X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania "Moja droga na K2"
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
"Moja droga na K2"
O mnie:
Czas starania się o dziecko: kwiecień 2016
Moja historia:
Moje emocje: Ufam, że niedługo zostanę szczęśliwą mamą.

21 maja 2016, 12:37

Modlitwa małżonków o dar potomstwa

Dobry Ojcze, dziękując Ci za dar sakramentu małżeństwa, za łączącą nas miłość, oddajemy w Twoje dłonie naszą przyszłość. Z całego serca pragniemy wypełnić nasze małżeńskie i rodzicielskie powołanie. Ty widzisz nasz ból spowodowany brakiem dzieci. Czujesz ciężar krzyża, który dźwigamy. W tej trudnej dla nas chwili chcemy trwać przy Tobie.

Święty Jan Paweł II powiedział, że "wydając na świat dzieci, małżeństwo osiąga pełny rozkwit: w nich dokonuje się uwieńczenie owej całkowitej wspólnoty życia, która czyni małżonków jednym ciałem. Dzieci nie są dodatkiem do życia małżeńskiego. Nie są opcją, ale najcenniejszym darem, wpisanym w samą naturę związku małżeńskiego".

Za wstawiennictwem św. Jana Pawła II, Papieża, który umiał Tobie zaufać, prosimy Cię, Boże, nasz Ojcze, o dar dzieci.
Podczas liturgii sakramentu małżeństwa ślubowaliśmy, że przyjmiemy potomstwo, którym zechcesz nas obdarzyć. Jesteśmy na to gotowi. Usuń wszelkie przeszkody - zdrowotne, ekonomiczne i każde inne. Pozwól nam cieszyć się rodziną, pozwól zobaczyć owoce naszej miłości. Amen.

23 maja 2016, 13:16

Sobotni poranek rozpoczął fazę dni płodnych. Gdzieś tam po cichu jest wiara i nadzieja na to, że cykl przyniesie dobre nowiny. Obym się nie pomyliła. Postanowiłam jednak wyłączyć głowę, wrzucić na luz i działać, kiedy tylko nadarzy się okazja. Niestety, tego dnia, nie nadarzyła się, pomimo szczerych chęci.
Późny powrót męża z pracy zaowocował nocnym wyjazdem do kina. Dziś zmęczenie wzięło górę, ale kochany mężu, wybaczam Ci to, że pracujesz dniami i nocami <3.
Niedzielny poranek wynagrodził wszystko. Piękna pogoda na zewnątrz, chce się żyć. Humor dopisywał. Cudownie spędzone popołudnie z mężem - wycieczka do osady. Po raz pierwszy strzelałam z łuku :), reszta dnia bardzo rodzinna. Testy owulacyjne nie zwiastują nic ...
A dziś poniedziałek, początek nowego tygodnia, z wielkim trudem zebrałam się do pracy. Dlaczego każdy weekend tak szybko dobiega końca? :(
Dziś kolejny dzień płodny, działać trzeba. Czy tylko pozwoli na to czas? Po pracy popołudnie z rodzicami, rodzinny domowy obiad, a potem wieczorne próby tańca. Nie odpuszczę Ci kochany mężu, dziś Cię dopadnę <3

25 czerwca 2016, 09:06

Cykl powoli dobiega końca i nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy. Nie mogę się już doczekać, jak rozpoczniemy nowy, lepszy, bardziej owocny.
W tym cyklu totalnie odpuściliśmy <3, sprawdzanie śluzu, szyjki, nawet temp mierzona od niechcenia.
Sporo mamy na głowie: dużo pracy, więc czujemy się zmęczeni i fizycznie i psychicznie. W tym miesiącu trochę imprez się przewinęło, no i oczywiście, jak to wtedy bywa pojawiał się alkohol. Dlatego w przyszłym miesiącu trzeba się zregenerować.
Kuracja czarnuszką przynosi efekt oczyszczający :)

Przede mną 2 tygodnie urlopu -> czekam z utęsknieniem :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 czerwca 2016, 09:06

3 lipca 2016, 22:22

IV cykl starań z ovu:
Boże w Tobie pokładam nadzieję. Znasz moje pragnienia i znasz moje myśli. Ufam Ci bezgranicznie, lecz nie moja a Twoja wola się wypełnia.

Jestem przepełniona nadzieją, że będzie to owocny cykl. Chciałabym dać Mężowi w prezencie na urodziny i rocznicę naszych zaręczyn ten piękny prezent w postaci II kreseczek.
Czy uda mi się spełnić również pragnienie mojej Mamy bycia Babcią i podarowania jej kolejnego prezentu w dniu jej urodzin, a naszych zaręczyn?
Czekam z niecierpliwością :)

23 lipca 2016, 10:46

23 dc

Od kilku dni dziwnie się czuję. Jestem zmęczona, ciągle senna. Codziennie oddaję się kilku godzinnej drzemce po pracy, bo nie ustała bym na nogach. W tym tygodniu miałam ciężki czas w pracy: stres, poddenerwowanie, może efekty dopiero wychodzą.
Do tego cały czas czuję się, jakby miała rozłożyć mnie grypa - bolą mnie stawy, jest mi zimno.
Temperatura poszybowała dość w górę, ale z nią tak zwykle bywa.
Czas oczekiwania, oby tylko to nie była choroba.

"Oto jest dzień, który ja uczyniłem. Raduj się zeń i wesel. Rozpocznij ten dzień z otwartymi dłońmi wiary, gotów przyjąć wszystko, czym wypełnię ten epizod twojego życia. Uważaj,aby na nic nie narzekać, nawet na pogodę, bo to Ja jestem Autorem wszystkiego, co ci się przydarza.
Najlepszym sposobem radzenia sobie z trudnymi sytuacjami jest dziękowanie Mi za nie. Ten akt wiary uwalnia cię od niechęci, a Mnie pozwala działać i obracać sytuację na twoją korzyść.
Aby radować się dzisiejszym dniem, musisz nim żyć. Wiedziałem, co robię, dzieląc dobę na 24 części. Rozumiem człowieczą kruchość i wiem, że jesteś w stanie udźwignąć na swych barkach tylko jeden dzień.
Nie martw się o jutro i nie tkwij w przeszłości. Moja Obecność właśnie dziś odsłania przed tobą obfitość Życia".
Ps II8,24; FLP 3,13-14 - Sarah Young Jezus mówi do ciebie





26 lipca 2016, 12:22

Nie udało się tym razem, ale nie tracę nadziei, nie poddaję się. Musi się w końcu udać !!
Nie udało się na urodziny męża, uda się na rocznicę ślubu we wrześniu :)
Dziś zaczynam nowy cykl, nowe starania, bez obserwacji tylko dlatego, że chcę się porządnie wyspać :)

22 sierpnia 2016, 13:35

" Miej ufność i się nie lękaj. Chcę, abyś postrzegał próby jako ćwiczenia, które służą wzmacnianiu mięśni zaufania.
Toczysz zacięte duchowe bitwy, a strach to jedna z ulubionych broni Szatana. Gdy zaczynasz się bać, zapewniaj Mnie o swojej ufności, powtarzając to wyznanie głośno, jeśli tylko masz jak. Przeciwstaw się diabłu, wypowiadając Moje Imię, a ucieknie od ciebie. Pokrzep się w Mojej świętej Obecności. Wychwalaj Mnie słowami lub pieśnią, a opromieni cię wspaniały blask Mojego Oblicza.
Pamiętaj, że dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia. Zostałeś uznany za niewinnego na całą wieczność.
Miej ufność i się nie lękaj, bo jestem twoją Mocą, Pieśnią i Zbawieniem".
*****
JK 4-7; Rz 8,I-2; IZ 12,2
******
Jak bardzo potrzebowałam tych słów!
Boże chroń mnie, ulecz moją duszę! Przeżywam okropne rozterki, czuję, że zaczynam się buntować. W głowie kotłują się negatywne myśli.
Czy dam radę je odrzucić?
******
6 cykl starań, coraz bardziej brakuje mi sił do prowadzenia tych obserwacji. Przecież to dopiero niecały rok naszych starań. Boże, wydawało mi się, że jestem silniejsza. W życiu przeszłam tak wiele, przecież powinnam pokonać wszystkie przeciwności losu!
Dlaczego to wszystko zdaje się być tak trudne?
Trzeba zrobić badania między 3 a 5 dc. Miałam je zrobić dzisiaj. Nie poszłam! Nie mam dzisiaj ochoty. Jutro ostatni dzień. Nie wiem, czy pójdę. Nie wiem, czy to wszystko jest mi potrzebne. A może nie zajdę w ciążę. Może nie jestem powołana do macierzyństwa. Nie wiem nic.
Ciężki dzień...

26 sierpnia 2016, 12:19

Drogi pamiętniczku, coraz częściej do Ciebie zaglądam, by przelać na papier wszystko to, co mnie gryzie, co mnie trapi, co mnie boli. Ostatnio mam wrażenie, że dzielę się z Tobą wyłącznie negatywnymi uczuciami. Ale wiem, że Ty przyjmujesz wszystko.
Teraz w moim życiu zagościł smutek, czas trudnych emocji, złych emocji. Tak ciężko mi się pozbierać. Oby to tylko nie były początki jakiejś depresji...
******
To miał być jeden z lepszych urlopów. Miałam odpocząć, wrócić silniejsza i bardziej zmotywowana do pracy. Pierwsze dni były naprawdę bardzo udane. Cieszyłam się każdą chwilą, którą mogłam spędzić z mężem. Od czasu ślubu nie mieliśmy czasu nigdzie wyjechać. Tak, to była nasza pierwsza podróż poślubna. Niestety czas szybko minął, mąż wrócił do pracy, a ja zostałam sama w pustych, czterech ścianach. No i niestety dopadło mnie. Złapałam dół, wszystko mnie zaczęło przytłaczać. Nie mam ochoty na spotkania, nie cieszą mnie wyjścia do rodziców, nie odbieram telefonów, okna zasłonięte roletami, całe dnie spędzone w łóżku. Męża całymi dniami nie ma w domu. Nie mamy czasu o niczym porozmawiać, nasze tematy sprowadzają się wyłącznie do tego, co zje na kolację i o której jutro wyjedzie. Boże przecież to wszystko nie tak miało wyglądać :(
***********
Wiem, że ostatnio ciągle tylko się użalam, ale czuję się taka bezsilna. Nie mam więcej sił na walkę i starania o dziecko. Nie chcę z nikim z mojego otoczenia o tym rozmawiać. Mam wrażenie, jakbym uderzała głową o mur. Każdy tylko mnie poucza, ciągle dopytuje, no a wy kiedy i kiedy i kiedy ... Tym koleżankom, którym w końcu się udało, teraz fajnie się mówi "wrzuć na luz", doczekasz się i Ty. Och, jakie wy jesteście bystre! Bo ja niby wcale na luz nie wrzuciłam? Czy można być jeszcze bardziej wyluzowanym? Nie sądzę. Czasami poczucie luzu to nie wszystko, co utrudnia zajście w ciążę!!
No ale cóż, mąż o dziwo obudził się z myślą, że nie zrobiłam badań, bo najzwyczajniej odeszła mi na to ochota. Przecież ostatnio tylko mi zależało... No idź, zrób te badania, trzeba je zrobić. No tak oczywiście, ja wszystko mam robić, a on? Pomimo moich próśb nawet nie chce mu się zadzwonić i umówić na wizytę odnośnie badania nasienia. Oczywiście ciągle tylko mi powtarza, zadzwoń Ty i mnie umów. Pewnie! Gdybym miała możliwość, jeszcze nasienie bym za Ciebie oddała!
Poszłam, zrobiłam te badania. Nie wiem po co, pewnie dla świętego spokoju. Potem odebrałam wyniki. No cóż za wysoka Prolaktyna. No ale co tam, przecież dla mojego Męża to nie ma znaczenia. "Aha" - jedyne słowo, jakie udało mu się wydusić. Przecież ostatnio najważniejsza jest praca, czy materiały dotrą na czas, czy zmieszczą się w czasie, czy pogoda będzie sprzyjała do pracy. Ot takie to przecież banalne. Jakże ja mogę tego nie rozumieć, że tynk odpada, że farba nie schnie, że kabina prysznicowa nie przyszła na czas, że termin się przedłuża. Oj jaka ja jestem niewyrozumiała ...
***********
Jezu mój ukochany, za każdym razem, gdy takie myśli mnie dopadają, gdy czuję się osamotniona, udręczona, bezsilna, dajesz mi silny znak, abym szukała Twoich słów. Najpierw kierowałeś do mnie słowa, bym ufała i nie lękała się. Twoje słowa były dla mnie balsamem dla duszy. Dziś ma dusza znów jest rozbita, zagubiona. Cały dzień w sercu czuję, jak upominasz mnie i zachęcasz do otwarcia książki, w której chcesz mi coś przekazać... Panie Ty znasz mnie najlepiej, wiesz czego potrzebuje. Jestem zagubioną owieczką na pastwisku, ale dzięki tym słowom wiem, że jestem Twoją owieczką, której nigdy nie opuszczasz i nigdy nie pozwolisz skrzywdzić. Jezu Ufam Tobie!
***********
Słowo na dziś: " Podchodź do problemów z lekkim sercem. Gdy twoje myśli biegną ku trudnym sprawom, często koncentrujesz się na nich tak bardzo, że tracisz Mnie z pola widzenia. Stajesz do walki z problemem, jakbyś musiał go natychmiast pokonać. Twój umysł przygotowuje się do starcia, a twoje ciało staje się spięte i niespokojne. Czujesz się pokonany, jeśli nie osiągniesz pełnego zwycięstwa.
Ale istnieje lepsze wyjście. Gdy jakaś troska zaczyna kłaść się cieniem na twoim umyśle, przyjdź z nią do Mnie. Opowiedz mi o niej i spójrz na nią w Świetle Mojej Obecności. Nabierzesz dystansu do dręczącego cię problemu, spoglądając nań z Mojej perspektywy. Rezultaty cię zaskoczą. Być może będziesz nawet śmiał się z samego siebie, dostrzegając, jak poważnie traktowałeś zwykłą blahostkę.
Na świecie doznasz ucisku. Jednak, co ważniejsze, będziesz miał Mnie u swojego boku, a Ja pomogę ci poradzić sobie ze wszystkim, co napotkasz na swojej drodze. Podchodź do problemów z lekkim sercem, patrząc na nie przez pryzmat Mojego Światła, które pozwala widzieć rzeczy takimi, jakimi są naprawdę".
Jezu, to nie wymaga mojego komentarza!
Ps 89,16; J 16,33

19 lutego 2017, 15:28

Kochany pamiętniczku, tak dawno mnie u Ciebie nie było, choć nie raz kusiło, by coś do Ciebie skrobnąć. Myślałam jednak, że dla odmiany napiszę coś dobrego, a tym dobrem będzie nowina o mojej ciąży. Niestety ... moja droga jest bardzo skalista i ciężko wdrapać się na jej szczyt. Czas mija nieubłaganie, a ja tak sobie skaczę od cyklu do cyklu, a każdy cykl zaczyna i kończy się tylko na @. I kto by pomyślał, że tyle czasu będę walczyć o moje maleństwo?? Mój Boże, już nawet zdążyła wybić mi 30.
Pewnie wiesz, jak bardzo walczę o swoje marzenia, ale nie wiesz, jak bardzo czuję się smutna tym, że te marzenia nie chcą się urzeczywistnić. Podjęłam się już kilku konsultacji, miałam monitoringi owulacji, byłam stymulowana clo, miałam podany pregnyl, miałam cykle z luzem, był też czas na odpoczynek.
Gdy na początku moich starań gin opowiadał mi o etapach leczenia i wśród nich wymieniał laparoskopię, a potem inseminację, pomyślałam sobie: mój Boże, po co on mi to mówi?, przecież mi to nie grozi, przecież mi uda się szybciej, przecież dobre mam wyniki, więc kilka miesięcy stymulacji i będę szczęśliwą mamą... Tak, można by rzec, jak bardzo byłam naiwną. Niestety, to, co tak odległe miało być, stało się rzeczywistością. Dotarłam do punktu, gdzie zmuszona jestem podjąć kroki w kierunku laparoskopii. O ironio losu ...
Wrogi śluz? Przecież tak też może być... na tym etapie już wszystko może się wydarzyć.
Kochany pamiętniczku ... staram się być silna, gdy upadam staram się podnosić, ale, czy można żyć złudzeniami??

8 stycznia 2018, 13:39

Kochany pamiętniczku, wróciłam... nie było mnie tu prawie rok. Od tamtego czasu wciąż nic się nie zmieniło, wciąż się staramy, aby móc przytulić nasze kochane pierwsze maleństwo. Wciąż jesteśmy tak blisko, a jednak zbyt daleko ... Czas biegnie nieubłaganie, a nam przybywa tylko lat i siwych włosów. Dlaczego to wszystko tak długo trwa? Dlaczego nie możemy spełnić naszego największego marzenia?

Wszyscy dookoła pytają, dlaczego nie mamy dziecka, podczas różnych okazji wciąż przewijają się życzenia szybkiego potomstwa. Zdarzają się i tacy, którzy wmawiają mi, że myślimy tylko o sobie... Gdyby jednak wiedzieli, z jakimi trudnościami się mierzymy, aby nasze maleństwo mogło z nami być ...

Jakieś postępy? Duże i nieduże... W październiku zapisałam się do kliniki niepłodności. Mamy styczeń i gin planuje inseminację ... Dlaczego?? Przecież to dopiero trzecia wizyta...czuję niepokój, czuję, że wciąż nie jestem gotowa, aby podjąć to wyzwanie. Wciąż mam nadzieję (a może łudzę się),że możemy własnymi siłami?
W grudniu b.r. zdecydowałam się na HSG. Zabieg mało przyjemny, ale najważniejsze, że się odbył. Jajowody drożne. Po zabiegu bardzo źle się czułam... Po drodze leczyłam bakterię. Udało się i jest wszystko dobrze, ale ja... ja czuję żal do gin, że nic mi nie doradziła, że nie dała nadziei na starania. Dała tylko antybiotyk i listę badań do IUI. A nasze starania? nie było tematu. Ok dla niej nie ma tematu, a dla mnie nie ma powrotu do niej, przynajmniej nie teraz...

Kochane moje Maleństwo. Jeśli gdzieś jesteś i czujesz pragnienie bycia z nami, przyjdź do nas, bo my bardzo na Ciebie czekamy i choć nie wiemy gdzie teraz się podziewasz, to wiedz, że bardzo Cię kochamy i czekamy z utęsknieniem, że przyjdziesz do nas niedługo... <3

16 czerwca 2018, 10:35

Podsumowanie działań w Klinice Niepłodności:

1. Październik 2017:
- pierwsza wizyta, wywiad kontrolny, pobrana: cytologia, posiew i wymazy z pochwy, zrobiony monitoring. Koszt wizyty 380 zł.
2. Listopad 2017:
- wizyta: Cytologia ok, bakteria mycoplasma/ureoplasma-antybiotyk 2x/7dni, chlamydia-ujemny: koszt 120 zł
- druga wizyta: powtórzony posiew, usg: koszt 150 zł
3. Grudzień 2017:
- Hsg - jajowody obustronnie drożne: koszt 400 zł
4. Luty 2018:
- monitoring, do zbadania prolaktyna, tarczyca, progesteron: koszt 70 zł

Wyniki:
Tsh: 2.71 uIU/ml
Ft3: 3.84 pg/ml (norma 2-5)
Ft4: 18.02 pmol/l (norma 12-22)
Prolaktyna: 16.90 ng/ml
Progesteron: 14.11 ng/ml
Żelazo: 49.3 ug/dl ( norma 23-134)

5. Marzec 2018:
- dwie wizyty: 2x monitoring, do zażywania euthyrox 1/2 tabl - koszt 140 zł
6. Kwiecień 2018:
- monitoring plus badania czystości pochwy, badania do IUI - koszt ok. 1200 zł
- kolejna wizyta: monitoring: 70 zł
- pierwsza inseminacja z luteiną: 600 zł bez leków

IUI:
- ilość śluzu szyjkowego - duża
- wypływ w USG - tak
- transfer: trudny

Nasienie:
Objętość: 4,5 ml
Ruchliwość plemników WHO-A - 12%
Ruchliwość plemników WHO-B - 38%
Nieruchome 50%
Koncentracja 120,0 mln/ml

7. Maj 2018:
- monitoring: 70 zł
- druga IUI: 600 zł bez leków

Nasienie:
objętość 4,0 ml (pierwsza 4,5 ml)
koncentracja: 110,0/ml (pierwsza 120,0)
ilość w ejakulacie: 44,0 (pierwsza 540,0)
ilość A+B w ejak.: 19,4 (pierwsza 270,0)
Ruchliwość A: 21% ( pierwsza 12%)
Ruchliwość B: 18% (pierwsza 38%)
Ruchliwość C: 6% (pierwsza 0%)
Nieruchome D: 55% (pierwsza 50%)

Inseminacja:
ilość śluzu szyjkowego: średnia
Transfer: Trudny (konieczność użycia kulociągu)
Koncentracja: 40,0/ml (pierwsza 140,0/ml)
Ruchliwość A+B: 90% (pierwsza 85%)
Ilość A+B: 18,0 ( pierwsza 59,5)

Dzieciątka nadal brak ...

8. Czerwiec 2018: odpoczynek

PODSUMOWANIE: "Niech się dzieje wola Nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba"

30 października 2019, 21:19

Październik 2019 r.
Między ciszą, a ciszą, sprawy się kołyszą, i idą i płyną, póki nie przeminą...
Mój drogi pamiętniczku, to znowu ja. Przyszłam się wyżalić, wyszlochać, bo minął kolejny już rok, a tu dalej cisza.
Tak wiele i niewiele wydarzyło się od mojego ostatniego wpisu u Ciebie. Z Kliniką nam nie wyszło, jakoś nie było nam po drodze. Kasy z portfela nam ubyło, a owoców naszych starań nie było. Dziś kończę już 52 cykl starań o pierwsze dziecko. Przyszedł czas, żeby to wszystko podsumować:
2016-2019 - wykonałam podstawowe badania, wszystko jest ok, zrobiłam HSG, miałam wiele monitoringów, miałam stymulację lekami CLO, Pregnyl, Ovitrelle, miałam dwie inseminacje, przyjmuje witaminy. Był luz, odpoczynek, drinki, wyjazdy, chwile zapomnienia i wszystkie inne bzdety, aż w końcu nadeszła zmiana lekarza. Po drodze rozjechały mi się cykle. No, ale przecież to wszystko można jeszcze wyprostować. Tylko daj sobie czas. No to znów był odpoczynek, a potem była wizyta. Diagnoza nie bardzo mnie zaskoczyła: niepłodność idiopatyczna, trzeba wykonać laparoskopię. Ok powiedziałam, w końcu dojrzałam do tego momentu. Przecież nic na tym etapie nie tracę. No i poszło... Wow jest, mamy kolejną diagnozę: endometrioza miednicy mniejszej. Dostałam leki, zalecenia i znowu rozpaliła się nadzieja, aż ... nie zobaczyłam wyniku AMH (spadło do poziomu 1). No dobra, przecież nie jest jeszcze najgorzej, przecież inne dziewczyny zachodzą przy jeszcze niższym poziomie... tak wtedy myślałam. Wracam więc do walki, bo przecież pierwsze 3 miesiące dają największe szanse. Też tak wtedy myślałam... mija już 5 cykl, a tu dalej cisza... Ta cisza mnie kiedyś dobije... Mój nowy gin, ostatni z ostatnich, fajny Pan, konkretny, grzeczny, dodaje wsparcia i otuchy. A ja mu wierzę... I czekam i czekam i czekam.... dostałam Naltrekson, który biorę już 4 miesiąc - zdziałał cuda, mam ładne @, mniej bolesne, mniej obfite, bez skrzepów. No ale to wciąż dla mnie za mało. Dołożyłam więc wizyty u naprotechnolog. No i co? no i wyszło, że mam do d**y drugą fazę (szok: moja najkrótsza wynosi 6 dni). Mój progesteron jest na granicy możliwych: 0d 5 do 10 ng/ml. Ja chyba śnię... Dlaczego Klinika tak bezsensu mnie leczyła? Dlaczego zmarnowała mi tyle czasu, dlaczego? Dlaczego ten mój organizm tak mnie nienawidzi? Dlaczego nie chce ze mną współpracować? Dlaczego .... Dziś to mój 18 dc. Mimo wszystko mam jeszcze nadzieję, nadzieję na to, że nowy cykl nie nadejdzie... A jeśli będzie inaczej, to będzie to cykl mojej ostatniej szansy ... z dietą, Aromkiem i Luteiną. Tylko czy starczy mi jeszcze sił???

30 lipca 2020, 16:56

A ja nadal tutaj jestem. Kolejny już rok. Kolejny bez zmian. Powoli tracę już rachubę. Czy to 3, czy to 4, a może właściwie już 5 lat... czy ja jestem jakaś nienormalna? czy ja nie zasługuje na to żeby być Mamą? Czego mi brakuje? Tak wiele "patologicznych" rodzin, dysfunkcyjnych kobiet, które nie chcą mieć dzieci, właśnie zachodzą w ciąże, tyle nieporadnych dziewczyn porzuca je na śmietnikach, druga część z nich maltretuje je na śmierć. A ja, a my? Tak bardzo się staramy, tak wiele poświęcamy, tak bardzo czekamy, a Bóg ciągle nas nie słucha...
Drogi mój pamiętniczku... wczoraj miałam jeden z najtrudniejszych i najgorszych dni w swoim ostatnim czasie. Jak bardzo zadrwił sobie ze mnie los... dwa testy, dwa cienie, a wczoraj @. Po raz pierwszy w życiu zabrakło mi tchu, tak jak po raz pierwszy miałam wrażenie, że zabraknie mi łez w oczach. Rozpadłam się na miliony kawałków. Tyle lat na to czekałam, by móc zobaczyć te cholerne dwie kreski. No to zobaczyłam tylko po to, żeby potem się załamać - testy mnie oszukały.
Wczoraj płakałam jak bóbr. Nie pamiętam kiedy wylałam tyle łez. Ale dziś dzięki mojemu M stanęłam na nogi. I wiecie co? Zrozumiałam, że pomimo wielkiego nieszczęścia, jakim jest brak dzieci, mam wielkie szczęście być szczęśliwą żoną. Tak wiele małżeństw nie potrafi kroczyć wspólnie przez życie mając takie doświadczenia... a My? a my w tym wszystkim się umacniamy. Dziękuję Ci mój M :*
Nadchodzi nowy miesiąc. To co było zostawiam w tyle, chcę iść wciąż do przodu. Chcę wierzyć, że mój szczyt na K2 jest możliwy, aby go zdobyć i zejść z niego niepokonanym ....