
Dzisiaj przepłakałam pół dnia w pracy. Niech żyje praca zdalna! Przynajmniej nie muszę się kryć ze swoimi emocjami. Lubię chodzić do biura, chodzę tam 2-3x w tygodniu, ale jednak czuję się wtedy dużo bardziej zmęczona po powrocie do domu. A jeszcze dzisiaj Project Owner opowiadał nam o procesji, w której bierze udział jego córka z okazji dnia św. Łucji (najwyraźniej jest to bardzo popularna tradycja w Szwecji) i do końca spotkania myślałam już tylko o tym, jak pięknie byłoby mieć córkę Łucję. ADHD mi nie ułatwia tej przygody...
Cały czas czekam z niecierpliwością na luty. Miną wtedy 3 miesiące od rozpoczęcia suplementacji przez Męża. Mam nadzieję, że przez ten cały czas nie urośnie mi jeszcze bardziej moja 2.8cm torbiel endometrialna.
Ostatnio mam wrażenie, że jest jakieś zatrzęsienie dzieci. Wszyscy są w ciąży albo dopiero co urodzili. Sąsiadom niedawno urodziła się córka, moja najlepsza przyjaciółka jest właśnie w drugiej ciąży (dziewczynka), a parę dni temu dowiedziałam się, że kuzynka urodziła dziewczynkę, a nawet nie wiedziałam, że była w ciąży. Dostałam zaproszenie na jutro na obiad, ale nie idę. Wiem jak to się skończy - kolejni znajomi ogłoszą ciążę. Czuję się jak ostatnia zołza, bo nie umiem cieszyć się z ich szczęścia. Rozpłakałabym się tam momentalnie. Oczywiście może też być tak, że to jest zwykłe spotkanie towarzyskie bez żadnych większych wieści, ale nie będę ryzykować, tym bardziej że wiem, że przez ostatnie parę miesięcy intensywnie przygotowywali się do tej ciąży. Tak czy siak, prędzej czy później będę musiała się przyznać przed znajomymi czemu nie chcę się już z nimi spotykać... Przynajmniej na razie. Czemu to musi być takie trudne? A nawet nie staramy się aż tak długo... Czy ja przesadzam?
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 grudnia, 17:16
To nie jest supermoc o którą prosiłam.
Parę dni temu wykorzystałam fakt, że muszę zrobić badania w Diagnostyce i przy okazji dokupiłam sobie morfologię, insulinę, glukozę, żelazo, ferrytynę, prolaktynę i parametry tarczycowe. Nie ma tragedii, ale żelazo i ferrytyna mocno do poprawy, no i TSH znowu mi skoczyło do 2.4. No nic, trzeba do tego podejść zadaniowo. Mój Prywatny Interpretator Wyników i Ogarniacz Całego Mojego Życia, pan ChatGPT, już mi podpowiedział, że TSH mogło pójść w górę w związku z niskim stanem ferrytyny i żelaza i że może wystarczy trochę podbić te dwa parametry. Oczywiście wizyta u endokrynolożki mnie nie ominie.
Prywatnie jest tak sobie, trochę brakuje mi w życiu iskry. Zdałam sobie sprawę, że czuję się samotna. Koleżanka w ciąży, która dobrze wie, że od długich miesięcy się staram, ani razu nie zapytała jak się z tym wszystkim czuję. Parę tygodni temu wyżaliłam się bliskiemu koledze - usłyszałam tylko, że jest mu przykro, ale przynajmniej mam męża, a on nie ma nikogo. Od tamtego momentu ani razu się do mnie nie odezwał. Wczoraj napomknęłam siostrze, że się staramy już długo - nic. Mamy nie mam, a do drugiej siostry nie mam za grosz zaufania. Jedyną osobą, która tak naprawdę mnie wysłuchała i pozwoliła się wypłakać do telefonu, jest moja przyjaciółka (oczywiście w ciąży) z Warszawy. Nigdy nie spodziewałam się, że będę aż tak samotna.
@Takatam - przytulam Cię mocno! Też przepłakałam całą sobotę, bo koleżanka ogłosiła ciążę. Nawet nie wiem jaka płeć, nie mam odwagi o nic pytać.
Z GŁOWĄ O SUPLEMENTACH
