go nie przyporowadza (siostra jego), to ja się nie będę prosił ( też jest uparty!) - a ja mówię - to, że ona ma zły humor akurat to nie znaczy, że mamy nie widywać dziecka i ono ma nas nie widzieć ( a bardzo się zawsze cieszy na nasz widok;)) czemu on ma na tym ucierpieć?
teściowa mówi : cicho cicho, może usłyszeć
a ja nie wytrzymałam i mówię - trudno niech słyszy może zmądrzeje, ja nie zamierzam uzależniać dnia od jej złego czy dobrego humoru, rozumiem wszystko, ale dziecko nie powinno na tym cierpieć...
- no bo taka prawda! jest sporo dzieci na wsi w której mieszkają z którymi on mógłby się bawić, ale ona jest takim dzikusem, że woli sama z nim siedzieć na podwórku!
dziwna jest i tyle, bo aż mi ciśnienie podskoczyło... czasem lubię z nią pogadać, ona mi się wyżali, ja jej - no bo tak powinno być! - ale niekiedy jej "dzikie" zachowanie mnie dobija!
A co do starań?
No cóż, dzisiaj 14dc, gdzieś za rogiem owulka, ale jajniki słabo smyrają, prawie wcale, jak nigdy... ale mierzę tempkę - więc zobaczymy co ona powie
kończę na tym, bo się strasznie rozpisałam - jak widać - miałam wenę!
w końcu WAKACJE... a co mi po nich? skoro nigdzie nie pracuje, przynajmniej w weekendy miałam rozrywkę, jak jechałam na uczelnię...a teraz już się zakorzenię w domu, na AMEN...
dziwnie u mnie ostatnio, libido mi spadło na minus 10 ;/ nie mam ochoty się kochać z mężem, wzdryga mnie na samą myśl... a to do mnie nie podobne... bo wcześniej korzystałam z każdej okazji jaka się napatoczyła...
wczoraj trochę się zmusiłam i wcale nie było mi przyjemnie, ale nie chciałam zrobić mężowi przykrości... bo co mu powiem? mam nadzieję, że szybko mi to przejdzie...
nie znoszę tego okresu w którym trzeba tkwić w zawieszeniu i zastanawiać się czy to ten cykl czy nie ten... och! aż mam gęsią skórkę na samą myśl...
w końcu po roku starań w 13 cyklu, doczekałam się... zobaczyłam upragnione 2 kreseczki Zarówno ja jak i mąż nie możemy jeszcze w to uwierzyć, ale cieszymy się niezmiernie!
Teraz pozostaje się modlić, aby wszystko było dobrze, mam nadzieję, że pozytywne myślenie mnie nie opuści i będzie przyciągało już tylko same dobre zdarzenia
Życzę powodzenia staraczkom i gratuluję wszystkim, które ujrzały dwie krechy!
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lipca 2014, 12:37
To wiosenne przesilenie, ale wypłacz się, to pomaga. Ja już nie potrafię płakać po nieudanych próbach, może po prostu się uodporniłam? Będzie dobrze, pamiętaj.