Wychodzi na to, że była owulacja i "przytulanki" w tym czasie też były. W tym cyklu wyjątkowo mocno bolą mnie piersi, szczególny ból odczuwam po ściągnięciu stanika, ałć ;/
Temperatura po owulacji do chwili obecnej też jest ładna. Przez chwilę myślałam, że może jednak zdarzył się cud, że będziemy mieli w końcu czym się pochwalić rodzinie przy wigilijnym stole... ale niestety czuję, że @ nadchodzi wielkimi krokami, niestety...
poszło oczywićie o dziecko, którego jeszcze nie mamy juz jest z nim tyle problemów. Wychodzi na to, że nie mogę okzaywać swoich słabości mojemu mężowi. W naszym związku to ja jetem silniejsza psychicznie i potrafię więcej znieść. A może to poprostu męska duma?
Dziś podjęliśmy decyzję - kupujemy pieska - maltańczyka. Jak narazie jest zarezerwowany,do odebrania będzie pod koniec stycznia. Ale się cieszę może odwróci on moją uwagę, która skupiona jest ostatnio tylko i wyłącznie na dziecku o które się staramy. Może pomoże przejść nam ten ciężki czas...
Oprócz dziecka nie brakuje nam niczego. Kochamy się z mężem bardzo mocno, jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciółmi. Oboje mamy prace, które lubimy. Mamy dom. Mamy naprawdę wiele i jestem pewna, że nie jedna osoba chciała by mieć takie życie jakie mamy.
Od dłuższego czasu czuję wewnętrzną potrzebę niesienia pomocy innym. Doszłam do wniosku, że może to, iż Bóg nie obdarza nas dzieckiem to ma względem nas inne plany. Może powinniśmy pomyśleć o adopcji, aby dzielić się naszą wielką miłocią z jakąś małą, bezbronną kruszynką, która czeka na kogoś kto się nią zaopiekuje.
Wiem, że adopcja to jest bardzo poważna decyzja, do której powoli, bardzo powoli ale dojrzewam. Przeraża mnie jedynie ta długa procedura przez którą trzeba przejść....